piątek, 27 kwietnia 2012

8. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

Rano Joasia wróciła do domu. Wyprowadziła Bryzę, którą jak zwykle o tej porze rozpierała energia, a potem skierowała się prosto do sypialni siostry. Była pewna, że Kalina jeszcze śpi i bardzo się zdziwiła, kiedy ujrzała nastolatkę leżącą w łóżku z otwartymi oczami i najwyraźniej o czymś rozmyślającą. Od razu zauważyła, że opustoszało nawet biurko, na którym do tej pory dziewczyna trzymała większość podręcznych rzeczy.
- Za dwie godziny będzie po mnie mama – oświadczyła lodowatym tonem.
Aśka pokiwała powoli głową. Nie chciała jednak dać za wygraną, nie teraz, kiedy znała już prawdziwą przyczynę złego nastroju siostry. Podeszła po woli na łóżku i usiadła na jego skraju.
- Może jednak przemyślisz jeszcze raz swoją decyzję? – zapytała ostrożnie.
- Niby dlaczego? – odwarknęła Kalina.
- Posłuchaj, wiem, że to nie jest dom twoich marzeń, a ja nie jestem twoją wymarzoną siostrą – zaczęła Joasia, zapominając o formułce, którą sobie przygotowała. – I pewnie nigdy nie będę… Ale zależy mi na tobie, nawet jeśli tego nie okazuję. I naprawdę nie chcę, żebyś się wyprowadzała. Nawet jeśli wciąż się kłócimy, to… to jestem szczęśliwa, że tu mieszkasz.
W oczach kobiety zalśniły łzy. Nigdy nie spodziewałaby się, że sprawa z młodszą siostrą może wywołać w jej tyle emocji. Przygryzła wargę, próbując zapanować nad łzami i wtedy Kalina zrobiła coś, czego Joasia zupełnie się nie spodziewała: usiadła na łóżku i objęła ją mocno.
- Jesteś moją wymarzoną siostrą – powiedziała cicho. – Chociaż strasznie mnie wkurzasz…
Aśka zaśmiała się, choć tak naprawdę trudno było to rozróżnić od szlochu, i również objęła Kalinę. Pogłaskała ją ostrożnie po ciemnych włosach, zastanawiając się, kiedy zdążyła pokochać tę istotę.
- Postaram się bardziej cię wspierać – obiecała.
- Z całej rodziny tylko ty mnie zechciałaś – wyszeptała Kalina, podnosząc wzrok i patrząc siostrze w oczy. – Kiedy mama wyjechała, a ojciec nie chciał się mną zajmować…
Pani komisarz patrzyła w piwne oczy dziewczyny i zastanawiała się nad odpowiedzią. Sama nie wiedziała, dlaczego postąpiła wtedy tak, jak postąpiła. Na pewno tłumaczenie tego siostrzaną miłością byłoby sporym nadużyciem. Najprawdopodobniej decydujące znaczenie miało jej własne, szczęśliwe, ale pozbawione matczynego ciepła, dzieciństwo.
Na szczęście Kalina wcale nie czekała na odpowiedź.
- Myślisz, że mama w ogóle nas kocha? – zapytała zamyślona.
Joasia spuściła wzrok, wpatrując się teraz w mozaikowy wzór na dywanie, ale nie wypuszczając nastolatki z objęć.
- Myślę, że nasza matka przede wszystkim nie powinna posiadać dzieci – odparła w końcu szczerze. – Gdzieś w głębi duszy na pewno Cię… kocha, tylko… może nie potrafi zamienić tego w czyny, nie wiem.
Pytanie Kaliny sprawiło, że wróciły do niej uczucia, które przez wiele lat skrywała głęboko nawet przed samą sobą. Miała do matki olbrzymi żal, przez co temat ten zawsze był dla niej trudny.
- Musiałaś mnie nienawidzić, kiedy odeszła do mojego ojca i zaszła w ciążę – westchnęła nastolatka, w przedziwny sposób wywlekając na światło dzienne sprawy, których Aśka wolałaby nigdy w życiu nie poruszać.
- Nie odeszła do twojego ojca – odparła, unikając odpowiedzi na główne pytanie. – Odeszła, żeby nacieszyć się wolnością, dopiero potem go spotkała.
- Ale to nie zmienia faktu, że zajmowała się mną, podczas gdy ciebie zostawiła…
- Mną nigdy się nie zajmowała – oświadczyła w końcu Joasia. – Nawet kiedy z nami mieszkała, w zasadzie rzadko ją widywałam.
- A twój tata?
- Mój tata… - Joasia zawahała się przez moment. – Tata kochał mnie i za siebie, i za matkę. I dzięki niemu byłam szczęśliwa.
- Jak zmarł?
Kalina wiedziała tylko, że pierwszy mąż jej matki nie żyje, ale to była w zasadzie cała jej wiedza na ten temat. Teraz wpatrywała się w siostrę z ciekawością, ale i niepokojem.
Joasia wypuściła w końcu siostrę z objęć i odgarnęła włosy z twarzy.
- Miał zawał – odparła krótko.
Nie powiedziała tego Kalinie, ale winą za śmierć ojca, zawsze obarczała matkę. Przez lata wspólnego życia zszargała mu zdrowie. Pierwszy zawał miał, kiedy dowiedział się, że jego była żona ponownie jest w ciąży. Drugiego jego serce nie wytrzymało. Joasia wciąż powtarzała sobie, że gdyby nie jej matka, mógłby wciąż żyć. Kiedy zmarł, miał zaledwie pięćdziesiąt lat, a ona rozpoczynała właśnie pracę na komendzie przy ulicy Pomorskiej.
- Pójdę się wykąpać – powiedziała w końcu Joasia, podnosząc się z łóżka. Na skutek przykrych rozmyślań jej radość z powodu decyzji Kaliny nieco osłabła. – Jestem wykończona.
Jakoś nikomu nie przyszło do głowy, żeby o zmianie planów poinformować matkę. Tak więc półtorej godziny później w progu ich domu stanęła kobieta w średnim wieku, z włosami spiętymi w kok, ubrana w strój, którego z całą pewnością nie powstrzydziłaby się niejedna nastolatka.
- Nigdzie nie idę – oświadczyła Kalina, która nie raczyła nawet zamienić piżamy na dżinsy i podkoszulek. – Zostaję z Asią.
Policjantka stała w kuchni i przysłuchiwała się rozmowie. Docierały do niej pełne pretensji słowa matki i coraz bardziej aroganckie odpowiedzi Kaliny. Nie zamierzała się wtrącać z tego prostego powodu, że nie chciała patrzeć na gościa. W końcu jednak zdecydowała się wesprzeć siostrę, bo w jej głosie słyszała coraz bardziej rozpaczliwe nuty.
Przeszła do przedpokoju, gdzie toczyła się zażarta dyskusja. Objęła Kalinę ramieniem i spojrzała matce hardo w oczy.
- Ty już swoje zrobiłaś – powiedziała lodowatym tonem. – Najpierw próbowałaś zniszczyć moje życie, potem Kaliny. Krzywdziłaś nas, dopóki miałaś taką możliwość. Teraz jesteśmy ponad to. Więc wyjdź i pozwól nam spokojnie żyć.
- Joasia – odparła kobieta, uśmiechając się w bardzo nieprzyjemny sposób i mierząc starszą córkę badawczym spojrzeniem. – Nic się nie zmieniłaś.
Aśka wiedziała, że wbrew pozorom to wcale nie jest komplement. Kiedy ostatni raz się widziały, czyli już niemal osiemnaście lat temu, była dziewczynką wychowywaną przez ojca – której znacznie bliższa była piłka niż lalki. O ile wtedy mogło to uchodzić za nieszkodliwe, w tym momencie podobne słowa oznaczały po prostu brak kobiecości. A za tym mogły iść także następne „zarzuty”.
- Mylisz się – oświadczyła Joasia z chłodnym opanowaniem. – Kiedyś mogłaś mnie zranić, teraz już nie możesz.
- Wciąż tak samo cięty język… - zakpiła kobieta.
Cały czas nie spuszczała z Joasi krytycznego wzroku. Pani komisarz czuła, że traci nad sobą panowanie. Zaczynała zapominać, że Kalina wciąż jest obok i przysłuchuje się rozmowie.
- Blada i chuda jak dawniej – kontynuowała matka, - wciąż w łachmanach, cały czas tak samo bezbarwna. I pracujesz w policji, no proszę. Zawsze wiedziałam, że odnajdziesz się w męskim zawodzie. Życie uczuciowe chyba też nie kwitnie, sądząc po tym, że chcesz ją zatrzymać.
Lekceważącym ruchem głowy wskazała młodszą córkę. Tego jednak było za wiele. Obie siostry poczuły, że miarka się przebrała. Aśka zacisnęła pięści i już miała wyrzucić matkę z mieszkania, kiedy uprzedziła ją Kalina. Rzuciła się na matkę, a Joasia przez chwilę była pewna, że zamierza ją uderzyć. Dziewczyna jednak złapała ją tylko za ubrania i popchnęła gwałtownie w kierunku drzwi. Aśka nieco wyczulona na tym punkcie (za pewne ze względu na pracę) odciągnęła siostrę w obawie, że niechcący dojdzie do tragedii. Otworzyła szeroko drzwi i spojrzała raz jeszcze na matkę.
- Wynoś się – powiedziała z nienawiścią. – A jeśli jeszcze raz tu wrócisz, nie zostaniesz już tak uprzejmie potraktowana.
Kiedy drzwi ponownie się zamknęły, Joasia spojrzała na młodszą siostrę. Kalina wyglądała na wstrząśniętą sceną, która przed chwilą miała miejsce.
- Mam nadzieję, że więcej jej nie zobaczę – powiedziała policjantka z irytacją.
Wiedziała, że Kalinie należało się słowo wsparcia, ale sama była zbyt zdenerwowana, żeby się na to zdobyć. Poklepała ją tylko po ramieniu i poszła do kuchni skończyć jajecznicę.

Pierwszy dzień po powrocie do pracy z tygodniowego urlopu nie był dla Ani łatwy. Wspomnienia ze ślubu, który ostatecznie nie doszedł do skutku wciąż były bardzo żywe. Nie wyobrażała sobie spotkania z Rafałem, wiedziała, że będzie jeszcze bardziej cierpieć. Nie miała jednak wyjścia – mimo próśb Stary nie chciał zgodzić się na przedłużenie urlopu, nawet bezpłatnego.
Tak więc chcąc nie chcąc punkt ósma Ania pojawiła się na komendzie. Miała nadzieję, że przynajmniej zamieni kilka słów z Joasią, którą zmieniała, ale okazało się, że kobieta wcześniej wyrwała się do domu. Jedynymi osobami, które zastała na komendzie byli zaspany Bartek i, o zgrozo, Rafał.
Tak jak przewidziała, kiedy spojrzała na partnera, poczuła się jeszcze gorzej. Wciąż dręczyły ją wizje tego, co mogło ich czekać, a co nigdy nie stanie się rzeczywistością. Nie mogła poradzić sobie z poczuciem, że cała ta radość ze ślubu, którą przecież okazywał Rafał, była zwykłym oszustwem.
Przez cały dzień oboje męczyli się w swoich towarzystwie. Jak na złość nie było żadnej sprawy, więc głównie siedzieli za biurkami, rzucając sobie ukradkowe spojrzenia. Ledwie wskazówki zegara przesunęły się, wskazując szesnastą, Anka wstała i skierowała się do drzwi.
- Podwieźć cię? – zapytał cicho Rafał.
Kobieta zatrzymała się na dźwięk jego głosu. W pierwszym momencie zdenerwowała się, twierdząc w duchu, że w takiej sytuacji nie powinien mieć tyle tupetu, by się odezwać. Zaraz jednak zmieniła zdanie – propozycja podwiezienia była przejawem odwagi i niemą propozycją utrzymania jak najnormalniejszych stosunków. Odwróciła się powoli.
- Dobrze – zgodziła się, choć w jej głosie dało się wyczuć niechęć.
Niedoszli małżonkowie wsiedli do czarnej toyoty i ruszyli w kierunku mieszkania Ani. Atmosfera była bardzo napięta. Nie odzywali się ani słowem, starając się skupić na audycji radiowej. Dopiero kiedy samochód zatrzymał się na przyblokowym parkingu, Rafał postanowił się odezwać. Ania już odpięła pas i sięgała do klamki, ale głos partnera ją zatrzymał.
- Chciałbym ci coś powiedzieć – zaczął cicho.
Kobieta spojrzała na niego z mieszaniną żalu i niechęci.
- Nie mamy o czym rozmawiać – odparła bezlitośnie.
- Daj mi pięć minut, proszę – nalegał Rafał, nabierając powoli pewności siebie.
Anka skinęła głową od niechcenia, udając, że niewiele ją to obchodzi Tak naprawdę jednak bardzo była ciekawa, co takiego Rafał ma jej do powiedzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz