poniedziałek, 21 marca 2011

207.

Sebastian pokiwał głową i z westchnieniem zabrał się za robienie kawy. Chwilę później wszedł do biura z dwoma kubkami, jednak nie zastał tam narzeczonej. Na fotelu siedziała Ania.
- Gdzie Aśka? – zapytał Seba trochę zdezorientowany.
- Pojechała do domu – odparła Anka, świdrując go spojrzeniem.
- Jak to?
- Normalnie. Źle się poczuła i zwolniła się u Starego.
Policjant westchnął tylko głośno, ale nic nie powiedział. Wyglądało na to, że dziewczyna faktycznie bardzo przejęła się sprawą. Nie pozostawało mu nic innego, jak odłożyć rozmowę na później.
Do domu wrócił po dwudziestej. Zamyślony wysiadł z samochodu i otworzył bramę. Miał zamiar wprowadzić auto na posesję, ale w ciemności zobaczył na ogrodowej huśtawce skuloną postać. Zawahał się przez chwilę, a potem skierował się w jej stronę. Kiedy był już blisko, usłyszała go i podniosła głowę. Sebastian zdziwił się, bo na jej twarzy nie było śladu łez. Patrzyła na niego ze smutkiem. Na sobie wciąż miała podkoszulek i dżinsy, w których wyszła rano z domu, a na ramionach zarzuconą kurtkę. Dopiero po chwili zauważył, że na bluzce są plamy krwi.
- Co ci jest? – zapytał zaniepokojony. – Skąd…? – wskazał na bordowe plamy i spojrzał pytająco.
- To nic – odparła dziewczyna lekceważąco. – Krew leciała mi z nosa, zapomniałam zmienić bluzkę.
Sebastian pokiwał głową i przysiadł obok niej. Podążył za jej wzrokiem i zrozumiał, że wpatruje się w starą jabłoń. Wyglądała na zamyśloną.
- Wiesz – odezwała się nagle cicho, - kiedy chorowałam, wszystkie inne problemy wydawały mi się śmiesznie małe, zupełnie nieistotne. Wtedy myślałam, że wolałabym mieć milion takich trosk… zdrady, podejrzenia, pretensje, brak zaufania. Wydawało mi się, że to nic w porównaniu z chorobą i śmiercią. Teraz wiem, jaka byłam naiwna. Kiedy coś jest nie tak między nami, strasznie się boję. I to jest o wiele gorsze.
Wciąż obserwowała poruszające się na wietrze gałęzie jabłoni. Nie wyglądała na złą czy zdenerwowaną, co jeszcze bardziej niepokoiło Sebastiana.
- Oglądałam dzisiaj obrączki w sklepie – powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy. – I znowu nie jestem pewna, czy kiedykolwiek taką założę.
- Przepraszam za te podejrzenia – mruknął Seba, - ja wiem, że ty byś nigdy… po prostu…
- Wiem – przerwała mu Joasia. – Sama robiłam ci sceny zazdrości, a przecież niby ufam ci bezgranicznie.
- To znaczy, że nie jesteś na mnie zła? – upewnił się mężczyzna.
- Nie, skąd.
- Więc dlaczego jesteś taka… przygnębiona?
- Bo nie wiem już sama, co robić – wyznała. – Odkąd jesteśmy razem… myślałam, że to coś więcej niż miłość. Że… jesteśmy sobie przeznaczeni – uśmiechnęła się sama do siebie. – Tylko czy ludzie, którzy są sobie przeznaczeni nie powinni idealnie się dopełniać? A my wciąż o coś się kłócimy, obrażamy…
- Wiesz, Asiu – zaczął łagodnie Sebastian, - bajka o dwóch połówkach jabłka jest co prawda piękna, ale to tylko bajka. W realnym świecie nie ma dwóch ludzie idealnie do siebie pasujących, trzeba się dotrzeć.
- Chyba masz rację…
Westchnęła cicho i oparła głowę na ramieniu narzeczonego. Zamknęła oczy i przez chwilę siedzieli w milczeniu.
- Kocham cię – powiedziała nagle, przerywając ciszę. – Nawet jeśli się kłócimy… to nie ma żadnego znaczenia. Nie chcę cię stracić.
Spojrzała mężczyźnie głęboko w oczy. Seba wreszcie zauważył u niej przejęcie i mimowolnie się uśmiechnął. Ulżyło mu.
- Ja też bardzo cię kocham – odparł. – I nie będę już więcej… - zawahał się. – Obiecuję.
Aśka uśmiechnęła się i pocałowała czule ukochanego.
- Czyli mam jednak szukać sukienki? – zażartowała.
- Oj, Asiula… - pogłaskał ją delikatnie po twarzy i jego wzrok padł na poplamioną bluzkę. – Ta krew… to z nerwów? – zapytał zaniepokojony.
- Tak, zawsze tak jest.
- Zauważyła spojrzenie Sebastiana i natychmiast pożałowała tych słów, ale było już za późno, żeby się wycofać.
- Zdarzało się to wcześniej?
- Odkąd zaczęłam brać tą chemię, czasem się zdarza. Ale nie masz się czym przejmować, rozmawiałam o tym z lekarzem – dodała, uprzedzając pytania Sebastiana. – Gorsza krzepliwość krwi, osłabiona odporność i tyle.
- No właśnie, wracajmy do domu, bo zmarzniesz.
Objął dziewczynę w pasie i zmusił do wstania. Przeszli przez ogród, tuląc się do siebie. Razem zjedli kolację przygotowaną przez Joasię, a potem zabrali od Darii Kubusia.
- Strasznie jest dziś marudny – mruknęła nastolatka, obserwując, jak Aśka próbuje utulić malca.
- Może jest chory? – zasugerował Seba, który również z niepokojem przyglądał się synkowi.
- Gorączki nie ma – westchnęła Joasia. – No dobra, weźmiemy go dziś do siebie i będziemy mieli na oku.
Sebastian przestawił kołyskę Kubusia do sypialni i przysiadł na łóżku. Joasia przechadzała się po pokoju, próbując uśpić malucha.
- Weźmiesz go? – poprosiła dziewczyna chwilę później. – Ręka mnie boli. Cholera – mruknęła, kiedy Sebastian wziął dziecko, - wciąż nie mogę go długo nosić…
- Spokojnie, ostatecznie ojca też ma.
Kubuś nie spał do późnej nocy. Kilka razy się uspokajał, ale kiedy próbowali włożyć go do kołyski, znowu zaczynał płakać. Zasnął po pierwszej i dopiero wtedy komisarze mieli chwilę dla siebie. Aśka zaproponowała wspólną kąpiel, na co z chęcią przystał Sebastian. Chwilę później leżeli w wannie, całując się namiętnie. Mimo zmęczenia żadne z nich nie spieszyło się do łóżka. Joasia przesunęła się trochę i położyła wygodniej, opierając głowę na ramieniu mężczyzny. Dopiero po chwili Sebastian zauważył, że dziewczyna przesuwa powoli rękę po klatce piersiowej. Przez moment przyglądał się jej z troską, a potem nakrył jej dłoń swoją. Spojrzała na niego nieco zawstydzona.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie – szepnął jej do ucha.
- Możesz mnie uznać za próżną, ale dla mnie to bardzo ważne… wiedzieć, że wciąż ci się podobam.
Znowu pocałowała narzeczonego. Poczuła, że przesuwa dłoń na jej pośladki, kiedy do ich uszu dobiegł płacz Kubusia. Komisarze westchnęli zgodnie i wymienili się spojrzeniami.
- Ja do niego pójdę – powiedział Seba.
Aśka słyszała, jak mężczyzna mówi do synka ciepło. Jeszcze przez chwilę leżała w wannie, aż wreszcie niechętnie wyszła i zaczęła szykować się do snu.
- Zasnął? – zapytała cicho kilkanaście minut później, wychodząc z łazienki.
- Tak – odparł Seba szeptem.
Dziewczyna podeszła do łóżka i usiadła po turecku obok Sebastiana. Utkwiła w nim badawcze spojrzenie, ale widać było, że dobry nastrój jej nie opuścił.
- Kręcą się – powiedział nagle Sebastian, uśmiechając się mimowolnie.
Pogłaskał ją delikatnie po króciutkich włosach.
- Czytałam, że po chemioterapii często tak jest – westchnęła Joasia. – Są strasznie słabe, ale cieszę się, że w ogóle odrastają.
- Cierpliwości.
- Wiesz, Sebuś… - zaczęła Aśka, a jej oczy nagle rozbłysły. – Nie sądzisz, że Kubuś byłby zadowolony z braciszka albo siostrzyczki? – zapytała, przygryzając wargę.
Sebastian spojrzał na narzeczoną zaskoczony. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią w milczeniu, jakby nie mógł zrozumieć tego, co usłyszał.
- Asieńko… czy to znaczy… że chcesz starać się o dziecko?
- Nie mogę ci nic obiecać. Możliwe, że już nie zajdę w ciążę. Mój wiek i chemioterapia… sam wiesz. Ale jeśli chcesz, moglibyśmy spróbować.
Patrzyła na Sebastiana z nieśmiałym uśmiechem. Z pewną dozą zniecierpliwienia czekała na jego reakcję. Mężczyzna siedział jak zahipnotyzowany i dopiero po chwili zdobył się na odpowiedź.
- Oczywiście, że chcę – powiedział z uczuciem. Ujął twarz Joasi w dłonie i spojrzał jej w oczy. – Tylko bez presji, dobrze?
Pokiwała głową i przytuliła się do narzeczonego. Dobrze wiedziała, o co mu chodzi. Sebastian nie chciał na nią naciskać, żeby potem za mocno nie przeżywała ewentualnej porażki.
- No a póki co jutro wreszcie pojadę po tą sukienkę – mruknęła, nie odrywając twarzy od jego ramienia.
- Już nie mogę się doczekać, kiedy cię w niej zobaczę.
- Jednak będziesz musiał uzbroić się w cierpliwość – odparła. – Przed ślubem to przynosi pecha.
- Odkąd ty się taka przesądna zrobiłaś? – zakpił Sebastian.
- Lepiej dmuchać na zimne – ziewnęła.
Seba tylko się uśmiechnął, ale nic nie odpowiedział.
Następnego popołudnia Aśka i Ania wybrały się na maraton po sklepach. Pogoda co prawda nie dopisywała, ale uznały, że to już najwyższy czas na kupno sukienki. Anka podejrzewała, że zakupy z Joasią mogą okazać się długie, męczące i, co najgorsze, bezowocne. Już od pierwszej chwili kręciła nosem na każdą wskazaną przez przyjaciółkę sukienkę.
- Dobrze, siadaj – powiedziała w końcu Anka, wskazując Joasi kanapę. – Najpierw mów, jakie masz wymagania.
- Sama nie wiem… Myślisz, że biel jest odpowiednia w moim wieku?
- Biel jest nieodzowna – stwierdziła Ania stanowczo. – Co do kroju możemy dyskutować, ale koloru ci nie odpuszczę.
- Będę wyglądała…
- Wspaniale – wpadła jej w słowo Ania. – Długa czy krótka?
- Żartujesz? Długa! I niezbyt wydekoltowana.
- A nie myślałaś o krawcowej? Bo znając ciebie, to będzie bardzo trudno coś wybrać.
- Musiałaby szyć w ekspresowym tempie – zauważyła Aśka. – Chodźmy lepiej do innego sklepu, tu nic nie kupię.
Ania wywróciła oczami, ale wstała i podążyła za przyjaciółką. Zwiedziły dwa kolejne salony mody ślubnej, ale Joasia nie wykazała najmniejszego zainteresowania żadną kreacją.
- Ta ma ładny gorset – stwierdziła w końcu, chcąc udobruchać przyjaciółkę. – Ale ja nie mogę mieć odkrytej góry przez tą ohydną bliznę.
- Aśka, po pierwsze blizna jest pod pachą, więc znowuż nie będzie tak widoczna. A po drugie jesteś zgrabna, masz jasną karnację i super będziesz wyglądała w takim kroju.
- Sama nie wiem…
- Przymierz ją.
- Ale dół jest fatalny – skwitowała Aśka. – Chodźmy stąd.
Po kolejnej godzinie poszukiwań Ani udało się ubłagać przyjaciółkę, żeby założyła jedną z sukienek. Niestety żadne argumenty nie mogły jej przekonać do zakupu.
- Po prostu źle się w niej czuję – powiedziała w końcu zniecierpliwiona i zamknęła w przymierzalni.
Kiedy wyszła, rzuciła jej się w oczy inna suknia. Również miała odkrytą górę i skromnie zdobiony, wiązany z tyłu gorset. Aśce spodobał się także dół. Nie był zbyt rozkloszowany, cały z białego atłasu, pokryty tylko cienką siateczką z wyhaftowanymi drobnymi kwiatkami. Długo jej się przyglądała, a potem jeszcze dłużej oceniała w lustrze, zupełnie ignorując komplementy wypowiadane przez Anię.
- Chyba ją wezmę – powiedziała nagle z namysłem, przerywając przyjaciółce w pół słowa. – Bardzo mi się podoba.
- Słusznie, jest piękna – poparła ją natychmiast Ania.
- Ale nie wyglądam w niej grubo?
Anka zrezygnowana wywróciła oczami.
- Wyglądasz świetnie – zapewniła.
- No dobra, niech będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz