czwartek, 26 kwietnia 2012

7. Potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham

- Co z Anią i Rafałem? Rozstali się?
- Wciąż mam nadzieję, że się pogodzą – westchnęła kobieta. – Szkoda byłoby, gdyby zmarnowali taki ładny związek przez głupie nieporozumienie.
- Nieporozumienie? – powtórzyła Kalina z niedowierzaniem. – Z powodu nieporozumienia odwołali ślub?
- To trochę bardziej skomplikowane – mruknęła Joasia, nie wdając się jednak w szczegóły. Nie miała ochoty o tym rozmawiać, a poza tym byłoby to niezbyt lojalne zachowanie w stosunku do przyjaciół. – Świetna lasagne – dodała.
Kalina uśmiechnęła się, udając, że nie zauważyła celowej zmiany tematu.
- Matka dzwoniła – powiedziała, przechodząc w końcu do rzeczy. – Chce się z nami spotkać.
Aśka prychnęła ze złością, nim zdążyła zastanowić się nad sensowną reakcją.
- Przypomniała sobie – zakpiła. – W porę i w czas, nie ma co.
- Powiedziałam, żeby zadzwoniła później, jak będziesz w domu – kontynuowała niezrażona nastolatka. – Nie wiedziałam, czy mogę jej podać numer twojej komórki.
- Na przyszłość: nie możesz – odparła Aśka, a w jej głosie słychać było irytację. – Jakbym mało miała problemów, brakuje mi jeszcze jej głupich pomysłów.
- Powiedziała, że mogłabym znowu z nią zamieszkać – wypaliła znienacka Kalina. – Wynajęła jakieś mieszkanie na obrzeżach miasta.
Joasia poczuła, że ziemia usuwa jej się spod nóg. Kalina doprowadzała ją do szału i czasem naprawdę tęskniła za samotnym mieszkaniem, ale tak naprawdę nie wyobrażała sobie, żeby jej siostra się wyprowadziła.
- Akurat ja tu nie mam nic do gadania – powiedziała, starając się nie pokazać po sobie, jak bardzo poruszyła ją ta wiadomość. – Ona jest twoją prawną opiekunką.
- Chcesz, żebym z nią zamieszkała? – zapytała wprost Kalina.
Utkwiła w siostrze badawcze spojrzenie i czekała na odpowiedź.
- Oczywiście, że nie – odparła po chwili Joasia, mając nadzieję, że nie brzmi zbyt desperacko. – Ale jeśli ty tego chcesz, to nie będę ci przeszkadzać.
Kalina wyszła bez słowa z kuchni, a chwilę później trzasnęły drzwi jej pokoju. Joasia odłożyła widelec i ukryła twarz w dłoniach. Zaczynała coraz bardziej bać się samotności.
Kiedy dwie godziny później brała prysznic, znalazła w łazience pierścionek Kaliny. Zarzuciła na siebie koszulę nocną i poszła odnieść zgubę. Zapukała i weszła do pokoju siostry, ale na jej widok stanęła jak wryta. Kalina siedziała na ziemi obok torby podróżnej i układała w niej swoje książki.
- Zostawiłaś pierścionek na zlewie – powiedziała cicho.
Zrobiła jeszcze kilka kroków do przodu i oddała siostrze błyskotkę. Przez chwilę patrzyła na nią zamyślona.
- Więc jednak się wyprowadzasz… - mruknęła, starając się, by w jej głosie nie dało się wyczuć żalu. – Pomóc ci?
- Nie trzeba – odparła dziewczyna lodowatym tonem.
Aśka pokiwała powoli głową i wyszła.
Tej nocy udało jej się zasnąć tylko dlatego, że była naprawdę bardzo zmęczona. Niestety sny jej nie oszczędzały. Najpierw zobaczyła siebie i Sebastiana w dość intymnej sytuacji, a potem przez resztę nocy przed kimś uciekała. Kiedy w końcu zadzwonił budzik, wyrywając ją z niespokojnego snu, była niemal zadowolona, że już pora wstawać.
Na komendzie znowu pojawiła się przed czasem. Tym razem jednak nie miała pretekstu, żeby zmyć się przed przyjazdem partnera. Jedyne co mogła zrobić, to zaszyć się za stertą raportów i marzyć, by wskazówki zegara poruszały się szybciej.
W podobnym tonie minęła reszta tygodnia. Wieści docierające do Joasi każdego kolejnego dnia nie były ani trochę optymistyczne. Nastroje w pracy nie uległy zmianie ani na jotę i sama nie była pewna, czy bardziej jest zła na Sebastiana, czy może on na nią. Niestety większość czasu zmuszona była spędzać w biurze, bo w śledztwie, które prowadzili nie pojawiały się żadne nowe tropy. Próbowała przesiadywać w pokoju asystentów, aż do czasu, kiedy zauważyła, że Bartek i Kaśka ulatniają się z zadziwiającą szybkością, tak jakby nie chcieli przebywać w jej towarzystwie. Jakby tego było mało dostała od Ani smsa z wiadomością, że wyjechała na tydzień do rodziców, w związku z czym nie miała szansy pogodzić się z Rafałem. Aśka współczuła mu bardzo, bo, nie wiedzieć czemu, wydawał jej się największą ofiarą całej tej sprawy. Tak więc codziennie po pracy jeździła do niego, sprawdzić jak się miewa, porozmawiać, podnieść na duchu i zapewnić, że na nią może liczyć. Co dziwne, ani razu nie spotkała tam Sebastiana.
W domu sytuacja także nie przedstawiała się najlepiej. Kalina nie odzywała się do siostry ani słowem, a jej rzeczy stały spakowane i gotowe do wyprowadzki.
To wszystko sprawiło, że Joasia z ulgą przywitała nadejście niedzieli, kiedy to miała nocną zmianę bez Sebastiana, który już wcześniej załatwił sobie wolne. Towarzyszył jej tylko Bartek, który jednak siedział przed komputerem i układał pasjansa, prawie się nie odzywając. Kobieta miała więc czas dla siebie, nie dręczona napiętą atmosferą i niemymi pretensjami. Zagłębiła się w lekturze wyjątkowo interesującego kryminału, kiedy nagle rozbrzmiał dźwięk telefonu.
Bartek sięgnął od niechcenia po słuchawkę i przez moment w milczeniu kiwał głową, najwyraźniej zaintrygowany słowami rozmówcy. Joasia zmarszczyła brwi, bo po chwili podał jej słuchawkę ze znaczącym spojrzeniem.
- Joanna Czechowska – mruknęła do telefonu.
- To ja, Joasiu.
Policjantka zmrużyła oczy. Nie rozmawiała z nią od wielu lat, ale dobrze pamiętała jej głos. Nawet w normalnych okolicznościach nie byłaby zadowolona z tego telefonu, a co dopiero mając świadomość, że dzwoni z powodu rychłej wyprowadzki Kaliny.
- Czego chcesz? – warknęła.
Nawet nie zwróciła uwagi na Bartka, który wytrzeszczył oczy zaskoczony jej niechęcią w stosunku do matki. Znał co prawda, podobnie jak reszta przyjaciół, jej sytuację rodzinną, ale Joasia nigdy nie wdawała się w szczegóły, więc tak naprawdę niewiele wiedział o jej relacjach z matką.
- Chciałabym się z tobą spotkać – odparła kobieta, jakby nie zauważyła nieprzyjaznego tonu córki. – Musimy porozmawiać o Kalinie.
- Nie mamy o czym – oświadczyła Joasia z całą stanowczością, na jaką było ją stać. – Skoro Kalina postanowiła z tobą zamieszkać, pozostaje wam tylko ustalić termin przeprowadzki. Ja się dostosuję.
- Myślę, że…
- Nie obchodzi mnie, co myślisz – mówiła Aśka bezlitośnie. – I nie dzwoń tu więcej, bo sobie tego nie życzę.
Odłożyła słuchawkę, używając do tego nieco zbyt dużo siły, by można to uznać za naturalne i wróciła do swojej książki, choć ręce jej się trzęsły. Bartek obserwował to wszystko z mieszaniną zaskoczenia i zażenowania.
- Wszystko w porządku? – zapytał w końcu.
- Rewelacyjnie – warknęła Joasia.
- Kalina się wyprowadza?
Przez dłuższą chwilę Aśka nie odpowiadała. Potem wreszcie podniosła wzrok i spojrzała na mężczyznę.
- Nasza matka zamieszkała gdzieś w mieście i zaproponowała jej, by się do niej przeprowadziła – odparła nieco łagodniejszym tonem.
- I pozwolisz na to? – zdziwił się szczerze asystent.
- Nie mam tu nic do gadania – westchnęła Joasia, odkładając w końcu książkę. – Jeśli Kalina tak zdecydowała, muszę uszanować jej wybór.
- Myślałem, że w sumie dobrze się wam mieszka…
- Ja też tak myślałam – przyznała kobieta z ciężkim westchnieniem. – Ale prawda jest taka, że kiedy Kalina przeprowadziła się do mnie, potrzebowała miłości i wsparcia, a ja nie potrafiłam jej tego dać. Nigdy nie byłam dla niej starszą siostrą.
- Nie bądź dla siebie zbyt surowa, w końcu to była trudna sytuacja dla was obu…
Aśka pokręciła tylko głową. Wciąż miała nadzieję, że stanie się coś, co zmieni decyzję Kaliny, ale szanse na to malały z każdą godziną i kobieta dobrze o tym wiedziała.
- Tak po prostu oznajmiła ci, że się wyprowadza? – dopytywał Bartek, nie mogąc uwierzyć, że relacje między siostrami były aż tak fatalne.
Policjantka westchnęła i opowiedziała mu przebieg tamtego wieczoru. Nie spodziewała się, że to właśnie Bartek będzie osobą, której się zwierzy, ale mówią szczerze, wielkiego wyboru nie miała. Jedno było pewne: musiała z kimś porozmawiać.
Bartek wysłuchał wszystkiego uważnie, kiwając głową. Zdawało się, że naprawdę myśli intensywnie nad sprawą.
- A nie sądzisz, że ona po prostu chce, żebyś ją zatrzymała? – zapytał w końcu, decydując się na wyjawienie koleżance swojej koncepcji.
Joasia zmierzyła asystenta powątpiewającym spojrzeniem. Ten pomysł wydał jej się całkowicie absurdalny, ale kiedy spróbowała się nad nim zastanowić, wszystkie fakty nagle zaczęły do siebie pasować.
- Ależ ja jestem głupia – podsumowała w końcu. – Chciałam jej pokazać, że szanuję jej wybory, że nie próbuję jej niczego narzucać… A ona musiała to odebrać na opak.
- Może jeszcze da się coś zmienić?
- Wiesz… Ja i Kalina mamy jedną wspólną cechę: łatwo nas urazić, a trudniej to potem odkręcić.
- Sebastian coś o tym wie – mruknął Bartek, zanim zastanowił się nad sensem wypowiadanych słów. Natychmiast tego pożałował, ale nie mógł już nic zmienić.
- Nie mieszaj do tego sprawy z Sebastianem – odparła Joasia, ale o dziwo nie było w jej głosie ani odrobiny złości. – To zupełnie inna para kaloszy.
Bartek uniósł ręce na znak kapitulacji i wrócił do pasjansa. Jakimś cudem humor Joasi odrobinę się poprawił. Teraz już przynajmniej nie musiała myśleć, że Kalina nie chce z nią mieszkać. Bądź co bądź było to pocieszające.

Kilka minut po północy Sebastian zjawił się u Rafała na umówione piwo. Godzina była co prawda późna, ale jak dla nich – całkowicie normalna. Rozsiedli się na kanapie, włączyli walkę bokserską i jak na rozkaz otworzyli puszki z piwem.
- No i jak? – zgadnął Rafał.
Seba uśmiechnął się chytrze.
- Ok – odparł, szczerząc zęby.
- Umówicie się jeszcze?
- Kto to wie… - mruknął komisarz. – Powiedziałem, że zadzwonię.
- Czyli marne szanse – zauważył Rafał, który zbyt długo znał przyjaciela, żeby nie znać jego podstawowych zagrań stosowanych po większości randek. – Nie zaiskrzyło?
- Stary, kto tu mówi o iskrzeniu? – zapytał Seba, patrząc na przyjaciela z lekkim politowaniem. – Z babą spotkasz się drugi raz i zaraz myśli, że ty na poważnie. Po co mi to? Takich jak ona jest w tym mieście na pęczki.
Rafał rzucił przyjacielowi niechętne spojrzenie, ale nie skomentował jego słów. Wiedział, że Sebastian sam nie wierzy w to, co mówi, ale zdawał też sobie sprawę, jak odebrałby każdy jego sprzeciw. Wdawanie się w podobne dyskusje nie miało sensu. Bo co by to mogło zmienić? On znalazł już kobietę swojego życia, ale Sebastian najwyraźniej wciąż miał to przed sobą. Rafał był pewny, że jego przyjaciel zmieni zdanie, dopiero kiedy na własnej skórze poczuje, co znaczy miłość.
Oczywiście nie znaczyło to, że Sebastian nigdy nie miał poważnego związku, wręcz przeciwnie. Raz był nawet zaręczony, ale od tamtego czasu minęło wiele lat i Rafał podejrzewał, że to właśnie tamto wydarzenie zmieniło jego stosunek do małżeństwa. Zapewne gdyby rzeczona Kinga nie znalazła sobie kochanka na kilka tygodni przed ślubem, Sebastian byłby już mężem, a być może nawet ojcem. I z całą pewnością inaczej myślałby o małżeństwie.
- A może wciąż myślisz o Aśce? – podsunął Rafał, z trudem powstrzymując się od złośliwego uśmiechu.
Seba prychnął, demonstrując oburzenie, ale kiepsko mu to wyszło.
- Jest całkiem niezła – odparł obojętnym tonem.
- I to dlatego tak cię to męczy? – drążył Rafał bezlitośnie.
- To że ma fajny tyłek, to jeszcze nie znaczy…
- Daj spokój – Rafał przerwał przyjacielowi. – Kogo ty chcesz oszukać?
- Dobra – warknął w końcu Seba, szczerze rozzłoszczony. – Zakochałem się, zadowolony?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz