środa, 23 marca 2011

209.

Cały wieczór komisarze rozmawiali o ślubie. Po załatwieniu tajemniczej sprawy Joasia wróciła nieco przygnębiona, ale nie chciała powiedzieć narzeczonemu, gdzie była. Sebastian postawił więc na poprawienie jej nastroju i wciągnął ją w długą dyskusję o ceremonii w kościele, świadkach, małżeńskiej przysiędze i torcie weselnym.
- Właśnie, że waniliowy – mówiła dziewczyna rozbawiona, robiąc surówkę z czerwonej kapusty. – Poza tym na weselu musi być biały tort – dodała z pobłażliwym uśmiechem.
- Dokładnie, widziałeś kiedyś brązowy? – poparła ją Daria, podając Kubusiowi kolejną łyżeczkę kaszki.
- A tam, z wami nie ma dyskusji – mruknął z teatralną rezygnacją w głosie.
- Słuchajcie – powiedziała Aśka wyraźnie poważniejszym tonem, odwracając się do rozmówców, - Ania mówiła, że bolerko do sukienki jest niepotrzebne, ale ja już sama nie wiem… Jak myślicie?
- Nie żartuj! Suknia jest śliczna, a tym bolerkiem zepsujesz tylko cały efekt – odparła nastolatka bez zastanowienia.
- Mógłbym ci poradzić, gdybyś mi ją wreszcie pokazała… - mruknął Seba niewinnym tonem.
- A ty nie słyszałeś czasem, że to przynosi pecha? – zapytała dziewczyna złośliwie, uprzedzając Joasię.
- Ba, ba, ba!
Cała trójka spojrzała na Kubusia, który właśnie rozmazywał paluszkami kaszkę na bluzce Darii.
- Tak… - westchnęła nastolatka. – Chyba już się najadł.
- Ja dokończę – powiedziała szybko Aśka, biorąc od niej synka.
- No to ja się przebiorę, bo zaraz przychodzi Mateusz.
- Późno wrócisz?! – zawołał Seba, kiedy Daria była już na schodach.
- Yhy!
- Dowiedziałeś się – zakpiła Aśka, zabawiając malca.
- Ja przez nią osiwieję, daję słowo. Jak znowu wróci o drugiej w nocy…
- To po prostu się nie wyśpisz – zakończyła za niego policjantka.
- Słuchaj, a tak zmieniając temat… Powiesz mi wreszcie, gdzie byłaś? – zapytał Sebastian, patrząc na ukochaną z uwagą.
Aśka westchnęła. Przez chwilę milczała, karmiąc Kubusia, a potem odezwała się przepraszającym tonem.
- Byłam w domu dziecka, u Sylwii – przyznała.
- Aśka…
- Wiem, wiem, ale musiałam z nią porozmawiać. Męczyło mnie to.
- No i czego się dowiedziałaś?
- Że miałeś rację – mruknęła przygnębiona. – Wiesz… zapamiętałam ją zupełnie inaczej. Była taka odważna, taka… ufna. A teraz odpowiadała mi tak arogancko… Była do mnie wrogo nastawiona, zupełnie nie mogłam się z nią porozumieć.
- No ale co ci powiedziała?
- Niewiele. Wydaje mi się, że kogoś się boi, ale nie chciała powiedzieć kogo.
- Musisz się od tego odciąć – oznajmił Sebastian stanowczo. – Całego świata nie zbawisz.
- Wiem, po prostu nie mogę przestać o tym myśleć.
- Zamierzasz jeszcze tam jechać? – zapytał, świdrując ją spojrzeniem.
- Ja już sama nie wiem. Chciałabym jakoś jej pomóc, tylko… - westchnęła i urwała.
- Aśka, nie możemy jej adoptować – powiedział Sebastian łagodnie. – Całe dnie spędzamy w pracy, a ona… to już nie jest małe dziecko, które można wychować. Potrzebuje opieki cały czas, nie tylko dwie godziny przed snem.
- Jej wychowawca powiedział mi, że ma problemy z rówieśnikami – mruknęła Joasia, wycierając Kubusiowi buźkę. – Wciąż wdaje się z kimś w bójki, pyskuje nauczycielom, nie chce się uczyć.
- Sama widzisz – podchwycił natychmiast Sebastian. – Tylko byśmy jej zaszkodzili. Asiu, ja nie jestem przeciwny takim dzieciom…
- Wiem – powtórzyła. – Masz rację, niestety. Ale musisz zrozumieć, że nie mogę tego tak zostawić. Muszę z nią porozmawiać, musze jakoś jej pomóc... Mogę ci tylko obiecać, że nie będę namawiać cię na adopcję.
- Takie decyzje powinniśmy podejmować razem… - zaczął Seba, czując, że temat nie został wyczerpany.
- I podjęliśmy. Oboje zgadzamy się co do tego, że adopcja nie wchodzi w grę.
Sebastian wzruszył tylko ramionami. Dobrze wiedział, że prędzej czy później sprawa powróci. Nie był do końca pewny, czy Asia podziela jego zdanie, ale kontynuowanie tematu nie miało większego sensu.
- No dobra, położysz go? – zagadnęła policjantka. – Jest strasznie śpiący.
Zaczekała, aż mężczyzna wyjdzie z chłopcem na rękach i wyjęła z kieszeni niewielką karteczkę. Był tam jedynie adres. Wpatrywała się przez chwilę w koślawe litery, a potem wyjęła telefon i wybrała numer Bartka.
- Hej, jesteś na komendzie? – zapytała bez zbędnych wstępów.
- Niestety, a co?
- Sprawdź mi jeden adres: Jesienna 15/4.
- Dobra, na już chcesz?
- Nie, przygotuj mi na jutro. Dzięki.
Rozłączyła się, schowała telefon i wróciła do krojenia kapusty.
W ciągu następnych dni nie wracali już ani do tematu Anki, ani Sylwii, za to coraz częściej mówili o ślubie, który zbliżał się wielkimi krokami, podobnie zresztą jak matura Darii. Gdyby nie fakt, że zaraz po niej nastolatka miała wyjechać, pewnie nastroje byłyby weselsze. Nie próbowali jednak jej zatrzymywać.
- Będę za wami tęsknić – westchnęła ostatniego wieczoru przed maturą z polskiego. – Zwłaszcza za Kubusiem – dodała, łaskocząc malca.
- Twoi rodzice wiedzą, co postanowiłaś? – zapytała Aśka, która leżała na kanapie z gazetą i kątem oka obserwowała raczkującego Kubusia.
- Z matką nie rozmawiam, więc nie wiem, ale ojcu mówiłam.
Joasia pokiwała głową i przekręciła się na plecy. Przez chwilę patrzyła zamyślona w sufit, aż poczuła, że jej oczy robią się wilgotne.
- Cieszę się, że z nami mieszkasz – powiedziała nagle. – Strasznie będzie pusto, jak wyjedziesz.
- Wcale nie mam ochoty wyjeżdżać – mruknęła. – Ale nie chcę, żeby ojciec był sam. A poza tym… wiesz, zagraniczne studia i tak dalej.
- Jasne.
- Aśka… - zagadnęła nagle dziewczyna dziwnie zmienionym tonem. – Anita się nie odzywała?
- Chyba nie, przynajmniej Sebastian nic nie mówił. Krzyś niedługo ma komunię…
- Pewnie już go nie zobaczę – westchnęła Daria.
- Za kilka lat będzie dorosły i zrobi, co zechce – skwitowała Aśka. – Wydaje mi się, że Anita szybko się znudzi i Krzysiek wróci do nas – dodała po chwili namysłu. – Nie mówiłam tego na głos, bo nie chcę robić Sebastianowi nadziei.
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem i złapała Krzysia za bluzeczkę, powstrzymując go przed zrzuceniem na siebie pilota.
- A ta Sylwia? Byłaś u niej jeszcze? – zapytała po chwili.
- Raz – przyznała Joasia z westchnieniem. – Sprawdziłam też jej rodzinę. Myślałam, że może to jacyś biedni ludzi, którzy trochę się pogubili czy coś. Miałam nadzieję, że będę mogłam pomóc im w odzyskaniu praw rodzicielskich i Sylwia wróci do domu.
- Ale?
- A daj spokój. Oboje byli kompletnie zalani. Wypytałam sąsiadów i dowiedziałam się tyle, że to główna melina na osiedlu.
- I co teraz?
- Co masz na myśli? – mruknęła Aśka, odwracając się do nastolatki.
- No… - dziewczyna zawahała się przez moment. – Sebastian na pewno ci ustąpi, jeśli spróbujesz go przekonać…
- Problem w tym, że on ma rację – westchnęła policjantka. – Nasza praca jest niestety bardzo wymagająca, zresztą, sama wiesz. Za dużo czasu spędzamy poza domem. No i co tu ukrywać… najprawdopodobniej nie poradziłabym sobie z problemami, które tak czy siak niosłaby za sobą adopcja.
- Ale Szymka wzięłaś do siebie, a przecież byłaś wtedy sama, no i był chory…
- To było zupełnie co innego. Szymek był mały i… łatwiej było nad nim zapanować. Sylwia jest problemowym dzieckiem, a ja nie mam pojęcia ani o niej, ani o jej przeszłości.
- Czyli nie chcesz jej adoptować? – zapytała Daria wprost.
- Kiedy ostatnio z nią rozmawiałam, powiedziała mi… właściwie wykrzyczała, że jestem taka jak wszyscy: mówię, że chcę, ale tylko po to, żeby uspokoić własne sumienie, bo tak naprawdę nic nie robię.
- Mała ma charakterek.
- No ma – przyznała Asia z westchnieniem. – Ale ma też rację. Tak czy siak, nie wiem co zrobić…
- Gdyby tu zamieszkała, nie byłoby tak pusto po moim wyjeździe – powiedziała Daria z chytrym uśmieszkiem.
Aśka wcisnęła twarz w poduszkę, kręcąc głową. Taki widok zastał Sebastian, który właśnie wszedł do salonu.
- O czym tak zażarcie dyskutujecie? – zapytał, siadając na oparciu kanapy.
- O Sylwii – odparła nastolatka, po czym Aśka spiorunowała ją spojrzeniem.
Sebastian zerknął na narzeczoną i westchnął.
- Wydawało mi się, że już zakończyliśmy ten temat…
- Wcale nie – mruknęła. – Postanowiliśmy tylko, że nie możemy jej adoptować, ale to nie zmienia faktu, że chcę jej pomóc.
- A konkretniej?
- Konkretniej to jeszcze nie wiem. Pójdę się wykąpać.
Wyszła, nie czekając na komentarze. Sebastian spojrzał na Darię, która zdawała się być całkowicie pochłonięta zabawą z Kubusiem.
- Nie podjudzaj jej – powiedział policjant, przyglądając się synkowi.
- Nie rozumiem, co masz przeciwko tej całej Sylwii – odparła Daria bez cienia zakłopotania.
- Nie rozumiesz, co to znaczy przejąć odpowiedzialność za dziecko, w dodatku takie, którego się nie zna.
- Ciekawe co by było, gdyby wszyscy tak myśleli…
- Położysz go? – zapytał Seba ostro, zmieniając temat.
Dziewczyna wywróciła tylko oczami, wzięła Kubę na ręce i poszła z nim na górę, mówiąc do niego ciepło. Sebastian spojrzał na Dolly, która z zapamiętaniem gryzła kość i zamyślił się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz