piątek, 4 marca 2011

199.

Wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Na łóżku pod oknem leżała starsza kobieta. Aśka zapamiętała ją zupełnie inaczej. Gdyby spotkały się na ulicy, pewnie nawet by jej nie poznała. Blada i całkiem siwa w niczym nie przypominała kobiety, która wywoływała w niej paniczny wręcz lęk.
- Dzień dobry - przywitała się cicho.
Matka Sebastiana spojrzała na nią, ale tylko przelotnie, bo jej wzrok natychmiast spoczął na dziecku. Aśka przytuliła go mocniej i podeszła do łóżka kobiety. Usiadła na stołu w pewnej odległości, sadzając synka na kolanach.
- To wasze dziecko? - zapytała kobieta. - Mój wnuk?
- Tak, Kuba - odparła Aśka lekko drżącym głosem.
Na chwilę zapadło milczenie, podczas którego Kubusiowi udało się włożyć do buźki całą piąstkę.
- Jest podobny do Sebastiana - powiedziała po chwili Jadwiga.
- Ma jego oczy - zgodziła się cicho policjantka.
- Mogę go potrzymać?
Aśka spojrzała na nią zaskoczona, ale szybko się opanowała. Posadziła synka na jej łóżku tak, by mogła otoczyć go ramieniem. Kubuś spojrzał na nią z zainteresowaniem i dotknął rączką jej twarzy. Kobieta uśmiechnęła się do niego, a Aśka z zaskoczeniem zauważyła w jej oczach łzy.
- Wiesz, dlaczego chciałam, żebyś mnie odwiedziła? - zapytała Jadwiga, nie odrywając oczu od wnuka.
- Pewnie po to, żeby mnie przekonać do odejścia od Sebastiana - odparła Aśka, nim zdążyła ugryźć się w język.
Starsza kobieta uśmiechnęła się pod nosem, ale nie było w tym jej zwykłej złośliwości.
- I wcale ci się nie dziwię. Ale dziwię się, że zdecydowałaś się tu przyjść.
- Przyszłam tu z dwóch powodów. Nie mam już nadziei na to, że zaakceptuje mnie pani jako partnerkę dla swojego syna, ale chciałam, żeby mój syn poznał babcię. I chciałam przekazać pani zaproszenie na nasz ślub.
Wyjęła z torebki podłużną, ozdobną kopertę i położyła ją na szafce.
- Raczej się nie pojawię - powiedziała Jadwiga powoli, - choć chciałabym. Poprosiłam, żebyś do mnie przyszła, bo chciałam z tobą porozmawiać.
Aśka wytarła Kubusiowi buźkę, próbując nie dać po sobie poznać zaskoczenia i zdenerwowania.
- Jeśli Sebastian coś sobie postanowi, zawsze to osiąga - kontynuowała kobieta. - Kiedy przywiózł cię do nas, już wiedziałam, że jestem na straconej pozycji. Wciąż miałam nadzieję, że wróci do Anity i Krzysia.
- Nie rozstał się z nią z mojego powodu - wtrąciła Aśka, nie mogąc się powstrzymać. - Zeszliśmy się dużo później…
- Tak, wiem o tym. Nie ukrywam, że nie tak wyobrażałam sobie żonę Sebastiana. Mój stan zdrowia nie mógł tego zmienić, ale pewnie to wiesz.
Policjantka spojrzała na niedoszłą teściową z uwagą. Wciąż nie mogła zrozumieć, czego od niej chce.
- Być może trochę za ostro potraktowałam cię podczas naszego ostatniego spotkania - przyznała Jadwiga, - ale nie będę za to przepraszać. A chciałam się z tobą spotkać, żebyś wiedziała, że nie będę stawać między wami. Nie jestem zadowolona z wyboru Sebastiana, ale wczoraj Daria i Krzyś uświadomili mi, że muszę go uszanować.
Aśka wpatrywała się w kobietę z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. Jadwiga tylko uśmiechnęła się z ponurą satysfakcją.
- Jestem zmęczona - powiedziała.
Joasia natychmiast pojęła aluzję. Wzięła Kubusia na ręce i wstała. Przez moment się zawahała, chcąc powiedzieć coś jeszcze, ale w końcu zrezygnowała i skierowała się do wyjścia.
- Dowidzenia - rzekła, obrzucając niedoszłą teściową ostatnim spojrzeniem.
Ku swojemu zaskoczeniu przed drzwiami szpitala spotkała Sebastiana. Przechadzał się wzdłuż żywopłotu, kopiąc nerwowo krawężnik. Na widok ukochanej uśmiechnął się z wysiłkiem. Podszedł do niej i przytulił ją i synka.
- Wszystko gra? - zapytał.
- Jasne. Ale co ty tu robisz?
- Aj, nie mogłem wysiedzieć w domu - westchnął Seba. - No i reszta przyjechała ze mną, są w barze.
- No to idź do mamy, my z Kubusiem zaczekamy na ciebie na korytarzu - zarządziła Aśka, obejmując go w pasie.
Godzinę później siedziała na szpitalnym korytarzu, bujając mechanicznie śpiącego w jej ramionach synka. Sama już przysypiała, kiedy nagle do sali Jadwigi wbiegł lekarz i dwie pielęgniarki, które wyprosiły energicznie gości.
- Co się dzieje? - zapytała, zerkając na Sebastiana.
- Nagle straciła przytomność - odparła za niego Daria, przygryzając nerwowo wargę.
Kolejne minuty wlokły się w nieskończoność. Minął może kwadrans, kiedy z sali wyszedł w końcu lekarz.
- To był zawał - powiedział, patrząc po kolei na zebranych. - Zmarła, przykro mi.
Aśka jak na zwolnionym filmie obserwowała reakcje pozostałych. Jej przyszły teść opadł na krzesło, ukrywając twarz w dłoniach. Daria objęła go i przytuliła się do jego ramienia, a po jej policzkach spłynęły łzy. Krzysiek płakał głośno, tuląc się do Aśki, która głaskała go po plecach wolną ręką. Tylko Sebastian stał pod oknem z kamienną twarzą. Nie płakał, nawet w jego oczach nie widać było łez, ale minę miał zaciętą.
“A więc umarła - pomyślała Aśka. - Umarła.”
Reszta dnia minęła w atmosferze żałoby. Krzysiek zamknął się w pokoju i w ogóle nie było z nim kontaktu, z kolei Daria robiła wszystko, żeby pocieszyć załamanego dziadka, choć musiało się to ograniczyć głównie do dotrzymywania towarzystwa.
Sebastian zachowywał się prawie normalnie. Jedyną różnicą była utrzymująca się dziwna zaciętość, którą Aśka widywała u niego bardzo rzadko. Nie śmiała go o nic pytać, bała się poruszyć bolesny temat.
Tego wieczoru wszyscy położyli się spać bardzo wcześnie. Była dopiero dziewiąta, kiedy u Darii zgasło światło i komisarze zostali sami. Siedzieli w kuchni nad kubkami zielonej herbaty i milczeli zgodnie.
- Muszę zostać tu kilka dni - odezwał się w końcu Seba, przerywając ciszę. - Pomóc ojcu w przygotowaniach do pogrzebu i w ogóle dotrzymać towarzystwa. Ale ty możesz wracać z dziećmi, jeśli chcesz.
- Zostanę - zadecydowała bez namysłu. - Praca nie ucieknie. A poza tym, dzieci na pewno zechcą pójść na pogrzeb.
- Pójdę się przejść - mruknął Sebastian, wstając od stołu.
Obserwowała, jak zakłada kurtkę i buty i wychodzi z domu. Sama zaczęła machinalnie mieszać herbatę, wspominając swoją ostatnią rozmowę ze zmarłą. Śmierć matki Sebastiana wciąż wydawała jej się abstrakcją, choć stała się przecież faktem. Nie mogła uwierzyć, że ta pewna siebie, zaborcza czy może nawet agresywna kobieta została pokonana przez chorobę. W dodatku nadal nie była pewna wyniku swojej rozmowy z niedoszłą teściową. Niby nie kłóciły się, nie ubliżały sobie, ale czy można było uznać, że doszły do porozumienia? Aśka szczerze w to wątpiła.
Westchnęła ciężko i wstała od stołu. Zarzuciła kurtkę na piżamę, postanawiając poszukać narzeczonego. Znalazła go na huśtawce ogrodowej kilkanaście metrów od sadzawki. Podeszła powoli i usiadła obok. Milczała, bo nie wiedziała, jak zacząć rozmowę. Nie chciała wchodzić z buciorami w świat Sebastiana, do którego nie miała dostępu.
- To dziwne uczucie - powiedział mężczyzna cicho po kilku minutach. - Czy można tęsknić za kimś, kogo się nigdy nie miało?
Aśka wzruszyła ramionami, bo żadna sensowna odpowiedź nie przychodziła jej do głowy.
- Zawsze chciała mnie zmieniać - kontynuował Seba zamyślony. - Nigdy nie akceptowała moich decyzji, nie szanowała moich uczuć. Nie potrafiłem być tym, kogo we mnie widziała.
- Na pewno była z ciebie bardzo dumna - wtrąciła w końcu Aśka, za wszelką cenę chcąc powiedzieć coś mądrego.
- Wiesz, jakie były ostatnie słowa, które dziś od niej usłyszałem? Że będę jeszcze żałował swojego wyboru.
Aśka spojrzała na Sebastiana zaskoczona. Była pewna, że kobieta dała już sobie spokój, że, jak sama to ujęła, uszanowała decyzję syna.
- No to dałam się nabrać - mruknęła cicho.
- Co? Udawała, że cię zaakceptowała? - zapytał Seba takim tonem, jakby wcale nie było to dla niego zaskoczeniem.
- Po prostu… Zresztą, jakie to ma teraz znaczenie?
- Nic się nie zmieniła.
Dziewczyna westchnęła cicho. Jej próby pocieszenia ukochanego okazały się kompletną porażką. W przypływie uczuć objęła go i przytuliła.
- Wiem, że za nią tęsknisz - szepnęła. - Wiem, co czujesz.
- Po prostu martwię się o ojca - mruknął Seba. - Będzie teraz bardzo samotny.
- Przede mną nie musisz udawać - powiedziała Aśka łagodnie, głaszcząc mężczyznę po włosach.
- Dobrze, że mam was. - Sebastian uśmiechnął się odrobinę i pocałował Joasię. - Ej, zmarzłaś - zauważył. - Wracamy do domu.
Objął ją ramieniem i poprowadził w stronę budynku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz