środa, 2 marca 2011

198.

- To była szybka akcja - mówiła Aśka, kiedy kilka godzin później pakowali do walizek ubrania.
- Oby więcej takich - mruknął Seba, ale w jego głosie można było wyczuć obojętność.
- Jesteś zły, bo namówiłam cię na ten wyjazd? - zapytała.
- Raczej zaniepokojony.
Z zaskoczeniem stwierdził, że dziewczyna odłożyła bluzkę na półkę i usiadła na łóżku ze skrzyżowanymi nogami. Patrzyła na niego uważnie, więc on także przerwał pakowanie.
- Nie musimy jechać, jeśli tak bardzo tego nie chcesz - powiedziała Aśka łagodnie. - Nie namawiałam cię z powodu kaprysu czy własnych wyrzutów sumienia. Po prostu wiem, co to znaczy nie mieć rodziców. A ty tego nie wiesz.
Sebastian westchnął, złożył sweter z przesadną dokładnością i umieścił go na dnie walizki.
- Kij zawsze ma dwa końce - odparł po chwili, nie patrząc na nią. - Masz rację, nie wiem, co znaczy nie mieć rodziców. Ale za to ty nie wiesz, co znaczy być synem mojej matki.
Aśka miała na końcu języka ciętą ripostę, ale powstrzymała się od wypowiedzenia jej na głos.
- Dla mnie ten wyjazd to nie jest przyjemność - rzekła, wciąż nie ruszając się z łóżka. - Chciałam pojechać ze względu na ciebie.
- Wiem o tym, ale czasem dobre chęci nie wystarczają.
- Krótka piłka: jedziemy czy nie? - skwitowała Aśka, rezygnując z dalszej dyskusji.
Mężczyzna wrzucił do walizki kolejne spodnie i zabrał się za szukanie skarpetek, ale nadal nie odpowiadał. Aśka położyła się na łóżku, postanawiając czekać na odpowiedź w wygodniejszej pozycji. Chwilę później dołączyły do niej psy. Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła, głaszcząc Sisi po brzuchu.
Sebastian zostawił pakowanie i wyszedł z sypialni. Dopóki Aśka niejako zmuszała go do wyjazdu, miał problem z głowy. Mógł spokojnie narzekać, ale odwiedzenie matki i tak było faktem. Kiedy okazało się, że sam musi podjąć decyzję, poczuł się osaczony.
- Nie pakujecie się? - zagadnęła Daria na jego widok.
Spojrzał na nią zaskoczony. Nawet nie zauważył, kiedy wszedł do kuchni.
- Nie wiem, czy w ogóle pojedziemy - odparł, sięgając po sok.
- Nie rozumiem cię - przyznała dziewczyna. - Powinieneś to zrobić chociażby ze względu na Krzyśka.
- Ty też powinnaś jechać - odparował Seba. - To także twoja babcia.
- Mogę jechać.
Policjant zmierzył ją wzrokiem i po chwili westchnął zrezygnowany.
- Pakuj się i pomóż Krzyśkowi - zarządził.
Kiedy Aśka się obudziła, rzeczy jej i Sebastiana były już poukładane w walizce, a mężczyzna właśnie składał ostatnie śpioszki Kubusia. Uśmiechnął się do niej z czułością.
- Czyli jednak się zdecydowałeś? - zapytała, tłumiąc ziewnięcie.
- Tak, jedziemy wszyscy. Anka i Rafał zajmą się psami, już do nich dzwoniłem.
Wyjechali późno w nocy, a że droga była dobra, dotarli na miejsce wczesnym rankiem. W domu zastali tylko ojca Sebastiana, który przygnębiony akurat wybierał się do szpitala. Był bardzo zaskoczony kiedy zobaczył ich w drzwiach. Przywitał się ze wszystkimi, choć widać było, że największą radość sprawiło mu spotkanie z najmłodszym wnukiem.
- Co z matką? - zapytał w końcu Seba, kiedy wszyscy usiedli przy stole.
- Jej stan się pogorszył, wczoraj zabrało ją pogotowie - odparł ojciec ostrożnie.
- Można się z nią zobaczyć?
- Tak, właśnie miałem do niej jechać.
- Ja też chcę jechać do babci - wtrącił się Krzysiek, patrząc to na ojca, to na dziadka.
- Na pewno się ucieszy, jak was zobaczy - mruknął starszy mężczyzna, uśmiechając się z trudem.
- No to jedźcie razem, a ja zostanę tu z Kubusiem - zadecydowała Aśka, tuląc do siebie śpiącego synka.
Wszyscy spojrzeli na nią, jakby zamierzali ją przekonywać, jednak żadne z nich się nie odezwało.
Kiedy Aśka została sama, nadal czuła się nieswojo. Krążyła po domu, wspominając wszystko, co tu przeżyła. W końcu doszła do wniosku, że wcale nie ma żalu do matki Sebastiana. Zdawała sobie sprawę, że na jej odczucia miały wpływ wydarzenia ostatnich tygodni, ale i tak poczuła satysfakcję. Najchętniej pojechałaby do niej do szpitala, przekazała zaproszenie na ślub i, co najważniejsze, przedstawiła wnuka. Nie mogła jednak tego zrobić ze względu na kiepski stan zdrowia przyszłej teściowej.
Kubuś obudził się i zaczął płakać, przerywając jej rozmyślania. Wzięła go na ręce i utuliła.
- Mam nadzieję, że będziesz miał choć jedną babcię - powiedziała do synka, który ziewał rozkosznie i zaciskał małe piąstki. - Bardzo bym chciała, żebyś ją poznał.
Tymczasem Sebastian dotarł już z ojcem i dziećmi do szpitala. Kiedy zobaczył matkę, natychmiast zrozumiał, że relacje o stanie jej zdrowia nie były przesadzone. Odwiedziny wnuków oczywiście sprawiły jej radość i nawet z synem rozmawiała tak, jakby nie pamiętała ostatnich miesięcy.
- Przyjechaliście sami? - zapytała w końcu, patrząc na Sebastiana.
- Nie, Aśka została z Kubusiem u was w domu - odparł.
- Nie chciała, żebym zobaczyła jej dziecko - mruknęła starsza kobieta z właściwą sobie złością w głosie.
- Raczej nie chciała cię denerwować - odparował Seba, z trudem powstrzymując się od podjęcia rękawicy.
- Możesz jej przekazać, żeby jutro do mnie przyszła?
Sebastian zawahał się. Z jednej strony nie chciał się teraz kłócić z matką, no i wiedział, jak Aśce zależało na zażegnaniu konfliktu, ale kiedy przypomniał sobie ich wzajemne relacje sprzed ponad roku, w jego głowie tworzyły się bardzo ponure wizje. Spojrzał na ojca, który tylko wzruszył nieznacznie ramionami na znak, że sam nie wie, jak powinno się postąpić w takiej sytuacji.
- Po co? - zapytał po dłuższej chwili milczenia.
- Chcę z nią porozmawiać - wyjaśniła starsza kobieta bez zmrużenia oka.
- Przekażę - mruknął w końcu Seba.
Chciał dodać coś jeszcze, ale ugryzł się w język. Z pewną nostalgią obserwował, jak Daria i Krzysiek przytulają się do babci. On nigdy nie miał z nią tak dobrych stosunków.
Kiedy kilka godzin później wrócili do domu, Sebastian w nieskończoność odwlekał rozmowę z narzeczoną. Wieczorem przekazali ojcu zaproszenie na ślub i z szerokimi uśmiechami na twarzach przyjęli gratulacje.
- Nie wyobrażamy sobie tego dnia bez ciebie - powiedziała Aśka, uśmiechając się z czułością do starszego mężczyzny.
- Nie wiem, co będzie z Jadzią - odparł przygnębiony. - Jeśli nie poczuje się lepiej, niestety nie będę mógł do was przyjechać, dzieci.
Żadne z nich nie odpowiedziało. Oboje chcieli jakoś go pocieszyć, ale zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji. Wymienili się tylko znaczącymi spojrzeniami i Seba zgrabnie zmienił temat.
Dopiero kiedy szykowali się na górze do snu, Aśka postanowiła wypytać narzeczonego.
- Rozmawiałeś z lekarzami? - zaczęła delikatnie.
- Są ostrożni w rokowaniach - odparł Sebastian, nie patrząc na ukochaną.
- Ale mówili cokolwiek?
- Tak, że jej serce jest bardzo słabe i w każdej chwili może się zatrzymać.
Otworzyła usta, wyraźnie chcąc coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Wstała, otuliła Kubusia kocykiem i podeszła do okna. Myślami odpłynęła do swojego rodzinnego domu, gdzie przed wieloma laty wydarzyła się tragedia, która zmieniła całe jej życie.
- Matka prosiła, żebyś pojechała jutro do niej - powiedział w końcu Seba. - Oczywiście nie musisz tego robić, po prostu obiecałem, że ci przekażę.
- Pojadę - odparła Aśka bez namysłu.
Widziała, że Sebastian jest w złym nastroju, więc nie próbowała dalszych dyskusji. Położyła się, nakryła kołdrą i odwróciła do niego tyłem. Nie spodziewała się spać tej nocy, za bardzo była ciekawa, czego może chcieć od niej niedoszła teściowa. Miała wielką nadzieję, że spokojem i szczerością uda jej się doprowadzić do rozejmu. Niestety nim nadszedł ranek jej wyobraźnia podążyła w niepożądanym kierunku. Podsunęła jej bardzo przykre scenariusze rozmowy. Zaczęła obawiać się, że matka Sebastiana poprosi ją o zostawienie jej syna, wykorzystując fakt, że niejako leży na łożu śmierci. To wszystko sprawiło, że kiedy rano zbierała się do szpitala, była w fatalnym nastroju.
- Nie musisz tam jechać - powtórzył Seba, obserwując, jak dziewczyna zakłada synkowi skarpetki.
- Ale chcę - powiedziała tonem kończącym rozmowę.
- Może chociaż cię podwiozę?
- Mam prawo jazdy - przypomniała nieco opryskliwym tonem.
Seba tylko westchnął i opadł na łóżko. Sam nie wiedział, czy bardziej martwi się o narzeczoną, czy może o matkę.
Półtorej godziny później Aśka wchodziła na drugie piętro miejskiego szpitala w Szczecinie. Kubuś gaworzył pod nosem, pokazując paluszkiem co raz to ciekawsze przedmioty.
- Zaraz poznasz swoją babcię - powiedziała cicho policjantka, kiedy zatrzymała się pod drzwiami sali numer dwieście czterdzieści pięć. - Mam nadzieję, że dla ciebie będzie bardziej wyrozumiała niż dla mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz