wtorek, 16 lutego 2016

1. Oswój mnie

Nie ma rzeczy doskonałych – westchnął lis i zaraz powrócił do swej myśli: - Życie jest jednostajne. Ja poluję na kury, ludzie polują na mnie. Wszystkie kury są do siebie podobne i wszyscy ludzie są do siebie podobni. To mnie trochę nudzi. Lecz jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki – tak różne od innych. Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne. Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu…
Lis zamilkł i długo przypatrywał się Małemu Księciu.
- Proszę cię… oswój mnie – powiedział.*
Aśka zamknęła książkę, słysząc szczęk klucza w zamku. Odłożyła ją na dno szuflady i zamknęła oczy.


***


- Masz ciężki orzech do zgryzienia – podsumowała Ania w odpowiedzi na całą lawinę żalów Sebastiana. Wydłubała z hamburgera kawałek pomidora i krzywiąc się z obrzydzeniem, wycelowała nim do kosza. – Nie chcę cię straszyć, ale raczej czarno to widzę.
- Mimo wszystko jestem dobrej myśli – odparł Sebastian. Odgryzł spory kawałek hamburgera i przez chwilę żuł w milczeniu.
- To chyba taki typ – kontynuowała Ania niezrażona. – Nie szuka przyjaciół.
- Pieprzenie – skwitował pogodnie Sebastian.
Jego pozytywne nastawienie do sprawy zdaniem Anki było całkowicie nieuzasadnione. Współpraca z nową partnerką trwała już pół roku i chociaż Sebastian niestrudzenie próbował się z nią zaprzyjaźnić, ona wyraźnie nie miała na to ochoty. Utrzymywała ich relacje na stopie służbowej, zachowując bezpieczny dystans.
Anka wyprostowała się na ławce i odwróciła wzrok od gołębi konsumujących śniadanie na skraju parkowej alejki.
- Dlaczego tak się na nią uparłeś? – zapytała z mieszaniną irytacji i ciekawości.
- Jest w niej coś intrygującego – stwierdził mężczyzna, uśmiechając się pod nosem.
- Nie mów, że chcesz ją przelecieć – powiedziała Ania, wywracając oczami.
- Przestań, nie jestem taki płytki – odparł Seba rozbawiony. – To po prostu fajna dziewczyna.
- Jasne – zakpiła Ania. – Blond włosy i ładne cycki nie mają tu nic do rzeczy.
- Nie wiem, jakie ma cycki – zauważył Sebastian, nie próbując nawet powstrzymać śmiechu. – Ale kto wie, może się dowiem – dodał, puszczając koleżance oczko.
Celowo przekomarzał się z Anią. Chociaż jego nowa partnerka była naprawdę do rzeczy, on jakoś nie myślał o niej w takich kategoriach. Widział w niej przede wszystkim człowieka, dopiero potem kobietę.
Tego popołudnia podjął kolejną próbę, jednak Aśka nie dała się zaprosić na piwo. Odmówiła grzecznie, ale stanowczo. Nie pozwoliła też odwieźć się do domu. Wbrew wszystkiemu Sebastiana wcale to nie irytowało, wręcz przeciwnie. Im wyraźniej kobieta stawiała granice, tym bardziej on chciał je przekroczyć.
Późnym wieczorem, kiedy już spod kołdry oglądał całkiem niezły film sensacyjny, dostał od Joasi smsa. Był tym tak zaskoczony, że usiadł, odczytując wiadomość. Była wyjątkowo krótka i lakoniczna. Kobieta informowała go, że ma grypę i przez kilka dni nie pojawi się w pracy. Mężczyzna nieco zaintrygowany życzył jej zdrowia i wrócił do oglądania filmu.
Piątek zaczął się dla Sebastiana wyjątkowo nieciekawie. Ze względu na nieobecność partnerki miał wyjątkowo dużo pracy. W dodatku szef od rana ścigał go w sprawie raportów, o których komisarz nie miał pojęcia. Przeszukiwał właśnie po raz trzeci biurko, kiedy nagle jak spod ziemi wyrosła Ania.
- Zadzwoń do Aśki, może ona coś wie – poradziła znad kubka gorącej kawy.
Obserwując jak mężczyzna wyrzuca na podłogę zawartość najniższej szuflady, przysiadła na parapecie i zaczęła obracać kubek w dłoniach.
- Dzwoniłem – odparł w końcu Sebastian. – Ma wyłączony telefon.
Do biura komisarzy wpadł Tomek. Minę miał niewesołą i Sebastian natychmiast zorientował się, że asystent wraca od szefa.
- Wiem, raporty – mruknął komisarz już wyraźnie poirytowany.
- Stary, jak nie zamierzasz mu ich oddać, to sam się tłumacz – odparł Tomek ze złością. – Ja już mam dość robienia za gołębia pocztowego.
Sebastian przysiadł na piętach i spojrzał na Anię zrezygnowany.
- Musiała wziąć je ze sobą – powiedział. – No nie ma innego wytłumaczenia. Gdyby tu były, dawno bym je znalazł.
- No to musisz do niej jechać – skwitowała Anka, wzruszając ramionami.
- Nie znam adresu – mruknął Seba tonem małego, naburmuszonego dziecka.
- Straszne – zakpiła Ania. – No i co ty teraz zrobisz, biedaku? – zapytała, patrząc na Sebastiana z wyraźnym rozbawieniem. – Adres musi być w papierach – dodała po chwili poważniej.
Mężczyzna westchnął ciężko. Nie miał ochoty jechać do Joasi w tak prozaicznej sprawie, zwłaszcza w sytuacji, kiedy tak stanowczo wyznaczyła mu granice ich znajomości. W końcu jednak musiał przyznać, że naprawdę nie ma innego wyjścia i z ciężkim sercem opuścił swoje biuro.
Adres Aśki bez problemu dostał od Tomka. Był trochę zaskoczony, bo nie sądził, że jego partnerka mieszka w dzielnicy willowej. Nigdy nie widać było po niej przesadnego bogactwa. Ubierała się zwyczajnie, w dżinsy i swetry. Nie nosiła biżuterii, nie miała samochodu. Wydawała się całkowicie zwyczajna.
Szczęka jeszcze bardziej mu opadła, kiedy zaparkował pod domem Aśki. Nawet jak na dzielnicę willową, budynek i ogród zdecydowanie się wyróżniały. Wszechobecny przepych na chwilę zbił Sebastiana z tropu. Dopiero po kilku długich minutach przypomniał sobie, w jakim celu zjawił się w tym miejscu.
Czuł się bardzo dziwnie, stojąc przed solidnie wyglądającą, bogato zdobioną bramą i dzwoniąc na domofon. Przez chwilę myślał, że źle trafił, ale kiedy przedstawił się jako partner Aśki i został wpuszczony, już wiedział, że nie ma mowy o pomyłce.
Szybkim krokiem pokonał brukowany podjazd i wszedł po szerokich schodach. Nim zdążył zapukać, drzwi otworzyły się i stanęła w nich Aśka. Wyglądała na zaskoczoną i jakby wystraszoną. Nerwowym ruchem poprawiła dzianinowy golf.
- Wybacz, że cię nachodzę – zaczął Sebastian, zdając sobie sprawę, że nie doczeka się ani powitania, ani zaproszenia. – Nie odbierałaś telefonów, a Stary szukał raportów z poprzedniego kwartału.
- Mam je w domu – odparła Aśka, przyglądając się partnerowi uważnie. Po chwili wahania przesunęła się w drzwiach. – Wejdź – mruknęła, - zaraz znajdę.
Sebastian czuł, że nie jest mile widzianym gościem. Stanął więc w progu salonu i obserwował jak Joasia przerzuca zawartość biurka w gabinecie naprzeciwko. Nie mógł nie zauważyć wielkiego kominka, marmurowych schodów i całej kolekcji obrazów na ścianach.
- O to chodzi? – zapytała kobieta, podchodząc do niego z teczką wypchaną dokumentami.
Komisarz zerknął na okładkę.
- Tak, dzięki – odparł.
Zapadła niezręczna chwila ciszy.
- Przepraszam, że nie zapraszam cię na kawę… - zaczęła Joasia, wyraźnie zastanawiając się nad ciągiem dalszym wypowiedzi.
- Nie szkodzi – powiedział spokojnie Sebastian. – Spieszę się. Muszę oddać Staremu te raporty, bo urwie mi głowę.
Kobieta uśmiechnęła się sztucznie.
- No a ty, jak się czujesz? – zagadnął po chwili.
- Świetnie – odparła Joasia automatycznie. – To znaczy mam gorączkę – dodała szybko, - ale za kilka dni dojdę do siebie.
- Dobrze – podsumował Sebastian. – No to w razie czego jesteśmy w kontakcie.
Miał wrażenie, że kobieta z ulgą zamykała za nim drzwi.
Przez resztę dnia Sebastian myślał o Joasi. Musiał przyznać, że sytuacja była dziwna. Oczywiście kobieta nie spodziewała się jego wizyty, więc miała prawo być zaskoczona. Jednak im dłużej Sebastian o tym myślał, tym pełniejszy był wątpliwości. Zachowanie Aśki bardziej przypominało strach niż zwykłe zaskoczenie. Tylko czego niby miałaby się obawiać? Nie wyglądała na chorą, więc może po prostu nie chciała, by Sebastian doniósł szefowi, że nadużyła zwolnienia lekarskiego? Z drugiej strony znali się już trochę, więc powinna wiedzieć, że w żadnym wypadku by tego nie zrobił.
Do pracy Aśka wróciła cztery dni później, w poniedziałek. Sebastian powitał ją z entuzjazmem, którego kobieta kompletnie się nie spodziewała. Ona dla odmiany wyglądała na skrępowaną. Sebastian podejrzewał, że nadal rozpamiętuje swoje zachowanie podczas jego wizyty. Może nie było to zbyt szlachetne, ale postanowił wykorzystać okazję. Dobrze wiedział, że druga taka szansa może się nie zdarzyć.
- Rafał ma dziś urodziny – skłamał bez zmrużenia oka. – Idziemy wieczorem do knajpy, może poszłabyś z nami?
Kobieta wyraźnie się zawahała, szukając wymówki.
- No nie daj się prosić – dodał Sebastian, uśmiechając się zachęcająco. – Pracujesz z nami pół roku, czas się trochę pointegrować.
Aśka uśmiechnęła się z wysiłkiem. Przyzwyczaiła się przez lata, że na imprezy wychodzi tylko i wyłącznie z mężem. Nigdy nie spotykała się z przyjaciółmi, nie chodziła z koleżankami na piwo. W pewnym sensie propozycja Sebastiana była kusząca. To mogła być naprawdę miła odmiana i całkiem fajny sposób spędzenia wieczoru. Poza tym było jej głupio odmawiać Sebastianowi po raz kolejny, zwłaszcza po tym, jak go ostatnio potraktowała. Z drugiej jednak strony dobrze wiedziała, jak zareagowałby jej mąż na taką propozycję.

- Chyba nie mam wyjścia – odparła w końcu.


***


* Cytat pochodzi oczywiście z "Małego Księcia" Antoine'a de Saint Exupery'ego.

4 komentarze:

  1. Od pewnego czasu zaczełam czytac twoje opowiadania i musze przyznac, ze są świetne. Z niecierpliwoscia czekam na nastepne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super scenek ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie się zapowiada. Bogaty, zaborczy mąż, może nawet się okaże że tyran... i to tajemnicze zwolnienie (mam pewne podejrzenia, ale nie powiem ich głośno). Dobry, solidny początek, zapowiada się nieźle.

    OdpowiedzUsuń