sobota, 8 stycznia 2011

172.

- Pomyślałem, że może jednak coś zjesz - powiedział, siadając obok Joasi. - Pewnie jeszcze nie miałaś nic w ustach.
Oczywiście miał rację. Aśka bez słowa wzięła od niego talerz i przez chwilę jadła w milczeniu. W końcu Seba się odezwał.
- Chcesz jutro gdzieś wyjść? - zagadnął.
- Wolałabym zostać w domu - przyznała, przełykając kawałek kurczaka.
- Asiu, zacznę jutro szukać opiekunki dla Kubusia, także nie musisz się tym martwić...
- Przepraszam, Sebastian - powiedziała cicho. - Wiem, że nie rozumiesz mojego zachowania...
- Masz rację, nie rozumiem - odparł spokojnie. - Ale szanuję. I nie mam do ciebie pretensji.
- Nie musisz szukać opiekunki, ja się zajmę Kubusiem.
- Asieńko, każdy ma prawo do chwili słabości. A Kubuś... na pewno bardzo za tobą tęskni, coraz trudniej go uspokoić, więc dobrze by było, gdybyś spędzała z nim trochę czasu. Ale jeśli chodzi o opiekunkę, to nie ma problemu. I tak niedługo kończy ci się urlop macierzyński i musielibyśmy kogoś szukać.
- Teraz zamiast urlopu macierzyńskiego będę miała zwolnienie lekarskie - mruknęła przygnębiona. - A jak Krzysiek? Przeszło mu już?
- Tak, chyba Daria go przekonała.
- Z jej szkołą wszystko w porządku?
- Pewnie, wszystko sobie dziś pozałatwiała. Zresztą, wiesz jaka jest obrotna. Ale twierdzi, że trzecie klasa liceum to nie czas na naukę, tylko na imprezowanie, więc... - westchnął i umilkł, kręcąc głową.
- A ty jako dobry wujek już zaczynasz się martwić? - zakpiła Aśka, przytulając się do ukochanego.
- Chyba czas najwyższy, bo właśnie dziś gdzieś się wybiera. Kurczę no, nie wiem jak się wytłumaczę jej matce, jeśli... - zawiesił głos, uświadamiając sobie, że nie jest to najlepszy moment na takie rozmowy z Aśką.
- Zajdzie w ciążę? - zgadła dziewczyna. - Porozmawiam z nią.
Pocałowała delikatnie Sebastiana, wstała z łóżka i opuściła sypialnię. Mężczyzna patrzył za nią zaskoczony. Zastanawiał się, skąd wzięła się ta nagła zmiana i nic nie przychodziło mu do głowy. Po krótkim namyśle doszedł do wniosku, że może to być reakcja obronna na zaistniałą sytuację. Zaczął się już nawet martwić ewentualnymi problemami, które mogłoby za sobą pociągnąć wyrzucenie choroby ze świadomości. Zaraz jednak skarcił się za to w duchu.
- Po pierwsze Aśka wcale nie jest chora - powiedział do siebie pod nosem, - a po drugie... a zresztą. Chodźcie, dziewczyny, na spacer - mruknął do psów.
W międzyczasie Aśka dotarła do salonu, gdzie chwilowo sypiała Daria. Zapukała cicho i uśmiechnęła się do dziewczyny.
- Nie przeszkadzam? - zagadnęła.
- Coś ty. Jesteś w samą porę, Kubuś strasznie marudzi.
Aśka spojrzała na niemowlaka, który leżał na kanapie na brzuchu i uśmiechał się do niej, gruchając wesoło i machając rączkami. Z trudem uniosła kąciki ust i podeszła do niego. Najgorsze było dla niej to, że maluch faktycznie bardzo się za nią stęsknił. Wzięła go na ręce, zachowując jednak duży dystans.
- Seba coś mówił o jutrzejszej imprezie... - zagaiła, siadając obok niej.
- Przysłał cię na zwiady? - nastolatka uśmiechnęła się kpiąco.
- Nie, sama przyszłam - przyznała. - Pomyślałam tylko, że może ci się przydać.
Wyjęła coś z kieszeni i rzuciła w stronę Darii. Nastolatka przyjrzała się opakowaniu i uniosła brwi.
- Prezerwatywa? - zdziwiła się.
- No wiesz, dziewczyny w twoim wieku zwykle wstydzą się kupować...
- Aśka, ja idę tylko na imprezę, serio. To mi się raczej nie przyda.
- No, w każdym razie trzymaj na wszelki wypadek - mruknęła policjantka, patrząc na synka. - Ja już pójdę...
Włożyła dziecko do nosidełka i, nie zważając na jego kwilenie, skierowała się do drzwi.
- Nie weźmiesz go? - zapytała cicho Daria. - Chyba jest głodny, a nie chce jeść tego mleka...
- Jakby był głodny, to by zjadł - burknęła, wymykając się z salonu.
Daria westchnęła i wzięła Kubusia na ręce.
- Widzisz, mały, musimy zadowolić się butelką - powiedziała.
Aśka skryła się w łazience. Spotkanie z synkiem wzbudziło w niej poczucie winy, z którym nie potrafiła sobie poradzić. Zamknęła się i odkręciła wodę, żeby nie było słychać, że płacze. Takich wyrzutów sumienia jeszcze nigdy nie czuła. Dobrze wiedziała, że Kuba nie jest niczemu winny, ale nie potrafiła zapanować nad własnymi emocjami.
Do sypialni wróciła dopiero kilkanaście minut później, kiedy była już całkiem spokojna, przynajmniej pozornie. Ledwie jednak przekroczyła próg pokoju, zauważyła niemowlaka w ramionach Sebastiana. Utkwiła w nim wylęknione spojrzenie.
- Już go kładę - powiedział natychmiast mężczyzna.
- Zjadł? - zapytała cicho, odwracając wzrok.
- Tak, nic się nie martw.
Włożył śpiącego synka do łóżeczka i podszedł do narzeczonej. Przytuliła się natychmiast. W jego ramionach wszystko wydawało się prostsze.
Następny tydzień wlókł się w nieskończoność. Każdy kolejny dzień do złudzenia przypominał poprzednie, przez co komisarze mieli wrażenie, że stoją w martwym punkcie. Czekanie na wyniki okazało się niemal ponad ich siły. Chociaż żadne z nich nie wspominało o badaniach ani słowem, oboje myśleli tylko o jednym. Aśka całe dnie spędzała zamknięta w sypialni, nie odzywając się do nikogo. Dopiero kiedy Sebastian wracał z pracy, odrobinę się ożywiała. Lgnęła do niego jak nigdy, przytulała się i choć niewiele mówiła, wiedział, że pragnie jego bliskości.
Sam kiepsko radził sobie z zaistniałą sytuacją, ale postanowił solennie, że nic po sobie nie da poznać. Chciał za wszelką cenę pomóc Joasi, jednak musiał przyznać, że zaczyna go to przerastać. Mimo wsparcia Darii i przyjaciół, którzy przejęli niemal wszystkie jego obowiązki na komendzie, ledwie udawało mu się znaleźć czas na domowe czynności. Najgorzej i tak było z Kubusiem, który co prawda zaczął jeść mleko modyfikowane, ale bardzo tęsknił za matką. Aśka dobrze o tym wiedziała, ale uparła się przy swoim. Zostawała z nim co prawda, kiedy reszta wychodziła z domu, zachowywała jednak przy tym dystans i prawie nie spędzała z nim czasu.
- Zupełnie tego nie rozumiem - mówił któregoś dnia do Ani. - Przecież Kubuś nic jej nie zrobił, nie kojarzy się też jej z... z tym. Więc co jest grane?
- Sebastian, ja nie jestem psychologiem, wróżką niestety też nie... Ale myślałam o tym i wydaje mi się, że ona po prostu jest święcie przekonana, że ten guz okaże się złośliwy.
- Ale co to ma do Kuby? - zdziwił się Seba.
- Daj mi skończyć. Aśka uważa, że jeżeli rak jest złośliwy, to znaczy, że umrze. A jeśli umrze... - zawachała się na widok miny przyjaciela. - Seba, no, ja ci tylko tłumaczę jej tok rozumowania. Przecież nie mówię, że tak będzie!
- O co ci chodzi, do diaska?
- Cholera, przecież pytałeś mnie, dlaczego unika Kubusia. Więc próbuję ci to wyjaśnić. Najprościej mówiąc, ona po prostu nie chce, żeby mały się do niej przywiązał, bo wtedy trudniej zniesie jej śmierć, rozumiesz? - zapytała Ania dobitnie.
- To jakieś brednie - skwitował.
- A czy ja mówię, że to mądre? Zresztą, to tylko moje przypuszczenia.
- Żałuję, że cię spytałem - mruknął Seba i wrócił do raportów.
Kiedy po południu zadzwonił jego telefon, wciąż mimowolnie rozważał słowa Ani. Odruchowo zerknął na wyświetlacz i na widok imienia przyjaciela od razu oprzytomniał.
- Tomek... - zaczął, naciskając zieloną słuchawkę.
- Mam już wyniki - przerwał mu lekarz. - Możecie przyjechać do kliniki?
- Oczywiście, ale powiedz mi...
- Przyjedźcie, to wszystko wam wytłumaczę.
Rozłączył się, nim Sebastian zdążył coś dodać. Ania i Rafał utkwili w nim pytające spojrzenie, jednak nie doczekali się odpowiedzi.
- No? - ponagliła go w końcu policjantka.
- I? - zapytał jednocześnie Rafał.
- Nie wiem. Muszę jechać.
- Tylko zadzwoń! - krzyknęła Ania, kiedy wybiegł już z biura.
Wpadł do samochodu i ruszył, zapominając o światłach. Pierwsze dwie przecznice przejechał najszybciej, jak się dało, ale potem nagle zwolnił. Nagle doszedł do wniosku, że nie jest pewien, czy chce poznać wyniki badań. Zaczął się też zastanawiać, jak przedstawić sprawę Asi, żeby przyjęła to jak najspokojniej. Niestety kiedy dwadzieścia minut później przekroczył próg mieszkania, wciąż nieznał odpowiedzi na swoje wątpliwości. Na szafce w przedpokoju znalazł kartkę od siostrzenicy.
- Poszłam z chłopakami do parku, wrócimy koło osiemnastej, Daria - przeczytał półgłosem.
Rozejrzał sie po mieszkaniu i dopiero po chwili zauważył, że w łazience pali się światło. Zaczekał cierpliwie aż Aśka wyjdzie, starając się przybrać neutralną minę.
- Kochanie, dzwonił Tomek - powiedział bez zbędnych wstępów. - Musimy jechać do kliniki.
- Ale... są wyniki?
- Tak, wszystkiego dowiemy się na miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz