czwartek, 19 kwietnia 2012

11. Kwestia zaufania

Niestety dwa dni później sprawy poważnie się skomplikowały. Mimo że była dopiero połowa października, trójkę „podróżników” obudził zaskakujący mróz. Wygramolili się z piaszczystego rowu, który pełnił tej nocy rolę kryjówki i stwierdzili, że z nieba lecą płatki śniegu.
- Musimy jak najszybciej dojść do wioski – powiedział Sebastian, starając się zachować spokojny ton głosu. – Jeśli śnieg nie przestanie padać, długo nie wytrzymamy bez cieplejszych ubrań.
Wędrowali przez cały dzień i całą noc, przez zmęczenie robiąc coraz częstsze postoje. Śnieg sypał bez ustanku, a minusowa temperatura wciąż się utrzymywała. Joasia zaczęła kaszleć, co nie umknęło uwadze Sebastiana. Nie mógł jednak nic zrobić, więc zaczął jeszcze bardziej poganiać kobiety.
Kiedy następny dzień zaczął chylić się ku końcowi, cała trójka szła już resztkami sił. Aśka co chwilę zanosiła się kaszlem. Śnieg przesłaniał im widoczność, jednocześnie utrudniając poruszanie się, bo sięgał już powyżej kolan.
- Sebastian, to nie ma sensu – zawołała Celine, przekrzykując wiatr. – Musimy odpocząć.
- Jest za zimno – odparł mężczyzna stanowczo.
Wziął ją pod rękę i zmusił do dalszej drogi. Kobieta tylko pokręciła głową. Była potwornie zmęczona i przemarznięta, wiedziała, że już daleko nie zajdzie. Jednak to nie o siebie się martwiła. Obawiała się o Joasię, która dosłownie słaniała się na nogach. Już miała powiedzieć o tym Sebastianowi, kiedy policjantka upadła w śnieg.
- Aśka! – krzyknął Seba, podbiegając do niej.
Kompletnie przemarznięta i przemoczona, a przy tym skrajnie wyczerpana nie zdołała się podnieść. Mimo próśb Sebastiana i Celine, nawet nie próbowała wstać. Zamknęła tylko oczy i wtuliła rozpaloną gorączką twarz w śnieg.
Sebastian wziął ją na ręce i ruszył przed siebie, nie zważając na nic. Ponaglał głośno Celine, prosząc, by się nie zatrzymywała. Wiedział, że ona także jest wyczerpana, ale postój w tych warunkach oznaczał dla nich śmierć. Jedyną szansą było dotarcie do wsi.
Joasia zasnęła, trawiona wysoką gorączką. Sebastian ledwie szedł, potykając się i upadając. Tylko ze względu na kobietę, którą tulił do siebie, jeszcze się nie poddał. Zaczynał już tracić nadzieję, kiedy Celine złapała go mocno za ramię i wyszeptała:
- Widzę światło.
Faktycznie w oddali majaczyło światełko, słabo widoczne przez gęsto sypiący śnieg. Nie można było rozpoznać, czy pochodzi ono z czyjegoś domu, ale było ich ostatnią nadzieją. Zbierając w sobie resztki sił, ruszyli w tamtym kierunku.
Światło okazało się pochodzić z domu stojącego na skraju wsi. Sebastian nie miał odwagi zapukać, gdyż najprawdopodobniej zostaliby potraktowani jak intruzi, więc zaniósł Joasię do stodoły. Celine zamknęła za nim wielkie drzwi i opadła na ziemię przy samym wejściu.
- Chodź – mruknął Seba, kierując się w głąb pomieszczenia.
Minęli krowy przyglądające im się z zainteresowaniem i znaleźli dla siebie trochę miejsca w rogu budynku. Policjant ułożył partnerkę na sianie i ukląkł obok niej.
- Ma wysoką gorączkę – powiedział, odgarniając jej włosy z twarzy.
- Zdejmijmy jej mokre ubrania – zaproponowała Celine, która choć ledwie trzymała się na nogach, chciała się na coś przydać.
Rozebrali Joasię, zostawiając ją w samej bieliźnie i przykryli znalezionym w stodole kocem. Drugi Sebastian wręczył Celine.
- Ty też się rozbierz – polecił – i przykryj. Nie oddalaj się od niej.
- A ty gdzie idziesz? – zapytała piosenkarka wyraźnie zaniepokojona.
- Muszę skontaktować się z Rafałem. Tylko on może nam teraz pomóc.
Wrócił prawie godzinę później. Wyglądał fatalnie i Celine dopiero tak naprawdę to zauważyła. Sama siedziała owinięta kocem, oparta o belkę podtrzymującą dach. Kiedy Sebastian ukląkł między nią i Joasią, postanowiła się odezwać.
- Udało się? – zapytała.
- Tak – mruknął. – W tym domu mieszka starsze małżeństwo, ale mieli telefon. Musiałem się włamać… - dodał z westchnieniem. – Nie mogą się dowiedzieć, że tu jesteśmy. Wziąłem też trochę jedzenia.
Położył obok niej szmacianą torbę, z której wysunął się bochenek chleba i kiełbasa.
- To znaczy, że rozmawiałeś z Rafałem? – upewniła się, sięgając po jedzenie.
- Tak. Nie umiałem mu wyjaśnić, gdzie jesteśmy, ale powiedział, że namierzy telefon i przyjedzie do nas.
- Czy to nie jest niebezpieczne? – zaniepokoiła się Celine.
- Jest – przyznał Sebastian, który nadal większość uwagi poświęcał śpiącej Joasi. – Ale nie mamy wyjścia.
Celine zrozumiała więcej, niż Sebastian chciał powiedzieć. Nic więcej już nie mogli zrobić, to ich przerosło. Nie mogli dłużej wędrować przez lasy, nie przeżyliby tego. I choć skontaktowanie się z Rafałem najprawdopodobniej ściągnie na nich porywaczy, było to jedyne, co mogli w tej sytuacji zrobić.
Sebastian jeszcze długo głaskał Joasię po twarzy, jednak kobieta spała mocno. W końcu westchnął cicho i usiadł obok Celine.
- Kiedy was poznałam – odezwała się niespodziewanie piosenkarka, - myślałam, że jesteście razem – wyznała. Seba tylko się uśmiechnął, jednak nic nie powiedział, więc postanowiła kontynuować. – Chyba jesteście sobie bardzo bliscy, prawda?
- Znamy się od dawna – odparł Sebastian. – Ale zawsze łączyła nas tylko przyjaźń.
- Nie patrzysz na nią, jak na przyjaciółkę – powiedziała Celine niezrażona.
- A niby jak?
- Jak na kogoś… - zawahała się przez moment, szukając odpowiednich słów – kogoś, na kim bardzo ci zależy.
- Ostatnio zbliżyliśmy się – przyznał Seba po chwili namysłu i spojrzał na śpiącą kobietę. – Można powiedzieć, że nawet aż zanadto, biorąc pod uwagę okoliczności.
- Kiepski z ciebie kłamca – stwierdziła Celine.
Sebastian uśmiechnął się mimowolnie.
- Masz rację – westchnął. – Zależy mi na niej. Do tej pory to nie było możliwe, w końcu ma męża. Ale teraz… kto wie.
- Myślisz, że jej mąż naprawdę nie ucieszy się z dziecka?
- To możliwe.
Na chwilę zapadła cisza. Sebastian wpatrywał się w przyjaciółkę, rozważając swoje uczucia. Trudno mu było przyznać się do pewnych rzeczy, ale nie oznaczało to, że przestawały być częścią rzeczywistości.
- Mam nadzieję, że kiedy to wszystko się skończy - powiedział w końcu, - uda nam się o tym porozmawiać i może…
Urwał i uśmiechnął się. Celine pokiwała głową ze zrozumieniem. Według niej były na to spore szanse.
Następnego dnia śnieżyca wciąż szalała, ale Sebastian uznawał to za dobry znak. Dzięki temu było znacznie mniej prawdopodobne, żeby gospodarze zaglądali do stodoły. Kolejnym pozytywem był poprawiający się stan Joasi. Kobieta nadal była mocno osłabiona, ale obudziła się i po gorączce nie było już śladu.
Cała trójka w napięciu oczekiwała przybycia Rafała. Bali się nadchodzących godzin i dni. Nie wiedzieli, co zgotuje im los i nie mieli już na to większego wpływu. Mogli jedynie modlić się i podtrzymywać wzajemnie na duchu.
Późnym wieczorem drzwi stodoły otworzyły się. Sebastian zerwał się, wyciągając broń. Był pewien, że to gospodarze jednak zdecydowali się wyjść z domu. Nie miał co prawda zamiaru używać przeciw nim broni, ale wiedział, że będzie musiał przynajmniej ich zastraszyć.
Tymczasem w drzwiach pojawił się Rafał, a tuż za nim Ania. Na widok przyjaciół uśmiechnęli się szeroko i weszli do środka.
Ania natychmiast przytuliła mocno przyjaciółkę, szepcząc jej do ucha, jak bardzo się cieszy, że widzi ją całą. Rafał z kolei uścisnął Sebastianowi rękę i poklepał go po plecach.
- Znaleźliśmy twojego synka – powiedziała Ania, zwracając się do Celine. – Jest już z ojcem, cały i zdrowy.
Piosenkarka spojrzała na nią z niedowierzaniem, a w jej oczach momentalnie pojawiły się łzy. Joasia i Seba zerknęli na siebie, uśmiechając się znacząco.
- To już koniec – dodał Rafał, chcąc podzielić się z przyjaciółmi resztą dobrych wieści. – Już wszystko wiemy. Za porwaniem stał nowy gang działający na Pomorzu. Celine miała być czymś w rodzaju ich prywatnej maskotki. Stary był w to wszystko zamieszany i wasz ochroniarz także - powiedział do piosenkarki.
- Ale jak to możliwe? – zapytała Joasia, która pierwsza odzyskała głos. – Przecież sprawa przedstawiała się tak beznadziejnie, nie było żadnych tropów… I nagle, tak po prostu…
Urwała, kręcąc głową. Ania uśmiechnęła się szeroko, ponownie ją obejmując.
- Szukaliśmy was od kilku dni – powiedziała. – Już myśleliśmy, że zginęliście…
- Ale wygląda na to, że nic wam nie jest – dodał Rafał, szczerząc zęby.
Cała trójka roześmiała się jednocześnie. Biorąc pod uwagę, co przeżyli w ciągu tych kilku tygodni, stwierdzenie Rafała było sporym nadużyciem.
- Chodźcie, na zewnątrz mamy samochód – odezwała się Ania, sprowadzając ich na ziemię. – A kilka kilometrów stąd czeka helikopter, który zabierze nas do Krakowa.
Kilka godzin później Sebastian obudził, przysypiającą Joasię i oznajmił, że są już na miejscu. Przez okno helikoptera kobieta dostrzegła lądowisko i uśmiechnęła się do partnera, a on poczuł się naprawdę szczęśliwy. Wszystko toczyło się w zadziwiająco dobrym dla niego kierunku.
Okazało się, że na lotnisku czekał już na żonę Andre, trzymają za rękę Jean-Pierre’a. Celine natychmiast złapała synka w ramiona i przytuliła się do męża. Cała trójka płakała ze szczęścia.
Bliscy Celine nie byli jednak jedynymi niespodziewanymi gośćmi. Niedaleko nich stał także Jacek, mąż Joasi. Kobieta przez moment nie wiedziała, jak się zachować, a potem nagle podbiegła do niego i rzuciła mu się w ramiona. Sebastian jak skamieniały obserwował całującą się namiętnie parę.
Celine z synkiem na rękach podeszła do policjanta i wzięła go delikatnie za rękę, patrząc na niego z niepokojem. Zanim jednak zdążyła coś powiedzieć, Sebastian odezwał się pierwszy.
- Mam nadzieję, że zrozumie, jak wielkie ma szczęście – mruknął. – I będzie dla niej prawdziwym wsparciem.
Kobieta pogłaskała go z troską po ramieniu, ale Sebastian uśmiechnął się do niej. Nie zdążyli już zamienić ani słowa, bo podeszła do nich Joasia. Objęła jedno i drugie z szerokim uśmiechem na ustach i odezwała się.
- Teraz wszystko jest tak, jak powinno być – powiedziała i przytuliła przyjaciół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz