sobota, 22 stycznia 2011

179.

Sebastian siedział na korytarzu ze wzrokiem wbitym w kolana. Czas się dla niego zatrzymał. Najpierw rozmyślał o Joasi, ale potem przypomniała mu się rozmowa z Darią. Zdał sobie sprawę, że wzięcie za nią odpowiedzialności było bardzo pochopnym posunięciem. Nie miał teraz czasu ani siły nawet na zajęcie się Kubusiem, a przecież pozostawał jeszcze Krzyś, który także był przecież pod jego opieką. Choroba Aśki musiała dotknąć ich wszystkich i tak naprawdę dopiero teraz to zrozumiał.
Wstał, podszedł do okna i wpatrzył się w granatowe niebo. Zdawało się ciemnieć z każdą chwilą, choć nie było jeszcze dziesiątej. Wyglądało na to, że niedługo nawiedzi ich porządna burza. Kilka pierwszych kropel deszczu odbiło się od parapetu i rozprysło na boki. Skupił się na tym widoku i po chwili przypomniał sobie jeden z zimowych wieczorów sprzed wielu lat. Nie pamiętal już nawet dokładnie, w którym to było roku, ale sytuacja zdawała się zaskakująco bliska. Siedział wtedy z Joasią w ich biurze na komendzie. Poprzedniego wieczoru rozstała się z Markiem, a on wypytywał ją usilnie o podły nastrój. Wtedy to po raz pierwszy rozpłakała się w jego obecności. Pamiętał, jak zuważył łzę uderzającą o biurko jak dzisiaj deszcz. Uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie swojego przerażenia. Tyle się zmieniło od tamtej pory, ale jego uczucie do Asi pozostało takie samo z tą tylko różnicą, że już nie musiał się z nim kryć.
Odwrócił się gwałtownie, słysząc dźwięk kroków i skrzypienie drzwi. To Tomek wyszedł z sali operacyjnej z nietęgną miną. Patrzył uważnie na Sebastiana, który ze strachu nie był w stanie wykrztusić słowa.
- Operacja się udała - powiedział w końcu Tomek, jednak w jego głosie nie słychać było entuzjazmu. - Anestezjolog właśnie ją wybudza, możesz wejść.
Sebastian bez słowa przekroczył próg sali operacyjnej, chociaż w jego głowie kłębiły się setki pytań. W tym momencie najważniejsze było dla niego upewnić się, że Joasia żyje. Kiedy ujrzał wnętrze pomieszczenia, nogi się pod nim ugięły. Docenił fakt, że Tomek doprowadził salę do względnego porządku, a przynajmniej pochował przedmioty, które mogłyby wzmóc jego strach, ale ogólne wrażenie i tak dalekie było od pozytywów. Aśka leżała z otwartymi oczami, najwyraźniej przytomna, ale nieświadoma. Pochylało się nad nią dwóch lekaży - jeden zadawał jej pytania, próbując ją docucić, a drugi kończył zakładać dren. Sebastian podszedł do nich i drżącą ręką pogłaskał Joasię po lewej dłoni. Nawet na niego nie spojrzała, oczy same jej się zamykały i chwilę później znowu spała.
- Coś nie tak? - zapytał Seba zdenerwowany, patrząc na lekarza z Mediolanu.
- To normalne, organizm musi się zregenerować - odparł za niego Tomek. - Pewnie będzie spała cały dzień.
Obudziła się nagle, wystraszona jakimś hukiem dochodzącym z oddali. Czuła się dziwnie otumaniona. Minęło kilka długich minut, nim przypomniała sobie, co się stało. Chwilę później zrozumiała, że huki, które przedarły się do jej podświadomości to odgłosy szalejącej burzy. Odchrząknęła, starając się odzyskać głos, ale suchość w gardle wszystko utrudniała. Sebastian natychmiast zauważył, że się obudziła i pochylił się nad nią zatroskany.
- Dobrze się czujesz? - zapytał i zaraz zdał sobie sprawę, jak głupio to zabrzmiało, ale było już za późno.
Joasia puściła to pytanie mimo uszu, głównie dlatego, że bardziej była zajęta własnym ciałem. Najpierw zobaczyła obok łóżka płaski, kulisty pojemnik w kolorze, który zapewne miał maskować jego zawartość, potem połączoną z nim rurkę, która, ku przerażeniu dziewczyny, wystawała z jej prawego boku. Przełknęła głośno ślinę, ale poczuła tylko drapanie w gardle. Odwróciła szybko wzrok od swojej klatki piersiowej, choć przez kołdrę, koszulę i opatrunki i tak nie mogła nic zobaczyć. Spojrzała na Sebastiana i uśmiechnęła się odruchowo, choć mięśnie twarzy nie bardzo chciały współpracować.
- Możesz mi podać wodę? - poprosiła zachrypniętym głosem.
Seba uniósł delikatnie jej głowę i pomógł się napić. Z napięciem obserwował wyraz twarzy ukochanej, w każdej chwili spodziewając się grymasu. Jednak nic takiego się nie stało. Aśka sama była tym zaskoczona, ale nie czuła bólu. Zebrała się w sobie i spojrzała na swoje ciało. Dopiero teraz zauważyła, że jej prawa ręka leży uniesiona do góry pod dziwnym kątem. Natychmiast zrozumiała, że musiała dostać końską dawkę środków przeciwbólowych, bo inaczej na pewno czułaby co najmniej dyskomfort.
- Źle się czujesz? - dopytywał Sebastian. - Może zawołam Tomka?
- Nie, wszystko jest chyba w porządku - odparła powoli, przyglądając się uważnie swojej dłoni i próbując zmusić ją do posłuszeństwa. - Tylko... nie mogę ruszać ręką...
- Spokojnie, Tomek mówił, że tak będzie, nie pamiętasz? Wieczorem minie działanie środków przeciwbólowych, a od jutra zaczynamy rehabilitację.
Aśka spojrzała raz jeszcze na swoją rękę, poważnie wątpiąc, czy następnego dnia będzie w stanie zmusić się do ćwiczeń. Westchnęła cicho i przymknęła na chwilę oczy. Nagle zdała sobie sprawę, że już po wszystkim i poczuła ulgę. Bała się myśleć o przyszłości, wolała cieszyć się udaną operacją.
- Coś ci potrzeba? - zapytał Seba niepewnym tonem. Bardzo chciał jakoś pomóc narzeczonej, ale nie miał pojęcia jak.
Dziewczyna pokręciła głową. Chciała tylko spać, spać i jeszcze raz spać.
- Jestem zmęczona - szepnęła.
- Śpij spokojnie, skarbie, ja tu przy tobie posiedzę - obiecał.
Chciała jeszcze o coś zapytać, ale już nie zdążyła, bo ogarnęła ją obezwładniająca senność. Obudziła się dopiero wieczorem, tym razem już bardziej świadoma rzeczywistości. Ból w klatce piersiowej nie był wcale aż tak silny, jak się spodziewała. Dużo większy okazał się sam strach. Nie miała odwagi dotknąć opatrunków, czy choćby któregokolwiek fragmentu prawej strony ciała. Od ręki promieniował rwący ból trudny do wytrzymania.
- Asia, słyszysz mnie? - powtórzył Tomek, bo kilka jego poprzednich pytań dziewczyna puściła mimo uszu.
Spojrzała na niego z uwagą. Właśnie wtrzykiwał bezbarwną substancję do kroplówki.
- Po co tyle tych rurek? - zapytała zachrypniętym głosem.
- Dren, który odsysa krew i limfę - odparł lekarz, wskazując na kulisty pojemnik, który wcześniej obserwowała Joasia, - kroplówka i cewnik. Rano dren zmienimy na mniejszy, a resztę odłączymy.
- Gdzie jest Sebastian?
- Wygoniłem go, żeby coś zjadł. A my w międzyczasie zmienimy opatrunek.
- Dałeś mi coś przeciwbólowego? - mruknęła Aśka, zanim zdążyła się powstrzymać.
- Tak, nawet sporo. Bardzo cię boli?
- Ręka - przyznała z westchnieniem.
- To dobrze - powiedział Tomek, manipulując przy cewniku, na co Aśka uniosła brwi. - Znaczy, że z czuciem wszystko w porządku.
- Komu dobrze, temu dobrze - burknęła, krzywiąc się.
- Widzę, że humorek dopisuje - uśmiechnął się lekarz. - I bardzo dobrze. Posłuchaj, zmienimy te opatrunki póki nie ma Seby, ok? Będzie trochę bardziej boleć. - Odczekał, aż dziewczyna skinie głową i mówił dalej. - Nie musisz patrzeć, lepiej odwróć głowę.
Przez moment ogarnęła ją dziwna odwaga. Chciała udowodnić mu, że się nie boi i stawić czoła widokom, które z pewnością nie miały być dla niej przyjemne. Wystarczyło jednak, że spojrzała na opatrunek i poczuła gwałtowne mdłości. Odwróciła się szybko, starając się głęboko oddychać, zacisnęła zęby i wbiła wzrok w okno.
- Szwy wyglądają bardzo dobrze - powiedział Tomek po chwili. - Już możesz się odwrócić.
- Dzięki - mruknęła. - Kiedy będę mogła wstać?
- Jutro. To znaczy wiesz, właściwie już możesz, ale pomyślałem, że będziesz chciała odpocząć i celowo to podłączyłem - odparł, wskazując niedbale ręką na rurki. - Nie czujesz się senna?
- Nie ma mowy, żebym zasnęła, dopóki ta ręka tak boli.
- Aż tak źle? - zaniepokoił się lekarz. Aśka machnęła lekceważąco zdrową ręką, ale mężczyzna nie dał się zmylić. - Dobra, przyjdę za godzinę. Jak już nie dasz rady wytrzymać, to zwiększę dawkę tych środków przeciwbólowych, ok?
Pokiwała głową i odprowadziła go wzrokiem do drzwi. Kiedy została sama, znowu spojrzała w miejsce, gdzie jeszcze kilka godzin wcześniej znajdowała się jej prawa pierś. Łzy napłynęły jej do oczu i nawet nie zauważyła, kiedy pojawiły się na policzkach. Usłyszała kroki na korytarzu, więc starła je szybko lewą dłonią.
- O, nie śpisz już - powiedział Seba, wchodząc do sali. - Jak się czujesz, rybko?
- Boli mnie jak cholera - przyznała, - ale poza tym jest ok.
Mężczyzna usiadł na stołku przy łóżku i uśmiechnął się do niej nieśmiało. W jego oczach zobaczyła dziwny lęk. Widziała, jak spojrzenie ukochanego ślizga się po łóżku, podłodze, szafce, ale na jej ciało wyraźnie nie chciał patrzeć. Nagle poczuła do siebie obrzydzenie. W jednej chwili pożałowała swojej decyzji. Nawet nie próbowała opanować łez, które zaraz popłynęły po jej policzkach. Zaszlochała cicho. Sebastian spojrzał na nią przerażony.
- Asieńko, kochanie, aż tak cię boli? Ja zawołam Tomka... - mówił gorączkowo, zrywając się z krzesła.
- Nie - zaprotestowała, połykając łzy. - Nie boli.
- Ale przecież... - spojrzał na ukochaną bezradnie.
- Wiedziałam, że tak będzie! - zawołała nagle z histerią w głosie. - Wiedziałam! Po cholerę mnie namawialiście?!
- Skarbie, jesteś w szoku - zaczął roztrzęsionym głosem, - ale przecież... musi minąć trochę czasu...
- Czasu?! Czas tu niczego nie zmieni! - krzyknęła. Podniosła się na łokciu, chociaż miała ochotę wyć z bólu. - Już nie możesz na mnie patrzeć, a co będzie potem?! Ty idioto, ja bym w życiu nie zgodziła się na tą operację, gdybym wiedziała... - głos uwiązł jej w gardle. Opadła z powrotem na poduszkę, zagryzając wargi, żeby nie krzyczeć z bólu.
- Aśka, co ty pleciesz? - zapytał, z zaskoczenia zapominając o strachu. - Kotku, ja się po prostu boję. Robi mi się słabo, kiedy sobie pomyślę, jak się męczysz.
Pochylił się nad nią i delikatnie objął. Przez moment się stawiała, szarpała, próbowała go odepchnąć, ale w końcu pozwoliła się przytulić.
- Naprawdę? - szepnęła przez łzy.
- Oczywiście. Jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć?
- Sama już nie wiem, co się ze mną dzieje...
- Kochanie, cokolwiek by się nie stało, możesz być pewna, że ja zawsze bardzo będę cię kochać. I zawsze będziesz dla mnie najpiękniejsza na świecie, rozumiesz? - powiedział, patrząc jej w oczy.
- Ja też cię kocham. I zrobię wszystko, żeby ci to wynagrodzić. Zobaczysz - obiecywała gorliwie.
- Wyzdrowiej, tylko wyzdrowiej - szepnął. - Nic więcej nie chcę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz