środa, 11 kwietnia 2012

8. Kwestia zaufania

Sebastian był całkowicie pewny, że przekonał partnerkę, więc kiedy następnego dnia z samego rana obie kobiety podeszły do niego ze stanowczymi minami, nie bardzo wiedział, o co może chodzić.
- Przemyślałyśmy sprawę – oświadczyła Aśka, krzyżując ręce na piersiach. – I nie zgadzamy się na twoje rozwiązanie.
- Słucham?
- Postanowiłyśmy iść tam, gdzie Rafał zostawił dla nas następną przesyłkę – kontynuowała kobieta niezrażona.
- Wiemy, że to niebezpieczne – dodała Celine, - ale według nas to lepsze rozwiązanie. Nie pójdziemy przez góry.
Policjant był wściekły, ale nie okazał tego. Sytuacja była całkowicie beznadziejna i w głębi duszy uważał, że tak czy inaczej, podróż nie zakończy się dobrze. Poszedł więc bez słowa do jaskini, żeby spakować jedzenie i koce. Musieli wyruszyć jak najszybciej.
Przez kolejne dni przemierzali lasy, kierując się na zachód. Rzadko się do siebie odzywali, po części ze zmęczenia, a po części dlatego, że wspomnienie niedawnych nieporozumień było wciąż bardzo świeże.
Początek października okazał się wyjątkowo nieprzyjemny. Wiał chłodny wiatr, a deszcz zacinał nieprzyjemnie z najmniej spodziewanej strony. Ciepłe ubrania od Rafała bardzo się przydały, jednak przez niesprzyjającą pogodę i tak musieli robić częste i długie postoje. Jedynym plusem sytuacji było mniejsze prawdopodobieństwo odnalezienia ich przez wroga.
Piątego dnia października natrafili na przeszkodę przekraczającą ich możliwości. Pomiędzy dwoma brzegami wąwozu rozciągała się rwąca rzeka. Niestety w zasięgu wzroku nie było żadnego miejsca, w którym jej przekroczenie byłoby możliwe.
- No i co teraz? – zapytał Seba ze złością, zwracając się do partnerki.
Joasia nie odpowiedziała. Milczała, wpatrując się w rzekę. Czuła się odpowiedzialna za zaistniałą sytuację i choć nigdy nie bała się przejmowania ciężaru, tym razem wolałaby tego uniknąć. Spojrzała bezradnie na Celine, spodziewając się, że i ona będzie zła, jednak piosenkarka tylko uśmiechnęła się do niej smutno.
- Znajdziemy inną drogę – powiedziała pocieszająco.
- Tak, wędrowanie wzdłuż rzeki, odcinając sobie jedną drogę ucieczki jest niezwykle rozsądne – zakpił Sebastian.
Kobiety spojrzały na niego jednocześnie. Celine już chciała się odezwać, stając w obronie koleżanki, jednak Aśka najwyraźniej sama postanowiła mówić w swoim imieniu.
- Chcesz się na mnie wyładować? Proszę bardzo – warknęła. – Ale to bynajmniej nie poprawi naszej sytuacji.
- Chcę ci tylko uświadomić, że próbujesz podejmować decyzje w sprawach, o których nie masz zielonego pojęcia – odparował Seba bez zastanowienia, a w jego głosie pobrzmiewała prawdziwa irytacja.
- Może i nie mam – przyznała Joasia, nie dając po sobie poznać, jak bardzo przeżywa tę wymianę zdań. – Może i podjęłam złą decyzję, może przeze mnie straciliśmy kilka dni drogi i znaleźliśmy się w niebezpiecznej sytuacji. Ale ja przynajmniej nie stawiam przed nami zadań niemożliwych do realizacji.
- Wychodzę z siebie, żeby zapewnić wam bezpieczeństwo, ale wy najwyraźniej lubicie ryzykować własnym życiem!
- Asia… - mruknęła Celine, próbując zwrócić na siebie uwagę komisarzy.
- Kilka tygodni wędrówki przez góry to według ciebie bezpieczeństwo?! – zdenerwowała się Joasia, całkowicie ignorując koleżankę.
Celine szturchnęła policjantkę z nieco większą nachalnością, jednak nadal nie doczekała się stosownej reakcji.
- Wiesz co z nią zrobią, jeśli ją znajdą? – zapytał Seba jadowitym tonem, jakby kompletnie zapomniał, że główna zainteresowana przysłuchuje się tej wymianie zdań.
- Wkrótce się dowiecie – oznajmił niski, męski głos.
Komisarze odwrócili się gwałtownie w kierunku, w którym, jak się okazało, od dłuższej chwili patrzyła Celine. To ona pierwsza zauważyła niepożądanych gości, ale Joasia i Sebastian w ferworze kłótni nie widzieli niczego poza sobą.
Teraz cała trójka zamarła, wpatrując się w kilkunastu mężczyzn z pistoletami wymierzonymi prosto w nich. Otoczyli ich z trzech stron, całkowicie uniemożliwiając ucieczkę. Tym razem sytuacja była naprawdę beznadziejna.
- Czego chcecie? – zapytał Seba, choć intencje nieznajomych były aż nazbyt oczywiste.
- Naszej zaginionej gwiazdy – odparł wyraźnie rozbawiony mężczyzna, który zdawał się być szefem pozostałych.
Joasia spojrzała na Celine, która w oczach miała strach. Zaczęła gorączkowo rozmyślać nad ucieczką, jednak po chwili musiała przyznać, że nie mają najmniejszych szans. Zrozpaczona zerknęła jeszcze do tyłu, ale odległość dzieląca ich od rzeki była stanowczo zbyt duża. Poza tym skały gwarantowały śmierć każdemu śmiałkowi, który zdecydowałby się na ten ryzykowny krok.
Sebastian jakby czytał w myślach partnerki. Złapał ją za łokieć, chcąc się upewnić, że nie zrobi nic głupiego.
- Dobra, zgarniajcie ich – zarządził w końcu najstarszy mężczyzna.
Komisarze mogli tylko patrzeć, jak napastnicy ciągną brutalnie wyrywającą się Celine. Żadne protesty z ich strony nie miały najmniejszego sensu, mogły jedynie zaostrzyć sytuację.
Do wieczora pokonali jeszcze kilka kilometrów w kierunku dokładnie przeciwnym do tego, w którym zmierzali poprzednio. Wędrowali związani, prowadzeni na grubych linach. Komisarze szli tuż obok siebie, z tyłu pochodu, najwyraźniej nie stanowiąc dla napastników większej wartości. Celine wzięli w sam środek, między siebie, jakby się bali, że spętana jak zwierzę znajdzie jednak drogę ucieczki.
Było już ciemno, kiedy wreszcie rozbili obóz. Komisarzy przywiązali do drzewa na skraju polany, dodatkowo unieruchamiając im nogi. Od razu było widać, że nie traktują ich poważnie. Zostawili ich w odległości dobrych kilku metrów od obozu, przywiązanych tak blisko siebie, że stykali się ciałami. Celine natomiast umieścili niedaleko ogniska, zostawiając obok niej trzyosobową straż. Reszta mężczyzn zajęła się rozpalaniem ogniska i przygotowywaniem pożywienia.
Sebastian rozglądał się dyskretnie, szukając w zasięgu wzroku czegoś ostrego, czym mógłby przeciąć więzy.
- Po twojej lewej stronie leży kamień – mruknął Seba, zwracając się do partnerki. – Schowaj go.
Joasia przesunęła się dyskretnie, zasłaniając kamień swoim ciałem. Z jakąkolwiek próbą ucieczki musieli odczekać, aż ich prześladowcy zasną.
- Przepraszam – powiedziała cicho kobieta, odwracając się do Sebastiana. – To przeze mnie tu jesteśmy…
- Daj spokój – westchnął Seba, któremu już dawno minęła złość. – Każda decyzja wiąże się z pewnymi konsekwencjami. Kto wie, co by się stało, gdybyśmy poszli przez góry… Może już byśmy nie żyli?
Kobieta westchnęła tylko ciężko. Nie była pewna, czy Sebastian faktycznie tak myśli, czy po prostu chce ją pocieszyć. Postanowiła jednak nie roztrząsać sprawy. W tym momencie były pilniejsze rzeczy.
- Co teraz zrobimy? – zapytała, jeszcze bardziej ściszając głos.
- Zobaczymy, jak się zachowają – mruknął Sebastian, obserwując uważnie mężczyzn pilnujących Celine. – Na pewno kilku zostanie na warcie, ale jak większość zaśnie, spróbujemy ucieczki.
- Ale jak? Zobacz, trzech jej pilnuje…
- Uciekniemy sami – odparł Seba. Dobrze wiedział, jaka będzie jej reakcja, ale musiał postawić sprawy jasno. Nie było czasu na niedomówienia. – Nie mamy szans teraz jej uwolnić.
- Chcesz ją tu zostawić? – zdenerwowała się Joasia.
- Oczywiście, że nie. Jak będziemy wolni, znajdziemy sposób, żeby jej pomóc. W tej sytuacji nic nie zdziałamy.
- Ale spójrz na nią… Kto wie, co z nią zrobią…
Sebastian ponownie odwrócił wzrok w stronę Celine. Leżała na ziemi, związana tak ciasno, że na przegubach dłoni i kostkach miała krwawe ślady. Nie ruszała się, oddychała tylko ciężko. Jej twarz nosiła ślady razów, a po ubraniach widać było trudy podróży.
- Uciekniemy w nocy – kontynuował Seba. Choć miał ochotę postąpić zupełnie inaczej, dla dobra całej trójki musiał kierować się rozsądkiem. – Przetniemy sznury, wymkniemy się i schowamy w lesie. A kiedy przestaną nas szukać, będziemy ich śledzić. Wybierzemy odpowiedni moment i uwolnimy ją.
- Obiecaj – zażądała Joasia.
Spojrzenia komisarzy spotkały się.
- Obiecałem ją chronić – odparł Sebastian spokojnie. – I chcę jej dobra tak samo jak ty.
Aśka pokiwała głową. Wolałabym inne rozwiązanie, ale rozsądek podpowiadał, że powinna posłuchać Sebastiana. Oparła głowę o pień drzewa i przymknęła oczy. Była bardzo zmęczona. Postanowiła wykorzystać chwile oczekiwania na odpoczynek.
Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła. Nagle poczuła, że ktoś szturcha ją delikatnie. Otworzyła oczy i zobaczyła Sebastiana. Patrzył na nią z troską.
- Już czas – powiedział cicho. – Masz ten kamień.
Kobieta nie bez trudu dosięgła jedyne narzędzie, jakim dysponowali i spojrzała na Sebastiana znacząco. Porozumiewali się bez słów. Znali się tak dobrze, że bezbłędnie odczytywali swoje zamiary. Odwrócili się do siebie plecami i Joasia zaczęła powoli przecierać kamieniem sznur.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz