sobota, 25 sierpnia 2012

28. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Noc minęła spokojnie. Aśka szybko zasnęła, a Seba drzemał na krześle. Nie wiedział, czy na jawie, czy we śnie, nawiedzały go urywki z minionych lat na komendzie i wcześniej, z liceum. Znowu widział swoją nieżyjącą siostrę, matkę wpadającą w nałóg i kobietę, która miała być miłością jego życia. To wszystko sprawiło, że bardziej się zmęczył niż wyspał, więc kiedy rano obudziło go głośne chrząknięcie, a po otwarciu oczu ujrzał Błażeja, nie był zbyt zadowolony.
- Ciszej, obudzisz ją - warknął.
- Co ty tu robisz? - zapytał polonista, nie siląc się na ściszanie głosu. - Za każdym razem, kiedy tu przychodzę, ty akurat przy niej jesteś. Dziwne, że tym razem nie trzymasz jej za rękę.
Joasię obudził donośny głos, ale nie chciała otwierać oczu, bo oznaczałoby to konieczność włączenia się do słownych utarczek mężczyzn. Udawała, że dalej śpi, słuchając jednak uważnie. Z trudem powstrzymała uśmiech na wiadomość, że Seba trzymał ją za rękę, kiedy spała.
- Mam takie samo prawu tu być jak ty - odparł Sebastian, który dla odmiany szeptał, żeby nie obudzić przyjaciółki. - A nawet większe. Przyjaźnimy się od wielu lat, a ciebie zna raptem kilka tygodni.
- Gówno prawda! - zawołał Błażej, a kobieta zaczęła się zastanawiać, czy dalsze udawanie twardego snu nie wyda się nikomu podejrzane. - Jestem jej facetem! A ty co?
- Facetem - prychnął Seba, któremu coraz trudniej przychodziło ściszanie głosu. - W takim razie dziwne, że to nie ciebie chciała widzieć w nocy.
Czuł, że jest to nieco naciągany argument, bo przecież Joasia chciała mu jak najszybciej opowiedzieć o napadzie i pomóc w śledztwie, ale z satysfakcją zauważył, że dotknął rywala do żywego.
- Akurat! - krzyknął polonista, bo ze złości całkowicie zabrakło mu argumentów.
- Przestańcie - powiedziała cicho Joasia, która niezauważona przez kłócących się mężczyzn już od dłuższej chwili miała otwarte oczy.
Obaj natychmiast na nią spojrzeli.
- Przepraszam, nie chcieliśmy cię obudzić - odezwał się łagodnie Seba.
Błażej wciąż był cały czerwony ze złości, ale policjanci nie zwracali na to większej uwagi. Sebastian zaczął troskliwie poprawiać Joasi poduszki, jednak kiedy nauczyciel to dostrzegł, natychmiast postanowił interweniować. Rzucił się do wezgłowia łóżka i złapał za pościel, odpychając Sebastiana łokciem. Joasia chciała już coś powiedzieć, ale nim zdążyła to zrobić, policjant zachwiał się, potrącił ręką stojak przy łóżku i zwalił go razem z kroplówką na przyjaciółkę.
Aśka poczuła ból w dłoni, bo pociągnięcie spowodowało gwałtowne wyrwanie wenflonu, a jednocześnie wylała się na nią zawartość kroplówki. Sebastian wściekły do granic możliwości odepchnął gwałtownie Błażeja, który z kolei wpadł na aparaturę monitorującą pracę serca pacjentki. Kobieta syknęła po raz drugi, bo przyklejone do jej klatki piersiowej druciki odlepiły się nagle i poleciały w powietrze, ciągnięte przez rękę polonisty. Aparatura zaczęła wyć przeraźliwie, ale mężczyźni nawet nie spojrzeli w jej kierunku. Rzucili się na siebie z pięściami, nie przejmując się faktem, że Joasia próbuje ich uspokoić. Dopiero kiedy dostała ataku duszności, Sebastian opamiętał się i doskoczył do jej łóżka. Nim jednak zdążył cokolwiek zrobić, do sali wpadły pielęgniarki, a za nimi lekarz i ogarnąwszy spojrzeniem całą sytuację, wyrzucili sprawców zamieszania na korytarz.
Dwie godziny później, kiedy w sali Joasi nie zostało już śladu po porannym incydencie, pojawiła się Ania. Uśmiechnęła się co prawda do przyjaciółki, ale ta natychmiast zauważyła, że jest w tym coś wymuszonego. Wyglądała na zmęczoną.
- Myślałam, że jesteś w pracy - zauważyła Joasia.
- Byłam, ale Rafał mnie tu przysłał... Twoja matka od kilku dni prawie nie wychodzi z komendy, wciąż próbuje się z tobą skontaktować, no ale my oczywiście milczymy.
- Czego chce?
- No wiesz... w sobotę jest termin ślubu, a ty od dwóch tygodni nie dajesz znaku życia. Chyba boi się, że próbujesz ją wyprowadzić w pole.
- Cholera - zaklęła Joasia i natychmiast sposępniała. - Co jej powiedziałaś?
- Nic - odparła Ania, wzruszając ramionami. - Bo widzisz... Kiedy byłaś nieprzytomna, sprawa twojego ewentualnego ślubu nabrała rozmachu.
- Słucham?
- Trzeciego dnia po tym napadzie twoja matka pojawiła się na komendzie. Akurat był tam Seba, rozmawiał ze Starym o ochronie dla ciebie - opowiadała Ania. - Jak wychodził, twoja matka akurat robiła mi awanturę. Krzyczała, że jesteś zakłamaną oszustką i takie tam. No i między innymi powiedziała, że mogłabyś się w końcu przekręcić, przynajmniej nie buntowałabyś Kaliny. I Seba akurat to usłyszał... Leżałaś wtedy na OIOMie,lekarze walczyli o twoje życie, to była potworna nerwówka i Seba nie wytrzymał. Zwymyślał ją, nawyzywał od kurew i innych bladzi. Było ostro, mówię ci... Aż Stary przyleciał z góry i zrobił porządek.
- No dobra, ale co w związku z tym? - ponagliła ją coraz bardziej zaniepokojona Joasia.
Ania westchnęła i z nerwów zaczęła sobie wykręcać palce, co oczywiście nie mogło ujść uwadze pani komisarz.
- Seba był naprawdę wściekły - podkreśliła Ania, jakby na wszelki wypadek próbowała z góry usprawiedliwić przyjaciela. - Wykrzyczał twojej matce, żeby trzymała się od ciebie z daleka, że nie wyjdziesz za tego jej fagasa i...
- Co?! - zawołała Joasia, z nerwów zapominając o bólu i próbując się podnieść.
- Nie ruszaj się Asiu, błagam - jęknęła Anka. - I nie denerwuj... Bo pięlęgniarki mnie stąd wyrzucą! Już i tak nie chciały mnie wpuścić po tym co odwalili rano Seba i Błażej...
Aśka zagryzła nerwowo wargę, ale nic już nie powiedziała. Obawiała się, że pielęgniarki faktycznie mogą wyrzucić Ankę, a wtedy nie dowie się niczego więcej.
- Mów - warknęła.
- Razem z Sebą pojechaliśmy prosto do szpitala - kontynuowała Ania coraz bardziej przestraszonym tonem. - A na korytarzu oczywiście siedziała Kalina. Jak usłyszała, o co się kłócimy, powiedziała, że i tak byś nie wyszła za Karola... bo ona by na to nie pozwoliła.
- Powiedzieliście jej?! - krzyknęła Aśka, zapomianając, że miała się nie odzywać.
- Nie! Oczywiście, że nie! - zaprzeczyła szybko Ania. - Kalina znalazła tą płytkę, która miała być dowodem w sprawie... No wiesz, tą którą nagraliście razem z Sebą. Było tam właściwie wszystko, nic nie musieliśmy mówić...
Joasia zamknęła oczy. Nie mogła w to uwierzyć. Jak w ciągu kilku dni wszystko mogło się tak drastycznie zmienić?
- Asiu, ja myślę, że dobrze się stało - powiedziała nieśmiało Ania. - Kalina poznała prawdę i stanęła po twojej stronie. Teraz już wie, do czego zdolna jest wasza matka i na co ty jesteś gotowa dla jej dobra. Nie ma mowy, żeby po tym wszystkim dała się przekabacić.
- Ale co na to wszystko matka? Po co dalej przyłazi na komendę?
- Chce się koniecznie z tobą skontaktować, ale nie sądzę, żeby jej się to udało. Nikt jej nie powie, że tu jesteś.
- Kiedy stąd wyjdę, muszę zrobić z tym wszystkim porządek - westchnęła Joasia.
- Z matką?
- Z matką, z Kaliną, z Błażejem, z Sebastianem... Strasznie się to wszystko skomplikowało.
- Postanowiłaś już, co zrobisz? - zapytała cicho Ania. - Z Błażejem i Sebą?
Z jakiegoś powodu nie lubiła chłopaka przyjaciółki i cały czas miała nadzieję, że Aśka wkrótce z nim zerwie. Byłaby to jedna z lepszych wiadomości w ostatnim czasie.
- Zachowują się jak dwa koguty na żerdzi - mruknęła Aśka z niechęcią. - Muszą nauczyć się siebie akceptować.
Anka mimowolnie się skrzywiła, bo to stwierdzenie kłóciło się z jej teorią o rychłym zerwaniu.
- Wiem, że Błażej jest zazdrosny, bo nie rozumie moich relacji z Sebastianem - kontynuowała Aśka, nie zauważając niechęci na twarzy przyjaciółki. - W zasadzie wcale mnie to nie dziwi... W końcu ja też nie byłabym zadowolona, gdyby wciąż spotykał się z jakąś kobietą... Ale musi to zrozumieć, bo to co dzisiaj się stało... nigdy nie powinno mieć miejsca.
- Masz rację - mruknęła Ania dla świętego spokoju.
Bardzo chciała zgłębić szczegóły relacji Joasi i Błażeja, ale nie był to z pewnością odpowiedni moment na wypytywanie przyjaciółki.
Joasia wracała do zdrowia bardzo powoli. Dwa tygodnie po wybudzeniu ze śpiączki pożegnała się z Sebastianem, który w końcu musiał wrócić do Stanów. Żadne z nich nigdy nie wróciło do prośby wypowiedzianej w chwili słabości, więc nie było także mowy o rezygnacji z reszty stażu.
Do domu policjantka wróciła dopiero w drugiej połowie listopada. Wciąż miała na sobie gips zabezpieczający obojczyk i złamaną nogę, w związku z czym z trudem poruszała się przy pomocy kuli. Kalina nadal żywo pamiętała lęk o życie siostry i od czasu jej powrotu do domu zajmowała się dosłownie wszystkim, sobie tylko znanymi sposobami godząc to z obowiązkami szkolnymi.
Błażeja bardzo ucieszył wyjazd Sebastiana, którego cały czas traktował jak potencjalnego rywala. Odkąd komisarz zniknął z pola widzenia, polonista zrobił się bardziej pewny siebie i coraz więcej czasu spędzał z Joasią, najpierw w szpitalu, a potem także w jej mieszkaniu. Kalinie bardzo się to nie podobało, irytowało ją częste przebywanie w towarzystwie nauczyciela, który w dodatku swego czasu nie był jej obojętny, jednak nie śmiała powiedzieć na ten temat ani słowa.
- Mam wrażenie, że jest znudzony - wyznała Joasia w rozmowie z przyjaciółką, gdzieś na początku grudnia. - Nie ma ze mnie teraz wiele pożytku... Mogę tylko siedzieć albo leżeć i tyle tego.
- A mi się wydaje, że to bardziej ty jesteś znudzona - zauważyła chytrze Ania.
- Chyba masz trochę racji... Strasznie mi brakuje pracy - wyznała Joasia z żalem. - Ale minie jeszcze sporo czasu, zanim będę mogła wrócić...
- Wiesz... - zaczęła nagle Ania z wyraźnym niepokojem. - Miałam ci nic nie mówić... Stwierdziliśmy, że będzie lepiej, jak się nie dowiesz...
- Co znowu?
- Był kolejny napad - westchnęła policjantka. - To znaczy "kolejny" jest chyba lekkim nadużyciem, bo właściwie nie wiadomo, czy ma to cokolwiek wspólnego z tym, co ci się przydarzyło...
- Anka, do rzeczy - mruknęła Joasia zniecierpliwiona.
- Nasi znaleźli wczoraj ciało chłopaka, miał pękniętą podstawę czaszki. Został brutalnie pobity, być może bejsbolem.
- Agata i Maciek nadal nic nie mają?
- Nie, ale ślady poszły do porównania z tymi odłamkami znalezionymi na twoich ubraniach - powiedziała Ania tonem, który miał brzmieć pocieszająco. - To może coś rozjaśnić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz