czwartek, 2 sierpnia 2012

21. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Ledwie weszła do domu, rozdzwonił się jej telefon. To Błażej znowu chciał się spotkać i Joasia zgodziła się bez wahania. Oznajmiła Kalinie, że wychodzi spotkać się z Anią i pojechała do centrum, gdzie miał czekać na nią polonista.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała, całując go w policzek. - Musiałam jeszcze się przebrać, wyprowadzić psa i tak dalej...
- Nie ma sprawy - odparł mężczyzna, obejmując Joasię ramieniem i prowadząc w kierunku przeciwnym do tego, z którego przyjechała.
- Gdzie się wybieramy? - zapytała zaciekawiona.
- Oczywiście możesz odmówić i wymyślimy coś innego... - zaczął Błażej tajemniczo. - Ale właściwie to chciałem zaprosić cię do siebie.
- Naprawdę? - zdziwiła się. Poprawiła włosy niedbałym ruchem i skinęła głową. - Czemu nie.
Błażej wyglądał na zadowolonego z jej reakcji. Zaprowadził ją do samochodu, jak zwykle otworzył jej drzwi, zanim sam wsiadł i ruszył. Dopiero po kilku minutach jazdy Joasia zdała sobie sprawę z powodu, dla którego wcześniej nie była w domu polonisty.
- Nie ma twoich rodziców? - zapytała, zanim ugryzła się w język.
Mężczyzna uśmiechnął się, bo zabrzmiało to prawie jak propozycja, choć w rzeczywistości Aśka miała na myśli coś zupełnie innego. Chciała po prostu upewnić się, że nie zostanie znienacka przedstawiona jego rodzicom, bo to postawiłoby ich znajomość w zupełnie innym świetle i nie była pewna, czy akurat tego by chciała.
- Nie ma - odparł, a ona odetchnęła z ulgą. - Przygotowałem nam kolację, no i chciałbym ci pokazać mój ogród.
Joasia nigdy nie przepadała za grzebaniem się w ziemi, chociaż lubiła spędzać czas w otoczeniu przyrody. Bardzo starała sie udawać, że całe mnóstwo roślin hodowanych przez Błażej wzbudza w niej zachwyt, ale nie była pewna, czy jej uwierzył. Kiedy w końcu weszli do domu i kobieta zdjęła płaszcz, minęła już dwudziesta pierwsza.
Wnętrze było dość bogato urządzone, ale nie rzucała się w oczy żadna przesada. Wręcz przeciwnie, gustowne dodatki sprawiały wrażenie, że o efekt końcowy zadbała kobieca ręka.
Błażej nie pozwolił Aśce pomóc przy kolacji, więc w milczeniu spacerowała po salonie, oglądając zdjęcia i rozmyślając. W tym miejscu, w otoczeniu mnóstwa fotografii Błażeja w towarzystwie rodziców i znajomych, Joasia wcale nie czuła się dobrze. Znowu zaczęła się zastanawiać, ile wynosi różnica wieku między nimi i choć próbowała odgonić od siebie natrętne myśli, towarzyszyły jej przez resztę wieczoru, nawet kiedy resztki spaghetti zniknęły z talerzy, a mężczyzna dyskretnie zgłośnił muzykę.
- Pięknie wyglądasz - powiedział niespodziewanie Błażej.
Joasia odwróciła się i stwierdziła, że stoi tuż za nią, a w pokoju wcale nie jest już tak jasno jak jeszcze przed chwilą. Zaśmiała się w nieco wymuszony sposób i odrzuciła włosy do tyłu. Odkąd Błażej zaproponował jej kolację u siebie w domu, przeczuwała, że w końcu nadejdzie chwila, kiedy znajdą się tak blisko siebie i zakończenie wieczoru będzie zależało od jej decyzji. Nie zdążyła jednak stwierdzić, czy bardziej kusi ją, czy przeraża perspektywa spędzenia nocy z Błażejem, a już musiała się zdeklarować.
Poczuła męską dłoń na policzku, gładzącą ją delikatnie. Uśmiechnęła się i przymknęła na chwilę oczy. Nim zdążyła je otworzyć, Błażej już całował ją namiętnie. Powody, dla których miałaby go odepchnąć, powoli zaczynały rozmywać się, aż w końcu zupełnie nie mogła ich odnaleźć. Chciała jeszcze zapytać, czy na pewno nie zaskoczą ich jego rodzice, ale szybko o tym zapomniała. Stęskniona za bliskością i czułością całkowicie zatraciła się w coraz odważniejszych pieszczotach. Przez jej głowę przelatywały tysiące myśli, ale żadnej nie mogła uchwycić, by dłużej się nad nią zastanowić.
- Ał - jęknęła mimowolnie, kiedy znaleźli się razem na łóżku w sypialni i Błażej przygniótł ją swoim ciałem. Zauważyła jego wystraszone spojrzenie, więc uśmiechnęła się, żeby obrócić sprawę w żart. - Trochę mi ciężko - zażartowała, choć była to szczera prawda.
Mężczyzna uwolnił ją od swojego ciężaru, ale tylko na chwilę. Aśka starała się nie dawać po sobie poznać, że jest jej niewygodnie. Pomogła Błażejowi rozpiąć swoją bluzkę, która jak na złość miała dobre dwadzieścia drobnych guziczków i zatopiła się w jego pocałunkach. Przeszło jej jeszcze przez myśl, że Anka miałaby niezły ubaw, gdyby ją teraz zobaczyła i obiecała sobie solennie, że opowie jej mocno okoroją wersję wydarzeń. W końcu przyjaciółka nie musiała znać wszystkich szczegółów.
Zmęczenie szybko dało o sobie znać i Joasia zasnęła w kilka chwil po stosunku. Nie dane jej było jednak odpocząć. Gdzieś w podświadomości kołatała się myśl o Kalinie, która musiała czekać na nią w domu i zaledwie pół godziny później obudziła się z niespokojnego snu.
Pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to zapalone światło. Zastanawiała się, jak to możliwie, że nie zauważyła tego wcześniej, zwykle zwracała uwagę na takie rzeczy.
- Nie śpisz? - usłyszała obok siebie cichy głos.
Odwróciła głowę i zobaczyła Błażeja, wpatrującego się w nią z uwielbieniem. Uśmiechnęła się, mruknęła coś niezrozumiałego i usiadła, zasłaniając się kołdrą. Nieco speszona rozejrzała się po pokoju, głównie po to, żeby czymś się zająć i nagle ugodziła ją dziwna myśl.
- To twoja sypialnia? - zapytała podejrzliwie.
- Niezupełnie - przyznał mężczyzna po chwili namysłu.
Joasia nie chciała wiedzieć, do kogo w takim razie należy. Obawiała się, że jeśli usłyszy to z jego ust, może się poczuć jeszcze gorzej. Zeskoczyła z łóżka, owijając się kołdrą i zaczęła zbierać swoje ubrania z podłogi.
- Co jest grane? - zapytał Błażej zaskoczony. - Jesteś zła?
- Nie, nie - odparła szybko, nie patrząc jednak na niego. - Po prostu jest już strasznie późno, Kalina na pewno na mnie czeka...
Przemknęła przez pokój, kierując się do łazienki, ale po drodze uchwyciła spojrzeniem pełną żalu i zażenowania twarz Błażeja. Zrobiło jej się go szkoda, więc zawróciła się i przysiadła obok niego na łóżku.
- Było cudownie - powiedziała cicho, uśmiechając się do niego. - I mam nadzieję, że niedługo to powtórzymy.
On także się uśmiechnął, choć nie wyglądał na przekonanego. Joasia pocałowala go.
- Wiem, że chciałbyś, żebym została... Ale naprawde nie mogę. Zobaczymy się niedługo.
Ubrała się szybko, cały czas zapewniając mężczyznę, że spędziła z nim cudowne chwile. Kiedy wychodziła, był już całkowiciem przekonany, że to prawda. Zamówił jej taksówkę, pożegnali się czule i Joasia zniknęła za furtką.
Kiedy w sobotę rano wspominała poprzedni wieczór, siedząc na komendzie i wypełniając raporty, miała ochotę śmiać się z siebie. Była zażenowana i zniesmaczona przez samo wspominanie tak zwanych "upojnych" chwil z Błażejem. Zdążyła już zapomnieć o swoim postanowieniu, więc kiedy Ania wyciągnęła ją na kawę, bez wahania opowiedziała jej wszystko.
- Żenujące - westchnęła w końcu, na pół rozbawiona, na pół zgorszona. - Miałam wrażenie, że on robi to po raz pierwszy.
- A masz pewność, że tak nie było? - zapytała Ania rzeczowo.
- Nie mam - odparła Joasia z namysłem. - Ale... no wiesz, to chyba bez znaczenia, nie? - dodała niemal błagalnym tonem.
Anka stłumiła śmiech.
- Aśka, dlaczego ty z nim jesteś, co? - zapytała rozbawiona.
- A co ty masz przeciwko niemu? - zdenerwowala się Joasia, momentalnie zapominając o pierwotnym temacie rozmowy. - Nawet jeśli to był dla niego pierwszy raz, to co? To bardzo dobrze o nim świadczy.
Mimo najszczerszych chęci Ania znowu zachichotała w niekontrolowany sposób. Zauważyła groźne spojrzenie przyjaciółki, więc pospieszyła z wyjaśnieniami.
- Posłuchaj, ja wcale nie uważam, że to wstyd - powiedziała, choć ton jej głosu wskazywał na coś innego. - Zresztą, masz rację, to bez znaczenia. - Ale, wybacz, gdyby na mnie facet leżał jak worek ziemniaków przez pół godziny, nie dałabym mu dojść nawet do połowy.
Joasia skrzywiła się. W głębi duszy przyznawała Ani rację. Seks z Błażejem okazał się całkowitą porażką i miała wielką nadzieję, że nigdy więcej do niego nie dojdzie, choć nawet przed sobą udawała, że jest inaczej. Sama nie czuła się zbyt pewnie w tym temacie i zdawała sobie sprawę, jak paskudnie by się czuła, gdyby ktoś w ten sposób myślał o niej po wspólnie spędzonej nocy. Postanowiła jednak nie dzielić się z przyjaciółką tymi przemyśleniami.
- Niepotrzebnie ci powiedziałam - skwitowała. - Wiedziałam, że będziesz się ze mnie śmiać.
Wzięła swoją kawę i bez słowa poszła do biura. Stanęła zamyślona w oknie, obserwując przechodniów i rozważając swoje uczucia do Błażeja. Aż podskoczyła, kiedy Sebastian odezwał się tuż za jej plecami.
- Cholera - mruknęła, patrząc na bluzkę w plamach od kawy. - Co ci przyszło do głowy? - warknęła ze złością.
Usłyszała dzwonek swojego telefonu, ale nie zwróciła na niego większej uwagi. Poszła zaprać plamy, a kiedy wróciła, wymieniła jeszcze z Sebastianem kilka złośliwych uwag, choć oboje wiedzieli, że nie ma w tym ani krzty złości.
W końcu postanowiła sprawdzić kto dzwonił, a zobaczywszy informację o nowej wiadomości w poczcie głosowej, natychmiast ją odsłuchała. Sebastian obserwował, jak kobieta blednie coraz bardziej, a jej oczy rozszerzają się z przerażenia.
- Co się stało? - zapytał szybko, kiedy zszokowana odłożyła telefon.
- Ja... - zawahała się. - To była Kalina...
- Ale co mówiła? Coś jej się stało? - dopytywał Sebastian.
Joasia nie była w stanie mu odpowiedzieć, więc po prostu raz jeszcze odtworzyła wiadomość głosową, tak by jej partner także mógł usłyszeć.
- Widziałam wszystko! - dobiegł ich zrozpaczony głos nastolatki, przerywany co chwilę spazmatycznym szlochem. - Jak mogłaś?! Ja go kocham, a ty... ty... Widziałam was! Śledziłam go, a on spotkał się z tobą! - wywód dziewczyny przerwał na dłuższą chwilę przeraźliwy płacz. - Widziałam wszystko! - powtórzyła nienaturalnie wysokim głosem. - Obserwowałam was przez cały czas! Jak on... jak on... cię... a ty... - i znowu wypowiedź została przerwana, a w telefonie słychać było tylko dziewczęcy szloch. - Nienawidzę cię! Pieprz się z nim dalej, ale o mnie zapomnij!
Na tym nagranie się kończyło. Aśka próbowała zebrać myśli, ale nie była w stanie. W jej głowie kołatała się tylko jedna myśli: ona nas widziała. Widziała wszystko, poczynając od spotkania w centrum miasta, a kończąc na zbliżeniu w sypialni rodziców Błażeja.
- O czym ona mówi? - zapytał nieco zbyt głośno Sebastian.
- Muszę ją znaleźć, zanim zrobi coś głupiego - powiedziała Joasia, jakby nie dosłyszała słów partnera.
Złapała za telefon i wybrała numer siostry, ale wcale nie wierzyła, że uda jej się połączyć, więc jednocześnie zaczęła wrzucać swoje rzeczy do torebki.
- Ma wyłączony telefon - mruknęła podenerwowa. - Muszę jechać do domu.
Sebastian nie był do końca pewny, czy kobieta mówi do niego, czy może do siebie, ale natychmiast zadeklarował, że pojedzie z nią i chwilę później razem zbiegali po schodach komendy.
Po drodze Joasia wciąż próbowała dodzwonić się do siostry, ignorując wszystkie pytania Sebastiana, jakby w ogóle ich nie słyszała. Kiedy zatrzymał samochód pod jej blokiem, nie zaczekała nawet aż wyłączy silnik, tylko wypadła jak burza i pobiegła do klatki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz