sobota, 11 sierpnia 2012

23. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Tego dnia nastolatka nie odzywała się do nikogo ani słowem. Nie wychodziła też z pokoju, a Joasia nie próbowała jej do tego nakłonić. Była zła i podenerwowana, miała do siostry żal i ani trochę nie łagodziło go tłumaczenie, że zauroczenie w tym wieku to bardzo poważna sprawa.
- Dlaczego po prostu z nią nie porozmawiasz i nie wyjaśnisz tego? - zapytała rzeczowo Ania, kiedy następnego dnia przyjaciółki spotkały się w biurze na kawie.
- Bo ona tego nie zrozumie - odparła Joasia z uporem. - Chce, żebym rozstała się z Błażejem. Nie wiem, czy ona naprawdę uważa, że mogliby być razem...
- Aśka, dałaś się wciągnąć w jakąś bezsensowną grę. Jak możesz w ogóle się z nią targować? Jak możesz pozwolić, żeby małolata dyktowała ci warunki i ustawiała twoje prywatne życie według własnego scenariusza?
- Ta małolata to moja siostra - warknęła policjantka, zaciskając palce na kubku.
- No i co z tego? Uciekła od ciebie i poszła do matki, a teraz cię szantażuje. Uważasz, że to jest w porządku?
- Nie jest - odparła Joasia, wzruszając ramionami. - Ale teraz to bez znaczenia. I tak muszę rozstać się z Błażejem. Nie mam szans wygrać sprawy, muszę ustąpić matce.
- Dlaczego? Dlaczego miałabyś burzyć swoje życie, żeby na siłę pomagać Kalinie? Ona tego nie chce, nie widzisz?
Aśka wzruszyła ramionami. Bez względu na to, co mówiła Ania i ile było w tym prawdy, czuła się za siostrę odpowiedzialna i chciała zrobić wszystko, by pomóc jej uniknąć błędów, które mogłyby wpłynąć na jej przyszłe życie.
Wbrew wszystkim swoim postanowieniom, Joasia nie zerwała z Błażejem. Wcześniej nie zauważyła, by łączyły ich jakieś szczególnie zażyłe relacje, ale jakoś trudno było jej z tego zrezygnować. Nie spotykała się z nim głównie dlatego, że bała się zostać ponownie nakrytą przez siostrę, ale też ze względu na matkę, która znowu zaczęła jej suszyć głowę. Nalegała na wyznaczenie terminu ślubu, chociaż Aśka nie poznała nawet swojego przyszłego męża. Czuła się jak bohaterka jakiejś kiepskiej telenoweli i ku własnemu przerażeniu coraz częściej przyłapywała siebie na myśleniu o przyszłości z Karolem.
W końcu nadszedł dzień wyjazdu Sebastiana. Najpierw Joasia zamierzała odwieźć go na lotnisko, potem uznała to za głupi pomysł i pożegnali się po prostu ostatniego dnia pracy. Ostatecznie jednak w poniedziałek rano pojawiła się pod blokiem Sebastiana, starając się skupić wszystkie swoje myśli na znalezieniu jakiegokolwiek pozytywnego aspektu swojej sytuacji. Podczas podróży była bardzo milcząca, podobnie jak wtedy, kiedy oboje znaleźli się już na lotnisku.
- Odprawa już się zaczęła - zauważył Sebastian, patrząc w kierunku innych podróżnych.
- Tak, powinieneś iść - mruknęła Joasia, krzyżując ręce na piersiach, jakby chciała mu pokazać, że kompletnie jej to nie rusza.
- Odezwę się do ciebie... Może pogadamy na skype czy coś...
Aśka skinęła głową. Zapadło nieprzyjemne milczenie, podczas którego oboje zastanawiali się nad pożegnaniem.
- Słuchaj - zaczął łagodnie Sebastian, - gdybyś potrzebowała pomocy z matką, nową sprawą czy... czymkolwiek... to zawsze możesz...
- Na ciebie liczyć - dokończyła za niego Joasia i pokiwała głową. - Wiem - dodała, uśmiechając się lekko.
- No to... tego... No to ja chyba będę powoli szedł...
Uścisnęli się krótko, wymienili uśmiechy, zapewnili się wzajemnie, że zostaną w kontakcie, po czym Sebastian ruszył w kierunku pozostałych pasażerów, a Joasia do samochodu zaparkowanego niedaleko lotniska.
Tego dnia spóźniła się do pracy i na dobry początek dostała reprymendę od Starego. Nie przejęła się jednak za bardzo, bez słowa wzięła od asystentów teczkę z aktami i poszła do Anki i Rafała, którym miała pomóc w prowadzonej sprawie. Przyjaciele wykorzystali jej całkowite zobojętnienie i wysłali ją w teren, gdzie miała szukać potencjalnych świadków. I tak minęła jej większość dnia.
Po powrocie do domu zauważyła, że ma kilka połączeń nieodebranych od Sebastiana. Nie oddzwoniła jednak, uznając, że jeśli naprawdę chce z nią porozmawiać, spróbuje jeszcze raz. Odczytała tylko smsa od matki, w którym informowała Joasię, że będzie na nią czekać w domu o osiemnastej.
Kalina także nie poprawiła jej nastroju. Nadal nie odzywała się do siostry. Traktowała ją jak powietrze, a Joasię coraz bardziej to denerwowało. Nie wiedziała jednak, jak przełamać jej milczenie, więc po prostu próbowała przeczekać problem.
We wtorek rano Aśka pojawiła się w pracy w fatalnym nastroju. Zrobiła sobie mocną kawę i zaszyła się w najciemniejszym kącie biura, mając cichą nadzieję, że przynajmniej przez godzinę nikt nic nie będzie od niej chciał, jednak Ania szybko zauważyła jej kiepski humor. Jakoś tak było, że Ania zawsze pierwsza wiedziała, kiedy z Joasią działo się coś złego.
- Jakoś nie wieje od ciebie optymizmem - zauważyła, mechanicznym ruchem układając mazaki na biurku Sebastiana i jednocześnie obserwując czujnie przyjaciółkę.
- A daj spokój... Moje życie to jedna wielka porażka - burknęła Joasia, zapadając się jeszcze głębiej w swój fotel.
- Kalina? Błażej? - dopytywała Anka. - Sebastian?
- Matka...
- Czego chciała?
Aśka upiła łyk kawy, obracając powoli kubek w dłoniach.
- Ustalić datę ślubu - wyznała w końcu.
Anka przestała porządkować papiery na biurku Sebastiana i spojrzała na przyjaciółkę z oburzeniem.
- Powinnaś wreszcie zrobić z tym porządek - oświadczyła stanowczo. - Po prostu powiedz jej, żeby się pocałowała w dupę i...
- Trzeciego listopada - powiedziała cicho Joasia, przerywając przyjaciółce, która natychmiast umilkła wyraźnie zszokowana. - Nie mów Sebastianowi...
Przez dłuższą chwilę Ania milczała, wyraźnie nie wiedząc, co powiedzieć. Decyzja Joasi wydawała jej się kompletną głupotą, ale coś jej mówiło, że bardzo trudno będzie ją od niej odwieść.
- To idiotyzm - stwierdziła, mówiąc bardziej do siebie niż do przyjaciółki. - Kompletny. Wychodzić za faceta, którego zupełnie się nie zna, żeby...
- Wczoraj go poznałam - mruknęła Joasia zamyślona. - Odniosłam wrażenie, że ma to wszystko gdzieś...
Ania zmierzyła ją wzrokiem, ale już się nie odezwała. Czekała, aż Joasia powie coś więcej.
- Nie powiedział ani słowa, kiedy tam byłam. Tylko matka wciąż mówiła. Wydaje mi się, że jego też namówiła...
- Tak, na pewno strasznie mu przeszkadza, że dostanie pod nos służącą i pielęgniarkę w jednym - zakpiła Ania.
- Przecież nie będę z nim żyła, rozwiodę się...
- Naprawdę nie rozumiem, po cholerę to robisz. Ty się poświęcisz, zdobędziesz prawo do opieki nad Kaliną własnym kosztem, a ona po pierwszej kłótni wyniesie się do matki. Daj sobie spokój, to bez sensu.
- Anka... - zaczęła Joasia powoli, jakby każde słowo sprawiało jej trudność. - Mam teraz taki dziwny okres... Z jednej strony matka i Kalina, z drugiej Błażej i Sebastian... Niczego już w swoim życiu nie jestem pewna. Nie wiem, czego chcę, nie wiem, jak powinnam postępować. Ale jedno wiem: bez względu na wszystko, co dzieje się wokół, Kalina jest dla mnie najważniejsza. Jest moją siostrą i jedyną naprawdę bliską mi osobą. I bez względu na to, jak bardzo mnie wkurzy, przede wszystkim chcę, żeby była szczęśliwa.
Ania była naprawdę zaskoczona, jak spokojnie Joasia zniosła wyjazd Sebastiana i z jakim opanowaniem podchodziła do swojego rychłego ślubu. Śmiała się na każdą wzmiankę o tym, jakby sama wciąż nie mogła uwierzyć, choć sprawa była już załatwiona w kościele.
Tydzień później Joasia znowu pojawiła się u matki. Ku swojemu własnemu przerażeniu zaczynała coraz lepiej znać ten dom, chociaż przy każdej kolejnej wizycie miała naiwną nadzieję, że to ostatni raz.
- Wyjeżdżamy jutro na Kretę - oświadczyła kobieta, kiedy jej córka usiadła niechętnie na sofie, starając się nie patrzeć na mężczyznę, który jak zwykle oglądał telewizję. - Wrócimy za dwa tygodnie.
- My? - mruknęła Joasia, ale w jej głosie nie dało się wyczuć najmniejszego zainteresowania.
- Ja i Adam.
Aśka prychnęła mimowolnie na samo wspomnienie kochanka matki.
- Co mnie to może obchodzić? - zapytała rzeczowo.
- Masz okazję poznać lepiej Karola. Zostawiamy go pod twoją opieką.
Wypowiedziane słowa, jeszcze przez chwilę wisiały w powietrzu, a Joasia zastanawiała się całkiem poważnie, czy aby na pewno dobrze zrozumiała intencje matki. Kiedy w końcu po jej minie poznała, że nie ma mowy o pomyłce, wszystko się w niej zagotowało.
- Myślisz, że możesz ustawiać moje życie po swojemu? - wycedziła przez zaciśnięte zęby, świdrując matkę wzrokiem.
- Mam ci przypominać warunki mojej umowy?
Aśka wstała gwałtownie, z trudem panując nad sobą. Nie odezwała się już do matki ani słowem w obawie, że może powiedzieć znacznie więcej niż powinna. Wyszła z salonu szybkim krokiem, nie zaszczycają ani jednym spojrzeniem swojego przyszłego męża.
Do swojego mieszkania wpadła jak burza, potrącając przy tym szczeniaka, który jak zwykle chciał ją wylewnie przywitać. Zignorowała jego entuzjazm, rzuciła torebkę i kurtkę na szafkę i bezceremonialnie wparowała do pokoju siostry.
- Może byś chociaż wyprowadziła psa, skoro siedzisz cały dzień na dupie i nic nie robisz?! - zawołała ze złością.
Kalina wyjęła słuchawki z uszu i spojrzała lekceważąco na starszą siostrę.
- To twój pies - odparła, wzruszając ramionami.
- Syf w kuchni i pokoju też jest mój?!
- Po części tak.
Joasia zatrzęsła się ze złości. Nie mogła wyładować się na matce, ale teraz już nie była w stanie panować nad emocjami.
- Czujesz się bardzo skrzywdzona i nierozumiana? - wycedziła. - Uważasz, że wszystko musi zawsze iść po twojej myślisz? Może czas w końcu zrozumieć, że życie wygląda nieco inaczej!
- Tak, zwłaszcza twoje - warknęła nastolatka, czerwieniąc się ze złości.
- Nie masz pojęcia o moim życiu! - krzyknęła Joasia dotknięta do żywego. - Anka miała rację, faktycznie powinnam pozwolić, żeby matka cię zabrała! Po cholerę się staram, skoro nie potrafisz tego docenić?!
Złapała gwałtownie słuchawki, które Kalina trzymała w dłoniach i razem z kocem zrzuciła je na podłogę zamaszystym ruchem.
- Rusz dupę z tego łóżka i posprzątaj po sobie w końcu!
I wciąż dygocząc ze złości wyszła, zostawiając siostrę z wyraźnym szokiem wypisanym na twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz