środa, 16 listopada 2011

19. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Chyba coś mam – powiedział niespodziewanie Sebastian.
Aśka natychmiast do niego podeszła.
- Sprawdzałam już tą szafkę – mruknęła.
- Nie to. Spójrz – odparł, wskazując na podłogę. – Te deski trochę tu nie pasują, nie?
Miał rację. Niewielki fragment podłogi wyglądał jak wyrwany z zupełnie innego domu. Deski miały nieco inny odcień i z pewnością nie liczyły sobie tylu lat co reszta domu. Sebastian obejrzał je dokładnie, a potem wyjął z kieszeni scyzoryk i podważył jedną z nich. Kilka wprawnych ruchów wystarczyło, by ich oczom ukazały się schodki.
- Zaczekaj tu – rzucił Seba, doskonale zdając sobie sprawę, że będą musieli sprawdzić, co znajduje się na dole.
Nie było sensu się kłócić. Nie mogli zejść oboje, byłoby to skrajnie nieodpowiedzialne, a dobrze wiedziała, że Sebastian nie pozwoli jej pójść pierwszej. Skinęła więc głową i oświetliła mu drogę latarką.
Seba zszedł na dół powoli i ostrożnie, trzymając broń w pogotowiu, choć nie przypuszczał, by mogła mu się przydać. Obawiał się bardziej niezbyt stabilnej konstrukcji niż ewentualnego przeciwnika. W końcu postawił stopu na ostatnim schodku i rozejrzał się, wspomagając się latarką.
Aśka tymczasem stała na górze, przestępując nerwowo z nogi na nogę i zagryzając dolną wargę. Czuła się bardzo nieswojo i powoli zaczynała żałować, że nie zdecydowali się na tę eskapadę dopiero rano.
- Zdaje się, że miałaś rację – usłyszała dobiegający z dołu głos Sebastiana.
- Co tam masz? – zapytała natychmiast.
- Dziecięcy bucik. Niebieski w białe paseczki, chyba taki opis podawała matka Jasia, prawda?
Policjantka pokiwała głową, ale zaraz zdała sobie sprawę, że Sebastian nie może jej zobaczyć.
- Chyba tak – odparła nieswoim głosem.
- Wzywamy techników – zadecydował Seba, wychodząc z piwniczki.
Następnego dnia komisarze pojawili się w pracy przed południem. Na biurku zastali już wstępny raport od techników.
- Sporo odcisków palców, ale nikogo z naszej bazy – mruknęła Aśka, zaglądając do papierów. – Bucik faktycznie należał do Jasia, a poza tym znaleziono trochę krwi, ale na porównanie musimy zaczekać.
- Wygląda na to, że naprawdę miałaś rację – podsumował Sebastian.
- Wstrzymaj się z gratulacjami – odparła cierpko.
Sebastian już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwało im nagłe wtargnięcie Bartka.
- Aśka, telefon do ciebie – oznajmił z dziwną miną.
- Więc dlaczego nie przełączysz? – zapytała kobieta rzeczowo. – Kto dzwoni?
- Twoja matka – odparł asystent zakłopotany.
W biurze zapanowała niezręczna cisza. Mężczyźni mierzyli się spojrzeniami i czekali, aż Aśka się odezwie.
- Nie przełączaj – powiedziała spokojnie i usiadła za swoim biurkiem, żeby z pozornie obojętną miną zabrać się za ponowne przeglądanie dokumentów.
- Ale co mam jej powiedzieć? – zapytał asystent kompletnie zdezorientowany.
- Co chcesz. Nic mnie to nie obchodzi.
Bartek wyraźnie chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Seba rzucił mu ostre spojrzenie i asystent szybko się zmył.
- Słuchaj, nie sądzisz, że to coś ważnego, skoro tak usilnie szuka kontaktu? – odezwał się policjant ostrożnie.
- Ja też kiedyś szukałam – powiedziała Joasia bezlitośnie. – I to też było coś ważnego.
- Wiem, że czujesz się zraniona…
- Nie ma tematu – warknęła.
Seba westchnął cicho i poszedł po kawę. Zaraz za drzwiami wpadł na niego Bartek. Był tak zaaferowany, że prawie nie dostrzegł komisarza i podążył prosto do Aśki. Szósty zmysł kazał Sebastianowi natychmiast się zawrócić.
- Powiedziałem, że jednak cię nie ma – zaczął asystent prosto z mostu, - ale nie dała się spławić. Zaczęła płakać, że jest chora i że musisz do niej koniecznie przyjechać, bo nie wiadomo czy z tego wyjdzie.
- Nie wiem, po co w ogóle mi to mówisz – odparła Aśka.
- Na co jest chora? – zapytał Seba, ignorując partnerkę.
- Coś z sercem. Leży w szpitalu w Suwałkach.
- Jeszcze coś? – warknęła policjantka ostrzegawczo.
Bartek pokręcił głową i wycofał się, zostawiając komisarzy samych. Przez kilka długich chwil Sebastian przyglądał się Aśce, ale wyglądała na niewzruszoną. Wiedział, że to tylko pozory, ale wiedział też, że bardzo ciężko będzie skruszyć jej opór. Postanowił dać jej to wszystko przemyśleć i wrócić do tematu później. Miał cichą nadzieję, że ten wieczór spędzą nieco spokojniej, a przy pomocy kilku drobnych sztuczek, tzw. „poprawiaczy nastroju”, i odrobiny szczęścia Joasia szybko zmięknie.
- Dobrze, że jesteś – powiedziała Joasia na widok Kamila, wchodzącego do biura. – Potrzebuję informacji.
Asystent wyciągnął przed siebie notes i oparł o niego długopis gotowy do pisania. Aśka ściągnęła brwi, skupiając się ponownie na dokumentach.
- Po pierwsze – podjęła po chwili, - nie widzę tu ani słowa o piętrze tego domu.
- Nie było schodów… - zaczął Kamil.
- Słucham?
Uniosła brwi i zmierzyła asystenta takim spojrzeniem, że najodważniejszy poczułby ciarki na plecach.
- Załatwię to – oznajmił policjant, zapisując kilka słów w swoim notatniku.
- Po drugie muszę wiedzieć wszystko o tym domu i jego mieszkańcach. Fakty, plotki, nieważne. Wszystko może mieć znaczenie.
Asystent pokiwał głową, robiąc kolejne notatki. Sebastian tymczasem opierał się zamyślony o parapet ze wzrokiem wbitym w plecy partnerki.
- Jest jeszcze jedna rzecz – dodała po chwili Joasia. – Nie wiem jak to zrobisz, ale ustal, kto został pochowany w grobie z prawej strony pod murem, w samym rogu.
- To może być trudne…
Aśka skinęła tylko nieznacznie głową i Kamil zrozumiał, że może odejść.
- Co robimy? – zapytał spokojnie Sebastian.
- Pojedźmy tam jeszcze raz, na ten cmentarz.
Seba zgodził się bez zastanowienia głównie dlatego, że sam miał ochotę czymś się zająć, a poza tajemniczym cmentarzem nie mieli żadnych tropów.
Policjantka pokazała partnerowi grób, który wzbudził jej podejrzenia. Przez kilka długich minut wpatrywali się w stary pomnik, milcząc zgodnie.
- Wczoraj to wyglądało inaczej – mruknęła w końcu Joasia.
Mężczyzna nie odezwał się. Nie był do końca pewny, czy może wierzyć w jej słowa. Faktem pozostawało, że poza odwróconym krzyżem nie było tam nic zaskakującego. Ot, zwykły, stary grób, wyglądał na nie odwiedzany od wielu lat. Ani krzewy, ani ziemia, ani nic innego nie wzbudzały niepokoju i Sebastian zaczął podejrzewać, że Aśka po prostu dała się ponieść emocjom.
- Ktoś musiał zabrać znicz – dodała po chwili zamyślona.
Przykucnęła przy pomniku i przesunęła delikatnie dłonią po pęknięciu. Widać było, że jest jej głupio.
- Myślisz, że mi odbija, prawda? – zapytała.
Sebastian westchnął, zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu zdał sobie sprawę, że jego milczenie jest wymownym potwierdzeniem, więc szybko się odezwał.
- W nocy wszystko wygląda inaczej – powiedział pokojowo. – Poza tym te wszystkie przesłanki o satanistach… Ciarki mnie przechodzą na samą myśl. Wcale ci się nie dziwię.
- Wiesz, co myślę? – odparła Joasia, wstając i patrząc partnerowi w oczy. – Że leży tu ten cały Set i sataniści uważają go za kogoś w rodzaju swojego hmm… przewodnika. Ujarzmił córkę diabła i zasiadł po jego prawicy. Nie czujesz tego? To ewidentne nawiązanie do Biblii.
- Aśka, proszę cię – westchnął Seba nieco poirytowany. – Córka szatana… wierzysz w to? Jesteśmy policjantami, nie jakimiś tropicielami duchów czy innych paranormalnych zjawisk… Trzymajmy się faktów, ok?
- Ale jedno drugiego nie wyklucza – upierała się policjantka. – Nie twierdzę, że ta kobieta była córką szatana, jeszcze kompletnie nie sfiksowałam. Spójrz na ten grób, ten dom. Mogą mieć setki lat.
W jej oczach czaił się błysk podekscytowania. Sebastian znał dobrze to spojrzenie. Zawsze tak patrzyła, kiedy byli blisko rozwiązania jakiejś wyjątkowo zawiłej łamigłówki.
- No i? – zapytał, starając się ukryć powątpiewanie.
- Wiesz, jacy byli ludzie dwieście czy trzysta lat temu. Wierzyli w czarownice i takie tam – mówiła z pasją. Sebastian miał ochotę uśmiechnąć się rozbawiony, ale dla dobra sprawy postanowił zachować powagę. – Ta historia przetrwała pewnie wiele lat. Ludzie kiedyś uwierzyli w córkę szatana i lokalni sataniści uznali ją i jej kochanka za swoich guru. To dlatego ktoś odwrócił ten krzyż, dlatego ktoś utrzymuje grób w mrocznej aurze, dlatego ktoś pali tu znicz, choć krewni tego człowieka na pewno dawno już nie żyją.
Przez długą chwilę Sebastian milczał, rozważając jej słowa. Nie wierzył w to, dla niego był to po prostu stek bzdur. Uważał, że Aśka sama się nakręca, bo bardzo chce rozwiązać tę sprawę. W końcu jednak, kiedy spojrzał jej głęboko w oczy, dostrzegł kobietę, którą znał, szanował, kochał, której ufał. „Komu mam wierzyć, jeśli nie tobie?”, pomyślał.
- A ten facet, z którym wczoraj rozmawiałaś? Który grób odwiedzał?
Aśka wskazała partnerowi pomnik na lewo. Mężczyzna podszedł bliżej i przyjrzał się tablicy.
- Nazwiska nie widać, jest zatarte – powiedział, - ale z dat wynika, że kobieta zmarła w 1746 roku.
- Prawie trzysta lat temu… - mruknęła Joasia zamyślona. – A kiedy się urodziła?
- Dokładnie nie widać… ale na pewno jest jeden i sześć... Miała co najmniej 47 lat.
- To trochę dziwne – zauważyła policjantka. – Jak dawniej wyglądały groby? Kilka kamieni, krzyż z dwóch złączonych kijków. Te pomniki na pewno nie mają tylu lat.
- Trzeba poprosić, żeby przyjrzał się temu specjalista. Może będzie mógł ustalić, kiedy powstały te pomniki. I może spróbujesz spotkać się z rysownikiem i zrobić portret pamięciowy tego gościa? Chętnie bym go jeszcze przesłuchał. A tutaj postawimy dwóch naszych, może jeszcze się zjawi albo będzie działo się coś podejrzanego.
- To znaczy, że mi wierzysz? – zapytała kobieta z rozbrajającym uśmiechem na ustach.
Seba zbliżył się do niej i pogłaskał po policzku.
- Tobie zawsze – powiedział.
Pocałował ją czule, a potem wyjął telefon i zadzwonił do Tomka. Nie było czasu – trzeba było działać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz