środa, 19 stycznia 2011

178.

W domu ku najwyższemu zdumieniu Sebastian zastał Darię. Kszątała się w szlafroku po kuchni, ziewając potężnie, ale na jego widok natychmiast się ożywiła.
- I jak badania? - zapytała, patrząc na niego wyczekująco.
- Źle - odparł krótko Sebastian. - W czwartek operacja. Słuchaj, ja muszę do niej jechać i pewnie zostanę tam na noc. Poproszę Ankę, żeby z wami została, ok?
- Po co? Ja się wszystkim zajmę - zapewniła dziewczyna gorliwie.
- Wystarczy, że zajmiesz się nauką - burknął.
Nie wdawał się w dłuższe dyskusje z siostrzenicą. Szybko spakował najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedł. Skierował się na komendę, chcąc porozmawiać z przyjaciółmi. Bez owijania w bawełnę przedstawił im sytuację. Ania natychmiast zgodziła się zająć dziećmi, a Rafał załatwić sprawę wybitej szyby. Następnie Sebastian skierował kroki do pokoju asystentów.
- Kamil, mówiłeś, że Aśka i dzieciaki cały czas mają ochronę - powiedział ostro.
- Bo mają, dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Wczoraj ktoś wybił nam okno kamieniem i jaoś nie chce mi się wierzyć, że to czysty przypadek.
- Chłopcy nic mi nie zgłaszali - mruknął asystent zakłopotany. - Wyjaśnię to z nimi.
- Dzięki.
Wstąpił jeszcze do Starego, żeby załatwić sobie dwa tygodnie wolnego. Niestety tym razem szef nie był wyrozumiały, ale też pozostawało faktem, że Sebastian nie wyznał mu całej prawdy. Wiedział, że Asia nie chciałaby, żeby jeszcze ktokolwiek o tym wiedział. Rozmowa z komendantem przebiegła bardzo burzliwie, bo Seba dawno już przestał kontrolować emocje, zużywając cały zapas opanowania przy narzeczonej. Niestety awantura w niczym mu nie pomogła. Stanęło na tym, że już następnego dnia ma pojawić się na komendzie. Wyszedł z gabinetu szefa, trzaskając drzwiami i obiecując sobie w duchu, ze jeśli Joasia poprosi go, by był z nią przez cały czas, jeszcze tego samego dnia rzuci pracę.
Godzinę później przebił się przez korki i wszedł do sali. Aśka spała skulona na łóżku, nie przebrawszy się nawet w szpitalną koszulę, która leżała obok niej. W sali znajdowały się jeszcze dwa łóżka, z których jedno było puste, a na drugim siedziała kobieta w starszym wieku. Przywitała się uprzejmie z Sebastianem i ukradkiem obserwowała, jak podchodzi do narzeczonej. Dziewczyna spała mocno, ale na jej twarzyn malował się niepokój. Seba pogłaskał ją delikatnie po policzku i przykrył kocem. Przez moment stał przy niej, nie wiedząc co zrobić, a potem nagle usłyszał cichy głos.
- Niech pan pozwoli jej się wyspać.
Odwrócił się, by stwierdzić, że głos należy do kobiety spod drzwi. Wiedziony ciekawością i poczuciem bezradności zbliżył się do niej i usiadł na stołku obok jej łóżka.
- Pani też jest przed operacją? - zapytał, a jego wzrok mimowolnie prześlizgnął się po klatce piersiowej kobiety.
- Będę miała jutro o dziewiątej - odparła.
Sebastian pokiwał głową, ale choć chciał zapytać o wiele spraw, nie potrafił sprecyzować swoich wątpliwości.
- To pańska żona? - zapytała kobieta, zerkając na plecy Joasi.
- Narzeczona - westchnął. - W czwartek ma operację.
- Ja jestem tu już drugi raz. Pięć lat temu miałam mastektomię, chemioterapię. Teraz ujawniły się przerzuty.
Spojrzał z uwagą na nieznajomą. Wyglądała na pogodzoną z losem, a jednak nadal walczyła. Dlaczego?
- Jestem tu tylko dla córki - mówiła, jakby potrafiła czytać mu w myślach. - Ona także jest chora. Chcę jej udowodnić, że warto walczyć do końca.
- Asia nie chciała zgodzić się na operację - powiedział cicho Sebastian, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co mówi. - Zrobiła to tylko ze względu na mnie. Wiem, że barzo mnie kocha i nie chce, żebym cierpiał, ale czy mogę wymagać od niej takiego poświęcenia? - zapytał retorycznie.
- Każdy ma jakąś motywację, żeby się leczyć, nikt nie walczy bez powodu. A przecież nie ma piękniejszego niż miłość.
- Nie zasłużyła na to, co ją spotkało - szepnął Seba przygnębiony. - To cudowna kobieta.
- Moja córka też tak mówiła, kiedy zachorowałam, ale ja nie traktuję tego jak karę. Przeszłam już na ziemi swoje piekło, będę mogła iść do nieba.
Uśmiechnęła się smutno do Sebastiana, a on mimowolnie odwrócił wzrok i spojrzał na ukochaną. Nie wiedział, że już nie śpi, tylko leży ze wzrokiem wbitym w ścianę, słuchając uważnie. Łzy mimowolnie popłynęły po jej policzkach. Słowa ukochanego wzruszyły ją do głębi. Minęło kilka długich minut, nim zdołała się opanować. Dopiero wtedy usiadła na łóżki, co natychmiast zauważył Sebastian. Zerwał się i podszedł do niej.
- Jak się czujesz? - zapytał z troską.
- Lepiej.
Wstała, zerkając na starszą kobietę, która właśnie wychodziła z sali. Rozejrzała się trochę otępiona po pomieszczeniu, aż w końcu jej wzrok spoczął na Sebastianie.
- Spokojnie, nie patrz tak na mnie - mruknęła, uśmiechając się. - Nic mi nie jest.
- Przywiozłem ci rzeczy - odparł Seba wymijająco.
Usłyszeli odgłos korków i odwrócili się w stronę drzwi, w których pojawił się Tomek. Aśka westchnęła, powstrzymując odruch wywrócenia oczami. Badania to była jedna z tych rzeczy, których naprawdę szczerze nienawidziła.
Czas mijał bardzo szybko, głównie za sprawą Tomka, który nie dawał Joasi spokoju. Nie mogła narzekać, bo ostatecznie wychodził z siebie, żeby jej pomóc. Jedyne co udało jej się osiągnąć to wysłanie Sebastiana do domu. Po wielu próbach ustalili, a właściwie to ona ustaliła, że będzie normalnie pracował, a do niej wpadnie dopiero po południu.
Nim się obejrzeli, nadszedł czwartek. Poprzedniego dnia dotarła do nich informacja o śmierci kobiety, z którą Asia dzieliła salę. Z trudem powstrzymała łzy, cisnące się do oczu. Od tego momentu strach tylko się nasilił, chociaż bardzo starała się nad nim panować. Wiedziała, że jeśli dopuści do siebie poczucie beznadziei, znowu pogrąży się w rozpaczy.
Czwartkowy poranek nie należał do wesołych. Joasia już o piątej przemierzała szpitalne korytarze w poszukiwaniu spokoju. Podczas któregoś z rzędu okrążenia wpadła w drzwiach na Sebastiana.
- A co ty tu robisz? - zdziwiła się. - Powinieneś być w pracy.
- Po pierwsze jest dopiero pół do siódmej, a po drugie chyba nie sądziłaś, że zostawię cię dzisiaj samą? - odparł Seba, obejmując ją delikatnie w pasie.
- Dziękuję - mruknęła dziewczyna i pocałowała czule ukochanego. - Szcze mówiąc, strasznie się boję.
Oparła głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy. Poczuła się dużo spokojniejsza, choć jej serce nadal biło stanowczo zbyt szybko.
- Kotek, mamy jeszcze półtorej godziny - zaczął Sebastian, - może pójdziemy na spacer?
Kolejne pół godziny spędzili w ogrodzie. O dziwo atmosfera zmieniła się wraz z przekroczeniem progu kliniki. Aśka rozluźniła się na tyle, że bez trudu przychodziły jej żarty.
- Nie smuć się tak - powiedziała do Seby. - Za kilka godzin będzie po wszystkim.
- Wolałbym, żeby już było - westchnął.
- Wracajmy do środka - poprosiła Aśka. - Jakoś chłodno.
- Ania chciała, żebym cię zapytał, czy może jutro do ciebie przyjść - powiedział, kiedy skierowali się z powrotem do kliniki.
- No jasne. Ostatnio... - zawachała się. - Myślałam, że jest na mnie zła.
- Raczej było jej głupio po tej waszej ostatniej rozmowie.
- Dlaczego? - zdziwiła się Aśka.
- A to już sama ją jutro zapytasz.
Kilka minut po siódmej dziewczyna usiadła na szpitalnym łóżku i wtedy ogarnął ją paniczny lęk. Poczuła się potwornie osaczona, miała wrażenie, że ściany zbliżają się w jej kierunku, a podłoga usuwa spod nóg. Nie mogła skupić wzroku na Sebastianie, choć bardzo się starała. Łzy napłynęły jej do oczu, ale powstrzymała je nadludzkim wysiłkiem. Resztki świadomości podpowiedziały jej, że Sebastian także usiadł na łóżku i objął ją delikatnie.
- Płacz, jeśli to ci pomoże - powiedział łagodnie. - Nie masz się czego wstydzić.
I płakała, choć nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Zaczęły gwałtownie nawiedzać ją wizje przyszłości. Znowu widziała siebie i Sebastiana za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, piękny dom z ogrodem w ich malowaniczej dolinie pod lasem, gromadka dzieci. Poczuła delikatny pocałunek na skroni i wróciła do rzeczywistości. Spojrzała na Sebastiana zapuchniętymi oczami.
- Bardzo się boję - wyznała drżącym głosem. Ta kobieta wczoraj... - urwała, połukając łzy.
- Nie myśl teraz o tym. Jesteś młoda i silna, a guzek niewielki. Zaraz będzie po wszystkim.
- Wiem - westchnęła. - Zaczekasz aż zasnę? - zapytała akurat w momencie, kiedy wszedł Tomek.
- Wolałbym podać ci narkozę już na sali operacyjnej - powiedział ostrożnie lekarz.
Pokiwała głową i wytarła ostatnie łzy. Bez słowa pozwoliła pielęgniarkom przygotować się do operacji. Kiedy jechała na salę operacyjną przykryta zielonym prześcieradłem, Sebastian dał jej buziaka i obiecał, że kiedy się obudzi, będzie przy niej.
Światła zaczęły ją oślepiać, ale dzielnie starała się zachować trzeźwość myślenia. Poczuła, że anestezjolog wkłuwa jej wenflon, ale po kilku kolejnych minutach nadal była potwornie świadoma rzeczywistości. Logicznie odpowiadała na pytania zadawane przez lekarzy mające sprawdzić przytomność jej umysłu. Po kilku zaczęła odczuwać obezwładniającą senność. Odpłynęła, nim zdołała odezwać się jeszcze choć raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz