wtorek, 11 stycznia 2011

174.

Nie trzeba mu było nic więcej. Natychmiast zrozumiał, że dziewczyna ma rację. Pojechał w stronę cmentarza, modląc się, by okazał się on celem poszukiwań. Już z daleka dostrzegł postać skuloną na ławeczce. Podbiegł do niej i przytulił mocno.
- Nigdy więcej nie rób mi tego - szepnął.
- Przepraszam...
- Już w porządku. Nic ci nie jest? - zapytał, odsuwając ją na odległość wyciągniętych ramion. - Na pewno strasznie zmarzłaś.
Zarzucił na nią swoją kurtkę i ponownie przytulił. Drugą ręką sięgnął po telefon i napisał tylko do Ani krótkiego smsa o treści "jest".
- Z kim zostawiłeś dzieci? - szepnęła Aśka po chwili.
- Spokojnie, są z Anką.
- Pewnie zrobiłam wam spore zamieszanie...
- Aśka, ja mało nie umarłem ze strachu - mruknął, tuląc ją do siebie. - Wracajmy już do domu.
- Sam wracaj, ja zostanę - powiedziała stanowczo.
- Kochanie, proszę cię. Na pewno jesteś zmęczona i głodna.
- Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co mówisz? - zdenerwowała się nagle. - Nie słyszałeś, co powiedział lekarz?!
- Słyszałem - odparł Seba spokojnie, - ale to nie znaczy, że masz spędzać noc na cmentarzu.
- Przyzwyczajam się - mruknęła.
Sebastian poczuł ostre ukłucie w sercu. Wiedział, że musi wziąć się w garść, choćby ze względu na nią, ale nie było to proste.
- Przepraszam - usłyszał po chwili jej szept. - Nie chciałam tego powiedzieć.
- Chodźmy stąd.
Dochodziła już pierwsza, kiedy udało im się dotrzeć do domu. Mieszkanie było puste, znaleźli tylko kartkę od Ani, w której informowała ich, że zabrała dzieci do siebie. Sebastian był jej za to bardzo wdzięczny. Chwila spokoju była teraz bardzo wskazana, a przy trójce dzieci ciężko było ją osiągnąć.
Aśka uciekła od razu do łazienki i nie wychodziła przez następną godzinę. W końcu Sebastian zapukał zaniepokojony.
- Wejdź - zawołała.
Tak jak sądził, leżała w wannie, choć woda była już chłodna. O dziwo nie płakała, ale była blada jak ściana. Przysiadł na brzegu wanny i odkręcił kurek z gorącą wodą.
- Jak się czujesz, słonko? - zapytał.
- A jak mam się czuć?
- Wiem, że się boisz, ale...
- Sebastian, przepraszam za tą scenę w klinice, ale wszyscy mówiliście o tej operacji... Tak jakbyś chciał sam zdecydować, nawet nie zapytałeś mnie o zdanie.
- Przecież Tomek wyraźnie powiedział... - napotkał spojrzenie narzeczonej i urwał. - Przepraszam, masz rację, poniosło mnie. To wszystko przez te nerwy.
- Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej - powiedziała cicho Aśka, - ale mnie to przerasta. Nie chcę tej operacji, nie mogę.
- Aśka, o czym ty mówisz? Przecież to ma ci uratować życie!
Mimowolnie podniósł głos, choć pięć minut wcześniej obiecywał sobie, że bez względu na wszystko zachowa spokój.
- Nie krzycz - poprosiła cicho. - Operacja jest tylko sposobem leczenia, a leczenie nie gwarantuje wyzdrowienia. Równie dobrze mogłabym się poddać temu wszystkiemu i umrzeć.
- Przestań, proszę. Tomek mówił, że guzek jest mały, można go usunąć i będziesz żyła długo i szczęśliwie.
- Ta rozmowa nie ma sensu - odparła Aśka, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Zostaw mnie samą.
- Asia...
- Chcę zostać sama - powtórzyła dobitnie.
Sebastian wstał i wyszedł z łazienki. Miał szczerą nadzieję, że wieczór, a właściwie noc bez dzieci, pozwolą im zapanować nad sytuacją. Niestety okazało się, że Aśka nie ma zamiaru nawet próbować się z nim porozumieć. Pół godziny później weszła do sypialni i położyła się tyłem do niego, demonstrując, że dyskusja nie ma sensu.
Kolejne trzy dni minęły bez żadnych zmian. Sebastian z przerażeniem obserwował narzeczoną, która zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Prała, sprzątała, gotowała, odrabiała z Krzysiem lekcje, tylko Kubusia nadal nie chciała widzieć. Pozornie swobodne rozmowy, które prowadziła z Darią i Sebą nie prowadziły do niczego, a o poruszaniu tematu choroby już w ogóle nie było mowy.
- Nie wiem, co mam robić - wyznał Ani we wtorek po południu.
- Musisz dać jej czas, nie ma innego wyjścia - odparła z westchnieniem.
- Ale my nie mamy czasu! Im szybciej podda się operacji, tym większe ma szanse!
- Owszem, tylko problem w tym, że nie możesz jej do niczego zmusić. Jeśli sama nie zdecyduje się na zabieg, ty tego nie zmienisz - powiedziała nadzwyczaj spokojnym tonem.
- Przecież muszę coś zrobić...
- Znasz Aśkę. Nie ma siły, żeby ją do czegoś przekonać. Musisz zaczekać, aż sama podejmie decyzję.
- Obawiam się, że już ją podjęła...
- Tylko bez paniki. Ktoś z was dwojga musi zachować zdrowy rozsądek.
- Łatwo ci mówić... - mruknął Seba. - Anka, ona jest dla mnie wszystkim! Nie mogę patrzeć spokojnie jak umiera...
- Przestań - powiedziała stanowczo policjantka. - Weź się w garść. Jeśli nie dla siebie, to dla Aśki.
Westchnął cicho, ale nic już nie powiedział. Przyznanie Ani racji nie mogło mu w niczym pomóc.
Tymczasem Asia po raz kolejny szorowała podłogę w łazience. Od kilku dni wszystko w mieszkaniu dosłownie błyszczało, bo sprzątanie było najpewniejszą metodą na odgonienie od siebie złych myśli. Niestety ostatnio nawet to przestawało działać.
Do jej uszu dobiegł płacz dziecka. Ze złością rzuciła szmatę na ziemię i wyszła z łazienki. Nie miała do Kuby za grosz cierpliwości i najchętniej wyładowałaby na nim całą swoją złość. Wpadła do sypialni, otwierając drzwi z takim rozmachem, że uderzyły o ścianę. Kubuś rozpłakał się jeszcze głośniej. Podeszła wściekła do jego kołyski, ale na widok czerwonej od płaczu twarzyczki, poczuła, że serce jej mięknie. Poprawiła kocyk i delikatnie pogłaskała chłopca po policzku.
- Cii, nie płacz, skarbeńku. Już mamusia jest przy tobie.
Zaczęła kołysać delikatnie łóżeczkiem dziecka. Uśmiechała się przez łzy. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze kilka minut wcześniej tak się na niego złościła.
- No już, chodź do mamusi - powiedziała z czułością.
Wzięła synka na ręce i zaczęła bujać, śpiewając cicho kołysankę. Kiedy zasnął, nadal nie odłożyła go do łóżeczka. Spacerowała z nim po mieszkaniu, przyglądając mu się z uśmiechem.
- Nie bój się, mamusia cię nie zostawi - szepnęła cichutko.
Kiedy Sebastian wrócił do domu, spała na łóżku w sypialni razem z Kubusiem obłożonym dokładnie poduszkami. Obejmowała go delikatnie przez sen, ale na policzkach miała ślady łez. Seba usiadł ostrożnie obok nich i przyglądał się ukochanej zamyślony. Już chciał wyjść, kiedy nagle otworzyła oczy.
- Już jesteś? - zdziwiła się.
- Wyrwałem się wcześniej - mruknął, całując ją delikatnie. - Stało się coś? - zapytał, zerkając na śpiącego Kubusia.
- Nie. Chodź, zrobiłam ci obiad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz