poniedziałek, 1 lutego 2016

23. What is love

Na komendzie Aśka zdołała na chwilę zapomnieć o swoich rozterkach. Widok Kaśki przypomniał jej o podejrzeniach, które zasiała w sercach przyjaciół, ale przede wszystkim w swoim. Przyglądała się jej uważnie, chcąc wyłapać każdą najdrobniejszą zmianę w jej zachowaniu. Tylko że Kaśka wcale nie wyglądała na zastraszoną.
Po południu w końcu pojawiły się nowe informacje. Agnieszka przyjechała na komendę, żeby przekazać komisarzom najnowsze wiadomości zdobyte przez prokurator Czerwińską.
- Alicji udało się ustalić prawdziwe miejsce znalezienia zwłok – powiedziała ściszonym głosem. – Zalew Bagry, od strony torów, ale może lepiej nie jedźmy tam za dnia. Według mnie ktokolwiek stoi za tym wszystkim, nie powinien wiedzieć, na jakim jesteśmy etapie. Niech myśli, że cały czas w lesie.
- Bo jesteśmy w lesie – mruknął Seba, wzruszając ramionami.
Poczuł na sobie spojrzenia obu kobiet. Sytuacja z Joasią sprawiła, że trudno mu było myśleć optymistycznie. Prawdę mówiąc rozwiązanie sprawy wcale nie stanowiło dla niego priorytetu. Bardziej martwił się o przyjaciółkę.
- W każdym razie – kontynuowała Agnieszka, postanawiając w końcu zignorować uwagę komisarza, – mówiliście, że Oksana miała rodzeństwo. Może powinniśmy je odnaleźć?
- Próbowałem – odparł Sebastian zrezygnowany.
- Poza tym może rodzina tego Madejskiego mogłaby nam coś podpowiedzieć – mówiła dalej prawniczka, zupełnie niezrażona. – Zajmiecie się tym?
- Tak, zaczniemy od Madejskiego – odparła Joasia, nie czekając na kolejną demotywującą wypowiedź przyjaciela. – A jeśli chodzi o Piekary… Czerwińska coś ci mówiła? – dodała ciszej.
Agnieszka przez chwilę się wahała.
- Powiedziała tylko, że kiedy szukała informacji, nie wpadła na taki trop – powiedziała w końcu. – Na pewno nie jest to oficjalna wersja. Albo ktoś podał ją bezpośrednio tej waszej Kaśce, albo…
- Albo wyszła od niej samej – dokończyła Aśka, wpadając jej w słowo.
Przez moment cała trójka milczała.
- To co, o dwudziestej nad Zalewem? – zaproponowała w końcu Agnieszka.
Komisarze przystali na to bez zbędnych dyskusji. Tak czy inaczej trzeba było rozejrzeć się na miejscu, a pani adwokat z całą pewnością miała rację – lepiej, żeby nikt ich tam nie zobaczył.
Przez resztę dnia Aśka i Sebastian próbowali odnaleźć bliskich Madejskiego, jednak okazało się to kolejnym beznadziejnym tropem. Jedynym żyjącym członkiem rodziny zamordowanego mężczyzny była babcia, chora na Alzhaimera staruszka przebywająca obecnie w hospicjum.
- Nawet jeśli coś wiedziała, teraz i tak tego nie pamięta – stwierdziła z rezygnacją Joasia, kiedy wieczorem opuszczali budynek hospicjum. – Żadnej rodziny, żadnych przyjaciół, dziewczyny, no nic – wymieniała. – Mieszkanie wyczyszczone, sąsiedzi nic nie wiedzą. Ten trop chyba donikąd nas nie zaprowadzi.
- Może prędzej rodzeństwo Oksany – mruknął Sebastian, bawiąc się odruchowo kluczykami od auta. – Chociaż naprawdę nie wiem, jak ich znajdziemy. Równie dobrze mogą już być na Ukrainie.
- Spróbujmy się dowiedzieć, kto organizował jej pogrzeb – zaproponowała Joasia po chwili namysłu.
- Ale to jutro – odparł Seba, zerkając na zegarek. – Za pół godziny jesteśmy umówieni z Agnieszką.
Aśka kiwnęła głową. W duchu miała nadzieję, że nad Zalewem trochę im zejdzie. Im później wrócą z pracy, tym mniej czasu będzie musiała spędzać pod jednym dachem z bliźniaczkami. Aż bała się myśleć, co mogły szykować im tego wieczoru.
Zalew Bagry może i był lubianym wśród Krakowiaków miejscem i co roku gromadził całkiem spore grono fanów sportów wodnych, ale od strony torów, gdzie zostały wyłowione zwłoki, prowadziła tylko polna, nieoświetlona droga i o tej porze ni było żywego ducha. Wszędzie było ciemno, a wśród bujnej roślinności trudno było się poruszać.
- To tutaj – oznajmił Sebastian, oświetlając latarką brzeg Zalewu.
Tym razem nie było wątpliwości. Na trawie i błotnistym brzegu pełno było śladów. Z całą pewnością to właśnie tutaj policjanci wyławiali z wody ciała.
- Rozejrzyjmy się – zaproponowała Agnieszka.
Z latarkami w dłoniach rozeszli się w głąb chaszczy. Oczywiście czas, który zdążył minąć od znalezienia zwłok, a także liczne ślady policjantów i panująca ciemność znacznie zmniejszały szanse na znalezienie czegokolwiek, jednak cała trójka była zgodna co do tego, że muszą przynajmniej spróbować.
Nagle ciszę rozdarł mrożący krew w żyłach krzyk. Aśka i Sebastian natychmiast rzucili się w kierunku, z którego dochodził, rozpoznając Agnieszkę. Przedarli się przez krzaki i dopadli do prawniczki, która stała przerażona pod drzewem, zakrywając usta dłonią.
- Co jest? – zapytał Seba zdenerwowany, rozglądając się wokół i jednocześnie jedną ręką przytrzymując partnerkę za rękaw, jakby się bał, że mu ucieknie.
Agnieszka bez słowa wskazała światłem latarki na ziemię. Komisarze spojrzeli w tamtą stronę i zamarli. Na trawie, wśród zeschłych liści leżał fragment ludzkiej ręki.
Trochę trwało nim Aśka i Sebastian zadecydowali, jak postąpić. Agnieszka nie była w stanie ani trzeźwo myśleć, ani rozmawiać. Wsiadła do samochodu, nie odzywając się już ani słowem.
- Jest w szoku – mruknęła Aśka, zerkając na jej cień za szybą.
- Nie dziwię się – odparł Seba. – Tylko co teraz? Jeśli wezwiemy ekipę, trudno nam będzie wytłumaczyć, co tu robiliśmy.
- To co, mamy zostawić tu tę rękę? – zapytała kobieta retorycznie. – To może mieć jakiś związek z naszą sprawą, a nawet jeśli nie… gdzieś jest przecież reszta ciała.
- Czyli co? Dzwonimy po techników?
W odpowiedzi Aśka wyciągnęła telefon. Zdawała sobie sprawę z konsekwencji, ale tak naprawdę nie mieli wielkiego wyboru.
Do domu wrócili grubo po północy. Bliźniaczki co prawda jeszcze nie spały, ale siedziały zamknięte w swoim pokoju i wszystko wskazywało na to, że nie zamierzają z komisarzami nawiązywać kontaktu. Aśka w pewnym sensie poczuła ulgę, bo choć atmosfera pozostawiała wiele do życzenia, było to lepsze od otwartej wojny. Dopiero kiedy weszła do sypialni Sebastiana w poszukiwaniu piżamy, poczuła skurcz żołądka. Wszystkie jej ubrania leżały na ziemi.
- Znowu – warknął Sebastian, który wszedł do pokoju tuż za nią. – Już ja im dam…
- Nie – przerwała mu Joasia spokojnie. – To moja wina. Karolina wczoraj powiedziała, co o tym myśli, nie powinnam znowu kłaść swoich rzeczy na półki Basi.
- Basia nie żyje… - zaczął Seba, ale znowu nie dane mu było skończyć.
- Naprawdę myślisz, że w ten sposób coś ugramy? – zapytała kobieta, patrząc mu w oczy. – Chcesz kłócić się z nimi w nieskończoność? One mnie tu nie chcą, Sebastian, to jasne. I naprawdę im się nie dziwię. Wiem, że chciałeś jak najlepiej, ale źle to wszystko wyszło. Źle, że tu jestem. Źle, że dałeś mi półki Basi i schowałeś jej zdjęcie. Źle, że spaliśmy razem. Wszystko jest źle – zakończyła dobitnie.
Sebastian przyglądał się jej w milczeniu. Czuł, że ta rozmowa nieuchronnie zmierza w jednym kierunku.
- Co robisz? – zapytał, patrząc z niepokojem, jak wrzuca swoje ubrania do torby.
- Sprzątam – mruknęła.
Nie była głupia. Nie zamierzała wracać do siebie i to z kilku powodów. Przede wszystkim oczywiście zdawała sobie sprawę z czyhającego na nich oboje niebezpieczeństwa. A poza tym uważała, że wyprowadzką dałaby bliźniaczkom jasny komunikat: próbowałam tu zamieszkać, ale wygrałyście, więc uciekam. Tego zrobić nie zamierzała.
Kiedy Sebastian brał prysznic, wybrała się do pokoju nastolatek. Zapukała i choć nie usłyszała odpowiedzi, weszła powoli do środka. Natychmiast poczuła na sobie pełne niechęci spojrzenia, ale zamknęła za sobą drzwi i bez słowa usiadła w fotelu przy biurku.
- Nie jesteś tu mile widziana – warknęła Elizka bez ogródek.
- Wiem – odparła Aśka, wzruszając ramionami. – Przyszłam was tylko poinformować, że to sytuacja przejściowa. Nie zamierzam się tu wprowadzać i kiedy tylko zakończymy śledztwo, wrócę do siebie. Nie myślcie jednak, że to będzie oznaczało jakąś zmianę w moich relacjach z waszym ojcem. W pewnym sensie macie rację, nie rozegraliśmy tego tak, jak powinniśmy, ale to nie zmienia faktu, że bardzo kocham Sebastiana i nie zrezygnuję z niego. Chcecie czy nie, będziecie musiały to jakoś zaakceptować. Nie musicie mnie lubić, nie musicie nawet ze mną rozmawiać, ale zastanówcie się, czy chcecie zepsuć swoje relacje z ojcem. Potrzebujecie go, a on potrzebuje was. Jesteście wystarczająco duże, żeby to zrozumieć.

Wyszła, nie czekając na odpowiedź. Nie zależało jej na rozmowie z bliźniaczkami. Wiedziała, że jest na nią stanowczo za wcześnie i nic dobrego by z niej nie wynikło. Chciała po prostu postawić sprawy jasno, żeby nastolatki wiedziały, na czym stoją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz