sobota, 26 marca 2011

210.

Tego wieczoru już prawie się do siebie nie odzywali. Sprawa Sylwii, chociaż teoretycznie zamknięta, wciąż wisiała między nimi i nic nie wskazywało na jej pomyślne rozwiązanie.
Następnego popołudnia po pracy Sebastian pojechał do domu dziecka. Odwlekał ten moment jak mógł, mając nadzieję, że Joasia wcześniej wróci z kliniki, ale w końcu musiał przyznać, że nie pozostało mu nic innego, jak tylko dotrzymać obietnicy. Pamiętał Sylwię jako ufną, sympatyczną dziewczynkę. Zdawał sobie jednak sprawę, że widząc dziecko zaledwie przez moment nie jest w stanie jej obiektywnie ocenić. W głębi duszy bał się, że po wizycie w domu dziecka sam zaangażuje się emocjonalnie w całą sprawę.
Ledwie przeszedł przez bramę, wpadło na niego dwóch chłopców. Mogli mieć najwyżej po siedem lat. Jeden z nich był pobity, co natychmiast zwróciło uwagę Sebastiana.
- Hej, kolego, co się stało? – zapytał, przytrzymując chłopca. Nie doczekał się reakcji, więc spróbował inaczej. – Ja jestem Sebastian, a ty?
- Kacper – odparł maluch.
- Słuchaj, Kacper, przed kim tak uciekaliście, co?
- Przed taką jedną…
- Powiesz mi, kto to? – drążył policjant łagodnie.
- Taka Sylwia – mruknął chłopiec.
Sebastian westchnął w duchu. Oczywiście imię to trochę za mało, żeby wyciągać wnioski, ale mężczyzna mógł się założyć, że chodzi o tę samą Sylwię.
- No dobrze, zmykajcie – powiedział.
Sam z nietęgą miną skierował się do budynku. Postanowił najpierw porozmawiać z wychowawczynią Sylwii, za poza tym i tak musiał poprosić o zgodę na odwiedzenie dziewczynki.
- To bardzo trudne dziecko – oznajmiła kobieta w odpowiedzi na pytanie policjanta. Pokazała mu krzesło, dając do zrozumienia, że zanosi się na dłuższą rozmowę. – Trafiła do nas w wieku dziewięciu lat. Od tej pory była adoptowana dwa razy i niestety wracała.
- Dlaczego?
- Ze względu na problemy wychowawcze. Sylwia jest agresywna, jak sam pan zdążył zauważyć. Terroryzuje młodsze dzieci, ale ze starszymi także się nie trzyma. Właściwie nie ma tu żadnych przyjaciół, z tego co wiem w szkole również.
- Próbowaliście rozmowy z psychologiem? – zapytał Seba.
- Nie raz. Niestety agresja to tak naprawdę nie jedyny problem. Najgorsze jest to, że nikt nie może znaleźć z nią wspólnego języka. Psycholog, wychowawcy, dyrektorka – nikt. Nikogo nie chce słuchać, nikomu nie mówi o swoich problemach.
- A jej rodzice?
- To rodzina z problemem alkoholowym i niestety nie ma szans, żeby Sylwia tam wróciła.
- Nikt jej nie odwiedza? Z rodziny nie, ale od niedawna przychodzi tu taka pani… też jest z policji.
Sebastian pokręcił głową z niedowierzaniem, co natychmiast wychwyciła wychowawczyni Sylwii i urwała.
- To moja narzeczona – wyjaśnił policjant zrezygnowany. – Mówiła mi, że była tu tylko raz.
- Przychodzi właściwie co drugi czy trzeci dzień – powiedziała kobieta, przyglądając się Sebastianowi z uwagą. – Tylko z nią Sylwia chce rozmawiać, chociaż z tego co wiem i tak nie wspomina nic o swoich kłopotach. Zastanawiają się państwo nad adopcją? – zapytała wprost.
- Nasza praca niestety nie pozwala nam na to – odparł Seba ostrożnie. – Ale los Sylwii nie jest nam obojętny.
- Rozumiem. No cóż, Sylwia jest w swoim pokoju, może pan do niej iść. To na drugim piętrze.
Mężczyzna podziękował i bez zbędnych uwag wyszedł na korytarz. Droga na drugie piętro okazała się stanowczo za krótka na opracowanie jakiegoś w miarę spójnego wstępu. Znalazł właściwe drzwi i zapukał. Nie doczekał się zaproszenia, ale i tak wszedł.
- Cześć – przywitał się, widząc leżącą na łóżku dziewczynkę. Spojrzała na niego wrogo. – Mogę wejść?
- Już wszedłeś – odburknęła.
Zignorował to i przysiadł na sąsiednim łóżku. Przez moment bawił się niewielką paczuszką, którą przekazała mu narzeczona.
- Asia prosiła mnie, żebym ci to przekazał – powiedział wreszcie. – Bardzo chciała przyjść, ale niestety nie mogła.
- Asia? – zapytała dziewczynka z nagłym ożywieniem.
- Tak, to moja przyjaciółka.
Sylwia wzięła od niego prezent i rozwinęła. W środku znalazła mp4 i kartkę z życzeniami. Przyglądała się temu bez słowa.
- Wszystkiego najlepszego – dodał Seba, zdając sobie sprawę z nietaktu.
Dziewczynka jednak nie zwróciła na to żadnej uwagi. Założyła na uszy słuchawki, włączyła muzykę i całkowicie zignorowała Sebastiana. Jeszcze przez chwilę siedział, zastanawiając się nad dalszą rozmową, ale w końcu uznał, że nic z tego nie będzie i wyszedł.
Całą drogę do domu rozmyślał, jak przedstawić sprawę ukochanej. Dopiero kiedy przekroczył próg, zdał sobie sprawę, że przede wszystkim musi się dowiedzieć, co powiedział Joasi lekarz.
- Cześć Kochanie – przywitała się kobieta, wchodząc do przedpokoju. – Jak minął dzień.
- Bez ciebie dłużył mi się niemiłosiernie – odparł.
Aśka zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała namiętnie.
- No, no, ktoś tu się chyba stęsknił – zakpił mężczyzna.
- Strasznie – przyznała. – Byłeś u Sylwii?
- O nie, najpierw mów jak badania.
- Wszystko jest w porządku – odparła, uśmiechając się. – Szczegółowe wyniki będą za dwa dni, ale lekarz powiedział, że mogę się nie martwić.
Sebastian przytulił mocno narzeczoną. Nie chciał nawet myśleć, jak się czuł jeszcze kilka miesięcy wcześniej, kiedy wyniki gwałtownie się pogarszały.
- No, teraz twoja kolej – upomniała go Joasia, wyplątując się delikatnie z jego ramion.
- Byłem – powiedział Seba z niechęcią. – Dałem jej prezent, ale nie chciała ze mną rozmawiać.
- Szkoda, że sama nie mogłam pojechać – mruknęła kobieta przygnębiona.
- Najważniejsze jest twoje zdrowie – skwitował policjant, wchodząc do kuchni. – Wiesz, Asiu – dodał po chwili, uśmiechając się przy tym mimowolnie, - rozmawiałem z jej wychowawczynią. Powiedziała, że jesteś jedyną osobą, której Sylwia jako tako zaufała.
Aśka zarumieniła się lekko i zaczęła nerwowo krzątać się po kuchni, przygotowując narzeczonemu obiad. Natychmiast zrozumiała, że Sebastian odkrył jej małą tajemnicę.
- Nie chciałam cię oszukać – powiedziała w końcu powoli. – Po prostu wiedziałam, że tego nie zrozumiesz.
- Rozumiem – odparł Seba. – Chciałem tylko oszczędzić ci rozczarowania.
- Nie będę nalegała na adopcję – mruknęła. – Mogę ci to obiecać.
- Słuchaj, ja też chciałbym jej pomóc – powiedział, obejmując ją delikatnie w talii, - ale nie wiem, co moglibyśmy zrobić.
- Coś wymyślę.
Następnego popołudnia Joasia nie wróciła prosto do domu. Razem z Kaśką zawitały do Ani, żeby raz jeszcze obejrzeć suknię ślubną i dobrać dodatki. W związku z tym Rafał wybrał się do Sebastiana, żeby razem obejrzeć mecz i napić się piwa.
- Jest przepiękna – westchnęła Kasia, obserwując przyjaciółkę. – Wyglądasz po prostu cudnie.
- To prawda – przyznała Ania z uśmiechem. – Ta suknia to był świetny wybór.
Aśka siedziała prze lustrem i w milczeniu znosiła przyjaciółki, które nie mogły się zdecydować na makijaż. Bez protestów pozwoliła nakładać sobie na twarz cienie, róże i szminki i zmywać je chwilę później, by wypróbować następne.
- A włosy? – zapytała nagle Kaśka. – Masz umówionego fryzjera.
- Aśka zdecydowała się na rozpuszczone – odparła szybko Ania. Asystentka nie miała pojęcia o peruce i nie był to z pewnością dobry moment na wyznawanie prawdy. – I chyba ma rację, w rozpuszczonych jej najładniej.
- Może i tak.
Dwie godziny później Aśka zaczęła tracić cierpliwość. Oczy piekły ją od mleczka kosmetycznego, a policzki bolały od ciągłego wycierania.
- Słuchajcie, ja nie jestem lalką Barbie – powiedziała w końcu poirytowana.
- Jak chcesz być piękna, to musisz cierpieć – odparowała Kaśka i sięgnęła po puder.
- Stresujesz się? – zapytała Ania. – W końcu to już pojutrze…
- Trochę – przyznała Joasia. – Niby tak długo na to czekałam, ale teraz się boję.
- Każdy denerwuje się przed ślubem, w końcu to taki ważny dzień…
- Słuchajcie, wiem, że szykujecie mi na jutro niespodziankę – powiedziała policjantka, odwracając się do przyjaciółek, - ale bardzo was proszę: nie przesadzajcie.
Dziewczyny nic nie powiedziały. Wymieniły się tylko znaczącymi spojrzeniami i uśmiechnęły tajemniczo.
- Mówię poważnie – dodała Aśka nieco podenerwowana. – Żadnych striptizerów – zaznaczyła.
- Oj, jakaś ty się święta zrobiłaś – mruknęła Anka, wywracając oczami. – Przecież to nic złego.
- Obiecajcie mi – zażądała policjantka.
- Dobra, już, obiecujemy – westchnęła Kaśka. – Psujesz całą zabawę.
Aśka odwróciła się z powrotem do lustra i przyjrzała swojemu blademu odbiciu. Prawda była taka, że dwa najbliższe dni wzbudzały w niej lęk i miała olbrzymią nadzieję, że da radę nad nim zapanować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz