sobota, 26 listopada 2011

Bóg się pomylił cz. 2 (autorka: Alutka)

Dzień na Pomorskiej zaczął się dosyć zwyczajnie. Od progu przywitała ich Ania jadąca do rodziny zgwałconej nastolatki. Od dwóch tygodni prowadzili z Rafałem to skomplikowane śledztwo. Trzynastolatka została brutalnie zgwałcona. Początkowe podejrzenia padły na jej szkolnego kolegę, lecz późniejsze odkrycie było jeszcze bardziej szokujące okazało się, że w sprawę zamieszany jest ksiądz z pobliskiej parafii. Od dawna krążyły pogłoski o jego co najemnej dwuznacznym odnoszeniu się do gimnazjalistek wszyscy uważali to za niesprawiedliwe plotki i wymysły przewrażliwionych dzieciaków. Sprawa wydawała się równie skomplikowana jak ta, którą prowadzili Asia i Seba. Ania w przelocie przekazała przyjaciołom informację o raportach czekających w biurze asystentów. Nie mieli więcej czasu na pogaduszki, gdyż kobieta była już mocno spóźniona. Narzeczeni weszli do swojego biura. Sebastian postanowił zrobić im po kubku herbaty w tym czasie Asia zniknęła w pokoju asystentów. O tej porze zazwyczaj nikogo tam nie było tym razem, jednak do uszu dziewczyny doleciały strzępy rozmowy za niedomkniętych drzwi.
- Daj spokój to podobno przez niego ta sprawa tak długo trwa z innym prokuratorem pewnie poszłoby raz-dwa ten to taki goguś. Stary od dawna nie ma o nim najlepszej opinii- perorował z zapałem Tomek.
- Tak straszny formalista i biurokrata pewnie myśli, że wszystkie rozumy pozjadał i ten jego sposób bycia jest taki oziębły- zachichotał złośliwie Bartek.
- Cześć Anka wspominała nam o nowych raportach macie coś tutaj? A może przerwałam wam tę pasjonującą rozmowę?- spytała jadowicie policjantka.
- Oj przestań chyba nie uważasz inaczej miałaś okazję poznać tego cholernego prokuratorka. My tylko powtarzamy to co mówi się o tym Łacie wszędzie- stwierdził ugodowo Bartek.
- Jasne najłatwiej jest kogoś ocenić po pozorach podobno jedynie kobiety lubią roznosić plotki. To porządny, miły facet, jeśli chcecie wiedzieć bardzo przeżywa ten proces. Wczoraj spotkaliśmy go na cmentarzu sam ma synka w tym wieku i co dalej będziecie mówić takie rzeczy?- rozłościła się.
Przypadkowym świadkiem całej rozmowy stała się Kaśka. Joasia wyszła z pokoju z miną nie wróżącą niczego dobrego. Młoda asystentka spojrzała ostro na swoich kolegów unosząc znacząco brwi w pełni zgadzała się z panią komisarz.
- Wiecie nie wiem, czy ktoś już wam to mówił, ale ja nie mam wątpliwości powinniście porządnie dostać po łbie. Koncertowy popis osły berberskie, po prostu cud-miód- zadrwiła Kasia.
- Fakt przesadziliśmy, nawet nie wiedzieliśmy, że Asia to słyszy. Ona ma rację to niesprawiedliwe tak kogoś szkalować skoro się nie zna człowieka-przyznał ze skruchą Tomek.
- Och brawo po kwadransie żmudnego myślenia doszliście do takich wniosków. Chyba powinniście ruszyć tyłki i przeprosić ją za to-doradziła spokojnie kolegom .
- Dobrze już nie musisz nami, aż tak sterować naprawdę wiemy jak sobie nagrabiliśmy U Asi mamy czerwoną kartkę, póki co- mruknął ponuro Bartek.
Niestety mimo najlepszych chęci obu asystentom nie udało się przeprosić policjantki. Kobieta unikała ich skutecznie przez cały tydzień . Prawie się nie odzywając wyjąwszy zdawkowe grzecznościowe prośby o dokumenty dotyczące, wciąż prowadzonego śledztwa . Sebastian bez przerwy jeździł w tern, także praktycznie nie spotkali się w pracy. Co gorsza od pamiętnej rozmowy usłyszanej w biurze Joasia unikała ukochanego również w domu , zbywając jego próby nawiązania rozmowy półsłówkami i wykręcając się coraz nowszymi usprawiedliwieniami swojego złego humoru. W końcu po prawie dwóch tygodniach takiego stanu rzeczy pewnej październikowej soboty podjęła ważną decyzję Od dłuższego czasu męczyła ją praca na komendzie w Krakowie. Natomiast jej związek z Sebastianem, choć szczęśliwy zdawał się nie mieć perspektyw na przyszłość. Mężczyzna pochodził z bogatej rodziny spokrewnionej na dodatek dzięki przodkom z dawną polską arystokracją. Od samego początku rodzice nie akceptowali wyboru syna uważając jego wybrankę za nieodpowiednią kandydatkę na żonę. Nie odpowiadał im status społeczny Rodzice Joanny pochodzili ze wsi. Matka prosta, niewykształcona kobiecina z trudem czytała od najmłodszych lat zaganiana do pracy w gospodarstwie. Ojciec ubogi szewc z trudem utrzymywał żonę, dom i maleńki skrawek ziemi , właściwie samych nieużytków na, których jedynie cudem rosły buraki i żyto. W tej sytuacji obiekcie przyszłych teściów były poniekąd zrozumiałe. Pomogło to podjąć kobiecie tę trudną decyzję Spakowała małą podręczną torbę podróżną zabierając, li tylko najpotrzebniejsze rzeczy w tym pieniądze uzbierane „na wszelki wypadek” na koncie w banku. Nikt nie mógł jej znaleźć. Ich wspólne dziecko postanowiła wychować samotnie uznając to za najlepsze rozwiązanie dla przyszłości swojego ukochanego. Zasługiwał na lepszą żonę, niż ona i na długie szczęśliwe życie. Teraz musiała zrobić ostatnią rzez o jakiej myślała od dłuższego czasu. Z wahaniem wybrała znany sobie numer z trudem opanowując chęć do płaczu.
- Dzień dobry mówi Joanna Czechowska ,chciałabym się z panem spotkać dzisiaj, jeśli to możliwe w kawiarni „Cynamonowa” o szesnastej. Zdecydowałam się przyjąć tę pracę tak będzie najlepiej- powiedziała lekko drżącym głosem Asia.
- Oczywiście w takim razie do zobaczenia o szesnastej. Cieszę się z tego, że w jakiś sposób mogłem jakoś pomóc-odparł ciepły, głos po drugiej stronie.
- To raczej ja powinnam dziękować za pomoc i to taką, ot bezinteresowną szepnęła nieśmiało.
Tym sposobem pani komisarz załatwiła wszystkie najważniejsze sprawy. Teraz pozostawało już czekać na koniec procesu o zabójstwo małego Józia. Kończyło to, także sprawę prowadzoną przez nich na Pomorskiej. Tym samym dawało możliwość wyjazdu od razu po ogłoszeniu wyroku. Proces rozpoczął się na nowo we czwartek dwa tygodnie od daty pierwszej rozprawy. Zeznania kolejnych świadków nie pozostawiały wątpliwości co do ogólnej opinii o oskarżonym.
- Zamykam przewód sądowy udzielam głosu prokuratorowi- oznajmiła sędzia.
- Dziękuję Wysoki Sądzie, przyznam szczerze ,że trudno mi wygłaszać mowę oskarżyciela w tym procesie. Wyjątkowo trudno, ponieważ wszyscy poznaliśmy już fakty dotyczące tej sprawy. Chciałbym jedynie prosić Wysoki Sądzie oto, żebyśmy pamiętali Józio Alanowicz nie był tylko imieniem i nazwiskiem. Zginął mały, bezbronny chłopiec w dodatku zginą z ręki kogoś kto powinien się nim opiekować. Proszę o uznanie winy oskarżonego i wymierzenie mu kary dożywotniego pozbawienia wolności- zakończył mowę końcową prokurator.
- Pani mecenas, teraz jest czas dla pani. Proszę słuchamy- dodała przewodnicząca .
- Wysoki Sądzie, cóż mogę powiedzieć w obronie mojego klienta? Wbrew temu co twierdził pan prokurator mnie ta sprawa, wcale nie jest obojętna. Jedyne o co mogę prosić to wymierzenie panu Alanowiczowi, kary dwudziestu pięciu lat pozbawienia wolności uwzględniając całą potworność tej zbrodni . Przykro mi żaden obrońca nie jest cudotwórcą, mój klient sam wpędził się w pułapkę to wszystko co mam do powiedzenia-odparła z powagą prawniczka.
W trakcie przerw podczas narady sędziów Asia podeszła do stołu przy ,którym siedział Artur Łata. Mężczyzna podniósł głowę i uśmiechną się do niej . Czując jak drętwieją jej wargi odpowiedziała tym samym. Nerwowo zaplotła obie ręce wbijając wzrok w podłogę.
- Jak Pani Asiu wyjeżdża pani jutro do Białegostoku, tak?- zagadną cicho.
-Rano mam pociąg, a po południu będę już na miejscu- odpowiedziała niepewnie policjantka.
- Wszystko się ułoży z czasem przywyknie pani. Będzie dobrze- skwitował pocieszająco prokurator.
Ich rozmowę przerwało wejście sędziów na ten widok wszyscy powstali z miejsc.
Nagle w tym samym momencie kobieta poczuła szum w uszach i, zanim zdążyła pomyśleć o czymkolwiek zemdlała. Obudziła się w szpitalu przy jej łóżku ze zmartwioną , poszarzałą twarzą siedziała Ania. Asia spojrzała w sufit bojąc się patrzeć na przyjaciółkę. Milczenie było najbardziej wymownym znakiem tego co się stało. Wszystkiego co działo się od samego rana. Ona nie potrzebowała żadnych słów już wiedziała. To z pewnością była jakaś straszna niewyjaśniona pomyłka. Tak Bóg musiał się pomylić z gardła dziewczyny wydobył się szloch...

W dwa lata później w pogodne jesienne popołudnie po parku spacerowała wysoka blondynka szczegóły tych wspomnień z przed lat prawie zatyrały się w jej pamięci. Teraz mieszkała w Białymstoku znalazła pracę prowadziła inne życie . Lecz ciężar tego co zrobiła ciągle był taki sam. Tamten dzień, gdy dowiedziała się samobójczej śmierci Sebastiana i poronieniu , znów staną przed oczami zamyślonej młodej kobiety. Pamiętała słowa Ani dudniące w uszach jak werbel pogrzebowy : „Sebastian był wtyczką, tego faceta kontaktował się z nim w więzieniu . Cały czas mu pomagał w końcu nie dał rady zabił się.” Tego samego dnia media podały informację o wyroku dożywocia dla zwyrodnialca. Potem wyjechała z Krakowa. Jej życie od tamtego dnia uległo dużej zmianie wyszła za mąż za Adama ,a lada dzień miała urodzić swoje długo wyczekiwane dziecko...

KONIEC

Alutka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz