poniedziałek, 7 marca 2011

2. Jeśli coś kochasz, puść to wolno

- I teraz nie wiem co dalej - zakończył.
Rafał pokiwał głową ze zrozumieniem, choć cała sytuacja wydawała mu się całkowitą abstrakcją.
- Po prostu będziesz musiał płacić jej alimenty - odparł po dłuższym namyśle.
- Przecież tu kompletnie nie chodzi o kasę - zaprotestował ostro Seba. - Stary, ja będę ojcem, czaisz?
- Aśka na pewno pozwoli ci spotykać się z dzieciakiem - mruknął Rafał tonem, który jasno wskazywał na to, że rozterki przyjaciela nie są dla niego jasne.
- Ale ja nie chcę być niedzielnym tatusiem. Mało to widziałeś takich dzieci? Chcę, żeby miał prawdziwą rodzinę.
- To się oświadcz - zakpił.
Sebastian westchnął.
- Kompletnie nic nie czuję do Aśki - powiedział z rezygnacją.
- To chyba przesądza sprawę - skwitował Rafał.


***


- Minął już prawie miesiąc jak mu powiedziałam - mówiła Aśka nieco wystraszonym tonem. - Miał to przemyśleć, ale… nad czym on myśli tyle czasu?
- A zastanawiałaś się, czego ty w ogóle od niego oczekujesz? - zapytała Ania łagodnie.
- Nie wiem… Po prostu nie mam pojęcia co robić. Przecież jest za to dziecko tak samo odpowiedzialny jak ja!
- Tak, jedyna różnica polega na tym, że on może zasłonić się alimentami, a ty musisz je urodzić i wychować - zauważyła przytomnie Ania.
- Sebastian by tak nie postąpił…
- Chyba nie masz nadziei, że stworzycie rodzinę?
- Nie… - odparła bez przekonania.
- Aśka, czy ty się czasem nie zakochałaś? - zapytała policjantka, mrużąc oczy.
- Nie, Aniu. Sebastian jest po prostu fajnym kumplem, ale nie ma między nami chemii.
- Więc lepiej pogódź się z tym, że zostaniesz samotną matką.



***


- Korzystając z tego, że jesteśmy w komplecie, chciałbym coś powiedzieć - zaczął Sebastian.
Komisarze, detektywi i asystenci świętowali urodziny Maćka. Wszyscy byli w świetnych nastrojach, głównie dlatego, że po raz pierwszy od wielu miesięcy udało im się spotkać całą paczką.
Sebastian wstał, podszedł do Aśki i ku zaskoczeniu wszystkich obecnych, ukląkł, wyciągając z kieszeni małe pudełeczko.
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał bez zbędnych wstępów.
Aśka spojrzała na niego z niedowierzaniem. W pierwszym momencie chciała się roześmiać, ale kiedy w jego oczach zauważyła wyczekiwanie zrozumiała, że nie żartuje. Przygryzła dolną wargę, starając się nie zwracać uwagi na utkwione w niej spojrzenia przyjaciół.
- Ja… - zawahała się. - Tak - powiedziała, nagle podejmując decyzję.
Oszołomiona patrzyła, jak Sebastian zakłada jej na palec złoty pierścionek. Wiedziała, że wszyscy ją obserwują, ale nie mogła zdobyć się na żadną reakcję. Ledwie do niej dotarło, że Seba zbliża się, by ją pocałować. Przymknęła oczy i poddała się temu, starając się jak najlepiej odegrać swoją rolę. Prawda była taka, że chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i wszystko przemyśleć.


***


- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała, kiedy wreszcie zostali sami. Sebastian odprowadzał ją do domu, korzystając z ładnej pogody.
- Będziemy mieli dziecko - odparł, jakby to wszystko wyjaśniało.
- Myślisz, że to ma sens? Związek bez miłości…
- Aśka, lubię cię. Rozumiemy się, ufamy sobie. To chyba dobre podstawy do stworzenia rodziny, prawda? A miłość… może przyjdzie z czasem.
Pokiwała powoli głową. Argumenty Sebastiana były jak najbardziej logiczne, ale nie mogły uciszyć jej obaw. Włożyła ręce do kieszeni i westchnęła cicho. Ciąża prawie nie była jeszcze widoczna, przez co cała ta sprawa wydawała jej się abstrakcją.
- Nie chcę cię do niczego zmuszać - kontynuował Seba, opatrznie rozumiejąc jej milczenie. - Jeśli nie chcesz, nie ma sprawy.
- Muszę się po prostu przyzwyczaić do tej myśli - mruknęła.


***


- Ja Sebastian biorę ciebie Joannę za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
- Ja Joanna biorę ciebie Sebastiana za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
- "Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela." Małżeństwo przez was zawarte ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
- Amen.
- Pobłogosław, Boże, te obrączki. Spraw, aby ci, którzy będą je nosić, dochowali sobie doskonałej wierności, trwali w Twoim pokoju, pełnili Twoją wolę i zawsze się miłowali. Przez Chrystusa, Pana naszego.
- Amen.
- Na znak zawartego małżeństwa nałóżcie sobie obrączki.
Sebastian nałożył obrączkę na palec Joasi, obserwują uważnie jej twarz. Ona jednak nie patrzyła na niego. Wpatrywała się uparcie w ziemię, myśląc tylko o tym, by znaleźć się już w domu.
- Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Chciał jakoś dodać otuchy przyszłej żonie, więc ścisnął delikatnie jej dłoń. Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Nie wyglądała wcale na zdecydowaną, jednak czuła na sobie spojrzenia gości, więc wsunęła obrączkę na palec Sebastiana.
- Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności - wyszeptała ledwie dosłyszalnie. - W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
- Ogłaszam was mężem i żoną.
„Teraz może pan pocałować pannę młodą” - dopowiedziała Aśka w myślach. To ona nalegała, żeby usunąć ten fragment z wypowiedzi księdza. Ani zaręczyny ani ślub nie mogły zmienić jej uczuć do Sebastiana. Nie wyobrażała sobie, żeby mogła go pocałować. Dla niej byłoby to niemal jak kazirodztwo. Choć ich dziecko było już na świecie, wciąż nie mogła uwierzyć, że kilka miesięcy wcześniej poszła z przyjacielem do łóżka.
- Wszystkiego najlepszego - usłyszała nad uchem szept Ani. Przytuliła się do niej mocno, próbując jej przekazać, jak bardzo się boi. - Będziecie dobrym małżeństwem.
- Obyś miała rację.


***


Siedziała na łóżku niezdecydowana. Bawiła się rąbkiem sukni ślubnej, którą wciąż miała na sobie. Nie bawili się długo na weselu, była dopiero druga. Ania zabrała do siebie ich córeczkę, chcąc sprezentować im prawdziwą noc poślubną. Tylko że Aśka nadal nie czuła się gotowa.
Sebastian wszedł do sypialni i usiadł obok niej. Uśmiechnął się krzepiąco, biorąc ją za rękę.
- Nie musimy tego robić - powiedział łagodnie.
Aśka spojrzała mu w oczy. Przełknęła ślinę i zmusiła się do uśmiechu.
- Przecież jesteśmy małżeństwem - odparła.
Zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała namiętnie. Z zaskoczeniem stwierdziła, że było to dużo łatwiejsze niż się spodziewała. Poczuła, jak Sebastian wprawnymi ruchami rozwiązuje gorset jej sukni. Obdarzyła go kolejnym pocałunkiem i poddała się chwili.


***


- Czasem warto zaryzykować - stwierdziła Aśka, obserwując pięciolatkę bawiącą się w piaskownicy.
Miała długie blond włoski i intensywnie niebieskie oczy. Z zapałem napełniała piaskiem zielone wiaderko.
- Tak, wam się udało - zgodziła się Ania. - Sylwia jest na to najlepszym dowodem.
- Zobacz, minęło pięć lat - westchnęła Aśka. - Kiedy wychodziłam za Sebastiana wydawało mi się, że to najgorsza decyzja w moim życiu. A teraz nie widzę świata poza nim.
- Czyli jednak miłości można się nauczyć.
- Mi się udało - odparła policjantka z uśmiechem.


***


- Jak możesz nam to robić?! - krzyknęła.
Rzuciła się w kierunku męża, a on złapał ją za nadgarstki, cofając się o krok. Niestety zapomniał, że znajdował się tam pierwszy schodek.


***


- Przecież ona na pewno tego nie chciała - mówiła Ania z pasją, usiłując zwrócić na siebie uwagę prokuratora.
Mężczyzna odwrócił się od Rafała i spojrzał na policjantkę.
- Odpowie za nieumyślne spowodowanie śmierci, ale to nie zmienia faktu, że jest tymczasowo aresztowana.
- Sama zadzwoniła na policję, to przecież jest okoliczność łagodząca…
- O tym zadecyduje sąd, przykro mi.


***


- O co się pokłóciliście? - zapytała łagodnie Ania.
Nigdy nie sądziła, że znajdzie się w pokoju przesłuchań z przyjaciółką po drugiej stronie.
- Poprosił mnie o rozwód - wyszeptała Aśka, nie podnosząc wzroku. - Powiedział, że… że…
- Że? - ponagliła ją policjantka.
- Że popełnił błąd, kiedy mi się oświadczył. Myślał, że miłość przyjdzie z czasem, ale nie przyszła. Chciał się rozwieść, bo poznał kogoś i się zakochał. I powiedział, że na zawsze pozostanę jego przyjaciółką, ale czas żebyśmy ułożyli sobie życie osobno. I że zawsze będzie dla Sylwii ojcem, nigdy niczego nam nie zabraknie…
- Dlaczego mu nie powiedziałaś, że go kochasz? Że dla ciebie wszystko się zmieniło przez te lata? - zapytała Ania, zapominając o przesłuchaniu.
- Nie wiem. Bałam się, że go stracę - szepnęła przez łzy.


***


- … uznaje panią winną nieumyślnego spowodowania śmierci męża i wymierza karę trzech lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres próby lat pięciu.


***


- Jesteś wolna - powiedziała wesoło Ania, kiedy wyszły z sali rozpraw.
Aśka usiadła na ławce, nie zwracając uwagi na przechodzących ludzi. Niemal każdy obrzucał ją spojrzeniem - jedni pełnym niechęci, inni troski. Wbiła wzrok w swoje dłonie i odezwała się cicho.
- Nigdy nie będę wolna - szepnęła.
- Asiu, to był wypadek, nie możesz się obwiniać… - spróbowała Kaśka, która przysiadła obok przyjaciółki.
- Zabiłam go. Człowieka, który był dla mnie najważniejszy na świecie. I nic już tego nie zmieni.


***


Siwa i lekko przygarbiona staruszka siedziała na cmentarzu nad skromnym, ale zadbanym grobem. Stały na nim dwa znicze i niewielki bukiet chryzantem.
- Przepraszam - powiedziała cicho kobieta, choć nie było tam nikogo prócz niej. - Wiedz, że nigdy nie zapomniałam, nigdy sobie nie wybaczyłam. I nigdy nie przestałam cię kochać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz