piątek, 31 sierpnia 2012

31. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Aśka wyjęła z torebki płytkę CD i bez słowa włożyła ją do laptopa stojącego na stoliku. Odtworzyła nagranie, które było po prostu fragmentem zapisu z kamery obejmującej ulicę przed komendą.
Przez dłuższą chwilę Joasia w milczeniu oglądała nagranie, a Bartek siedział przygnębiony na sofie i wzdychał co chwilę. Kiedy niespełna minutowy film dobiegł końca, policjantka zmrużyła oczy i zaintrygowana popatrzyła na asystenta.
- No i? - zapytała.
- Nie widziałaś? - odparł Bartek lekko zniecierpliwiony. - Ten facet cię obserwował.
Joasia uśmiechnęła się ironicznie.
- Nie wpadacie przypadkiem w paranoję? - zapytała z przekąsem. - Facet postał sobie trochę przed komendą, potem odszedł. No faktycznie w tym kierunku co ja - dodała, - ale co z tego? Nie sądzę, żeby mnie śledził, nie pamiętam go w ogóle, nic szczególnego nie zauważyłam.
- Rzecz w tym, że przejrzeliśmy nagrania z ostatnich dwóch tygodni i facet pojawia się codziennie. Obserwuje wejście do komendy przez kilka godzin, potem odchodzi.
Joasia spojrzała na ekran laptopa i zamyśliła się. Czy możliwe, że to tylko przewrażliwienie przyjaciół? Jakim cudem ona, doświadczona policjantka, nie zauważyła, że jest śledzona? A może tak naprawdę ten facet wcale za nią nie szedł? Może to był przypadek?
- Uważamy, że to może być jeden z nich - powiedział cicho Bartek. - Jeden z tych facetów, którzy cię zaatakowali. Że dowiedzieli się z gazet, że żyjesz. Że boją się, że ich rozpoznasz i że chcą jakoś do ciebie dotrzeć. A jeśli cię śledził, mógł się dowiedzieć, gdzie mieszkasz...
Policjantka nie wyglądała na wystraszoną. Chociaż od pierwszej chwili w szpitalu właśnie tego się bała, teraz nie czuła zagrożenia. Na nagraniu nie widać było twarzy, facet ubrany był w kurtkę z kapturem, ale ona mogłaby się założyć, że nie było go wtedy wsród napastników. Postanowiła podzielić się tą myślą z asystentem.
- Ale przecież sama powiedziałaś, że nie rozpoznasz żadnego z nich! - upierał się Bartek. - Więc nie możesz mieć pewności, że to nie on!
- Nie wiem, jak ci to wyjaśnić - westchnęła Joasia, czując w duchu, że Seba by ją zrozumiał. - Tamci byli inni... Bardziej napakowani, wyżsi.
- Ty po prostu boisz się przyznać, że coś może ci grozić - oświadczył asystent z nagłą stanowczością.
Aśka uśmiechnęła się drwiąco i już miała odpowiedzieć, kiedy w drzwiach pojawił się Błażej. Kobieta z zażenowaniem stwierdziła, że ma na sobie tylko bokserki i choć on sam nie wyglądał na skrępowanego, na twarzy policjantki pojawiły się rumieńce.
- Nie znacie się - mruknęła. - To Bartek, mój kolega z pracy, a to... Błażej.
Jakoś nie przeszło jej przez gardło przedstawienie polonisty jako swojego chłopaka, ale mężczyźni zdawali się nie zwrócić na to uwagi. Uścisnęli sobie dłonie.
- Co tu się dzieje? - zapytał Błażej, a Joasia pomyślała, że mógłby przynajmniej wrócić do sypialni i się ubrać.
Jednak chwilę później stwierdziła, że strój polonisty to jej najmniejszy problem. Ku jej przerażeniu Bartek opowiedział mu wszystko, przedstawiając sprawę o wiele poważniej, niż ona sama ją postrzegała.
- Stary przydzielił ci ochronę - oświadczył w końcu asystent, zwracając się ponownie do koleżanki. - Ale uważam, że nie zaszkodzi, jeśli ktoś będzie tu z tobą na wszelki wypadek - dodał, patrząc znacząco na Błażeja.
Aśka wytrzeszczyła oczy. Była tak zaskoczona sugestią kolegi, że nie zareagowała w porę i nim się obejrzała, mężczyźni zdążyli już ustalić, że Błażej zamieszka u niej na jakiś czas.
Następnego ranka Joasia wstała wściekła jak osa. Perspektywa nieustannego towarzystwa Błażeja wprawiała ją w bardzo kiepski nastrój, potęgowany dodatkowo faktem, że cały czas jest obserwowana przez policjantów w nieoznakowanym radiowozie. Była także zła na przyjaciół, którzy chcieli zataić przed nią informację o potencjalnym niebezpieczeństwie. Gdyby Rafał nie wygadał się Sebastianowi, pewnie nadal żyłaby w nieświadomości. Ale, oczywiście, mialoby to też swoje dobre strony - nie musiałaby znosić towarzystwa Błażeja.
Sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej podczas porannych wiadomości. W mediach znowu zaczęli trąbić o seryjnym grabarzu, któremu przypisywano już jedenaście ofiar, a który nadal był nieuchwytny. Telewizyjny spiker wymienił miejsca zaginięć wszystkich kobiet, a potem znalezienia ciał i Joasia nagle zdała sobie z czegoś sprawę. Przecież była na ulicy Malinowej pod koniec października i słyszała kobiecy krzyk. Ona i Bartek chcieli jej pomóc, ale nikogo nie znaleźli i uznali, że to tylko szczeniackie wygłupy. A może to właśnie wtedy jedna z ofiar grabarza została napadnięta przez swojego oprawcę? Tak jak kilka tygodni wcześniej, kiedy wracając do domu miała dziwne przeczucia, a potem okazało się, że dokładnie w tym miejscu zaginęła kobieta?
Siedziała na kanapie, wpatrując się bezmyślnie w ekran telewizora. Wszystko wskazywało na to, że dwa razy znalazła się bardzo blisko poszukiwanego grabarza, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Gdyby wiedziała, może mogłaby go złapać. Przeszło jej przez myśl, że nieco naiwnie postawiła się w roli łowcy, choć równie dobrze mogłaby być zwierzyną. Przecież wtedy na ulicy Kościuszki, gdyby nie wpadła na Rafała...
- Cześć, co robisz? - usłyszała obok siebie znajomy głos.
Podniosła głowę, próbując się otrząsnąć z natrętnych myśli. Błażej stał obok kanapy i patrzył na Joasię, jakby na coś czekał.
- Oglądałam wiadomości - mruknęła. - Pójdę zrobić śniadanie.
Kiedy Błażej był w łazience, zostawiła na stole kanapki i wyszła z psem. Wiedziała, że jest cały czas obserwowana przez policjantów, więc spacer nie pomógł jej zebrać myśli. Postanowiła więc pojechać na komendę i osobiście obejrzeć nagrania z kilkunastu ostatnich dni. Miała nadzieję, że mimo wszystko zdoła rozpoznać mężczyznę.
- Aśka, przestań mnie w końcu ignorować - powiedziała ze złością Ania, kiedy po dwóch godzinach spędzonych na komendzie Joasia nadal nie odezwała się do niej ani słowem. - Przecież chcieliśmy dobrze!
- Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane - odparła złośliwie Joasia.
- Słuchaj, przecież najlepiej wiesz, jak bardzo przeżywałaś ten napad - zaczęła Anka szczęśliwa, że przyjaciółka jednak postanowiła się odezwać. - Baliśmy się, że... - kobieta zawahała się, jakby niechcący powiedziała coś, czego nie powinna.
- Że co? - podchwyciła natychmiast Aśka.
- No że kompletnie się załamiesz...
Joasia zmrużyła oczy. Poczuła się bardzo dotknięta. Wspomnienia z napadu były wciąż żywe. Nie przestała się bać, ale fakt, że ktoś to dostrzegł, kompletnie wytrącił ją z równowagi.
- Plotkujecie sobie o tym, kiedy mnie nie ma? - zapytała ze złością. - Zdążyliście już ustalić, jak chronić moją biedną psychikę, żebym się przypadkiem nie załamała? Tylko Rafał wszystko spieprzył, nie? A ten okropny, nieczuły Sebastian nie zrozumiał waszych jak najlepszych intencji i wszystko mi powiedział. Może w takim razie załatwicie mi przynajmniej pomoc psychologa?
- Może masz rację - odparła Ania, która odzyskała nagle pewność siebie. - Może powinnaś skorzystać z pomocy psychologa. Bo to żaden wstyd, wiesz? Prosić o pomoc, kiedy się jej potrzebuje.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy!
- Tak? To co miała oznaczać twoja pamiętna rozmowa z Sebastianem? Jego pomocy też nie potrzebujesz?
- To sprawa między mną a Sebastianem i nie widzę powodu, żebyś się w to wtrącała - powiedziała Joasia stanowczo.
- Dobrze, więc uważasz, że to wszystko co zrobiliśmy jest pozbawione sensu, tak? - zapytała Ania, wstając i krzyżując ręce na piersiach. - Nieptrzebnie obejrzeliśmy te taśmy, niepotrzebnie załatwiliśmy ci ochronę i w ogóle niepotrzebnie cię odwiedzamy. W porządku, więcej nie będę się napraszać. Rób wszystko sama, skoro jesteś taka dzielna. Powodzenia.
Anka wyszła szybkim krokiem z biura asystentów, potrącając po drodze Kaśkę i Bartka. Joasia była pewna, że za chwilę dostanie wykład przesycony pretensjami, ale nic takiego się nie stało.
- Dzwonił Seba - powiedziała asystentka, siadając z kawą obok Joasi. - Zaniepokoił się, bo nie może się z tobą skontaktować. Ponoć masz wyłączony telefon...
- Rozładował mi się - przyznała pani komisarz. - Co ode mnie chciał?
- Chciał ci powiedzieć, że jutro ma samolot. Ma cztery dni wolnego i postanowił przylecieć.
- Oczywiście ze względu na to cholerne nagranie - burknęła Joasia, zerkając na laptopa.
- Nie - odparła Kaśka. - Powiedział, że musi z tobą pogadać i to nie jest rozmowa na telefon.
- Jeśli płaci setki dolarów za bilet tylko po to, żeby pogadać... - zaczął Bartek przysłuchujący się koleżankom. - Cóż, to musi być bardzo ważna rozmowa.
Aśka uśmiechnęła się lekko do siebie. Sebastian nigdy nie przeliczał ich przyjaźni na pieniądze. Wiedziała, że przyleci bez względu na wszystko, jeśli tylko uznał, że ma ku temu powód.
- Słuchajcie, nie wiecie, jak idzie sprawa grabarza? - zapytała nagle.
- A co?
- Pamiętasz, jak byliśmy na obserwacji na Malinowej w październiku? Jedna z ofiar grabarza zaginęła właśnie tam.
- W dodatku mniej więcej o tej porze, kiedy słyszeliśmy krzyk - westchnął Bartek, opadając ciężko na swój fotel. - Wiem, ja też o tym pomyślałem i wszystko sprawdziłem... Wygląda na to, że mogliśmy ją uratować...
- Dajcie spokój - wtrąciła się szybko Kaśka. - Zrobiliście co mogliście, nikt nie mógł przewidzieć, że to właśnie grabarz szuka kolejnej ofiary. Bez sensu obwiniacie się o coś, na co nie mieliście wpływu...
- O nic się nie obwiniam - odparła Joasia, wzruszając ramionami. - Pomyślałam tylko, że byliśmy bardzo blisko niego.
- I nie widzieliście tam wtedy nikogo podejrzanego?
- Sęk w tym, że tam w ogóle nikogo nie widzieliśmy - powiedział asystent, sięgając po ciastka. - Ulica była całkowicie wyludniona przez cały wieczór, to jakaś dziwna okolica.
- Szkoda, że ta sprawa trafiła akurat do Bożka i Topolskiego... Na pewno nic mi nie powiedzą.
- Daj sobie spokój - poradziła Kasia stanowczo. - Mało masz problemów?
- Wracam do domu - oświadczyła nagle Joasia, zdając sobie sprawę, że temat ponownie schodzi na niebezpieczne tory. - Bartek, odwieziesz mnie?
Pożegnała się z Kaśką, zgarnęła torebkę i wyszła z biura razem z asystentem. Mimo że nie udało jej się rozpoznać mężczyzny z nagrania ani dowiedzieć niczego nowego w sprawie grabarza, opuszczała komendę w znacznie lepszym nastroju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz