wtorek, 15 listopada 2011

18. Nie wierzcie bliźniaczkom

Nastała chwila ciszy, podczas której oboje starali się przetrawić informacje.
- Aśka, skupmy się na konkretach – powiedział w końcu Sebastian. – Musimy znaleźć tą postać ze zdjęcia. Pojedźmy na osiedle, pokażmy te zdjęcia, popytajmy, może ktoś coś skojarzy.
- Dobrze – odparła Joasia, choć ton jej głosu jasno pokazał Sebastianowi, że nie zamierza zgadzać się na jego rozwiązanie. – W takim razie ty rób swoje i ja będę robić swoje.
Rzuciła mu wyzywające spojrzenie, zgarnęła z biurka telefon i wyszła szybkim krokiem. Sebastian westchnął zrezygnowany, ale nie pozostawało mu nic innego, jak tylko pogodzić się z takim układem.
Aśka nie miała żadnego ustalonego planu, po prostu wzięła samochód i pojechała do parku. Tam znalazła swoje ulubione, zaciszne miejsce, usiadła na ławce, zamknęła oczy i zamyśliła się. Ostatnie dni mijały jej w dużym stresie i ciągłym pośpiechu. Potrzebowała chwili wyciszenia, żeby zebrać myśli.
Już po kilku minutach miała gotowy plan działania. Z mapą miasta rozłożoną na siedzeniu pasażera ruszyła na osiedle, gdzie zaginął czterolatek. Znajdowały się tam trzy kościoły i zamierzała odwiedzić je wszystkie.
Tymczasem Sebastian razem z Kaśką i Kamilem zabrał się za przepytywanie sąsiadów Januszewskich. Zadanie to było żmudne i niestety ostatecznie okazało się bezowocne. Policjanci wrócili z pustymi rękami.
- Tak to już jest, niektóre sprawy pozostają bez rozwiązania – mówiła Ania pocieszająco, obserwując jak Seba krąży nerwowo pod oknem. – Robicie wszystko co się da.
- Ta – mruknął mężczyzna, nie patrząc jednak na koleżankę.
- Myślisz, że Aśka może mieć rację? – zapytał Rafał, wypowiadając na głos to, o czym myślała cała trójka.
- Nie mam pojęcia – przyznał Seba, wzdychając ciężko. – Niby to bez sensu, ale już nie raz trafnie oceniała sytuację, choć wszystkie okoliczności wskazywały, że tak nie jest.
- Sprawdziłam – oznajmiła Kaśka, wchodząc do biura, - ale właściwie niewiele dla ciebie mam.
Usiadła naprzeciwko Sebastiana i położyła przed nim kilka teczek akt.
- To jest niewiele? – zakpił Rafał, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- Nie mamy za wielu doniesień o praktykach satanistycznych – oznajmiła asystentka. – A jeśli już coś jest, to raczej wybryki małolatów. Wiesz, pentagramy namalowane na murach i chodnikach, takie tam. Aśka miała rację, w Polsce nie zanotowano przypadku składania ofiar.
- To że nic o tym nie wiemy, to nie znaczy, że coś takiego nie ma miejsca – zauważyła Ania.
- W każdym razie tu masz akta osób z naszej bazy, które przyznawały się do satanizmu bądź były o niego podejrzane. Więcej chyba nie pomogę.
Odczekała chwilę na wypadek, gdyby Sebastian czegoś jeszcze chciał, ale kiedy się nie odezwał, w milczeniu opuściła biuro.
- Dochodzi dwudziesta pierwsza – zauważyła Anka, zerkając na zegarek, - a Aśki wciąż nie ma.
- Cała ona – westchnął Seba. – Wystarczy że nie podzielę jej entuzjazmu, a zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę.
Tymczasem Joasia jechała na stary cmentarz, znajdujący się kilka ulic od domu zaginionego chłopca. W żadnym z kościołów nie dowiedziała się niczego, co mogłoby jej pomóc. Co więcej, księża w ogóle nie chcieli z nią rozmawiać, jakby przez samo wspomnienie o satanizmie pogwałcała Boże prawo.
Cmentarz położony był na skraju miasta, pomiędzy starym, opuszczonym gospodarstwem i lasem. Od dawna już nie chowano na nim ludzi, a zdecydowaną większość stanowiły opuszczone groby. Joasia pamiętała to miejsce z dzieciństwa. To tutaj, kiedy miała jedenaście lat, przyprowadzili ją starsi koledzy. Było akurat pierwsze Halloween, które ojciec pozwolił jej spędzić z przyjaciółmi. Nie spodziewał się, że jego niesforna córka postanowi udowodnić wszystkim, jak bardzo jest odważna.
Policjantka uśmiechnęła się do swoich wspomnień i zaparkowała samochód. Pamiętała to miejsce nieco inaczej. Cmentarz wydawał się dużo większy i bardziej przerażający, a przede wszystkich zapomniany przez wszystkich. Teraz na wielu grobach paliły się znicze, więc jednak ludzie odwiedzali tu swoich bliskich.
Idąc wąskimi alejkami, zastanawiała się, co właściwie chce znaleźć. Oczywiście praktyki satanistyczne z pewnością zostawiłyby po sobie jakiś ślad, ale biorąc pod uwagę ogólne zaniedbanie cmentarza i ciemniejące niebo, nie miała wielkich szans na dopatrzenie się czegoś dziwnego. Na wielu grobach krzyże były przewrócone, płyty popękane, a tablice zniszczone, jednak podpisywanie tego pod działanie sekty byłoby ze strony policjantki sporą przesadą.
Dopiero kiedy dotarła do końca alejki prowadzącej w prawo, zauważyła coś, co zwróciło jej uwagę. Pod samym murem znajdował się bardzo stary pomnik z szarej, zniszczonej płyty. Grób otaczał kolczasty ostrokrzew, ale jego liście nie były zielone, a jasnoszare, jakby pokryte szronem, podobnie jak ziemia wokół. Krzyż został odwrócony, jednak najdziwniejsze było to, że na grobie palił się znicz.
Aśka poczuła, że ciarki przechodzą jej po plecach. Nigdy nie należała do strachliwych, ale aura tego miejsca napawała grozą. Aż podskoczyła, kiedy ktoś przeszedł tuż za jej plecami.
- Po co młoda kobieta odwiedza takie miejsce? – zapytał staruszek, zatrzymując się przy grobie obok.
Policjantka zlustrowała go spojrzeniem, próbując uspokoić oddech. Mężczyzna wyglądał, jakby był częścią tego cmentarza. Zmarszczki pokrywały jego twarz gęstą siecią, a małe oczy, kiedy niebieskie, dziś zdawały się być martwe. Aśka natychmiast zwróciła uwagę na czarny, wyblakły płaszcz, bo o tej porze roku zdawał się być raczej zbędny. O dziwo towarzystwo mężczyzny nie sprawiło, że poczuła się pewniej, wręcz odwrotnie.
- Szukam grobu mojej ciotki – skłamała.
Czuła, że powinna się odwrócić i jak najszybciej oddalić, ale ciekawość wzięła górę. Już chciała ponownie się odezwać, jednak staruszek ją uprzedził.
- Nie powinna pani tu przychodzić.
- Dlaczego? – odezwała się natychmiast.
- To miejsce czci.
W myślach natychmiast dodała „szatana”, przez co poczuła się jeszcze bardziej niepewnie.
- Czyj to grób? – zapytała, wskazując głową pomnik, któremu wcześniej przyglądała się tak uważnie.
- To długa historia – odparł mężczyzna, zapalając powoli znicz. Długo milczał, ale Joasia czekała cierpliwie. – Kiedyś, dawno temu – odezwał się w końcu – w pięknym domu mieszkała młoda kobieta. Była piękna jak noc, ale równie tajemnicza. Spotykała się z wieloma mężczyznami. Przychodzili do niej wieczorami, jednak potem już nikt nigdy ich nie widział. Żaden z kochanków nie potrafił przełamać magii.
- Magii? – wtrąciła się policjantka, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
- Magii szatana – powiedział powoli staruszek. Spojrzenie miał utkwione w zniczu, a w jego oczach Joasia dostrzegła odbicie ognia. – Kobieta była córką diabła. Dopiero sam Set zdołał oprzeć się jej czarowi. W nagrodę szatan podarował mu serce swojej córki.
Aśka milczała jeszcze przez moment, zastanawiając się nad słowami mężczyzny. Dopiero po chwili wróciła jej trzeźwość myślenia.
- Zna pan nazwisko człowieka, który tu leży? – zapytała spokojnie.
Staruszek uśmiechnął się i pokręcił głową jakby z niedowierzaniem.
- Ktoś odwiedza ten grób? – kontynuowała policjantka. – A może znał pan ludzi, którzy mieszkali w tamtym domu? – dodała, wskazując opuszczone gospodarstwo znajdujące się kilkadziesiąt metrów za murem cmentarza.
Nie doczekała się odpowiedzi i nagle zdała sobie sprawę, że nic więcej już się nie dowie. Rzuciła jeszcze jedno spojrzenie na tajemniczy nagrobek i zaczęła oddalać się szybkim krokiem, czując na sobie wzrok rozmówcy.
Kiedy weszła do biura, Sebastian od razu domyślił się, że coś się stało. Była nienaturalnie blada, a na jej twarzy nadal widać było przejęcie. Cierpliwie wysłuchał szczegółowej relacji z jej wizyty na cmentarzu, a także rozmów z duchownymi, ale przez cały czas nie odezwał się ani słowem.
- Nic nie powiesz? – zapytała, kiedy skończyła, a cisza zaczęła się przedłużać.
- Nie wiem co – odparł policjant zgodnie z prawdą.
- Uważasz, że to stek bzdur, prawda?
- A ty co uważasz? – zapytał Seba, patrząc na partnerkę uważnie.
- Wiem, że to wszystko brzmi absurdalnie, ale coś w tym może być. Pomyśl… magia szatana, córka szatana…
- Jak dla mnie to po prostu historia, którą mieszkańcy okolicznych wiosek straszą młodsze pokolenia – mruknął Sebastian. – Ale w jednym masz rację, może mieć coś wspólnego z satanizmem.
- To wszystko naprawdę było bardzo dziwne – powiedziała Joasia zamyślona. – Ten grób… wyglądał jakby miał dziesiątki lat, może więcej. I wszystko było takie martwe…
Zauważyła sceptycznie spojrzenie Sebastiana i opamiętała się.
- Myślę, że tam jest odpowiedź – oznajmiła stanowczo. – Pojedziesz ze mną?
- Gdzie? Na cmentarz?
- Do tego gospodarstwa. To może być dom z opowieści.
Seba westchnął, zwlekając z odpowiedzią. Szczerze mówiąc miał nadzieję, że uda mu się wrócić do domu przed północą.
- Proszę – dodała Aśka po chwili milczenia. – Nie chcę tam jechać sama.
- Jasne – odparł Seba, uśmiechając się z nagłym entuzjazmem. – Ale mam warunek.
- Ciekawe jaki – zakpiła kobieta, mrużąc oczy.
- Możemy jechać i do tego domu, i na cmentarz, możemy tam nawet siedzieć do rana, ale… - uśmiechnął się chytrze – ale jak tylko zakończymy tą parszywą sprawę, bierzemy dzień wolnego i spędzamy go razem. Łącznie z nocą.
Aśka przez chwilę przyglądała się partnerowi, aż w końcu pokiwała głową.
- Załatwione – powiedziała, całując go delikatnie.
Tym sposobem komisarze we dwójkę wybrali się do opuszczonego gospodarstwa położonego obok cmentarza. Sebastian bardzo się starał powstrzymywać od sceptycznych uwag i złośliwych komentarzy, choć widząc zaangażowanie Joasi, nie było to łatwe.
Dom był dość duży i z pewnością kiedyś mógł zachwycać, teraz jednak jego konstrukcja nie wyglądała zbyt pewnie. Ściany porosły bluszczem, okna były wybite, a ze schodów został tylko kawałek poręczy.
- Nic tu nie znajdziemy – mruknął Seba, świecąc latarką po ścianach. – Co najwyżej kilka pająków – dodał, odsuwając z przejścia potężną pajęczynę.
- Nie zniechęcisz mnie – odparła Aśka.
Uparła się, by zbadać każdy kąt domu, a Sebastian dzielnie jej towarzyszył. Przeglądali rozpadające się komody, zjedzone przez mole ubrania i nadgniłe książki. Tylko na piętro nie zdołali wejść z powodu braku schodów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz