wtorek, 14 sierpnia 2012

24. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Kiedy następnego dnia Joasia wyszła do pracy, Kalina opuściła łóżko i usiadła na kuchennym parapecie, chcąc się upewnić, że kobieta wsiądzie do samochodu i zniknie z widoku. Nie zamierzała iść do szkoły, miała o wiele ciekawszy pomysł na spędzenie tego dnia. Bez porannej toalety czy śniadania zaszyła się w pokoju siostry i zaczęła przeszukiwać go kawałek po kawałku, chciała znaleźć jakikolwiek dowód na to, że nadal spotyka się z Błażejem. Grzebała we wszystkich szufladach, w szafkach z ubraniami, pod łóżkiem i za biurkiem; próbowała także włamać się do komputera Joasi, ale mimo wielu prób nie udało jej się odgadnąć hasła.
Tymczasem Joasia zaszyła się w pustym pokoju przesłuchań i od godziny rozmawiała przez telefon z Sebastianem.
- ... i uznali, że Sam najlepiej się nadaje - zakończył komisarz, ziewając potężnie. U niego była prawie trzecia w nocy.
- No i jak się dogadujecie? - zapytała Joasia, zerkając na drzwi z niepokojem, bo usłyszała za nimi szybkie kroki i podniesiony, kobiecy głos.
- W porządku, zresztą wszyscy są bardzo sympatyczni. Tu wszystko wygląda inaczej, nie ma tej całej nerwówki, nie szarpiemy się między sobą - chwalił Seba.
Joasia natychmiast wychwyciła "my", jej zdaniem wyjątkowo nie pasujące do całości, jednak nie chciała zepsuć rozmowy nieporzebnymi złośliwościami. W końcu Seba zadzwonił do niej, nie zważając na środek nocy, swoje zmęczenie, ani rachunek za telefon.
- No dobra, ale ja gadam od godziny, a ty milczysz - zauważył w końcu mężczyzna. - Co u ciebie? Co w pracy? Jak matka? Jak Kalina?
- Wszystko w porządku - skwitowała krótko Joasia. Miała zamiar wyżalić się Sebastianowi, ale na podobne pytania zawsze odpowiadała pustymi frazesami. Sebastian dobrze o tym wiedział, więc w ogólnie nie zareagował, czekając na ciąg dalszy. - Najgorzej jest z Kaliną...
Opowiedziała mu wszystko, jak na spowiedzi: o zachowaniu siostry, rozmowach z matką, o Karolu, a nawet ustalonym terminie ślubu. Na Sebastianie najwyraźniej zrobiła wrażenie jej szczerość, bo nie wściekł się, a przynajmniej tego nie okazał.
- Doskonale cię rozumiem - oświadczył na dobry początek. - Kalina to twoja siostra, to jasne, że chcesz dla niej jak najlepiej. Nawet cię podziwiam, tak się poświęcasz...
Po kilku podobnych zdaniach Joasia była już całkowicie spokojna. Zrozumienie ze strony przyjaciela ukoiło jej zszargane nerwy. Nie miała pojęcia, że Sebastian dzięki swojemu wyjazdowi zdołał się zdystansować do sprawy, przemyśleć kilka rzeczy i dzięki temu dużo zręczniej z nią rozmawiać.
- Co byś zrobił na moim miejscu? - zapytała Joasia, podciągając kolana pod brodę i kuląc się na krześle.
- Spróbował uzyskać prawa na drodze sądowej - odparł spokojnie, ale stanowczo Sebastian. Usłyszał, że Joasia wzdycha. - Nie będę ci wciskał, że to idealne rozwiązanie, sama wiesz, że istnieje ryzyko... Ale jednak masz dowód szantażu, nie wyprze się tego. Trudno jej będzie udowodnić, że naprawdę chce dobra Kaliny. Poproś naszą prokurator, żeby ci poleciła jakiegoś dobrego adwokata, to najlepsze, co możesz zrobić.
Przez chwilę oboje milczeli; Joasia zastanawiała się nad słowami przyjaciela, a Sebastian czekał na jej reakcję. W końcu ponownie westchnęła i odezwała się przygnębionym głosem.
- Sama już nie wiem... - przyznała. - Boję się, że przez tą ucieczkę wszystko zaprzepaściłam... Mogłam od razu pomyśleć o matce, zamiast zgłaszać zaginięcie, nie byłoby całego problemu...
- Nie obwiniaj się. To Kalina wszystko schrzaniła. Ja rozumiem zauroczenie, ale ona zwyczajnie chciała się na tobie zemścić, nie widzisz tego? Uciekła do matki, z którą poniekąd rywalizujesz. Jakoś trudno uwierzyć żeby chciała z nią zamieszkać, to była zwykła dziecinna gierka.
Aśka już wcześniej o tym myślała i teraz, kiedy Seba wypowiedział to na głos, zdała sobie sprawę, że tak w rzeczywistości było.
- Chyba masz rację - mruknęła. - Chociaż wcale nie poprawia mi to nastroju...
- Musisz zrozumieć, że wbrew pozorom Kalina nie jest już niewinnym dzieckiem - powiedział Sebastiana, zastanawiając się jednocześnie, czy kobieta została na tyle udobruchana, by pogodzić się z jego słowami. - Dawno minęły czasy, kiedy potrzebowała nieustannej ochrony. Teraz sama podejmuje decyzje, a ty nie możesz brać na siebie wszystkich konsekwencji. - Urwał na chwilę, zastanawiając się, czy nie przegiął, a kiedy nie usłyszał sprzeciwu, postanowił ciągnąć dalej. - Nawet jeśli twoja matka wygra w sądzie i Kalina będzie musiała z nią zamieszkać, to potrwa najwyżej kilka miesięcy. Za niecały rok będzie pełnoletnia, a wtedy zrobi co zechce. I jeśli będziecie tego chciały, znowu zamieszkacie razem.
- Ona zmusi Kalinę do ślubu, nie rozumiesz? Mnie zmusiła, a co dopiero nastolatkę, która...
- Aśka, nie obraź się - przerwał jej Seba, - ale jestem pewny, że trudniej jej pójdzie z Kaliną niż z tobą.
- A co to ma niby znaczyć? - zapytała Joasia nieco ostrzej niż zamierzała. Na wszelki wypadek poczuła się urażona stwierdzeniem Sebastiana.
- Kalina jest bardziej bezwzględna, pewna siebie, zdecydowania. Trudniej jej coś narzucić. A ty...
- Lepiej trzy razy się zastanów, co zamierzasz powiedzieć - ostrzegła kobieta.
- Aśka, za dobrze się znamy, żebym się nabierał na tą twoją maskę - powiedział Seba bardzo zadowolony z faktu, że Joasia nie może zobaczyć jego rozbawionej miny, dbając, by nic z tego nie odbiło się w głosie. - W pracy faktycznie jesteś stanowcza i pewna siebie, ale poza śledztwami to już zupełnie inna sprawa.
- Myślisz, że mnie rozgryzłeś? - zapytała nieswoim głosem.
Nie była pewna, czy jest zła, czy rozbawiona i Sebastian najwyraźniej to wyczuł, bo w końcu się roześmiał.
- Aśka, daj spokój - powiedział w końcu. - Musisz zrozumieć, że Kalina jest już prawie dorosła. A jeśli wyjdziesz za tego całego Karola, nie tylko ustąpisz matce i wystawisz się na kolejne szantaże, nie tylko zmarnujesz sobie życie, ale też nie pomożesz Kalinie. Kiedy dowie się o tym wszystko, a dowie się prędzej czy później, pewnie będzie bardziej wściekła na ciebie niż na matkę. Ta decyzja może zmienić więcej, niż ci się wydaje.
- Chyba masz rację - przyznała Joasia zrezygnowana. - Mam tylko nadzieję, że matka nie wywinie mi nic więcej...
- Nie jest taka sprytna, za jaką się uważa - zapewnił ją Seba. - Myśli, że ma cię w garści. Bardzo się zdziwi, jak dostanie wezwanie do sądu.
- O tak - zaśmiała się policjantka, po raz kolejny zerkając z niepokojem na drzwi, za którymi wciąż było głośno. - Dzięki, Seba - dodała po chwili, - brakowało mi chyba świeżego spojrzenia.
- Nie ma sprawy. Słuchaj... Będziemy kończyć, ok? Jestem ledwie żywy, a zostały mi cztery godziny snu...
- Jasne, w ogóle nie powinieneś dzwonić o tej porze. Przecież możemy porozmawiać, jak wracasz z pracy, a nie w środku nocy...
- Jak wracam z pracy, to u ciebie jest noc - zauważył. - Zresztą, nieważne. W przyszłym tygodniu będę miał Internet, to umówimy się na skype, ok?
- Pewnie. No to... miłych snów.
- Ta... - mruknął Seba, ziewając. - Trzymaj się.
Joasia z westchnieniem włożyła telefon do kieszeni i podniosła się z krzesła. Godzinna rozmowa telefoniczna nie mogła zastąpić jej całodziennego towarzystwa przyjaciela, ale i tak poczuła się dużo lepiej. Dzięki niemu zdołała wszystko sobie poukładać i miała już w głowie gotowy plan.
Na korytarzu okazało się, że sprawcami hałasu byli Ania i Rafał. Teraz słychać już było tylko ich przytłumione głosy dochodzące z półpiętra, ale grupka asystentów plotkująca szeptem na korytarzu jednoznacznie świadczyła o tym, że jeszcze przed chwilą było gorąco.
- Co jest grane? - zapytała Aśka, pochodząc do Kamila, który stał najbliżej.
- Nic - odpowiedziała szybko Kasia, oblewając się szkarłatnym rumieńcem i Joasia dopiero zauważyła, że policjantka nie stała z resztą, a trzymała się na uboczu.
- Co jest? - powtórzyła niezrażona pani komisarz, podchodząc bliżej do przyjaciółki i ściszając głos.
- Anka... - zaczęła niepewnie kobieta, odwracając wzrok, jakby nagle bardzo zainteresował ją brudny ślad podeszwy na ścianie.
- Dowiem się wreszcie czy nie?
- Anka... zobaczyła... i źle zrozumiała...
Aśka zmarszczyła brwi, czując, że jej poirytowanie rośnie. Głosy dobiegające z półpiętra zdawały się znowu nabierać na sile, chociaż przez echo trudno było zrozumieć poszczególne słowa. Joasia chciała tam iść i uspokoić przyjaciół, jednocześnie wściekając się w duchu, bo nikt inny zdawał się nie mieć podobnych pomysłów, ale Kaśka nadal nie mogła wydusić sensownego zdania.
- Cholera, no - warknęła. - Co zobaczyła i co zrozumiała?
- No ona... pomyślała chyba, że ja... i Rafał...
Joasia roześmiała się mimowolnie. Pomysł wydał jej się wyjątkowo niedorzeczny. Poklepała Kaśkę po ramieniu, nagle pojmując, dlaczego jest taka zmieszana i pobiegła na dół, żeby jak najszybciej przemówić przyjaciółce do rozumu.
- Słyszy was cała komenda! - zawołała, próbując przekrzyczeć kłócących się komisarzy. - Ej, cisza! - dodała głośniej, kiedy żadne z nich nie zareagowało.
Oboje spojrzeli w jej stronę jak na komendę. Rafał wyglądał na wściekłego, a Anka miała policzki mokre od łez. Joasia z trudem powstrzymała się od wywrócenia oczami.
- Chcecie, żeby Stary was usłyszał i włączył się do dyskusji? - zapytała ostro. Dobrze wiedziała, że szefa jeszcze nie ma, ale każdy blef był dobry, o ile okazałby się skuteczny. - Bo cała reszta już ma temat na najbliższy tydzień, dzięki wam nie będą się nudzili. Nie możecie załatwiać swoich prywatnych spraw poza pracą?
Nie udawała. Naprawdę poirytowało ją zachowanie przyjaciół. Chociaż mogła zrozumieć, zarówno zazdrosną Anię, jak i rozżalonego niesprawiedliwymi oskarżeniami Rafała, to nie uważała, by było to odpowiednie miejsce do roztrząsania takich spraw. Zawsze była zdania, że w pracy człowiek powinien myśleć tylko o swoim obowiązkach zawodowych. Oczywiście nie zawsze było to łatwe i sama miewała z tym problemy, ale w tym wypadku była całkowicie przeciwna awanturze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz