wtorek, 2 lutego 2016

24. What is love

Tej nocy długo nie mogła zasnąć. Znowu położyła się na kanapie, choć Sebastian proponował, że pościeli jej w sypialni, a sam przeniesie się do salonu. Trudno jednak było złamać upór kobiety i mężczyzna podłamany poprzednimi porażkami szybko odpuścił.
On także ostatnio źle sypiał. Coraz częściej śniła mu się Basia. Nie wierzył w żadne paranormalne zjawiska, choć przeszło mu przez myśl, że zmarła żona z zaświatów próbuje wpłynąć na jego życie i decyzje. Szybko jednak odrzucił tę możliwość, tłumacząc sobie stanowczo, że te sny są jedynie wynikiem jego rozmyślań za dnia. Niestety nie mogło to poprawić jego samopoczucia.
Obudził się nagle w środku nocy i przez dłuższą chwilę nie mógł pojąć, co przerwało mu sen. W końcu jednak zrozumiał. Wyskoczył z łóżka i pobiegł do salonu. Joasia miotała się na kanapie, jęcząc przez sen. Zadziałał instynktownie. Usiadł na brzegu kanapy i przytulił ją mocno do siebie. Przez chwilę kobieta szarpała się gwałtownie, już obudzona, ale wciąż nieświadoma sytuacji. Dopiero po dłuższej chwili zaczęła się uspokajać.
Poczuła się, jakby wróciła do domu po dalekiej podróży. Ramiona Sebastiana znowu były najbezpieczniejszym miejscem na ziemi i kiedy wtulała twarz w jego tors, niepokój odchodził w zapomnienie. Sebastian głaskał przyjaciółkę po włosach, czując jak jej oddech wraca do normalnego rytmu.
- A teraz – powiedział łagodnie – idziemy, jak ludzie, spać do sypialni.
Nie zaprotestowała, kiedy wstał i zaczął zbierać jej pościel. Podreptała za nim bez sprzeciwów i wślizgnęła się pod kołdrę, od razu zajmując miejsce tuż obok niego. Zasnęła, czując jego wargi na swoim czole.
Tej nocy Sebastian co prawda nie miał okazji się wyspać, ale wciąż trzymając w ramionach Joasię, zdołał się w końcu zresetować. Po wielu trudach odniósł sukces, czuł to wyraźnie, choć zachowanie kobiety następnego dnia nie wskazywało na żadną poprawę. Było tak, jakby obudził się z długiego, zimowego snu. Nagle wszystko stało się jasne i klarowne, przed oczami widział wyraźną drogę, którą wystarczyło jedynie sukcesywnie podążać.
Wstał o świcie. Zadzwonił do Blaszki, jednego ze swoich informatorów. Pozornie chłopak nie miał nic wspólnego ze sprawą, zajmował się głównie dilerką na niewielką skalę. Sebastian wielokrotnie rozważał, czy nie powinien go zamknąć, ale zawsze w ostatniej chwili Blaszka dawał komisarzowi dobry powód, by i tym razem mu darować. Chłopak nie grzeszył inteligencją, ale był bardzo zmotywowany do pozostania na wolności, a to w połączeniu ze swego rodzaju bezmyślnością czyniło go całkiem pożytecznym informatorem.
- Muszę znaleźć dwójkę Ukraińców – poinformował Blaszkę bez zbędnych wstępów. – Są jeszcze nieletni, najprawdopodobniej przebywają w Polsce nielegalnie. Wera i Oleg Łukianenko. Nie wiem czym się zajmują. Ich siostra, Oksana, była dziwką Rysia.
Blaszka nie zadawał zbędnych pytań. Nigdy nie próbował z komisarzem negocjować. Dobrze wiedział, jaki jest układ: informacje za wolność.
Po telefonie do informatora Sebastian zabrał się za przygotowanie śniadania. Wiedział, że lada moment Aśka wstanie i wyjdą z domu, nim bliźniaczki zdążą się obudzić. Nie przeszkodziło mu to jednak w przygotowaniu talerza kanapek, a także bułek i termosów z herbatą do szkoły. Nie robił tego od pewnego czasu i prawdę mówiąc dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Oczywiście nastolatki były na tyle duże, żeby przygotować sobie śniadanie, ale okazanie odrobiny troski było zawsze aktualne, bez względu na wiek.
Czterdzieści minut później ramię w ramię z Joasią schodził po schodach. Było jeszcze wcześnie, więc nie zamierzał jechać prosto na komend. Oczywiście pracy mieli mnóstwo, ale w tej akurat chwili było coś ważniejszego. Coś, co nie mogło już dłużej czekać.
- Gdzie jedziemy? – zapytała kobieta, marszcząc brwi, kiedy minęli skręt prowadzący na Pomorską.
- Musimy jeszcze coś załatwić – odparł tajemniczo Sebastian.
Aśka nie zadawała zbędnych pytań. Ona w przeciwieństwie do Sebastiana wciąż była w fatalnym nastroju. Nie miała już siły walczyć z sennymi koszmarami, powracającymi co noc. Zmęczenie, niewyspanie i ciągły lęk odbierały jej chęć do życia.
- Po co mnie tu przywiozłeś? – zapytała na wpół zaskoczona, na wpół zniecierpliwiona, kiedy mężczyzna zatrzymał się na Bulwarze Wołyńskim.
- Chodź – odparł zupełnie niezrażony jej tonem.
Poprowadził ją błotnistą dróżką wzdłuż wody, aż dotarli do kupki głazów. Wtedy mężczyzna odwrócił się i uśmiechnął do partnerki.
- Poznajesz? – zapytał.
- Poznaję – odparła kobieta chłodno. – Po rozstaniu z Marcinem wypłakiwałam tu oczy.
- To też – przyznał Sebastian. – Ale ja to pamiętam nieco inaczej.
Obszedł kamienie i spojrzał na Wisłę. Po drugiej stronie rzeki miasto tętniło życiem, ale tu było spokojnie. Inny świat.
- Siadałem tutaj – powiedział z pełnym nostalgii uśmiechem, wskazując na głaz najbliżej siebie. – A ty tam – dodał, machnąwszy ręką nieco dalej. – Albo chodziłaś wokół. Zawsze lepiej ci się mówiło jak coś robiłaś.
Aśka patrzyła na niego w milczeniu. Z jej twarzy trudno było coś wyczytać.
- Nie chciałaś rozmawiać w pracy – kontynuował Sebastian po chwili. – Ani u mnie, ani u siebie, właściwie nigdzie. Ale tutaj rozmawialiśmy.
- Miałam wrażenie, że wszystko co tu powiem, właśnie tu zostanie – powiedziała kobieta cicho. – To było takie… niezobowiązujące.
- Dziś też może takie być – odparł Sebastian łagodnie.
Joasia objęła się ramionami. Chłodny wiatr rozwiewał jej włosy, zupełnie jak wtedy, cztery lata temu.
- Zgwałcili mnie – powiedziała w końcu.
Stało się, miała to z głowy. Nawet nie zdążyła się nad tym zastanowić, słowa jakoś same odnalazły właściwą drogę. Wiele razy wyobrażała sobie ten moment. Jeśli już miałaby powiedzieć przyjacielowi prawdę, to na pewno nie w taki sposób. Jakoś by go na to przygotowała, jakoś lepiej ubrała to w słowa.
- Po dwóch dniach przesłuchań – dodała po chwili, patrząc na wodę. – Zgodziłabym się na wszystko, byle więcej tego nie zrobili. Myślałam, że nie może być już nic gorszego, ale w areszcie… - urwała na moment. – Powiedzmy, że jednak mogło być gorzej. Nie oczekuję współczucia – dodała, odwracając się do Sebastiana. – W ogóle nie chcę, żeby coś się zmieniało, ale… Dobrze, że już wiesz. Agnieszka miała rację, powinieneś wiedzieć.
Zapadła cisza. Sebastian stał bez ruchu, wpatrując się w kobietę w milczeniu.
- Przepraszam – powiedział cicho, podchodząc w końcu do niej. – Powinienem być przy tobie.
Joasia uśmiechnęła się z trudem.
- Przecież jesteś – odparła.
Podeszła do niego i przytuliła się. Inaczej to sobie wyobrażała. Spodziewała się, że wpadnie w histerię, zaleje się łzami, ale wcale nie miała na to ochoty. Czuła tylko potworne zmęczenie.
Do pracy dotarli dopiero na dziewiątą. Po drodze prawie nie rozmawiali, ale znowu zapanowała między nimi atmosfera zrozumienia i zaufania.
- Stary was szuka – oznajmiła Kaśka, ledwie wdrapali się na odpowiednie piętro. – Nie wyglądał na zachwyconego.
Komisarze wymienili się spojrzeniami. Dobrze wiedzieli, o czym szef chciał z nimi rozmawiać. I nie pomylili się.
- Zalew Bagry, znaleziony fragment ludzkiej ręki – oznajmił komendant, ledwie zajęli miejsca przed jego biurkiem. – Słucham?
Aśka uniosła ironicznie brwi.
- A co dokładnie szef chciałby wiedzieć? – zapytała niewinnym tonem, choć w środku już zdążyła się zagotować.
Na czole Starego pojawiła się pionowa zmarszczka świadcząca o tym, że Aśce już udało się go porządnie zdenerwować.
- Czy muszę wam mówić, że sprawa potrójnego zabójstwa naszych ludzi nie leży w waszych kompetencjach? – warknął, trzepocząc ze złością wąsami. – Śledztwo prowadzi Wydział Spraw Wewnętrznych.
Aśka prychnęła głośno. Nie zamierzała ukrywać, co sądzi o rzeczonej instytucji.
- Macie się trzymać od tej sprawy z daleka, to polecenie służbowe – oznajmił ostro Stary. – Czy to jest jasne?
- Bardzo chętnie trzymałabym się od tej sprawy z daleka – odparła Aśka bez cienia strachu w głosie, - ale niestety ta sprawa nie chce trzymać się z daleka ode mnie. Przekonałam się już na własnej skórze jak działają wewnętrzni, więc proszę mi wybaczyć, ale jakoś trudno mi wierzyć w ich kompetencje.
- Proszę się liczyć ze słowami – zagrzmiał komendant. – Mieszanie się w tę sprawę może nam wszystkim bardzo zaszkodzić…
- Nam? – podchwycił natychmiast Sebastian. – To dlatego próbował pan poświęcić Aśkę? Żeby chronić własny tyłek?
- Tego już za wiele! – zawołał Stary, zrywając się z fotela i opryskując komisarzy śliną. – Jeśli dowiem się, że grzebiecie przy tej sprawie, zwolnię was dyscyplinarnie! Oboje!

Nie było sensu dyskutować z szefem. Rozmowa choć do niczego nie doprowadziła, uświadomiła komisarzom, że Stary także musiał zostać zastraszony. Pozostawało tylko podstawowe pytanie: kto za tym stoi?

2 komentarze:

  1. Uff, wreszcie! Asia zrzuciła swoje brzemię. Podejrzenia, iż doszło do gwałtu okazały się słuszne. Dla policjantki takie przeżycie jest podwójnie traumatyczne. Ile podobnych spraw zna z autopsji? Pewnie wystarczająco dużo. Stary ciska piorunami. Nigdy nie grzeszył inteligencją, ale wydając „polecenie służbowe" przekroczył wszelkie granice. Policjanci z wewnętrznego, którzy współpracowali z przestępcami mają władzę, nawet po śmierci, hę? Do kompletu brakuje informacji o tym, że na komendzie działa szpicel. Oj, ktoś dostanie, wówczas za swoje! Sebastian nieco odpokutował swoje winy, zaczął myśleć po ludzku. Jak Pan Bóg chce ukarać, to rozum odbiera, najwidoczniej tak było w tym przypadku. Eh, do rozwikłania pozostaje wiele problemów, wciąż nadmiar. Niepokojące zakończenie, co nastąpi dalej?

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę taki optymistyczny rozwój wydarzeń dla komisarzy, bo i Sebastian jakieś wnioski wyciągnął i Asia wyznała w końcu swoją tajemnicę. Ale i tak nadal jest ciężko. Sprawa nie skończy się tak szybko i bezboleśnie...
    Nadal utrzymuję to co mówiłem wcześniej - trzymasz wysoki poziom.

    OdpowiedzUsuń