czwartek, 10 marca 2011

203.

Cały wieczór starała się ignorować pełne troski spojrzenia Sebastiana. Zauważyła, że i tak jest lepiej niż zwykle, bo nastawiała się na awanturę, ale nie było to wielkie pocieszenie. W końcu, kiedy minęła już dwudziesta trzecia, postanowiła porozmawiać z narzeczonym.
- Nie gniewaj się na mnie - powiedziała, obserwując, jak Seba bawi się z Laurą piłką. - Muszę pójść, tu chodzi o życie dzieci.
- Wiem o tym - odparł ze spokojem. - Ale chyba się nie dziwisz, że nie jestem z tego powodu szczęśliwy?
- Będę uważać…
- Aśka, ty zawsze uważasz, a potem lądujesz w szpitalu - mruknął.
- Naprawdę myślisz, że sprawia mi to przyjemność? Dobrze wiem, co mi grozi.
- Czasem jesteś taka lekkomyślna…
- Więc uważasz, że powinnam odmówić, tak? - zapytała dużo głośniej niż było to konieczne.
- Dlaczego zawsze to ty musisz się narażać?
- A co, może ty pójdziesz udawać prostytutkę? - zakpiła.
- Nie jesteś jedyną kobietą na komendzie. Poza tym, jest kilka nowych, młodszych dziewczyn, one nawet bardziej by się nadawały… - urwał, widząc spojrzenie ukochanej.
Natychmiast zrozumiał, jaki popełnił nietakt. Na twarzy Aśki pojawiły się szkarłatne rumieńce. Bez słowa cisnęła na ziemię składany właśnie ręcznik i szybkim krokiem wyszła z salonu.
- No pięknie - podsumował Seba, patrząc na Laurę. - Popisałem się, nie ma co. Dlaczego te baby są takie przewrażliwione? - mruknął do psa, który machał ogonem, nie odrywając wzroku od piłki.
- Masz przesrane - oznajmiła Daria, wchodząc do pokoju.
- Pocieszaj mnie dalej…
- Podpadłeś na całej linii. Wiesz, że trafiłeś w statystycznie najczulszy punkt u kobiet? - zagadnęła, uśmiechając się złośliwie.
- Twoja pomoc jest nieoceniona - warknął przez zaciśnięte zęby. - Naprawdę, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
Tymczasem Aśka z przesadnym entuzjazmem sortowała w łazience pranie. Słowa Sebastiana dotknęły ją do żywego. Nie dalej jak tego ranka rozmyślała o ślubie, a konkretnie sukni, która byłaby odpowiednia w jej wieku. Przyszło jej wtedy na myśl, że cokolwiek by nie założyła, Seba na pewno nie widziałby w tym nic niestosownego. Teraz jednak zmieniła zdanie. Odłożyła bluzkę Darii na pralkę i podeszła do lustra. Długo przyglądała się swojemu odbiciu, ale wnioski, do jakich mogła dojść nie napawały optymizmem. Przysiadła na brzegu wanny i przez moment w milczeniu rozmyślała nad słowami Sebastiana. W końcu doszła do wniosku, że suma summarum nie powiedział jej nic złego.
- Mogę wejść? - usłyszała łagodny męski głos.
Podniosła głowę i stwierdziła, że Seba stoi oparty o framugę drzwi. Pokiwała głową, wstając i sięgając po pranie.
- Tylko tu skończę i zaraz przyjdę do sypialni - powiedziała.
- Asia, nie chciałem sprawić ci przykrości…
- W porządku - odparła, wzdychając. - Wiesz, że ja najpierw reaguję, potem się zastanawiam. Nic się nie stało.
- Czasem straszne głupoty gadam…
- Nie ma o czym mówić - podsumowała.
Sebastian podszedł do niej, objął w pasie i przytulił się do jej pleców. Przez chwilę stali tak w ciszy.
- Trochę się boję, że się wyda… - powiedziała dziewczyna znienacka.
- Co się wyda? - zdziwił się Seba.
- No wiesz… - wskazała na swoją prawą pierś. - Anka ma mi przynieść ciuchy, a ja zbyt dużego dekoltu nie mogę włożyć…
- Jak coś ci nie będzie odpowiadać, to się po prostu na to nie zgodzisz. Możesz wyglądać sexy i bez dekoltu do pępka.
Aśka uśmiechnęła się, pocałowała mężczyznę w policzek i wrzuciła pranie do kosza.
- Chodźmy już do sypialni.
Po drodze wstąpili jeszcze do pokoiku Kubusia. Spał spokojnie, ale i tak chwilę przy nim postali. Sebastian otulił go kocykiem, a Aśka włożyła do kołyski jego ulubionego misia. Dopiero wtedy skierowali się do swojej sypialni.
- Pojedziesz jutro z nimi? - zapytała dziewczyna. Zauważyła pytające spojrzenie ukochanego. - Z Anką i Kubą. To znaczy czy będziesz na akcji?
- No jasne.
Uśmiechnęła się. Zdjęła perukę, kątem oka obserwując reakcję Sebastiana, ale mężczyzna zachował się wzorowo. Poszła więc do łazienki, gdzie spędziła kolejne pół godziny. Kiedy wróciła, Seba czekał na nią, czytając gazetę. W jego spojrzeniu zauważyła coś, czego nie widziała od wielu miesięcy - pożądanie. Przysiadła na skraju łóżka, czując lekkie podenerwowanie.
- Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie zostaniesz moją żoną - oznajmił mężczyzna z uśmiechem.
Aśka położyła się na plecach i przymknęła oczy. Dzień ślubu wciąż wydawał jej się bardzo odległy, choć przecież został raptem miesiąc. Nie wyobrażała sobie życia bez Sebastiana, przez te lata stał się nieodzowną częścią jej rzeczywistości, ale jednak małżeństwo wywoływało u niej dreszcz paniki.
Poczuła, że Sebastian wsuwa dłoń pod jej piżamę i głaszcze delikatnie do brzuchu.
- Bardzo się rozczarujesz - szepnęła bez zastanowienia.
- Nieprawda.
Więcej nie zaprotestowała. Obserwowała, jak Sebastian ściąga jej górę od piżamy i przesuwa dłoń po klatce piersiowej. Od czasu operacji nie widział jej jeszcze nagiej, ale zachowywał się tak, jakby wygląd narzeczonej wcale nie był dla niego zaskakujący.
- Blizna zostanie - powiedziała bezmyślnie, kiedy wpatrywał się w miejsce po operacji.
- Wiem - odparł. - Tak sobie myślę… - dodał, patrząc jej w oczy. - Niewiele pamiętam w tych ostatnich miesięcy, odkąd znalazłaś guzek… Tak jakby wcale ich nie było.
Westchnęła ciężko i znowu zamknęła oczy. Sebastian miał trochę racji. Dla niej też ten okres wydawał się abstrakcją. Niby pamiętała, co się działo, ale jakby oglądała to wszystko na źle dostrojonym ekranie. Wcale nie czuła się bohaterką tych wydarzeń.
Poczuła, że Sebastian delikatnie całuje jej klatkę piersiową i to zmusiło ją do otwarcia oczu.
- Nie musisz tego robić - powiedziała. - Nie musisz mi nic udowadniać.
- Stanowczo za dużo myślisz - odparł Seba, sięgając jej ust.
Następnego dnia jej dobry nastrój daleko odbiegał od atmosfery panującej na komendzie. Ania i Rafał od świtu przesłuchiwali kolejne osoby rzekomo znające seryjnego mordercę, a asystenci uwijali się w terenie. Aśka i Sebastian ze względu na prowokację zrobili sobie dzień wolny w sprawie zabójstwa starszego pianisty i cały ranek spędzili na ustalaniu szczegółów wieczornej akcji.
- Rozważamy jeszcze, czy dać ci kamerkę - mówiła Anka, wymieniając z Maćkiem znaczące spojrzenia. - Wezmą cię jako prostytutkę, więc nie wykluczone, że spróbują się do ciebie dobrać, nim tam wejdziemy. Gdyby znaleźli kamerkę… sama wiesz.
- Ale przecież musimy mieć z nią jakiś kontakt - wtrącił się Seba, ignorując narzeczoną, która pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Możemy dać jej podsłuch do torebki - mruknął Maciek bez przekonania.
- Słuchajcie, to bez sensu - powiedziała w końcu Aśka. - Będziecie obserwować dom i to musi wystarczyć. Nie mogę tam wnieść nic, co by mnie zdradziło. Przecież oni wiedzą, że policja ma ich na oku, mogą się spodziewać zasadzki. A to znaczy, że musimy zachować szczególną ostrożność.
- A jeśli coś się stanie? - zapytała Kasia, która do tej pory w milczeniu przysłuchiwała się rozmowie. - Przecież nie możemy przewidzieć, co tam się będzie działo. Co jeśli będziesz potrzebować pomocy, a my nie będziemy o tym wiedzieć?
- Dobre pytanie - poparł ją natychmiast Seba. - Przede wszystkim musimy ci zapewnić bezpieczeństwo.
- Tak, Sebastian, pewnie. Pójdę jako dziwka do willi morderców, bezpieczeństwo to priorytet - zakpiła Joasia.
- Aśka…
- Nie kłóćcie się - westchnął Maciek. - W ten sposób nie załatwimy sprawy.
- Będę miała telefon - podjęła policjantka niezrażona. - Po wejściu do domu zagram na zwłokę. Powiem, że muszę się przygotować i tak dalej. Wtedy się rozejrzę i… - zawahała się. - Umówimy się, że dam wam znać. Na przykład jeden sygnał na komórkę, że potrzebuję pomocy, a dwa, że znalazłam dzieciaki i możecie wchodzić.
- A jak zabiorą ci telefon? - zapytała rozsądnie Kasia.
- Słuchajcie, wiadomo, że jest ryzyko - odparła Aśka nieco zniecierpliwionym tonem. - Ale, jak to mówią, bez ryzyka nie ma zabawy.
- To wcale nie jest śmieszne - mruknął Seba, któremu cała sprawa coraz mniej się podobała.
- Wyluzuj się - skwitowała policjantka. - Nie ma co debatować, i tak nic mądrzejszego nie wymyślimy. Zostaje opcja z telefonem, tylko zapamiętajcie: jeden sygnał - pomocy, dwa - mam dzieciaki.
- Jeszcze jeden szczegół - powiedziała Anka. - Na sygnał czekamy… dziesięć minut? Piętnaście?
- Dwadzieścia - odparła dziewczyna. - To duży dom. Jeśli nie dam wam znaku w ciągu dwudziestu minut, wchodzicie. Pasuje?
Maciek i Anka pokiwali głowami, tylko Sebastian siedział z grobową miną. Kiedy został z Aśką sam na sam, wziął ją na kolana i przytulił mocno.
- Uważaj na siebie, proszę - mruknął. - Co ja zrobię, jak ci się coś stanie?
- Nic się nie stanie, nie martw się - zapewniła. - Będziecie mieli wszystko pod kontrolą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz