niedziela, 30 października 2011

12. Nie wierzcie bliźniaczkom

Kilka dni później Aśka wyszła ze szpitala i cała czwórka wróciła do Krakowa. Nikt nie miał już ochoty kontynuować wakacji, woleli resztę wolnych dni spożytkować na leniuchowanie w domu. Poza tym Aśkę niemal przy każdym ruchu bolał brzuch, tak więc najbardziej wskazany był bierny odpoczynek.
- Wciąż mam wyrzuty sumienia – mruknęła Eliza, kiedy tydzień później przygotowywała z siostrą obiad. – W życiu bym nie pomyślała, że to się może tak skończyć…
- A ja nie mogę uwierzyć, że Aśka nawet nie zrobiła nam awantury… - odparła Karolina.
- Przez to jeszcze gorzej się czuję.
Sebastian wszedł do kuchni, żeby ocenić postępy.
- Głodny jestem – westchnął.
- Będziesz musiał uzbroić się w cierpliwość. Pizzy nie robi się w piętnaście minut – zauważyła Karolina.
- A przynajmniej nie taką – dodała Lizka. – Dzwoniłeś do Aśki?
- Nie odbiera, pewnie śpi.
- No to ubieraj się. Pojedziemy do niej z obiadem.
Policjant tylko westchnął. Nie miał co prawda nic przeciwko wizycie u przyjaciółki, ale zauważył, że nastolatki chcą zrobić wszystko, by odkupić swoje winy i odrobinę go to przerażało.
Godzinę później cała trójka stanęła przed drzwiami Joasi. Dzwonek wyrwał kobietę ze snu. Wcale nie była zaskoczona i dobrze wiedziała, kogo powinna się spodziewać.
- Miło was widzieć – powiedziała, kiedy po dłuższej chwili udało jej się dotrzeć do drzwi.
- Tata bardzo chciał sprawdzić, jak się czujesz – odparła Karolina, wchodząc za siostrą do mieszkania.
- Dziewczyny, co obiecałyście Aśce? – zapytał Sebastian niewinnym tonem.
- Zero intryg, zero kłamstw, zero swatania – wyrecytowała Eliza z westchnieniem. – Za pół godziny będzie obiad – dodała, kierując się do kuchni z blaszką w dłoniach.
Karolina natychmiast podążyła za siostrą, a Seba spojrzał na Aśkę, która stała oparta o ścianę.
- Widzę, że nie jest lepiej – zauważył.
- Przecież nie przejdzie mi z dnia na dzień – odparła spokojnie. – Chodźmy do salonu.
Ledwie opadli na kanapę, znowu zabrzmiał dzwonek.
- Otworzysz? – poprosiła Aśka, uśmiechając się przymilnie.
- No jasne.
Tym razem w drzwiach stanęła Ania. Wyglądała na zmęczoną i zdenerwowaną.
- Cześć Seba – mruknęła.
Nie czekając na odpowiedź, przeszła do salonu, witając się po drodze z bliźniaczkami.
- Trafiłaś akurat na obiad – powiedziała Aśka, uśmiechając się do przyjaciółki.
- Jak miło… Już nie pamiętam, kiedy jadłam coś, co nie jest fast foodem – westchnęła Ania. – Mamy naprawdę parszywą sprawę, istny koszmar...
- No to opowiadaj – zachęciła ją Asia.
- Dwa tygodnie temu dostaliśmy wezwanie do morderstwa. W lesie przy zachodniej wylotówce znaleziono zwłoki młodej dziewczyny, była skatowana. Jesteśmy niemal pewni, że zamordował ją były chłopak, ale nie możemy go dorwać.
- Prędzej czy później go złapiecie – odparł Seba, który nie postrzegał tej sprawy jako „istny koszmar”.
- Problem w tym, że gość jest bardzo agresywny. To były komandos. Pobił matkę zamordowanej, kobieta do tej pory walczy w szpitalu o życie. Zaatakował też dwie przypadkowe osoby, z których jedna nie żyje. Strach myśleć, co jeszcze się zdarzy…
- No to pewnie macie mnóstwo roboty – zauważyła Aśka.
- No… Rafał wysłał mnie, żebym się trochę przespała, ale sam też zasypia na biurku. Anka i Maciek prowadzą dwie sprawy i nie mają jak nam pomóc, asystenci też uwijają się jak w ukropie…
- Ja już jutro będę w pracy – wtrącił Seba. – Poproszę Starego, żeby włączył mnie do sprawy, to może będzie trochę lżej.
- Wiecie co… - zaczęła Aśka z wahaniem. – Ja co prawda w terenie się nie przydam, ale może przynajmniej pomogłabym wam w biurze….
- Przypominam, że masz zwolnienie i to nie bez powodu – przerwał jej Sebastian.
- Siedząc na tyłku, nie zrobię sobie krzywdy – skwitowała Joasia z pobłażliwym uśmiechem.
- Akurat – burknął Seba.
- Tato! – zawołała Eliza. – Chodź na chwilę!
Sebastian tylko westchnął i poszedł pomóc córkom w kuchni, zostawiając przyjaciółki same.
- Dzięki za propozycję – powiedziała Ania, zwracając się do Joasi, - ale lepiej będzie jak zostaniesz w domu i dojdziesz do siebie. Wiem, jak bolą odbite nerki. A poza tym… Seba by mnie ukamienował, gdybym się na to zgodziła.
- Dobra, wrócimy do tematu. Anka, ty wiedziałaś, co dziewczyny planują, prawda? Namawiałaś mnie na te wakacje.
Ania spojrzała na przyjaciółkę przepraszająco.
- Niedokładnie… Ale wiedziałam, że chcą was zeswatać. Prosiły, żebym cię namówiła na wyjazd, a ja pomyślałam, że to nie jest taki głupi pomysł…
- Uważasz, że to w porządku?
- Nie – przyznała Anka. – Wiem, że powinnam była cię ostrzec, ale…
- Ale uznałaś, że sama nie potrafię o siebie zadbać i wy zrobicie to lepiej – wpadła jej w słowo Aśka. – Zgadza się?
- Przepraszam.
Aśka tylko westchnęła. Kiedy uświadamiała sobie, że Ania wiedziała o wszystkim, czuła rosnącą złość. Zaraz jednak przychodziło jej namyśl, że koniec końców jest jej najlepszą przyjaciółką i czegokolwiek by nie zrobiła i tak zostanie to wybaczone.
Następnego ranka Seba zastał Joasię w biurze. Uniósł brwi i poirytowany zażądał wyjaśnień.
- Zapomniałeś już, jak w zeszłym miesiącu Anka i Rafał siedzieli tu z nami dniami i nocami, bo nie wyrabialiśmy się na zakrętach? Mają naprawdę kupę roboty i każda pomoc się przyda.
- Aśka, ogarnij się… przecież ty się ledwie ruszasz.
- Póki co nie ruszam się wcale – powiedziała. – Spokojnie, dopóki nie dojdę do siebie, będę siedzieć za biurkiem.
- Chyba musiałbym cię tu przykuć – burknął Seba i usiadł na swoim miejscu.
Przez cały dzień Aśka od wszystkich wysłuchiwała, że powinna wracać do domu, choć nietrudno było zauważyć, że jej pomoc bardzo się przydaje. Do późnego wieczoru siedziała nad aktami, szukając informacji, które mogłyby w jakikolwiek sposób naprowadzić ich na ślad poszukiwanego Iwańca.
- Odwiózłbyś mnie do domu? – zapytała, zwracając się do Sebastiana.
Minęła już dwudziesta i zmęczenie zaczynało dawać się we znaki. Policjant natychmiast z chęcią na to przystał. W samochodzie zerkał na partnerkę z niepokojem, ale nie dawała po sobie poznać, żeby coś było nie tak.
- Może przenocowałabyś dziś u mnie, co? Dziewczyny nie byłyby same… - zagadnął Seba.
- A bo to pierwszy raz, kiedy zostają same na noc – zakpiła.
- Tak tylko zaproponowałem – mruknął, wzruszając ramionami.
Odrzucił ją do domu, pożegnał się, a potem wrócił na komendę. Był zmęczony, ale chciał zmienić Rafała, który zasypiał nad aktami, a wolał nie zostawiać Anki samej.
- Wracaj do domu – powiedział Seba, wchodząc pół godziny później do biura.
- A ty co? – mruknął Rafał. – Też cały dzień siedziałeś.
- Ale ja spałem w nocy. Idź, w tym stanie i tak nic nie zdziałasz.
Rafał tylko westchnął, zdając sobie sprawę, że Seba ma rację. Wstał ze swojego fotela i wśród papierów zaczął szukać swojego telefonu.
- Odwiozłeś Aśkę? – zagadnął nagle.
- Tak. Sama mnie prosiła, więc musiała się fatalnie czuć. Ale wiesz jak z nią… Zanim powie, że coś jest nie tak, miną ze dwie wieczności.
- A jak między wami? Coś drgnęło? – dopytywał Rafał, przetrząsając dokumenty.
- Myślałem, że tak, ale… odkąd znalazła się w szpitalu, jest jakaś chłodna w stosunku do mnie – westchnął Sebastian zamyślony.
- Może przez ten wypadek jakoś się zraziła? Wiesz, do facetów.
- Nie sądzę. Naprawdę zachowuje się całkiem normalnie, tylko mam wrażenie, że próbuje udowodnić i mi, i sobie, że nic między nami nie zaszło.
- Szkoda, że tak się guzdrzecie – podsumował Rafał, wkładając odnaleziony telefon do kieszeni. – Fajna byłaby z was para.
Sebastian z lekkim uśmiechem odprowadził przyjaciela wzrokiem. Zamiast wziąć się do roboty, wyjął z kieszeni portfel. W jego środkowym okienku widniały trzy malutkie zdjęcia: obu jego córek i Basi. Bliźniaczki na fotografiach były dużo młodsze, nie miały więcej niż osiem lat.
- Czas coś z tym zrobić – powiedział sam do siebie.
Wstał i zdecydowanym krokiem wyszedł z biura. Anię znalazł w kuchni.
- Muszę wyjść – oznajmił. – Wybacz, Anka, wiem, że miałem pomóc, ale to bardzo ważne.
- Stało się coś? – zapytała kobieta spokojnie.
Kawa postawiła ją na nogi i napełniła dziwnym spokojem.
- Muszę porozmawiać z Aśką. Muszę to w końcu załatwić, tak dalej być nie może.
- Leć – odparła Ania, uśmiechając się.
Dwadzieścia minut później Sebastian ponownie parkował pod blokiem partnerki. Korzystając z zepsutych drzwi, wszedł na górę i zapukał. Joasia zaskoczona otworzyła mu, owijając się szlafrokiem.
- Co jest? – zapytała zaniepokojona, przepuszczając go w drzwiach.
- Muszę pokazać ci coś bardzo ważnego – oświadczył.
Przeszedł do jej sypialni i ku jej największemu zaskoczeniu otworzył szufladę, w której trzymała przeróżne drobiazgi.
- Co robisz? – zdziwiła się, obserwując uważnie poczynania przyjaciela.
Odwrócił się, a w dłoni trzymał jej małe zdjęcie dowodowe.
- Możesz mi to dać? – zapytał spokojnie. – Nie mam twojego zdjęcia w takim rozmiarze.
Joasia uniosła brwi i nadal przyglądała się Sebastianowi nic nierozumiejącym wzrokiem.
- Po co ci to? Co się takiego stało, że przyjeżdżasz do mnie nagle, wyrywając się z pracy, tylko po jakieś głupie zdjęcie?
Mężczyzna wyciągnął z kieszeni portfel i pokazał okienko z fotografiami, które oglądał wcześniej na komendzie.
- Zawsze trzymałem tu zdjęcia najbliższych mi osób, mojej rodziny – oznajmił. – I nadal tak powinno być. A wiesz, co tu nie pasuje?
Aśka wzruszyła ramionami. Skrzyżowała ręce na piersiach i oparła się o framugę, dając Sebastianowi do zrozumienia, że ta rozmowa jest jej całkowicie obojętna. Policjant odczekał chwilę, a upewniwszy się, że kobieta nie zamierza się odezwać, postanowił przejść do rzeczy. Wyjął z portfela podobiznę zmarłej żony i włożył na jej miejsce zdjęcie Joasi. Kobieta przygryzła nerwowo wargę. Widać było, że zrobiło to na niej ogromne wrażenie.
- Za długo żyliśmy przeszłością – powiedział cicho, zbliżając się do niej. – A ja chcę w końcu coś z tym zrobić. Basia zawsze będzie zajmowała w moim sercu szczególne miejsce, ale teraz to ty jesteś najważniejsza.
- Słucham?
Sebastian uśmiechnął się. Nie miał zamiaru dłużej tłumaczyć, wolał przejść do czynów. Podszedł do kobiety tak blisko, że stykali się ciałami. Ujął jej twarz w dłonie i zaczął delikatnie całować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz