piątek, 18 marca 2011

205.

Zamarła, kiedy dotarło do niej, że wpatruje się w nią kilka par oczu. Na podłodze i łóżku siedziały dziewczynki - chude, brudne i zabiedzone. Rozpoznała tylko jedną z nich - zaginioną Sylwię. Jako jedyna płakała, inne tylko patrzyły smutne i wystraszone.
Aśka zamknęła drzwi i podeszła do nich powoli.
- Nie bójcie się, jestem z policji - powiedziała łagodnie. Natychmiast jednak zdała sobie sprawę, jak niewiarygodnie to brzmi w tej sytuacji. - Pomogę wam, ale musicie mi zaufać, dobrze?
Napotkała jedynie ciszę. Dziewczynki wciąż przyglądały jej się nieufnie. Bała się, że jeśli zrobi jakikolwiek ruch, dzieci się wystraszą i zaczną płakać albo krzyczeć, a cisza w tej sytuacji była niezbędna.
- Pani naprawdę jest z policji? - zapytała cicho Sylwia.
Na policzku miała głębokie rozcięcie, a na nadgarstkach siniaki i otarcia. Patrzyła na Joasię z nadzieją.
- Tak. A ty jesteś Sylwia - dodała, uśmiechając się nieco. - Widziałam twoje zdjęcie na komisariacie. Wszyscy cię szukają.
- Zabierze nas pani stąd? - zapytała inna dziewczynka, siedząca w kącie pokoju. Miała długie prawie czarne włosy, a twarz całą posiniaczoną.
- Tak.
Na korytarzu usłyszała jakieś hałasy. Nie mogła dokładnie rozróżnić słów, ale zrozumiała, że mężczyźni już odkryli jej nieobecność i właśnie jej szukają. Spojrzała na zegarek.
- Cztery minuty - mruknęła ledwie dosłyszalnie. - Chodźcie tu do mnie - dodała w kierunku dzieci.
Przypomniała sobie, że w ogrodzie nie widziała nikogo. Podeszła do okna i otworzyła je ostrożnie. Natychmiast owiało ją chłodne powietrze. Wyjrzała z nadzieją, licząc na to, że będzie stąd widać ulicę. Niestety wysoki żywopłot i drzewa praktycznie całkowicie zasłaniały widoczność. Nie było więc co liczyć na pomoc przyjaciół.
- Chodź - zwróciła się do dziewczynki stojącej najbliżej. - Wyjdziemy przez okno, dobrze? Tu jest bardzo nisko.
Podniosła małą blondyneczkę i pomogła jej stanąć na parapecie. Czuła, jak dziewczynka mocno obejmuje ją za szyję.
- Dasz radę skoczyć? Schowasz się w tamtych krzakach - powiedziała, wskazując palcem klomby i drzewka owocowe.
- Boję się…
- Nie masz czego, zaraz do ciebie przyjdziemy - zapewniła Aśka łagodnie.
Po krótkich pertraktacjach pierwsze z dzieci znalazło się na dole. Policjantka z niepokojem obserwowała, jak dobiega do krzaków i chowa się w nich. Usłyszała kolejne krzyki na korytarzu i odwróciła się szybko do następnej dziewczynki. Czasu było niewiele.
Zostało jeszcze troje dzieci, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Aśka bez słowa nakłoniła do skoku Milenkę, a potem Kasię. Już odwracała się w kierunku Sylwii, kiedy drzwi wyleciały z zawiasów i pojawiło się w nich trzech mężczyzn. Bez zastanowienia zasłoniła sobą dziecko.
- Ty suko!
Poczuła, jak Sylwia wystraszona kuli się za jej plecami. Sama nie czuła się zbyt pewnie, ale nie miała zamiaru tego okazać. Spojrzała hardo na mężczyznę, który przywiózł ją do domu.
- Teraz zginiesz jak te poprzednie - powiedział. - Szukajcie bachorów - dodał, zwracając się do wspólników.
Aśka nie miała czasu na obmyślanie jakiegokolwiek planu. Usłyszała, jak do domu wtargają antyterroryści. Wykorzystując chwilową dekoncentrację przeciwnika, nakazała Sylwii ucieczkę. Sekundę później zobaczyła, jak mężczyzna rzuca się w jej kierunku. Zdołała zrobić unik, grając na zwłokę. Drzwi otworzyły się i do pokoju wpadli ATecy. Aśka czmychnęła pod ścianę, robiąc im miejsce.
- Dzieciaki są w ogrodzie - rzuciła do Tomka, który stał w drzwiach i obserwował akcję.
Natychmiast wybiegł, a Aśka przez okno dostrzegła, że Ania i Maciek już zajmują się dziewczynkami. Zaczekała, aż ATecy wyprowadzą skutego mężczyznę i wolnym krokiem wyszła z pokoju. Dopiero poczuła, jak strasznie jest zmęczona. Serce jej łomotało i kręciło się w głowie, ale czuła satysfakcję. Zeszła po schodkach do ogrodu i pod bramą dostrzegła Sebastiana. Najwyraźniej kłócił się z Anką, bo krzyczał, gestykulując żywo. Ruszyła boso trawnikiem, kierując się w jego stronę. Kiedy ją zobaczył, natychmiast zaniechał dyskusji. Podbiegł do niej i złapał za ręce.
- Nic ci nie jest? - wypalił, przyglądając jej się podejrzliwie.
- Nie, wszystko gra.
Uśmiechnęła się i chciała przytulić, ale akurat podbiegła do nich Sylwia.
- Nic pani nie zrobił? - zapytała z przejęciem na dziecięcej buzi.
- Nie.
Dziewczynka objęła Joasię w pasie i przytuliła się. Policjantka odruchowo pogłaskała ją po włosach.
- Dziękuję pani - powiedziała Sylwia.
Aśka uśmiechnęła się pod nosem. Spojrzała na Kaśkę, która stała obok i w zamyśleniu przyglądała się tej scenie. Asia kiwnęła głową znacząco, po czym asystentka objęła Sylwię ramieniem i poprowadziła w kierunku radiowozu.
Sebastian zdjął kurtkę i narzucił Aśce na ramiona. Dopiero wtedy poczuła, że jest jej zimno.
- Chodźmy do domu - mruknął. - Świetnie się spisałaś.
Zaprowadził ją do radiowozu i bez słowa ruszył w kierunku domu. Aśce coraz mocniej kręciło się w głowie, więc nie zwracała uwagi na milczenie Sebastiana.
Ledwie przekroczyli próg domu, wyskoczyły na nich stęsknione psy. Policjantka musiała oprzeć się o ścianę, żeby nie stracić równowagi. Wyminęła zwierzaki i ruszyła w stronę schodów, wpadając po drodze na Darię. Na jej widok nastolatka uniosła brwi.
- Mieliśmy prowokację - wymamrotała Aśka i nie czekając na komentarze dziewczyny, wbiegła po schodach na górę.
- Co jej jest? - zapytała Daria, zerkając na Sebę.
Mężczyzna wzruszył ramionami i podążył za narzeczoną. Znalazł ją w łazience. Siedziała blada na wannie i patrzyła w ziemię błędnym wzrokiem.
- Co z tobą? - mruknął Seba, kucając przed nią.
- Nie wiem - odparła z trudem. Plątał jej się język, tak że ledwie wypowiadała poszczególne słowa. - W tym drinku… chyba coś było…
- W jakim drinku? Wypiłaś coś?
W ramach odpowiedzi uklęka przed sedesem i zwymiotowała. Sebastian westchnął, wyciągając z kieszeni telefon.
- Maciek, słuchaj - zaczął, kiedy usłyszał głos kolegi, - przeszukajcie dokładnie tą willę. Aśka wypiła jakiegoś drinka i źle się czuje, musieli jej czegoś dosypać.
- Załatwione. Odezwę się jak coś znajdziemy. Ale może lepiej zawieź ją do szpitala?
- Zobaczymy, dzięki.
Odłożył telefon na półkę i pomógł Joasi wstać. Zaprowadził ją do łóżka. Przez moment obserwował, jak nieudolnie próbuje pozbyć się ubrań.
- Dużo tego wypiłaś? - zapytał, ściągając jej bluzkę.
- Łyk czy dwa… - odparła.
Sebastian podał jej piżamę i obserwował, jak ubiera się niezdarnie. Zasnęła, nim zdążył się dowiedzieć czegoś więcej. Posiedział przy niej, ale spała spokojnie, więc tylko okrył ją dokładniej i wyszedł z sypialni. Godzinę później Daria znalazła go w kuchni z puszką piwa. Wyglądał na zamyślonego, ale przede wszystkim przygnębionego.
- Coś nie tak? – zagadnęła, siadając naprzeciwko.
- Wszystko ok – odparł obojętnie. – Jak przygotowania do matury?
Dziewczyna wywróciła oczami, na co Seba mimowolnie się uśmiechnął.
- Słuchaj – powiedział, - wiem, że nie mamy dla ciebie za wiele czasu, ale gdybyś potrzebowała jakiejś pomocy, zawsze możesz…
- Dobrze, dobrze… wujku – zakpiła.
- Zajrzysz do Aśki? – poprosił Seba, wypijając kolejny łyk piwa. – Dosypali jej do drinka jakiegoś świństwa na tej prowokacji… Mam nadzieję, że nie skończy się znowu szpitalem.
- Pokłóciliście się? – wypaliła, świdrując policjanta spojrzeniem.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Oj, nie bajeruj. Gdyby wszystko było w porządku, nie ruszałbyś tyłka od jej łóżka – stwierdziła nastolatka. – Pomijając oczywiście fakt, że zawiózłbyś ją od razu do szpitala.
- To pewnie jakieś prochy albo środki nasenne – westchnął Seba. – Wyśpi się i będzie dobrze.
Daria nie dała się zmylić. Uśmiechnęła się ironicznie i zaczęła ostentacyjnie bawić się pomarańczą, turlając ją od jednej ręki do drugiej.
- Nie chcesz to nie mów – powiedziała niewinnym tonem.
- Pokłóciłem się z Anką – mruknął w końcu policjant. – Strasznie mnie wkurzyła, wpieprza się tam, gdzie nie trzeba.
- Anka? Nasza Ania? – zdziwiła się Daria.
- Anka Potaczyńska – sprostował.
- Ach, no chyba że… Ale co ci takiego zrobiła? I co to ma wspólnego z Aśką?
- Powiedziała mi coś… coś absurdalnego. Ale z drugiej strony bardzo ważnego i nie mogę tego zignorować.
- Nigdy nie możesz niczego powiedzieć wprost, prawda? – zirytowała się nastolatka.
- Nie ma o czym dyskutować – skwitował Seba, jakby nagle dotarło do niego, że nie powinien o tym rozmawiać z Darią. – Zajrzysz do Aśki? – poprosił ponownie.
Dziewczyna wywróciła oczami, ale wstała i bez słowa wyszła z kuchni.
Następnego ranka Aśka obudziła się z potwornym bólem głowy. Bała się wziąć tabletki, bo wciąż nie wiedziała, co tak naprawdę wypiła poprzedniego dnia z alkoholem. Zdecydowała się więc na zimny prysznic, mając nadzieję, że to ją trochę orzeźwi. Nie pomogło za wiele, ale już w miarę przytomna ubrała się i zeszła do kuchni. Była trochę zaskoczona, że Sebastian nie czekał na nią w sypialni, a i Kubusia nie znalazła w jego pokoiku.
- Hej – przywitała się z Darią, która krzątała się w szlafroku po kuchni.
- Siemasz – ziewnęła. – Kawka?
- Nie, dzięki. Słuchaj, gdzie się Seba podziewa? Zabrał gdzieś Kubusia?
- Są w ogrodzie.
Aśka skinęła głową i chwilę później wyszła z domu, zarzucając na siebie kurtkę. Faktycznie znalazła narzeczonego w ogrodzie. Trzymał synka za rączki, a malec dzielnie przebierał nóżkami, przemierzając przydomowy trawnik. Z daleka zauważył matkę i zaczął gaworzyć śmiejąc się głośno. Aśka podeszła do nich z szerokim uśmiechem. Wzięła chłopca za ręce i przytuliła.
- Cześć smyku. Co tu robiłeś z tatusiem, co?
- Ba, ba, ba!
Pocałowała dziecko w czółko i odruchowo uśmiechnęła się do Sebastiana. Ten jednak patrzył na nią z wyraźną niechęcią.
- Coś się stało? – zapytała szczerze zaskoczona.
- Nie. W nocy dzwonił Maciek. W willi znaleźli mnóstwo narkotyków, w tym także tabletki gwałtu. Analizy drinka jeszcze nie ma, ale pewnie to właśnie to dostałaś.
- Głupio się zachowałam, że to wypiłam, ale nie bardzo miałam wyjście… - zaczęła usprawiedliwiającym tonem.
- Dobrze, że nic ci się nie stało – skwitował i pierwszy ruszył w stronę domu.
- Idziemy za tatusiem? – zagruchała policjantka, łaskocząc synka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz