wtorek, 24 kwietnia 2012

5. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Okazało się, że Ania jest w kompletnej rozsypce. Joasię do jej mieszkania wpuściła Kaśka. Minę miała nietęgą.
- Odkąd przyjechałyśmy, nie wyszła z łazienki – mruknęła, zdając koleżance relację. – Nie chciała ze mną rozmawiać.
- Ale co się właściwie stało? – zapytała Aśka, zdejmując szpilki, które już zdążyły otrzeć jej kostki. – Rafał powiedział mi tylko, że ślubu nie będzie i żebym wszystko odwołała…
- Podszedł do Anki, jak poszłaś do kościoła. Rozmawiali chwilę, a potem ona odeszła zapłakana – opowiadała Kasia, zerkając co chwilę z niepokojem na drzwi łazienki. – Ale nie odezwała się do mnie ani słowem, kompletnie nic.
- Może ja spróbuję w takim razie…
- Ja chyba pójdę – dodała asystentka. – Pewnie szybciej coś ci powie, jak będziecie same.
Aśka skinęła głową niezbyt świadoma, co robi. Zamknęła za Kasią drzwi i podeszła do łazienki. Zapukała, ale odpowiedział jej tylko cichy szloch.
- Aniu, to ja – powiedziała łagodnie. – Otwórz drzwi, proszę
Po dłuższej chwili szczęknął zamek. Joasia nacisnęła na klamkę i drzwi ustąpiły. Ania siedziała na wannie, zalana łzami. Tusz do rzęs spłynął jej po policzkach, tworząc czarne ścieżki. Na podłodze leżał delikatny, biały welon.
Joasia podeszła do przyjaciółki i przysiadła obok niej. Objęła ją ramieniem i przytuliła się delikatnie, choć nie bardzo wiedziała, co jej powiedzieć. Siedziały tak dłuższą chwilę, aż w końcu Ania odezwała się drżącym głosem.
- Sam mi się oświadczył – wyszeptała. – Do niczego go nie zmuszałam, wcześniej nawet nie wspomniałam o ślubie. – Pociągnęła nosem, przerywając na chwilę. – Myślałam, że chce tego tak samo jak ja. Cieszył się, planował wszystko… I nagle oświadcza, że nie może się ze mną ożenić.
- Aniu, ślub wiąże się z olbrzymimi emocjami, sama dobrze o tym wiesz – odparła łagodnie Joasia. – Rafał na pewno się wystraszył, po prostu spanikował…
- Tchórz też mi niepotrzebny! – zdenerwowała się Ania.
Wyszła z łazienki i szybkim krokiem udała się do sypialni. Po chwili namysłu Aśka podążyła za nią. Z niepokojem obserwowała, jak Ania zrzuca z siebie suknię ślubną, a następnie rzucą ją na podłogę.
W tym samym czasie Sebastian dotarł już do mieszkania przyjaciela. Zastał go nad butelką wódki, wpatrującego się w ścianę tępym wzrokiem. Na sobie nadal miał ślubny garnitur.
- No, stary, popisałeś się – mruknął Seba, rozwiązując powoli krawat.
- Sam mówiłeś, że małżeństwo to głupota – odwarknął Rafał.
Był już nieźle wstawiony i Sebastian natychmiast się zorientował, że dyskusja w tym momencie jest marnotrawstwem czasu. Rzucił krawat na szafkę i rozsiadł się w fotelu. Jedyne co mógł zrobić to dotrzymać towarzystwa przygnębionemu przyjacielowi.

Ania zasnęła dopiero późnym wieczorem. Przez wiele godzin Joasia wysłuchiwała jej żalów, niewiele mówiąc. Tak naprawdę nadal nie rozumiała, co się stało. Nie mogła pojąć, dlaczego Rafał tak nagle zrezygnował ze ślubu. Miała nadzieję, że Sebastian przemówi mu do rozsądku, choć nawet gdyby tak się stało, pozostawało wątpliwe, czy Ania w ogóle zechce jeszcze z nim rozmawiać.
Rafał także zasnął późno. Pił intensywnie, ale tego dnia alkohol jakoś nie robił na nim wielkiego wrażenia. Sebastian przez cały ten czas nie odezwał się ani słowem, rozmyślając zarówno nad jego sytuacją, jak i swoim nastawieniem do ślubów. Wiedział, że musi coś z tym zrobić, rozwiązując jednocześnie i problem przyjaciela, i swój.

Powrót w poniedziałek do pracy nie należał do przyjemności. Ania i Rafał mieli być w tym czasie w podróży poślubnej i bez względu na zaistniałą sytuację mieli wolne. Aśka i Sebastian zjawili się w pracy nieco przed czasem, co nie było ani trochę dziwne w przypadku policjantki, ale pan komisarz raczej nie zjawiał się na komendzie wcześniej, niż było to konieczne. Nikt jednak nie zapytał o powód tego nadzwyczajnego zjawiska. Zamiast tego Tomek przekazał im wiadomość od Starego: mieli zająć się sprawą zamordowanego mężczyzny, którego Joasia i Kaśka znalazły w piątkową noc.
- Raporty od lekarza i techników macie na biurku – zakończył asystent, wręczając im przy okazji stosik raportów do wypełnienia.
Komisarze przeszli do biura i od razu zabrali się za przeglądanie dokumentów. Aśka rzuciła tylko okiem na raport od lekarza sądowego, upewniając się, że nie ma tam nic ponad to, co usłyszała na miejscu zbrodni.
- Jeden cios nożem prosto w serce – mruknęła. – Żadnych śladów.
- Technicy nie znaleźli narzędzia zbrodni – dodał Seba, zagłębiając się w drugi raport. – Tylko jakieś ślady butów, ale kilka metrów dalej, więc nie wiadomo, czy w ogóle są związane ze sprawą.
- Wiesz co, jak szłyśmy tamtą ulicą, potrącił nas chłopak – powiedziała Aśka zamyślona. – Wybiegł z tej bramy, w której chwilę później znalazłyśmy ciało. Według Adama czasowo to by się zgadzało.
- Pamiętasz go? Dasz radę sporządzić portret?
- Spróbuję – westchnęła kobieta i sięgnęła po telefon, żeby sprowadzić rysownika.
- Czekaj, znamy w ogóle jego tożsamość? – zapytał Seba, kartkując akta.
- Tomasz Łapicki, 36 lat. Żonaty, dwójka dzieci. Bartek powiadomił już rodzinę.

Przez cały dzień pracowali nad sprawą. Sporządzony portret pamięciowy przekazali mediom, a w oczekiwaniu na jakiekolwiek wiadomości przesłuchiwali mieszkańców kamienicy w nadziei, że ktoś coś słyszał. Niestety bezskutecznie.
Kiedy minęła szesnasta, zajechali do parku do budki z fast foodami. Kupili sobie dwa kebaby i przysiedli na ławce, rozkoszując się promieniami słońca.
- Trzeba będzie pojechać do jego rodziny – powiedziała Joasia, dźgając plastikowym widelcem kawałek ogórka. – Bartek mówił, że jego żona była w fatalnym stanie, ale minęło trochę czasu, więc może uda się z nią porozmawiać.
- Ale to jutro, co? – mruknął Seba. – Padam z nóg.
Aśka zaśmiała się nagle.
- Masz majonez na nosie – chichotała, patrząc na partnera.
Seba także się uśmiechnął i wytarł twarz.
- Cieszę się, że się pogodziliśmy – wypalił, wpatrując się w swojego kebaba. – Wkurzało mnie to milczenie.
- Mnie też – przyznała Joasia.
- Ale nie tylko dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi – kontynuował Sebastian, jakby w ogóle nie dosłyszał jej słów. – Od tamtego dnia nad jeziorem… nie mogę przestać o tobie myśleć.
Aśka poczuła, że kawałek mięsa staje jej w gardle. Z trudem dała radę go przełknąć, ale na resztę już straciła ochotę. Gdyby nie absolutne zaskoczenie, które odebrało jej zdolność logicznego myślenia, natychmiast przerwałaby Sebastianowi. Nie chciała usłyszeć już ani słowa więcej, ale mężczyzna zdawał się tego nie rozumieć.
- Cały czas widzę cię taką jak wtedy - mówił dalej. – Pierwszy raz zobaczyłem, jaka jesteś niesamowita…
- Dość – przerwała mu kobieta stanowczo, wstając. – Nie chcę tego słuchać, ani słowa więcej.
- Zaczekaj, muszę ci to powiedzieć – odparł Seba, również podnosząc się z ławki.
- Dlaczego wy musicie wszystko tak utrudniać? – zapytała Joasia, utkwiwszy w partnerze przenikliwe spojrzenie.
- My?
- Wy, faceci – warknęła. – Tylko jedno wam w głowach.
Wrzuciła ledwie zaczętego kebaba do kosza na śmieci i ruszyła energicznie parkową alejką. Sebastian dogonił ją chwilę później i złapał za rękę. Wyrwała się gwałtownie.
- Nie dotykaj mnie – powiedziała ostrzegawczym tonem.
- Co się z tobą dzieje? – zapytał Sebastian zdezorientowany. Wydawało mu się, że Joasia zareaguje pozytywnie na jego słowa, a tymczasem sytuacja zdawała się być jeszcze gorsza niż poprzednio. – Nie można ci okazać odrobiny uczucia, bo zaraz obrastasz kolcami.
- Uczucia?! – Joasia zatrzymała się tak gwałtownie, że Sebastian na nią wpadł. Wyglądała na naprawdę wściekłą. – Ty w ogóle wiesz, co to znaczy?!
- O co ci chodzi?
- Oboje jesteście tacy sami – powiedziała jadowitym tonem. – Założę się, że mógłbyś się zachować tak samo jak on.
- A co on takiego złego zrobił? – zdenerwował się nagle Seba. – Chyba lepiej, że powiedział jej prawdę, nie?
Joasia zmrużyła oczy. Coś w głosie Sebastiana uświadomiło jej, że pominęła pewien bardzo istotny szczegół.
- To ty… - wycedziła głosem kipiącym z wściekłości. – Ty… namówiłeś go do tego…
Była tak rozzłoszczona, że ledwie mogła mówić.
- Nie musiałem go do niczego namawiać – odparł Seba, choć nagle poczuł się bardzo niepewnie. – Ja tylko przypomniałem mu o tym, co zawsze było dla niego ważne.
- A więc jednak – powiedziała Joasia, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Zdajesz sobie sprawę, co zrobiłeś? Nie masz pojęcia, jak Ania się teraz czuje…
- A ty nie masz pojęcia, jak czuł się Rafał przed tym cholernym ślubem – odparował Sebastian.
- Dlaczego wy się tak tego boicie? Poważnego związku, wspólne życia, wspólnej odpowiedzialności…
- To ty się boisz. Mało mnie nie pogryzłaś, kiedy ci powiedziałem, co czuję.
Aśka na moment ukryła twarz w dłoniach. Miała nadzieję, że kiedy ponownie podniesie wzrok, okaże się, że jest w swojej sypialni, a cała ta rozmowa była tylko wyjątkowo nieprzyjemnym snem.
- Nie mogę uwierzyć, że doszło do tego wszystkiego – wyszeptała po chwili. Złość ustąpiła miejsca rozżaleniu i rezygnacji. – Myślałam, że jesteś uczciwym, szlachetnym facetem. Myślałam, że szanujesz kobiety. A ty… - urwała na moment, szukając właściwych słów. – A ty zniszczyłeś małżeństwo Ani i Rafała, a teraz rujnujesz jeszcze naszą przyjaźń.
- Tak, pewnie, zrzuć na mnie odpowiedzialność za całe zło świata – warknął Seba, który robił się coraz bardziej wściekły.
- Bałeś się, że Rafał będzie szczęśliwy – kontynuowała Joasia, choć sama z trudem mogła uwierzyć w to, co mówi. – Bałeś się, że wydorośleje, założy rodzinę, a ty nie będziesz miał z kim cieszyć się swoją samotnością. Więc sprowadziłeś go do swojego poziomu. Takim właśnie jesteś człowiekiem. Zwykłym egoistą.
- Co ty o mnie wiesz? – odparł Seba, prychając ironicznie.
- Z każdą chwilą coraz mniej…
- To ty masz problem, nie ja – kontynuował mężczyzna. Już nie baczył na słowa, chciał po prostu jak najbardziej zranić partnerkę. – Nie potrafisz stworzyć żadnego związku, bo nie dopuszczasz do siebie facetów. Nie tylko ja będę starzał się samotnie, ty też. Jedyna różnica polega na tym, że ja się czuję dobrze w swoim towarzystwie, a ty będziesz nieszczęśliwa – zakończył bezlitośnie, patrząc kobiecie w oczy.
Joasia wytrzymała to spojrzenie, a potem odwróciła się i odeszła powoli, nie myśląc, dokąd idzie. Chciała tylko jak najszybciej oddalić się z tego miejsca i nie czuć już na sobie spojrzenia Sebastiana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz