Poprowadziła go do łazienki. Zauważył, że nagle w dziwny sposób odzyskała odwagę. Stwierdził, że najwyraźniej postanowiła mieć to jak najszybciej za sobą. Z zaniepokojeniem i zażenowaniem przyglądał się, jak ściąga bluzkę i rozpina stanik. Ujęła delikatnie jego rękę i położyła na swojej prawej piersi.
- Czujesz? - zapytała z napięciem.
Sebastian ledwie powstrzymał się od uniesienia brwi. Pierwsze co przyszło mu na myśl to jej kompleksy, ale jak je dopasować do jej dziwacznego zachowania?
- Asieńko - zaczął ostrożnie, - co takiego mam czuć?
Odepchnęła gwałtownie jego dłoń i odwróciła się, krzyżując ręce na piersiach. Spojrzał z żalem na plecy dziewczyny, które nagle zaczęły dygotać. Usłyszał ciche łkanie i wiedziony współczuciem, objął ją delikatnie.
- Asiu, ja jestem tylko facetem - powiedział przepraszającym tonem. - Musisz do mnie mówić drukowanymi literami.
- Guzek, rozumiesz? Guzek! - jęknęła przez łzy.
Przylgnęła do niego, szlochając. Sebastian głaskał ją po plecach drążącą ręką. Nie do końca dotarły do niego słowa ukochanej. Miał wrażenie, jakby histeryzowała zupełnie bez powodu. Dopiero po chwili wszystko zwaliło się na niego i stało przerażająco realne.
- Pokaż, kochanie - szepnął.
Odsunął ją od siebie odrobinę i ostrożnie dotknął piersi. Musiała nakierować jego dłoń, żeby wyczuł zgrubienie. Zamarł na moment, ale czuł na sobie zrozpaczone spojrzenie Joasi, więc szybko się opamiętał. Objął ją w pasie i posadził na pralce.
- Byłaś u lekarza? - zapytał, opierając się o jej kolana i patrząc w oczy. Pokręciła głową, połykając łzy. - I nie robiłaś badań?
- Bałam się - wymamrotała, jakby to wszystko wyjaśniało.
- Od dawna wiesz?
- Ja... - zawahała się, a potem pokiwała głową. - Nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć...
- Już dobrze, spokojnie - powiedział, delikatnie odgarniając jej włosy z twarzy. - Jutro pojedziemy do szpitala, zrobimy badania i wszystko będziemy wiedzieć. A na razie nie masz się co martwić na zapas. To pewnie nic złego.
- Nieprawda - załkała, pochylając się do przodu i opierając o Sebastiana. Natychmiast zrozumiał, że jego obmyślona na prędce taktyka jest bezsensowna.
Reszta popołudnia i wieczór mijały w bardzo ponurej atmosferze. Aśka zamknęła się w sypialni, położyła na łóżku i nie reagowała na nic, a Sebastian próbował poradzić sobie ze wszystkim na raz. Zabawiał Kubusia, zagadując go i robiąc śmieszne miny. W międzyczasie próbował robić obiad, a jednocześnie nie rozstawał się z telefonem, usiłując zorganizować następny dzień. W końcu zrozpaczony wybrał dobrze znany numer.
- Aniu, błagam cię, przyjedź do nas... - jęknął w słuchawkę, ledwie odebrała.
Zjawiła się w mieszkaniu przyjaciół pół godziny później. Zastała Sebastiana w kuchni, uwalanego po łokcie w mące, z Kubusiem kwilącym na kocyku na stole i Krzysiem bardzo głośno broniącym swoich racji. Uniosła brwi i bez słowa komentarza wzięła niemowlaka na ręce. Uśpienie go zajęło jej raptem kilka minut i chwilę później włożyła go do nosidełka stojącego w salonie. Dopiero wtedy wróciła do kuchni, mijając po drodze zapłakanego Krzyśka.
- Słuchaj, ja rozumiem, że masz kryzys - powiedziała, odsuwając Sebastiana od stołu stanowczym ruchem, - to znaczy właściwie nie rozumiem, ale nie w tym rzecz, tylko dlaczego przy robieniu obiadu zabierasz się od razu za pierogi? Zawsze mogłeś zrobić schabowy czy spaghetti, ewentualnie coś zamówić, skoro faktycznie jest tu taki sajgon. - Kilkoma sprawnymi ruchami zmyła stół i zajrzała do lodówki. Po chwili namysłu wyjęła mięso mielone i jajka. - Obierz ziemniaki, jeśli chcesz zobaczyć dziś ten obiad - mruknęła do przyjaciela. - A tak swoją drogą... Aśka zawsze się chwaliła, że jesteś takim świetnym kucharzem, więc co się nagle stało? Talent straciłeś? - Pokroiła szybko cebulę i wrzuciła na patelnię. Dopiero mieszając ją energicznie, zdała sobie sprawę, że obiad z pewnością nie mógł być przyczyną jego rozpaczliwego telefonu. - Zaraz, co się właściwie stało? Gdzie Aśka? Toż ona nie rusza się od Kuby na krok - zauważyła podejrzliwie.
- Aśka... - zawahał się. - Jest w sypialni - westchnął. Zauważył, że Ania unosi sceptycznie brwi. - Aniu, ona... znalazła guzka w piersi - powiedział zrozpaczony.
Policjantka w mig wszystko pojęła. Nagle zachowanie przyjaciela stało się zupełnie jasne. Obmyślenie prowizorycznego planu działania zajęło jej tylko kilka sekund, które dla Sebastiana i tak wydawały się wiecznością. Wręczyła mu do ręki łopatkę i przemówiła spokojnym, ale stanowczym tonem.
- Przypilnuj cebulę i weź się w końcu za te ziemniaki. Ja pójdę z nią porozmawiać.
Była już przy drzwiach, kiedy zatrzymał ją powątpiewający głos Sebastiana.
- To nic nie da...
- Posłuchaj - odparła, odwracając się z wystudiowanym uśmiechem, - zajmij się tym nieszczęsnym obiadem, a Aśkę zostaw mnie, ok? Przyda się wam odrobina zdrowego rozsądku.
Wzruszył ramionami, więc skierowała się prosto do sypialni. Zatrzymała się jednak z ręką na klamce, nagle zdając sobie sprawę, że nie ma najmniejszego pojęcia, co powinna przyjaciółce powiedzieć. Po krótkim namyśle westchnęła i wślizgnęła się do środka.
Aśka leżała na łóżku, zwinięta w kłębek, tyłem do drzwi. Wyglądała jakby spała, ale Ania dobrze wiedziała, że to tylko pozory. Podeszła do łóżka i usiadła na jego brzegu. Aśka nawet nie drgnęła.
- Sebastian mi powiedział - zaczęła nieudolnie. Nie doczekała się jednak żadnej reakcji ze strony przyjaciółki. - Wiem, że się boisz, ale musisz wziąć się w garść. Pomyśl o rodzinie - próbowała łagodnie, odwołując się do jej poczucia obowiązku. - Sebastian zupełnie nie radzi sobie z dzieciakami i domem. Wezwał mnie na pomoc i jakimś cudem udało mi się uratować obiad.
Zamilkła na moment z nadzieją, że Asia jednak zdecyduje się z nią rozmawiać. Przez chwilę siedziały w ciszy, ale Ania zauważyła, że plecy policjantki drżą, co jednoznacznie wskazywało na płacz.
- Musisz się pozbierać - powiedziała stanowczo. - Asiu - dodała, kładąc delikatnie rękę na jej ramieniu, - guzek nie musi od razu oznaczać najgorszego...
Aśka odepchnęła ją gwałtownie i skuliła się jeszcze bardziej. Ania siedziała przez moment, szukając odpowiednich słów, ale w końcu musiała przyznać, że ją to przerosło. Rzuciła przyjaciółce zatroskane spojrzenie i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
- I co? - usłyszała pełen napięcia głos Sebastiana, ledwie przekroczyła próg kuchni.
- I nic - mruknęła, wrzucając mięso do miski. - Nie wiem, co mam ci poradzić.
- Aniu, ty... ty się na tym lepiej znasz... To nie musi być rak, prawda? - zapytał z nadzieją.
- Nie musi, ale... - westchnęła - ale może. Nie wiesz, czy ktoś w jej rodzinie chorował?
- Nie mam pojęcia - przyznał, nagle zdając sobie z tego sprawę. - My wcale nie rozmawiamy o jej rodzinie.
- Zabierz ją jutro na badania - powiedziała stanowczo.
- Tak, tylko... Krzysiek ma rozpoczęcie roku. Chciał iść z Aśką, ona mu powiedziała, a że ja pójdę, no a teraz... - westchnłą z rezygnacją. - No i Kuby nie mam z kim zostawić.
- Spokojna głowa. Zaraz zadzwonię do Kaśki, na pewno chętnie zajmie się Kubusiem. A ja pójdę z Krzysiem do szkoły.
- Ale wy przecież pracujecie... Nawet nie wiem, czy Stary zechce mi dać wolne...
- Sebastian, weź się w garść. Wolnym się nie przejmuj, dzieciakami też. Tylko przygotujcie mleko dla Kubusia, bo wodą go Kaśka nie nakarmi.
- Dziękuję, nie wiem co bym bez was zrobił...
- Dobrze, dobrze - mruknęła, wzruszając ramionami. - Daj mi już te ziemniaki. Idź lepiej porozmawiać z Krzyśkiem.
Dzięki Ani udało się w miarę opanować sytuację w domu. Sebastian nadal czuł się z tym wszystkim fatalnie, ale przynajmniej dzieci spały najedzone i uspokojone. On sam wziął prysznic i posprzątał, robiąc wszystko, by opóźnić rozmowę z narzeczoną.
- Rozmowę... - prychnął pod nosem. - Akurat zechce ze mną rozmawiać...
Kiedy w końcu wszedł do sypialni, było już po północy. Aśka leżała dokładnie w takiej pozycji, w jakiej zostawił ją kilka godzin wcześniej. Zawahał się przez chwilę, ale wreszcie podszedł do niej, usiadł na łóżku, pochylił się nad dziewczyną i objął ją delikatnie. Wtuliła się w niego gwałtownie, jakby tylko na to czekała. Siedzieli w takiej pozycji kilka dobrych minut, aż w końcu Sebastian odważył się odezwać.
- Jutro rano pojedziemy do szpitala, dobrze? - zapytał, choć brzmiało to jak stwierdzenie.
- Pojedziesz ze mną? - szepnęła, nie odrywając twarzy od jego podkoszulka.
- Oczywiście - zapewnił gorliwie, zadowolony, że Aśka w ogóle się odezwała.
- A dzieci? Krzyś ma jutro rozpoczęcie roku, a Kubuś...
- Niczym się nie martw, wszystko już sobie zaplanowałem.
Przesunęła się nieco w jego ramionach i oparła wygodniej. Czując to ciepło, ten charakterystyczny zapach, trudno było czymkolwiek się martwić. Zaczęła powoli odzyskiwać spokój.
- A jeśli to rak? - zapytała nagle.
- To będzie trzeba z nim walczyć - odparł spokojnie.
- Wiesz... Śniło mi się dzisiaj, że siedzimy w naszym domu, na tarasie, przytuleni. Tylko byliśmy dużo starsi. Ale czułam się taka szczęśliwa, że nawet zmarszczki mi nie przeszkadzały...
Sebastian uśmiechnął się mimowolnie. Odkąd ruszyła budowa ich nowego domu, wiele razy nawiedzały go podobne wizje. Musiała minąć chwila, nim zrozumiał, do czego dziewczyna zmierza.
- No, na te zmarszczki to będziesz musiała jeszcze trochę poczekać - mruknął, - ale poza tym wszystko się zgadza. Już niedługo.
- Chciałabym się przy robie zestarzeć - powiedziała. - Wiem, że to strasznie naiwne, ale ja jakoś nigdy nie myślałam, że... coś mogłoby nas rozdzielić. Choroba... Nie chcę jeszcze umierać - szepnęła łamiącym się głosem.
Mężczyzna pogłaskał ją delikatnie po włosach. Chciał natychmiast zaprzeczyć, pocieszyć ją, ale doszedł do wniosku, że nie ma to sensu.
- Ja się wcale nie boję śmierci - mówiła po chwili. - Tylko boję się być gdzieś, gdzie nie ma ciebie.
- A ja cię nigdzie nie puszczę - odparł, przytulając ją mocniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz