niedziela, 22 kwietnia 2012

3. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

- Ty byś tak zrobiła i ja bym tak zrobiła, ale nie on. A wiesz dlaczego? Bo jest facetem – powiedziała dobitnie Ania. – A faceci nie myślą jak ty czy ja. Facet jak widzi nagą laskę, nie może się tak po prostu odwrócić i odejść – tłumaczyła. – To jest silniejsze od nich.
Aśka pokręciła głową. Teoria przyjaciółki wcale jej nie przekonała i nawet jeśli mogła w jakiś sposób wytłumaczyć zachowanie Sebastiana, to jednak wcale nie poprawiała jego sytuacji.
- I dlatego właśnie nie istnieje przyjaźń damsko-męska – skwitowała. – Bo każdy facet prędzej czy później ją zrujnuje.
Ania westchnęła i przez moment przyglądała się przyjaciółce z mieszaniną współczucia i rezygnacji.
- Naprawdę zamierzasz się teraz na niego gniewać? – zapytała z niedowierzaniem. – Już dostał swoją karę, nie widzisz tego?
- Ciekawe jaką – fuknęła Joasia z niezadowoleniem.
- Ty go ukarałaś. Najpierw zrobiłaś mu awanturę, a teraz męczysz go niemymi pretensjami. Poza tym, znasz przecież Sebastiana. Na pewno wyrzuty sumienia nie dają mu żyć.
- Już to widzę – zakpiła. Jednym tchem wypiła kieliszek wina i włączyła telewizor. – Może znajdziemy jakiś fajny film – powiedziała.
Ania zrezygnowana pokręciła tylko głową. Już wiedziała, że Sebastian będzie miał ciężki orzech do zgryzienia.
- Mam nadzieję, że przynajmniej na naszym ślubie zachowacie się przyzwoicie – mruknęła, wyjmując z torebki telefon.
- Co robisz? – zapytała Joasia, widząc, że przyjaciółka przykłada komórkę do ucha.
- Dzwonię do Rafała, żeby po mnie przyjechał – oświadczyła Ania spokojnie. – Film mogę obejrzeć w domu.
- Oj, daj spokój – Aśka wyrwała przyjaciółce telefon i zakończyła połączenie. – Miałyśmy pogadać o twoim ślubie, a nie o moich problemach z Sebastianem.
- To ty tak myślisz. Ja przyjechałam tu specjalnie ze względu na was.
Kobieta wstała i skierowała się do przedpokoju. Przyjaciółka naprawdę ją zirytowała.
- Anka, zaczekaj – zawołała Joasia, zrywając się z kanapy. – Nie psujmy sobie wieczoru – poprosiła.
- Lepiej będzie, jak spędzisz go sam na sam ze swoimi myślami – odparła, patrząc na przyjaciółkę znacząco.
Pocałowała Joasię w policzek, wzięła od niej swój telefon i wyszła. Nie miała do przyjaciółki pretensji, rozumiała ją poniekąd, ale nie była w stanie spędzać wieczoru w napiętej atmosferze. Wolała pojechać do narzeczonego.
Niestety po czterdziestu minutach jazdy autobusem i kolejnych kilku spaceru nikt nie otworzył jej drzwi. Wybrała numer Rafała, chcąc się dowiedzieć, gdzie się podziewa, ale nie odebrał. W końcu nieco zawiedziona postanowiła skorzystać ze swoich kluczy.
Tymczasem Rafał i Seba siedzieli przed telewizorem, oglądając mecz i pijąc piwo. Prawie się nie odzywali, choć tak naprawdę spotkali się, żeby pogadać.
- Te baby są naprawdę beznadziejne – mruknął w końcu Seba, dopijając resztkę piwa i rozglądając się za kolejną puszką. – Kłamiesz – źle, mówisz prawdę – jeszcze gorzej.
- Mówiłem ci – odparł Rafał, który nie był zbyt zainteresowany kiepskim meczem. – Baby nie lubią prawdy, choć uparcie twierdzą, że jest inaczej.
- Głupi jestem – westchnął Sebastian, decydując się w końcu na wyprawę do kuchni, bo najbliższe piwo stało w lodówce. – Powinienem cię posłuchać.
Rafał pokiwał głową i odprowadził przyjaciela wzrokiem. Przypomniały mu się stare, dobre czasy, kiedy to co najmniej raz w tygodniu spotykali się, żeby obejrzeć mecz i wypić piwo. Różnica polegała tylko na tym, że wtedy oboje narzekali na kobiety, co i raz wspominając o „wiecznym kawalerstwie”, a teraz? Teraz mówił tylko Seba.
- Podziwiam cię, stary, naprawdę – głos przyjaciela wyrwał pana komisarza z zadumy. – Jedna kobieta do końca życia? Kontrolująca, zrzędząca i rozkazująca? Bez szans.
Seba z rozmachem otworzył puszkę.
- Też kiedyś tak mówiłem – mruknął Rafał, ale w jego głosie nie słychać było ani entuzjazmu, ani zdecydowania, ani żadnych uczuć, które z całą pewnością powinny mu towarzyszyć na kilka dni przed ślubem.
- Stary spokojnie, bo mnie porazisz tą radością – zakpił Seba.
Rafał rzucił przyjacielowi zabójcze spojrzenie, ale nic nie powiedział. Zaczął intensywnie myśleć o zbliżającym się wielkimi krokami ślubie.
- Żeby tak sobie znaleźć jakąś młodą i ładną… - rozmarzył się Sebastian. – I żeby nie zaczynała gadać o ślubie na drugiej randce…
- Ale się władowałem – mruknął Rafał, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Po cholerę mi ten ślub?
- Myślałem, że też tego chcesz – odparł Seba, patrząc na przyjaciela z zaskoczeniem.
- Ja też tak myślałem… Ale właśnie przejrzałem na oczy.
- Trochę późno – zauważył komisarz, unosząc brwi. – Za dwa tygodnie o tej porze będziesz już żonaty.
- Albo i nie – odparł tajemniczo, po czym odstawił puszkę na stolik i chwilę później wyszedł z mieszkania przyjaciela.
Tymczasem Ania właśnie skończyła piec kurczaka w żurawinie i poszła się przebrać. Miała nadzieję, że smaczną kolacją i udanym „ciągiem dalszym” zrekompensuje narzeczonemu poprzedni wieczór.
Rafał skierował się do swojego mieszkania, żeby wziąć prysznic i przebrać się przed spotkaniem z narzeczoną. Otworzył drzwi i wszedł do przedpokoju, gdzie z zaskoczeniem stwierdził, że w salonie palą się świece. Zastanawiał się właśnie, czy nie powinien wyjąć broni, kiedy obok niego pojawiła się uśmiechnięta Ania. Zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała czule.
- Dzisiaj nikt nam nie przeszkodzi – wyszeptała.
W środowy poranek do grona przygnębionych komisarzy dołączył Rafał. Minionego wieczoru zamierzał wyznać narzeczonej, że nie jest gotowy na ślub, jednak kobieta skutecznie mu to uniemożliwiła.
Sebastian nie czuł się wcale lepiej. Po wyjściu przyjaciela wypił jeszcze kilka piw, przez co od rana męczył go kac. Oczywiście znowu spóźnił się do pracy, ale tym razem jego partnerka nie skomentowała tego ani słowem. Mężczyzna wiedział, że nie wróży to dobrze.
- Wiesz, Stary nie był zachwycony, ale cóż poradzić? – kontynuowała Kaśka, zdając Joasi szczegółową relację z poprzedniego wieczoru.
- Ale Anka i emerytura? Nie mieści mi się to w głowie… - mruknęła policjantka.
- Wiekowo się łapie, więc wiesz… Powiedziała, że chce poświęcić więcej czasu dzieciom, poza tym we wrześniu urodzi się jej pierwszy wnuk.
Joasia nic nie powiedziała, tylko przygnębiona dalej mieszała kawę. Była od Ani raptem dziesięć lat młodsza i nie miała szansy na dziecko w najbliższej przyszłości, podczas gdy jej koleżanka miała trójkę pociech, a teraz jeszcze spodziewała się wnuka.
- Aśka, słuchasz mnie? – upewniła się asystentka.
- Tak – westchnęła Joasia. – Ciekawe, z kim teraz będzie pracował Maciek.
- Pewnie Stary będzie musiał zatrudnić kogoś nowego.
Do kuchni wszedł Tomek, uśmiechając się ironicznie na widok kobiet.
- Spokojnie dziewczyny, bo jeszcze się przepracujecie – zakpił. Kaśka rzuciła mu zabójcze spojrzenie. – Seba i Rafał też nic nie robią od rana, tylko Anka z Maćkiem w terenie. Aśka, wiesz, że Stary nie przyjął waszych ostatnich raportów? Powiedział, że są nieczytelne.
- Nie ja je pisałam – odparła Joasia, wzruszając ramionami. – Idź z tym do Sebastiana.
Asystent spojrzał na kobietę z niezadowoleniem, ale wyszedł bez słowa. Joasia poczuła na sobie wzrok przyjaciółki.
- Nie chcę o tym rozmawiać – mruknęła, czując, że zbliża się lawina pytań.
- Na twoim miejscu zastanowiłabym się, czy warto się tak boczyć. Przez całe wesele zamierzasz milczeć?
Joasia nie odpowiedziała. Skrzywiła się tylko na znak, że wkurza ją ten temat i upiła łyk zimnej już kawy.
- Z kim idziesz? – dodała po chwili Kasia, jakby kompletnie nie zauważała irytacji koleżanki.
- Jeszcze nie wiem – warknęła policjantka ostrzegawczo.
- Czyli z nikim – podsumowała Kaśka. – W tej sytuacji Seba też cię raczej nie zaprosi.
Aśka wstała gwałtownie z krzesła.
- Czego wy wszyscy ode mnie chcecie? – zdenerwowała się. – Myślisz, że mi na tym zależy? Pieprzcie się wszyscy!
Wyszła z kuchni szybkim krokiem, potrącając w drzwiach Bartka. Mężczyzna obejrzał się za nią zaskoczony, bo dosłyszał ostatnie zdanie, a potem spojrzał na Kasię.
- Ktoś tu jest ostatnio bardzo drażliwy – zauważył. – Powiedziała ci, o co się pokłócili?
- Coś ty, milczy jak zaklęta. Wkurzyła się tylko, jak wspomniałam o ślubie Ani i Rafała.
- Seba zaprosił jakąś laskę, wiesz? – poinformował Bartek z uśmiechem. – Ponoć jest modelką.
Kaśka zaśmiała się mimowolnie. Już sobie wyobrażała minę Joasi, kiedy zobaczy Sebastiana w towarzystwie modelki.
- Coś czuję, że będzie ciekawie na tym weselu – powiedziała na wpół z obawą, na wpół ze śmiechem. – Oby tylko nie skończyło się jakąś tragedią.
Bartek pokiwał głową. Oczywiście każdy nieco inaczej definiował „tragedię”, jednak wszyscy z pewnością zgodziliby się, że awantura na ślubie nie byłaby mile widziana. Niestety, trudno było przewidzieć, jak zachowają się skłóceni przyjaciele.
Ostatnie dni przed ślubem Ani i Rafała mijały w zastraszającym tempie. Atmosfera na komendzie nie zmieniała się wcale, chyba że na gorsze. Joasi i Sebastianowi przestało wystarczać pełne niemej pretensji milczenie i zaczęli raczyć się drobnymi, acz wyjątkowo trafnymi złośliwościami. Awanturom nie było końca. Reszta policjantów zaczęła ich unikać, bo oboje próbowali zyskać jak najwięcej sprzymierzeńców. Starali się nie brać udziału w ich wojnie, ale momentami trudno było im umknąć. Pierwsza cierpliwość straciła Ania.
- Jeśli zepsujecie mi ślub, nigdy wam tego nie wybaczę! – zawołała, z trudem powstrzymując łzy i szybko opuściła biuro przyjaciół.
Komisarze byli właśnie w trakcie wyjątkowo zajadłej kłótni, ale słowa Ani sprawiły, że umilkli. Joasia spojrzała na partnera niezbyt przyjaźnie. W jego oczach nie dojrzała złości, choć jeszcze przed chwilą bez zmrużenia oka odpowiadał na jej ataki. Zaczęła się zastanawiać, czy te pretensje naprawdę mają sens. Zaraz jednak przypomniała sobie, za co wściekała się na partnera i na jej twarzy ponownie zagościł upór.
Perspektywa zaplanowanego na następny dzień wieczoru panieńskiego Ani zmusiła Joasię do pogodzenia się z przyjaciółką. W tym celu przed wyjściem z pracy zajrzała do jej biura i z ulgą stwierdziła, że pani komisarz jest sama.
- Przepraszam, Aniu – powiedziała, siadając na krześle naprzeciw jej biurka. – Miałaś rację, zachowywałam się bardzo egoistycznie.
Anka rzuciła jej tylko spojrzenie znad akt. Nadal była zła.
- Wiem, że to będzie najważniejszy dzień w twoim życiu – kontynuowała Joasia – i obiecuję, że zrobię wszystko, żeby nic go nie zakłóciło. Będę się zachowywać wzorowo.
- Jasne – mruknęła Ania, - dopóki nie zobaczysz Sebastiana.
- Jestem twoją druhną, pamiętasz? – zapytała Aśka z nieśmiałym uśmiechem. – Nie będę miała czasu, żeby się na niego wściekać, w końcu muszę się wszystkim zająć.
Chciała obrócić całą sprawę w żart, ale Ania nie dała się zmylić.
- Seba jest drużbą Rafała – przypomniała przyjaciółce. – On też będzie zajmował się gośćmi i, niestety, będziecie na siebie skazani. Poza tym, staniecie obok siebie podczas ceremonii i co? Zaczniecie rzucać sobie wspomnienia pełne nienawiści? A może zaczniecie się sprzeczać? Przykro mi, Aśka, ale znam cię za dobrze i wiem, że nie wytrzymasz. Gdybym wiedziała, że tak będzie, nie poprosiłabym cię o zostanie moją druhną.
Rzuciła przyjaciółce smutne spojrzenie i wyszła z biura.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz