środa, 29 sierpnia 2012

29. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Zanim Aśka zdążyła odpowiedzieć, usłyszały pukanie do drzwi. Ania poszła otworzyć, bo Kalina była akurat z psem na pobliskich łąkach. Chwilę później w drzwiach salonu stanął Błażej.
- Mam dobre wieści - oznajmił bez powitania. - Rozmawiałem z twoim lekarzem i uznał, że można już zdjąć gips.
Obie kobiety spojrzały na niego, nie kryjąc zaskoczenia i, w przypadku Ani, podejrzliwości.
- Rozmawiałeś z doktorem Cejrowskim? - zapytała, mrużąc oczy.
- Nie, z Niemcewiczem - odparł hardo mężczyzna.
Lekarzem, który uratował Joasi życie był doktor Cejrowski i to pod jego opieką była od tamtej pory. Doktor Niemcewicz natomiast był drugim chirurgiem na wydziale i podczas pobytu policjantki w szpitalu niekiedy zajmował się nią w zastępstwie kolegi.
- Doktor Cejrowski twierdził, że gips ma pozostać przez co najmniej osiem tygodni - oświadczyła Ania, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki. - Minęło dopiero pięć, więc nie widzę możliwości...
- Doktor Niemcewicz nie jest wcale gorszym specjalistą - upierał się mężczyzna, zająwszy miejsce naprzeciw policjantek.
- Błażej ma rację - wtrąciła się w końcu Joasia. - Przecież on także jest poważanym lekarzem i jeśli uznał, że można zdjąć gips, to dla mnie bardzo dobra wiadomość.
Anka nachmurzyła się. Poparcie, którego Joasia udzieliła Błażejowi, nie było dla niej zaskoczeniem. Wiedziała, że gips bardzo skutecznie utrudniający poruszanie się i całkowicie uniemożliwiający powrót do pracy, jest dla pani komisarz wielkim ciężarem i spróbuje się go pozbyć przy pierwszej okazji. I właśnie takowa się nadarzyła.
- Jak możesz ją do tego namawiać? - zwróciła się zdenerwowana do Błażeja. - Powinieneś ją wspierać i dbać o jej zdrowie!
- Aniu, nie przesadzaj - odparła szybko Joasia, nim polonista zdążył się odezwać. - Pięć tygodni to kupa czasu, jestem pewna, że wszystko będzie ok.
- Dobrze - warknęła Anka wściekła do granic możliwości i puściła ramię przyjaciółki. - Świetnie - dodała, zabierając z fotela torebkę. - Widzę, że doskonale sobie oboje radzicie, więc mogę wracać do domu.
Dziarskim krokiem ruszyła do przedpokoju.
- Przecież dopiero przyszłaś! - zawołała za nią Joasia, próbując się podnieść. - Aniu, no nie obrażaj się...
Usłyszała trzaśnięcie drzwi i chwilę później odległe kroki na klatce schodowej. Westchnęła ciężko, opierając się ponownie o zagłówek kanapy, bo próba wstania poważnie nadszarpnęła jej siły.
- Chodź, zawiozę cię do doktora Niemcewicza - odezwał się Błażej. - Powiedział, że może zdjąć gips jeszcze dzisiaj.
Aśka spojrzała na mężczyznę z lekkim wahaniem. Gwałtowna reakcja Ani dała jej do myślenia i natychmiast przyszło jej do głowy, że Seba także nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział.
- No dobrze, ale będziesz musiał mi pomóc...
Kiedy trzy godziny później znalazła się w półmroku swojej sypialni, miała wielką ochotę się rozpłakać. Wcześniej wyobrażała sobie, że zaraz po zdjęciu gipsu będzie mogła poruszać się o własnych siłach i wreszcie odzyska samodzielność. Tymczasem rzeczywistość okazała się bardziej brutalna. Wsparta na kuli i podtrzymywana przez Błażeja z trudem dowlokła się do samochodu, a wejście po schodach miało na długo pozostać w jej pamięci.
Przed wściekłą Kaliną starała się nie okazywać bólu, ale kiedy wreszcie zamknęła się w sypialni, ogarnął ją strach. Sebastian mówił, że po zdjęciu gipsu odzyska pewność siebie i wróci do normalnego życia, ale jego słowa daleko rozminęły się z rzeczywistością. Joasia poczuła falę gorzkiego rozczarowania na myśl o przyjacielu. Czuła się zawiedziona i oszukana, bo zostawił ją właśnie teraz, bo nadal się bała, choć powiedział, że to się zmieni. Bo nie mogła poprosić, żeby przyjechał.
Kalina nie odezwała się już do niej ani słowem. Do Ani Joasia nie śmiała zadzwonić, więc przeleżała tak do rana, prawie nie zmieniając pozycji, bo każdy ruch powodował ból.
Kiedy w końcu rano nastolatka wyszła do szkoły, policjantka zaryzykowała opuszczenie sypialni. Przy pomocy kuli i ścian zdołała dotrzeć do toalety i wziąć z kuchni przygotowane przez Kalinę kanapki. Potem zaszyła się w sypialni, gdzie dzięki roletom nadal panował półmrok i położyła się z laptotem do łóżka. Przestała dbać o to, że Ania z całą pewnością zdążyła już powiedzieć Sebastianowi o zrealizowanym pomyśle Błażeja. Chciała tylko powiedzieć przyjacielowi, że ją zawiódł.
Kiedy na ekranie komputera zobaczyła zaniepokojoną twarz Sebastiana, z trudem powstrzymała łzy złości. Nie raczyła nawet się przywitać, od razu przeszła do rzeczy.
- Wiedziałeś, że nie chcę, żebyś jechał! - zawołała, nie panując nad emocjami. - Wiedziałeś, że się boję! Miałeś to wszystko gdzieś!
- Aśka, jak możesz? - zdziwił się szczerze Sebastian. - Przecież sama mówiłaś, że powinienem jechać...
- Ta praca i ten twój cholerny staż są dla ciebie najważniejsze! - krzyknęła, jakby w ogóle nie dosłyszała jego słów. - Po cholerę tu przyjeżdżałeś?! Ruszyły cię wyrzuty sumienia?! Daremny trud! Nie potrzebuję cię! Nigdy cię nie potrzebowałam!
Z rozmachem zatrzasnęła laptopa i natychmiast krzyknęła z bólu. Poczuła się tak, jakby świeżo zrośnięty obojczyk ponownie pękł. Laptop zsunął się z łóżka na ziemię, a kobieta ponownie opadła na pościel i rozpłakała się.
Wczesnym popołudniem obudził ją dzwonek do drzwi. Trochę trwało zanim zwlokła się z łóżka i zdołała dotrzeć do przedpokoju, ale przebysz najwyraźniej wiedział, w jakim jest stanie, bo nie dzwonił dalej natarczywie, tylko cierpliwie czekał.
- Po co do niego dzwoniłaś? - zapytała Anka, ledwie otworzyły się przed nią drzwi. - Ulżyło ci, jak się na nim wyładowałaś? - dodała, wchodząc zdecydowanym krokiem do mieszkania.
- Daj mi spokój - warknęła Joasia, z trudem kuśtykając z powrotem do sypialni.
- Aśka, co ty najlepszego wyprawiasz? Na własne życzenie pozbyłaś się wcześniej gipsu i teraz ledwie łazisz. To nie jest wina Sebastiana, Kaliny czy moja. Jeśli już chcesz się na kimś wyładowywać, może zadzwoń do Błażeja, który podsunął ci ten idiotyczny pomysł.
- Nie o to chodzi.
Joasia opadła ciężko na łóżko i skuliła się, odwracając plecami do przyjaciółki. Ania rozejrzała się, poniosła komputer i kołdrę, która razem z nim znalazła się na ziemi i podeszła do okna, żeby odsłonić rolety.
- Sebastian dzwonił do mnie i opowiedział mi o waszej rozmowie, o ile można to tak nazwać - powiedziała, opierając się o parapet, krzyżując ręce na piersiach i patrząc ostro na przyjaciółkę. - Był naprawdę podłamany, chciał zrezygnować ze stażu i tu przylecieć.
- Tak? Więc dlaczego tego nie zrobi? - warknęła Joasia, ani na chwilę nie podnosząc wzroku.
- Bo wybiłam mu to z głowy - odparła spokojnie Ania. - Mieszasz mu sukcesywnie w głowie, zamiast pozwolić ułożyć życie.
- W Stanach - wtrąciła złośliwie policjantka.
- Jeśli takie jest jego życzenie, to dlaczego nie? - zapytała Anka. - Przypominam ci, że nie tak dawno temu zaproponował ci wspólne życie, ale ty go odrzuciłaś, a teraz nie pozwalasz mu żyć tak jak chce. Nie chcesz z nim być, ale próbujesz trzymać go przy sobie wbrew wszystkim i wszystkiemu. Szantażujesz go emocjonalnie, wzbudzasz poczucie winy. Jak możesz być taką egoistką?
- Ja jestem egoistką? - zdenerwowała się Joasia. - I co on mi niby zaproponował? Zachował się jak gówniarz, a teraz mnie zostawił, chociaż zawsze mówił, że mogę na niego liczyć...
- Sebastianowi naprawdę na tobie zależy - powiedziała Ania powoli i spokojnie. - Kiedy się dowiedział, że walczysz w szpitalu o życie, rzucił wszystko. Myślisz, że to, co ci opowiedział, to prawda? Że tak ochoczo go puścili i pozwolili jechać, choć nie chodziło nawet o członka jego rodziny? Wiedział, że jeśli wyjedzie wbrew poleceniu szefa, straci ten staż, ale mimo wszystko wsiadł w pierwszy samolot. Gdyby nie znajomości Starego, nie mógłby już wrócić do Stanów.
Joasia nie odpowiedziała. Wciąż leżała ze wzrokiem wbitym w przestrzeń i obrażoną miną, chociaż w głębi duszy poruszyły ją słowa przyjaciółki.
- Nie kochasz go i ja to rozumiem - kontynuowała Ania. - W takiej sytuacji nie powinnaś oszukiwać ani siebie, ani jego i dobrze, że mu odmówiłaś. Ale jego to naprawdę zabolało i był to jeden z najważniejszych powodów, dla których zdecydował się na wyjazd.
- Wszyscy go tam chwalą - powiedziała cicho Joasia, a w jej głosie wyraźnie zabrzmiał żal. - Są z niego bardzo zadowoleni, jest świetny. I jemu też się tam bardzo podoba... Wcale nie wróci za rok, zostanie tam.
- Być może - przyznała ostrożnie Ania. - Ty masz tu swoje życie i swoje sprawy. Masz pracę, Kalinę i Błażeja. A Seba? Prócz ciebie nic go tu nie trzyma. Być może w Stanach znajdzie to, czego szukał przez całe życie.
Aśka usiadła z trudem, opierając się na zdrowej ręce i spojrzała na przyjaciółkę.
- Przecież jesteś przeciwna mojemu związkowi z Błażejem - powiedziała, mrużąc oczy.
- Nie lubię Błażeja - odparła Anka, wzruszając ramionami. - Ale jeśli ty jesteś z nim szczęśliwa i planujecie wspólną przyszłość... Nie mogę ci obiecać, że się zaprzyjaźnimy, ale spróbuję cieszyć się razem z tobą.
Pani komisarz zmierzyła przyjaciółkę nieufnym spojrzeniem i ponownie opadła na poduszkę. Nie chciała dłużej o tym rozmawiać.
- Skup się na swoim związku z Błażejem, a Sebastianowi po prostu pozwól żyć na własną rachubę - powiedziała po chwili Ania. - Jeśli będziesz czegoś potrzebować, zadzwoń do mnie - dodała po chwili namysłu i wyszła.
Do końca roku Joasia nie ruszała się z domu. Stopniowo jej samopoczucie się poprawiało, proporcjonalnie do stanu zdrowia. Mogła już w miarę swobodnie poruszać się po mieszkaniu, chociaż często bolała ją niedawno złamana noga.
Z Sebastianem prawie nie miała kontaktu. Dzwonił kilka razy, ale nie odbierała, nie wchodziła też na skype. Pisała mu tylko co jakiś czas smsa, że wszystko w porządku i z czasem pan komisarz przestał szukać kontaktu.
Dla odmiany jej związek z Błażejem rozwijał się w szybkim tempie. Spotykali się prawie codziennie i ponownie zaczęli chodzić do łóżka. Kalina bardzo źle to znosiła. Coraz więcej czasu spędzała poza domem, przesiadując u koleżanek i wałęsając się z paczką po ulicach miasta. Ani także się to nie podobało. Błażej działał na nią jak czerwona płachta na byka, ale zgodnie z obietnicą powstrzymywała się od złośliwych komentarzy w towarzystwie przyjaciółki, choć trudno było to nazwać próbą zaakceptowania nauczyciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz