wtorek, 23 lutego 2016

5. Oswój mnie

Sebastian wciąż wracał myślami do tamtej nocy. Wcale nie dlatego, że to właśnie wtedy po raz pierwszy obudził się u boku ukochanej kobiety. I nawet nie dlatego, że od tamtej chwili coś zmieniło się między nimi. Dla niego najistotniejszy był powód, dla którego Joasia zjawiła się u niego tamtej nocy. Dla którego o tak późnej porze przemierzyła miasto i zapukała do jego drzwi, krusząc resztki dystansu pomiędzy nimi.
Pierwszą i podstawową zasadą ich związku był zakaz zadawania jakichkolwiek pytań.  Sebastian nauczony doświadczeniem nie próbował już nawet tego zmieniać. Przyzwyczaił się, że Joasia mówi tylko tyle, ile uważa za stosowne. I tylko wtedy, kiedy chce. To musiało mu wystarczyć.
Nie mogło to jednak zmienić faktu, że Sebastian miał wiele pytań i choć nie odważył się ich zadać, to wciąż kłębiły się w jego głowie.
Nowy Rok komisarze rozpoczęli od rozłąki. Najpierw jeszcze pod koniec grudnia, tuż po świętach, Joasia wzięła zwolnienie lekarskie. A kilka dni później poleciała z mężem do Austrii, wykorzystując tydzień urlop.
Dla Sebastiana było to bardzo długie siedem dni. Nie mógł skupić się na pracy, myślami wciąż powracając do ukochanej.
Rozważał właśnie po raz kolejny, czy powinien wysłać jej smsa, kiedy do biura weszła Ania. Z daleka było widać, że nie jest w najlepszym nastroju. Opadła na fotel Aśki, wzdychając ciężko. Chciała w ten sposób zwrócić na siebie uwagę przyjaciela i nakłonić go do zapytania o samopoczucie. Niestety Sebastian kompletnie nie zauważył jej wysiłków. Wpatrywał się w imię partnerki na wyświetlaczu telefonu.
- Ale cię wzięło – zauważyła Ania, rezygnując z prób rozmowy na swój temat.
Sebastian podniósł wzrok z lekkim opóźnieniem. Popatrzył na Anię, ale nie odpowiedział.
- Nie ma jej dopiero trzy dni, a ty już patrzysz w przestrzeń nieprzytomnym wzrokiem? – drążyła Anka.
- Zejdź ze mnie – mruknął Seba tonem, który nie zachęcał do dalszej dyskusji.
Anka skrzywiła się. Miała co prawda swoje za uszami, ale tym razem nie zamierzała mówić nic złego.
- Co ty w niej widzisz? – zapytała po chwili. – Jest absolutnym przeciwieństwem kobiet, które do tej pory cię interesowały.
- Może właśnie w tym rzecz – odparł Seba mrukliwie. – Takie były cudowne, a z żadną nie potrafiłem się związać.
- Myślisz, że z Aśką będzie inaczej? – zdziwiła się szczerze Ania. Jej niechęć do koleżanki zeszła nagle na dalszy plan. – Planujesz ślub, dzieci i mały, biały domek z ogródkiem?
Sebastian poczuł rosnącą irytację, ale nie odezwał się.
- A pamiętasz jeszcze, że Aśka ma męża? – drążyła Anka. – W ogóle ciekawe, co to za facet. Pewnie nawet nie wie, że żona przyprawia mu rogi.
- Czego ty ode mnie chcesz? – zapytał Sebastian ze złością.
Bardzo nie podobał mu się kierunek, w jakim zmierzała ta rozmowa.
- Po prostu nie chcę, żebyś cierpiał – powiedziała Ania łagodnie. – Rozumiem, że Aśka ci się podoba, jest naprawdę atrakcyjna, wcale ci się nie dziwię, ale obawiam się, że ugrzęźniesz w tym i później trudno ci będzie się wyplątać.
Sebastian pokręcił głową w milczeniu. Nie miał ochoty na taką rozmowę.
- Wiesz, kim jest jej mąż? – zapytała Ania ściszając głos. – Marek Karczewski, mówi ci to coś?
Mężczyzna podniósł głowę zaskoczony.
- Karczewski? – powtórzył z niedowierzaniem i pewną dozą nieufności.
- Karczewski – potwierdziła Ania. – Wyszperałam w dokumentach. Nie ma mowy o pomyłce.
Sebastian odłożył telefon stanowczym ruchem.


***


Trudno było powiedzieć, dlaczego nowości, które przekazała Sebastianowi Ania, tak bardzo nim wstrząsnęły. W sumie tego właśnie powinien się spodziewać. Przecież zupełnie nic nie wiedział o Aśce, jej rodzinie i przeszłości. Była jedną wielką niewiadomą.
Niestety nazwisko Karczewskiego wiele Sebastianowi mówiło. Sypianie z zamężną kobietą to jedno, a sypianie z żoną Marka Karczewskiego to zupełnie co innego. Był właścicielem bardzo prestiżowej kancelarii adwokackiej, znanej w całej Polsce. Co ciekawe wcale nie zasłynął ilością wygranych spraw, choć niewątpliwie miał ich na koncie całe mnóstwo. Ludzie znali go przede wszystkim jako adwokata z sercem. Zdarzyło mu się rezygnować z bardzo korzystnych umów tylko ze względów moralnych. Nigdy też nie pozostawał nieczuły na ludzką krzywdę. W mediach okrzyknięto go obrońcą biednych i uciśnionych. Nie wahał się bronić ludzi, którzy nie mieli mu z czego zapłacić.
Tym bardziej cała Polska wstrzymała oddech, kiedy kilka lat temu przeżył wypadek samochodowy, w którym zginęła jego czteroletnia wówczas córeczka. Sebastian do tej pory pamiętał przejmujący wywiad w telewizji, w którym Karczewski opowiadał o wielkiej stracie i poczuciu winy tego, który przeżył. Bardzo mu wtedy współczuł.
Wcale nie chciał być tym, który jak intruz wkracza między małżonków pogrążonych w żałobie. Bez względu na to, jak bardzo mu na Aśce zależało, nie zamierzał nikomu niszczyć życia. Do tej pory mąż jego kochanki był po prostu anonimowym kimś, bez twarzy i uczuć. Teraz stał się człowiekiem z krwi i kości, okrutnie doświadczonym przez życie. Sebastian nie chciał być tym, który odbiera mu jeszcze żoną, ostatnie, co mu w życiu zostało.


***


Aśka wróciła do Krakowa w drugim tygodniu stycznia. Mimo zmęczenia, pierwsze kroki skierowała do Sebastiana. Było późno i musiała się nieźle nagimnastykować, żeby jakoś usprawiedliwić swoje wyjście z domu. Wiedziała jednak, że warto. Tak bardzo tęskniła za przyjacielem, że każda minuta zwłoki zdawała się być ponad jej siły.
Wchodząc na drugie piętro kamienicy Sebastiana, czuła rosnący niepokój. Mężczyzna nie dał znaku życia przez siedem długich dni. Nigdy wcześniej nie dzwonił do niej i nie pisał w prywatnych sprawach, ale coś się między nimi zmieniło. Ich znajomość przeszła na kolejny, wyższy poziom i spodziewała się jakiejkolwiek wiadomości od Sebastiana. Tymczasem przez cały tydzień nie odezwał się słowem.
Wpuścił ją do mieszkania, uśmiechając się zdawkowo. Była pewna, że ich powitanie będzie warte wieczornej przejażdżki przez miasto, ale Sebastian nie wykazał entuzjazmu. Nieco zbita z tropu zdjęła kurtkę i przeszła do pokoju.
Chciała mu powiedzieć wiele rzeczy. Chciała wyznać, że bardzo tęskniła, że nie mogła doczekać się spotkania, ale tak intymne słowa nie mogły jej przejść przez gardło. Przysiadła więc na kanapie i utkwiła wzrok w nieco przyżółkłym kwiatku.
- Jak wyjazd? – zagadnął Sebastian, usiłując nawiązać w miarę neutralną rozmowę.
- Dobrze – odparła krótko Aśka.
Czuła się dziwnie nieswojo. Sebastian zwykle taki otwarty i bezpośredni, teraz wydał jej się całkiem obcy.
- Coś się stało? – zapytała w końcu, nie mogąc znieść niepewności.
Sebastian wstał. Obszedł powoli okrągły stolik i sięgnął po dzbanek z wodą, stojący na komodzie.
- Napijesz się? – zaproponował.
Kobieta potrząsnęła gwałtownie głową. W milczeniu obserwowała jak Sebastian nalewa wody do szklanki, a potem idzie z nią w kierunku okna i opiera się o parapet, zwracając się w końcu ku niej. Nie zamierzała ponawiać pytania, dobrze wiedziała, że mężczyzna zbiera się do odpowiedzi.
- Twój mąż prowadzi teraz jakąś sprawę? – zagadnął w końcu.
Jego ton był bardzo swobodny, ale wcale nie zamierzał udawać, że o Karczewskim wspomina przypadkiem. Chciał po prostu dać Joasi do zrozumienia, że odkrył jej małą tajemnicę.
Aśka milczała. Wpatrywała się w Sebastiana, jednak z jej twarzy nie dało się nic wyczytać. Sebastian pokiwał głową, jakby spełniły się jego obawy.
- Rozumiem – powiedział, - nie rozmawiacie na tematy zawodowe.
- O co ci chodzi? – zapytała Joasia, wstając.
- O twojego męża – odparł spokojnie, ale stanowczo Sebastian. – Chyba jesteś mi winna wyjaśnienia.
Kobieta zaśmiała się ponuro.
- Wyjaśnienia? – powtórzyła szyderczo. – Co, może powiesz, że ukrywałam fakt, że jestem mężatką?
- Nie, no skąd, byłaś całkiem szczera – odparł Seba ironicznie.
- Nie zamierzam ci się tłumaczyć – oznajmiła Aśka z nagłą złością. Sięgnęła po kurtkę i zarzuciła ją na ramionami. – Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? – zapytała, odwracając się w drzwiach. – Czy możemy uznać, że nigdy nic się między nami nie zdarzyło?
- Owszem, mam – powiedział Sebastian zrezygnowanym tonem. – Zakochałem się w tobie.
Niebieskie oczy Sebastiana utkwione w jej własnych były dziwnie smutne.



***

9 komentarzy:

  1. Mega scen. Czekam z niecierpliwoscia na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę nudny ale czekam za kokejnym

    OdpowiedzUsuń
  3. Najwyraźniej Joasia skrywa wiele tajemnic. Śmierć brata w dzieciństwie, to z pewnością olbrzymia trauma. To oczywiście tłumaczyłoby ogólne zdystansowanie, niechęć do kontaktów z ludźmi. Jednakże wciąż pozostaje zbyt wiele niejasności. Początkowo wyglądała na samotniczkę o wrażliwym usposobieniu, czytająca „Małego Księcia.” Tak, brzmi bardzo wiarygodnie, w dodatku naprawdę wzbudza współczucie. Zwłaszcza w kontekście dosyć jednoznacznej ucieczki z domu w Boże Narodzenie. Tymczasem okazuje się, iż trop być może jest mylny. Można się pogubić w gąszczu tych niejasności. Czyżby nieskazitelny wizerunek adwokata skrywał jaką rysę? Oj, namieszałaś, Jowito.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawie poprowadziłaś akcję. W poprzednim scenie pokazałaś męża Asi jako takiego chłodnego i surowego wobec żony, tutaj jako cenionego adwokata i wrażliwego człowieka, wywołując tym samym mieszane uczucia. To zdecydowanie na plus. Relacja się komplikuje, jestem ciekaw co wydarzy się dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. A scenka jak nie ma to nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Jowita zapewne ma ważniejsze obowiązki,skoro nic się nie publkuje. Oczywiście prościej dodawać lakoniczne, w dodatku anonimowe komentarze, niż cierpliwie. czekać.

      Usuń
    3. To juz moja sprawa co pisze . Alutka ....

      Usuń
  6. Powiem szczerze, że już od wielu lat czytam Twoje opowiadania, choć niezbyt regularnie. Raz na jakiś czas, kiedy nie mam co robić, przypomina mi się ten blog, na którym spędziłam długie godziny. Ostatnio zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek skończą Ci się pomysły. Minęło tyle czasu, a to, co piszesz nadal jest świetne, pełne emocji, uczuć. Dziękuję Ci, że nadal publikujesz rozdziały oraz gratuluję wytrwałości.

    I.

    OdpowiedzUsuń