wtorek, 22 listopada 2011

20. Nie wierzcie bliźniaczkom

Na komendę wrócili w zaskakująco dobrych nastrojach. Przyjaciele patrzyli na nich zdumieni, ale nie pytali. Aśkę ciężko było zobaczyć tak rozpromienioną i Anka od razu domyśliła się, że to sprawka Sebastiana.
- Po prostu udowodnił mi, że jestem dla niego kimś ważnym – wyjaśniła Joasia z uśmiechem, kiedy przyjaciółka w końcu zapytała ją o powód tej euforii. – I myślę, że… że to może być początek czegoś pięknego.
Sebastian w międzyczasie rozmawiał z Tomkiem. Asystent przekazał mu wszystkie zdobyte informacje, a potem zaczął jeszcze opowiadać o sprawie Anki i Maćka. Seba wyłączył się w połowie, oglądając portrety pamięciowe poszukiwanych wywieszone na tablicy korkowej obok okna.
- O której będzie rysownik? – zapytał, przerywając Tomkowi w pół słowa.
- Za pół godziny.
- Dobra, wyślij go od razu do nas.
Wyszedł z biura asystentów i na korytarzu wpadł na Joasię. Uśmiechnęła się na jego widok.
- Chodź, opowiem ci, czego się dowiedziałem – powiedział Seba, obejmując kobietę i kierując się do biura. – Ten dom wybudowano około 1600 roku. Oczywiście był kilka razy nieco przebudowany, ale w każdym razie stoi w tym samym miejscu przeszło czterysta lat. Chłopakom nie udało się znaleźć żadnych legend, historii, plotek, nic. Najwcześniejsze doniesienia pochodzą z 1948 roku. Wtedy dom spłonął niemal doszczętnie, zginęła czteroosobowa rodzina.
- W czterdziestym ósmym? – zapytała Aśka zamyślona. – Zdaje się, że wtedy te tereny nie należały jeszcze do miasta.
- Owszem. Dom stał w centrum wsi, ale wszystkie zabudowania były drewniane i większość spłonęła właśnie w tym pożarze. Zostały same zgliszcza. Kilka lat później najstarszy syn z tamtej rodziny odbudował dom i zamieszkał w nim z żoną. Minęło kilka miesięcy i znaleziono dwa trupy. Z ustaleń wynika, że facet zamordował żonę, a potem popełnił samobójstwo, ale wiesz… ile w tym prawdy to nie wiadomo. Przez kolejne dwadzieścia lat w dość dziwnych okolicznościach zginęło tam jeszcze piętnaście osób. Niektóre sprawy uznano za morderstwa, inne za samobójstwa, dużo by gadać.
- Myślisz, że to nie przypadek? – odgadła Joasia.
- No raczej. Ostatnie cztery dziesięciolecia dom stoi opuszczony. Wiesz, ludzie bali się tam mieszkać, że to jakaś klątwa czy coś.
- Komuś mogło zależeć, żeby tak to wyglądało.
- Właśnie – poparł ją Sebastian, opierając się o biurko i krzyżując ręce na piersiach. – Wiesz, co ja myślę? Że stoi za tym przywódca satanistów i w ten sposób po prostu wyrabiał sobie autorytet.
- To może być tamten facet z cmentarza… - powiedziała cicho Aśka. – Cholera, powinnam była od razu zabrać go na komendę.
- Facet, którego szukamy może mieć około osiemdziesięciu kilku lat.
Kobieta pokiwała głową, przypominając sobie tajemniczego staruszka. Odpłynęła myślami tak daleko, że nie zauważyła nawet nadejścia rysownika. Dopiero głośne powitanie Sebastiana przywróciło ją do rzeczywistości.
Tego dnia nie mogli zrobić już wiele więcej. Aśka z pomocą rysownika stworzyła portret pamięciowy, potem jeszcze przez dobrą godzinę razem z Sebastianem debatowali nad różnymi możliwościami rozwiązania sprawy, jednak żadne nie wspominało o zaginionym Jasiu. Woleli nie mówić tego na głos, ale oboje zdawali sobie sprawę, że tylko cudem mogliby znaleźć go żywego.
Późnym popołudniem pojechali razem do mieszkania Sebastiana. Skończyli pracę dość wcześnie i chcieli spędzić razem choć trochę czasu. Bliźniaczki przywitały się z nimi bardzo zadowolone.
- Macie chatę wolną – zakpiła Elizka, - my zaraz wychodzimy.
- Niby gdzie? - zapytał natychmiast Sebastian.
- Ja umówiłam się z Bartkiem do kina – odparła dziewczyna, rozczesując włosy, - a Karolina idzie na urodziny Magdy.
- Jakiej Magdy? – podchwycił komisarz, patrząc na córki podejrzliwie.
- Oj no Magdy z naszej klasy.
- O której będziecie?
- Ja koło jedenastej – odezwała się Karolina, zerkając na ojca z wyraźnym oczekiwaniem na sprzeciw.
- A ja… no pewnie też – mruknęła Elizka, choć widać było, że miała ochotę podać zupełnie inną godzinę.
- Kto to jest ten Bartek? – zapytał Seba po chwili namysłu.
Joasia przyglądała się tej dyskusji, stojąc z boku. Uśmiechała się rozbawiona nieco przesłuchaniem, jakie urządził dziewczynom Sebastian, chociaż w głębi duszy czuła, że ona była by w tej roli o wiele bardziej restrykcyjna.
- Chłopak – odparła Liza, wzruszając teatralnie ramionami. – Chyba mam prawo się umawiać, nie? Mam szesnaście lat.
- Zapiszesz mi jego adres i telefon – zarządził bezlitośnie policjant.
Nastolatka skrzywiła się i poszła do swojego pokoju, ucinając dyskusję. Karolina wyszczerzyła zęby do komisarzy i także zniknęła za drzwiami.
- Wolałbym, żeby nie dorastały tak szybko – westchnął Seba, kiedy razem z Joasią znaleźli się w kuchni.
- Odwieczny problem rodziców – podsumowała kobieta.
- Nie mam nic przeciwko, żeby gdzieś wychodziły… Ale żeby z chłopakami? Najgorsze jest to, że do końca nie wiem, co będą robić.
- W kinie kochać się raczej nie będą – zauważyła Joasia, podając przyjacielowi talerz. – Także dzisiaj możesz być spokojny.
- Niekoniecznie. Jest osiemnasta, więc raczej w kinie nie będą siedzieć do dwudziestej trzeciej, nie?
- Nie masz na to wpływu – powiedziała zdecydowanie policjantka i usiadła na taborecie.
- Ostatecznie mógłbym zabronić jej iść…
- Oj, Seba… Myślisz, że gdyby chciała z nim pójść do łóżka, twoje zakazy na coś by się zdały? Może to zrobić kiedykolwiek i gdziekolwiek, jest tyle różnych możliwości…
- To mnie pocieszyłaś – warknął.
Wzruszyła ramionami, wyglądając przez okno. Dobrze rozumiała jego niepokój, ale nie chciała go nakręcać.
- Ile miałaś lat, jak pierwszy raz poszłaś z chłopakiem do łóżka? – zapytał nagle Sebastian, wyrywając Joasię z zamyślenia.
- Dwadzieścia – mruknęła. – Ale nie porównuj mnie do swoich córek, teraz są inne czasy, wszystko się zmienia.
- Niektóre rzeczy się nie zmieniają – odparł Seba, uśmiechając się niespodziewanie do kobiety.
Wieczór spędzali przed telewizorem, pijąc ulubiony kakaowy likier Joasi i oglądając bliżej nieokreślony film sensacyjny. Do końca żadne z nich nie wiedziało, o czym jest, gdyż bardziej byli skupieni na sobie. Sebastian siedział jak zwykle oparty o zagłówek, z nogami wyciągniętymi przed siebie na ziemi. Bawił się odruchowo pilotem, podrzucając go w prawej ręce, jakby miał nerwowy tik. Aśka z kolei najpierw siedziała po turecku, ale w miarę upływu czasu coraz bardziej opierała się o Sebę, aż w końcu położyła się z głową na jego kolanach. Mężczyzna zaczął głaskać ją machinalnie po włosach. Było już całkiem ciemno, kiedy przypomniał sobie, o czym miał zamiar z nią porozmawiać.
- Przemyślałaś już sobie to wszystko? – zapytał niespodziewanie, kontynuując swój tok rozumowania i kompletnie nie zdając sobie sprawy, że dla Joasi to zdanie jest wyrwane z kontekstu.
- Słucham? – zdziwiła się, zerkając na niego.
- No… miałem na myśli twoją matkę.
Aśka wywróciła oczami i ponownie wbiła wzrok w ekran telewizora.
- Daj spokój, oglądam film – odparła.
- Jasne – zakpił Sebastian, obejmując ją pod biustem i próbując odwrócić w swoją stronę. – Nagle film cię zainteresował?
- Czego ty ode mnie chcesz?
- Chcę spokojnie porozmawiać.
- To zmień temat – powiedziała kobieta stanowczo.
- Asia, ja nie mówię tego, żeby cię zdenerwować, naprawdę – spróbował ponownie Sebastian, tym razem o wiele łagodniejszym tonem. – Masz pełne prawo jej nienawidzić, ale nie możesz zmienić faktu, że jest twoją biologiczną matką.
- Tylko biologiczną – podkreśliła natychmiast Joasia.
- Owszem, masz rację – zgodził się Sebastian, chcąc trochę ją udobruchać, - ale choćbyś nie wiem jak chciała, zawsze w jakiś tam sposób będzie częścią twojego życia, choćby bardzo niewielką.
- Myślała, że zadzwoni po latach milczenia, popłacze w słuchawkę, a ja przylecę do niej natychmiast. Chciała mnie wziąć na litość.
- Tu nie chodzi o nią, tylko o ciebie. Aśka, to może być ostatnia szansa. Nie musisz się z nią spotykać, nie musisz nawet z nią rozmawiać, ale powinnaś tam pojechać. Kiedy ją zobaczysz, zdecydujesz. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz żałować do końca życia.
Kobieta spuściła wzrok zamyślona. Wiedziała, że Sebastian ma rację, ale nienawiść była wciąż żywa.
- Nie mogę tak po prostu wyjechać – mruknęła w końcu. – Musimy rozwiązać tą sprawę.
- Do Suwałk jest raptem sześćset kilometrów – odparł Sebastian, delikatnym ruchem odgarniając jej włosy z twarzy. – Dziesięć godzin drogi. Jeśli wyjedziemy rano, będziemy z powrotem następnego dnia przed pracą. Wystarczy wziąć dzień wolnego.
- My?
- No… myślałem, że zechcesz, żebym pojechał z tobą. Poza tym sama nie dasz rady prowadzić tyle godzin.
- Pewnie, że zechcę – powiedziała, uśmiechając się nagle, a potem szybko wróciła do swojej obojętności. – To znaczy chciałabym, gdybym jechała.
- Dobra, dobra – zaśmiał się Seba. – Pojedziemy jutro, dobrze?
- Stary nie da nam wolnego tak z dnia na dzień, w dodatku teraz.
- Nie musi wiedzieć. Zadzwonię do Kaśki i poproszę, żeby nas kryli. Co ty na to?
Wzruszyła ramionami, co Sebastian odczytał jako zgodę.
- Będę już wracać do siebie – powiedziała Joasia niespodziewanie, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Przecież możesz przenocować tutaj… - zaczął Seba, ale kobieta przerwała mu natychmiast.
- Muszę jeszcze wziąć kilka rzeczy na jutro. Tak będzie lepiej.
Jej głos był łagodny, ale mężczyzna bezbłędnie wyczuł w nim stanowczą nutkę. Postanowił się nie spierać. Zamówił taksówkę i odprowadził Aśkę do drzwi. Pożegnali się czułym pocałunkiem.
Przez całą drogę do domu Joasia myślała o Sebastianie i ich „związku”, choć sama nie używała tego słowa. Trochę martwił ją fakt, że jakoś nie posuwają się do przodu. Nie rozmawiają o tym, co do siebie czują, nie robią nic, by się zbliżyć. Było miło, owszem, ale jej nie wystarczały takie luźne relacje. Szukała kogoś, na kim mogłaby się oprzeć w każdej chwili i choć Sebastian jej to zapewniał, czułaby się lepiej, gdyby ich związek był nieco bardziej „formalny”.
Rano spotkali się pod blokiem Joasi. Oboje wzięli tylko małe podręczne plecaki z ubraniami na zmianę i kosmetykami, żeby móc odświeżyć się po drodze.
- Co powiedziałeś dziewczynom? – zapytała policjanta, wrzucając plecak na tylne siedzenie.
- Że jadę w sprawach służbowych.
- Ładny dajesz im przykłada… - zakpiła.
Seba uśmiechnął się tylko pod nosem i zajął miejsce kierowcy. Owszem, chciał powiedzieć córkom prawdę, ale wiedział, że Aśka mogłaby mieć mu to za złe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz