niedziela, 6 marca 2011

201.

Dwa dni później odbył się pogrzeb matki Sebastiana. Pojawili się na nim w komplecie, choć Aśka długo rozważała, czy jej obecność jest konieczna. W końcu zdecydowała się iść ze względu na Krzyśka, bo miała spore wątpliwości, czy Sebastian się nim zajmie.
Do domu wrócili dopiero w piątek, wszyscy w fatalnych nastrojach, choć każde z nieco innego powodu. Aśka nie odzywała się do narzeczonego od pamiętnej rozmowy, a on wcale nie starał się tego zmieniać. Milczeli więc oboje uparcie.
W sobotę na komendzie Aśka opowiedziała wszystko Ani. Dłonie drżały jej tak, że nie mogła nic w nich utrzymać.
- Asiu, nie przejmuj się tym tak bardzo - mówiła policjantka łagodnie. - Anita zadzwoniła, chciała wrócić, no w sumie nic w tym dziwnego. W końcu Sebastian to świetny facet, nie? Ale przecież to wszystko nie oznacza, że on ma taki zamiar. Przecież za półtora miesiąca bierzecie ślub.
- I do tego ta jego matka…
- Sebastian nie raz udowodnił, że potrafi się jej przeciwstawić, więc nie ma powodu do paniki.
- Zaczyna mnie to wkurzać - powiedziała Aśka z nagłą złością. - Dlaczego ja muszę wiecznie się trząść nad tym związkiem? Jeśli on nie chce ze mną być…
- A powiedział ci kiedykolwiek coś takiego? - zapytała Anka przytomnie.
Aśka zacisnęła usta, ale nic nie powiedziała. Ogarnął ją strach, a zwykle radziła sobie z nim wybuchami złości. I tym razem miała ochotę wyładować się na przyjaciółce.
- Jesteś po prostu zazdrosną histeryczką - skwitowała Ania, odstawiając do zlewu kubek po kawie. - Gdyby do mnie Rafał miał wciąż pretensje o jakieś wyimaginowane zdrady, szybko straciłabym cierpliwość.
- Nie powiedziałam ani słowa o zdradzie - warknęła.
- Mam ci przypomnieć, jak byłaś zazdrosna o Zuzę kilka miesięcy po jej śmierci?
Tego było już dla Aśki za wiele. Wstała gwałtownie i wyszła z kuchni, zamykając z hukiem drzwi. Anka tylko westchnęła.
Minęło kilka kolejnych dni, podczas których niewiele się zmieniło. Do ślubu komisarzy zostało trochę ponad miesiąc, ale poza zarezerwowaniem sali i wysłaniem zaproszeń nie poczynili nic w tym kierunku. Od ostatniej rozmowy z Anią, Aśka nie odzywała się do niej, co także wpłynęło negatywnie na przygotowania do ślubu.
W piątek po południu Aśka została na komendzie sama. Uparła się, że skończy przeglądać akta, a Seba nie miał zamiaru jej towarzyszyć. Do domu wróciła grubo po dwudziestej drugiej wściekła na cały świat. Odwiesiła kurtkę i zdjęła buty, witając się z psami. Dopiero po chwili zauważyła, że Sebastian siedzi na kanapie z twarzą ukrytą w dłoniach. Wywróciła oczami, ale podeszła do niego powoli.
Kiedy ją usłyszał, podniósł głowę. Na twarzy miał ślady łez, co bardzo wystraszyło dziewczynę.
- Co się stało? - zapytała cicho, siadając obok niego.
- Anita tu była - odparł drżącym głosem. - Zabrała Krzysia.
- Co?! Oddałeś jej go tak po prostu?!
- A co miałem robić? Wiesz, jaki jest wyrok sądu. Ściągnęła kilku mundurowych, pokazała orzeczenie i nie miałem wyjścia.
Seba znowu ukrył twarz w dłoniach, a Aśka objęła go i oparła policzek na jego plecach. Jej także łzy stanęły w oczach.
- Zemściła się na mnie - szepnął Seba. - Jej wcale nie zależy na Krzyśku.
- Zemściła?
Policjant pokiwał głową i Aśkę nagle olśniło. Przytuliła się do niego mocniej.
- Bo nie chciałeś do niej wrócić, tak? - zgadła.
- Tak.
Łzy popłynęły jej po policzkach. Z jednej strony już tęskniła za Krzysiem, a z drugiej czuła się winna. Sebastian objął ją ramieniem i pocałował we włosy.
- Przepraszam - powiedziała cicho, połykając łzy. - Znowu musiałeś wybierać między mną i synem…
- To nie twoja wina - skwitował. - Nie płacz już, wszystko się ułoży.
- Strasznie się bałam, że do niej wrócisz - wyszeptała, wtulając twarz w jego podkoszulek.
- No wiesz? - zdziwił się szczerze Seba. - Głuptasie, nawet przez myśl mi to nie przeszło.
Uśmiechnął się do niej, co rozładowało napięcie. Nagle Aśka zdała sobie sprawę, jak głupie były jej obawy.
- Dlaczego od razu mi nie powiedziałeś? - mruknęła trochę zakłopotana.
- A pytałaś? Nie sądziłem, że w ogóle masz takie myśli.
- Ale zabrała Krzysia…
- Oboje wiedzieliśmy, że prędzej czy później wróci - powiedział Sebastian, nie wypuszczając ukochanej z objęć. - Mam tylko nadzieję, że będzie mu u niej dobrze…
- A może spróbowalibyśmy ograniczyć jej prawa rodzicielskie? - zasugerowała Aśka.
- Pamiętaj, że Krzysiek został porwany będąc pod naszą opieką - zauważył mężczyzna z westchnieniem. - No i zostawiłem go na kilka miesięcy, jadąc do Dublina. To nie świadczy na naszą korzyść.
- A on… chciał do niej wracać?
- Nie, płakał i… - Seba zawahał się przez moment. Widać było, że ciężko mu o tym mówić. - Prosił, żebym nie pozwolił go zabrać.
- Jeszcze Daria wyjedzie i znowu będziemy sami… - mruknęła dziewczyna.
- Co? Dlaczego Daria miałaby wyjechać?
Aśka spojrzała na Sebastiana, przygryzając wargę. Natychmiast zdała sobie sprawę ze swojego błędu, ale było już za późno.
- Twoja siostra rozwodzi się z mężem - powiedziała ostrożnie. - Daria chce po maturze lecieć do ojca.
- Nic mi nie mówiła…
- Prosiłam ją, żeby ci nie dokładała, żeby trochę odczekała.
Seba westchnął i oparł się swobodniej na kanapie. Przez kilka długich minut siedzieli w ciszy. Aśka bawiła się bezmyślnie zamkiem od bluzy narzeczonego.
- Pamiętasz jeszcze, że siódmego maja bierzemy ślub? - zagadnął w końcu Seba.
- Yhy.
- Trzeba wybrać obrączki, suknię dla ciebie i garnitur dla mnie… - zaczął wymieniać. Zauważył jednak, że dziewczyna nie wykazała żadnego entuzjazmu. Oparła głowę na jego piersi i milczała. - No co jest?
- Nic. Poproszę jutro Ankę, żeby wybrała się ze mną na zakupy.
- No to wychodzi na to, że ja pójdę z Rafałem.
Sobota okazała się bardzo pracowitym dniem na komendzie. Aśka i Seba cały ranek spędzili na przesłuchiwaniu świadków, którzy potencjalnie mogli pomóc im w znalezieniu zabójcy starszego pianisty. Pogoda nie zachęcała do pracy w terenie, więc byli zadowoleni, że większość czasu spędzali w bardziej lub mniej przytulnych mieszkaniach.
- No to mamy dwunastą - zauważyła Aśka, kiedy wyszli od ostatniego sąsiada. - Jedziemy jeszcze raz do jego wnuczki?
- To chyba bez sensu - mruknął policjant, ziewając. - Nic nowego nam nie powie. Wracajmy na komendę, może raport od techników coś nam wyjaśni.
Dziewczyna skinęła głową i udali się do samochodu. Deszcz zacinał w szyby, kiedy przebijali się przez korki. Dyskutowali zażarcie o sprawie, która wydawała się nieco tajemnicza.
- Nie rozumiem jednego - mówił Seba. - Dlaczego wnuczka wypowiada się o nim tak dobrze, skoro odmówił jej ostatnio pożyczki?
- Mnie bardziej zastanawia, dlaczego nie dał jej tej kasy. W końcu do biednych nie należał, dla niego to nie były wielkie pieniądze.
- I co ma z tym wszystkim wspólnego córka ofiary?
- Cała ta rodzina jest jakaś dziwna - skwitowała Aśka, ściszając radio. - Założę się, że zabójca jest wśród nich.
- Albo i nie. Pamiętaj o tym Fidelczyku. Niby tak podziwiał staruszka, był wdzięczny za darmowe lekcje, ale jednak kłócili się ostatnio.
- Ciekawe tylko o co…
- Pewnie dowiemy się tego, jak go znajdziemy.
Podjechali pod komendę i niechętnie wysiedli na deszcz. Przed wejściem kręcili się dziennikarze, którzy natychmiast ich zaatakowali. Aśka czmychnęła szybko do środka, ignorując niezliczone pytania.
- To ten nieszczęsny pianista tak ich zainteresował? - zwróciła się do narzeczonego, kiedy i jemu udało się uciec od dziennikarzy.
- Nic a nic ich nie słuchałaś, prawda? Wypytywali o tego Romeo.
- Jasne… No to Anka i Rafał mają przechlapane.
Automatycznie poprawiły się im humory, bo ich sprawa nagle wydała się łatwa i przyjemna. Dopiero na górze zrzedły im miny. Korytarz pełen był awanturujących się ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz