piątek, 18 marca 2011

204.

Prowokacja miała rozpocząć się o dziewiętnastej, więc kiedy Asia zaczęła przygotowywać swoją charakteryzację, minęła już czwarta. Anka miała wolną chwilę, bo akurat zakończyły się przesłuchania, a Rafała wysłała w teren. Skorzystała więc z okazji i zjawiła się w biurze przyjaciół. Dziewczyny wygoniły Sebastiana, po czym zabrały się za robienie wyzywającego makijażu.
- Nie przesadzaj tylko - Aśka upomniała przyjaciółkę, która z wyraźnym zadowoleniem przejęła inicjatywę.
- Masz wyglądać jak dziwka, więc chyba o przesadzie nie może tu być mowy - odparowała Ania, przeglądając kosmetyki. - Coś ty taka zadowolona dzisiaj? - dodała z dziwną surowością w głosie. - Nie mów, że cię to kręci.
- Spałam wczoraj z Sebastianem - odparła Aśka z wyraźną sumą.
Anka zagwizdała teatralnie, ale uśmiechnęła się.
- I co? Warto było tyle łez nad tym wylewać?
- No nie - przyznała policjantka. - Sebastian… zachował się wspaniale. I widać było, że wciąż sprawia mu to taką samą przyjemność.
- Nie powiem “a nie mówiłam” - westchnęła Ania.
- Wiem… Po prostu pomyślałam sobie, że jestem mu to winna. Ostatnio tyle złego się działo… Zresztą, co ja cię będę czarować. Sama miałam ochotę i tyle.
- I bardzo słusznie - podsumowała Anka.
Na powiek nałożyła przyjaciółce jaskrawoczerwony cień i zrobiła grubą, czarną kreskę. Nie zapomniała też o przesadnej ilości różu na policzkach, a po pomalowaniu ust bordową szminką uznała wreszcie, że jej dzieło jest skończone. Podstawiła Aśce pod nos lusterko i chichocząc obserwowała, jak policjantka wytrzeszcza oczy.
- Mam nadzieję, że już nigdy nie zobaczę siebie w takim wydaniu - mruknęła Joasia z dezaprobatą.
- A widziałaś już swoje ciuchy?
Aśka zauważyła na twarzy przyjaciółki podejrzany uśmieszek, więc szybko sięgnęła do reklamówki. Najpierw wyciągnęła z niej jaskrawoczerwoną bluzkę, odsłaniającą plecy. W pierwszym momencie chciała zaprotestować, ale po chwili zdała sobie sprawę, że dekolt nie jest zbyt głęboki, a rękawki mają akurat taką długość, by ukryć szew pod pachą. Poczuła ulgę.
- To twoja sprawka, prawda? - zwróciła się do Ani.
- Ktoś musiał wziąć sprawy w swoje ręce.
Aśka uśmiechnęła się, ale kiedy wyjęła z reklamówki spódnicę, mina szybko jej zrzedła. Czarna, skórzana i do tego bardzo krótka z pewnością nadawała się na taką prowokację, ale za to zdecydowanie kłóciła się z zasadami Joasi.
- Ubieraj się - zarządziła Ania, nie czekając na narzekania i protesty.
Policjantka zgarnęła reklamówkę i poszła do łazienki. Kiedy kilka minut później spojrzała w lustro, przeżyła kolejny szok. Bluzka była bardzo obcisła i uwydatniała piersi, a spódniczka ledwie zakrywała jej majtki. Szpilki i czerwone kabaretki dopełniały dzieła.
Zarzuciła na siebie bluzę, chcąc chociaż trochę się zasłonić i szybko przemknęła do biura. Tam jednak czekała na nią niespodzianka, bo oprócz Ani siedzieli już Anka i Maciek, Rafał oraz Sebastian. Poczuła, jak na jej policzkach wykwitają szkarłatne rumieńce, choć przez makijaż prawie nie było tego widać.
- Fiu, fiu, fiu - zagwizdał Rafał, szczerząc zęby.
- Super - skwitowała Anka. - Będziesz bardzo przekonująca.
Aśka nerwowym ruchem obciągnęła spódnicę, ale szybko zdała sobie sprawę, że nic to nie pomoże. Przywołała więc na twarz ironiczny uśmiech.
- Jeśli tak bardzo podniecają cię miniówki, to mogę zagadać z Anią - rzuciła w kierunku Rafała, próbując pokryć zmieszanie.
Ania zachichotała i puściła przyjaciółce oczko.
- Dobra, dość żartów - mruknął Maciek, kiedy Joasia usiadła obok narzeczonego. - Wszyscy wiedzą, co mają robić? Seba, ty zawieziesz Aśkę na Łódzką.
Mężczyzna kiwnął głową. Wszyscy bez komentarzy wysłuchali kilku ostatnich uwag i rozeszli się. Pół do siódmej Aśka i Seba zeszli do samochodu i ruszyli w kierunku Łódzkiej, gdzie miała rozpocząć się prowokacja.
- Masz telefon? - zapytał Seba po raz czwarty.
Dziewczyna pokiwała głową, nie odrywając wzroku od szyby. Ciężko było jej się do tego przyznać nawet przed sobą, ale to wszystko sprawiało jej swego rodzaju przyjemność. Dawno już nie czuła adrenaliny związanej z takimi akcjami, a kiedyś należała przecież do codzienności.
- Uważaj na siebie - powiedział Seba, zatrzymując samochód w ustalonym miejscu.
- Jasne - odparła automatycznie.
Pocałowała narzeczonego w policzek i wysiadła. Idąc w kierunku prostytutek, wciąż czuła na sobie spojrzenie Sebastiana. Wiedziała, że bardzo się o nią boi, ale nadszedł już ten moment, kiedy cel prowokacji pozostawał dla niej jedynym punktem widocznym na horyzoncie. To pozwoliło jej wyrzucić z myśli ukochanego i z właściwą sobie pewnością zająć miejsce wśród prostytutek.
- Czego tu szukasz? - zaatakowała ją natychmiast jedna z nich.
- To nasze miejsce! - poparły ją inne.
- Bujaj się - odwarknęła Aśka, ignorując pozostałe zaczepki.
Przechadzała się w tę i z powrotem wzdłuż fragmentu ulicy. Z trudem powstrzymywała odruch ciągłego odciągania spódnicy. Czuła się dziwnie naga i dobrze wiedziała, że spoczywają na niej spojrzenia wszystkich przejeżdżających mężczyzn.
Od razu zwróciła uwagę na zbliżające się czarne BMW z przyciemnionymi szybami. Nieco nerwowym ruchem roztrzepała sobie włosy i chwilę później z satysfakcją stwierdziła, że auto zwalnia. Zatrzymało się koło niej, a kierowca otworzył drzwi i gestem nakazał jej, by wsiadła. Policjantka natychmiast rozpoznała w nim jednego z podejrzanych. Ledwie ruszył, poczuła jego dłoń na swoim udzie. Z trudem powstrzymała odruch strzepnięcia jej i z zachęcającym uśmiechem objęła kierowcę ramieniem. W duchu dziękowała Bogu, że prowadząc samochód, mężczyzna nie może jednocześnie jej przelecieć. Widziała, jaki jest napalony i zaczynała się obawiać, że planowana gra na zwłokę okaże się niemożliwa. Poczuła, jak po plecach przebiega jej dreszcz paniki.
Droga dłużyła się Aśce strasznie. Dłoń mężczyzny wciąż wędrowała pod jej spódnicę i z każdą chwilą posuwał się coraz dalej. Dziewczyna znosiła to z wielkim trudem. Zaczęły wracać wspomnienia z gwałtu, wciąż przerażająco żywe. Całą siłą woli skupiała się na swojej roli, pilnując, by jej myśli nie odbiegły za daleko. Dyskretnie spojrzała w boczne lusterko i z ulgą stwierdziła, że kilkadziesiąt metrów za nimi jedzie srebrne mondeo Sebastiana.
Było już całkiem ciemno, kiedy wreszcie samochód zatrzymał się pod willą. Aśka wysiadła pierwsza, chcąc uniknąć ewentualnych scen miłosnych w samochodzie. Mężczyzna złapał ją mocno za łokieć i dość brutalnie poprowadził do wejścia. Pierwsze co zarejestrowała, to że wokół domu nie kręci się żaden “goryl”. Natychmiast zobaczyła w tym szansę, ale nie miała czasu, by dłużej się nad tym zastanawiać, bo już została wepchnięta do środka.
Z uwagą obserwowała wnętrze, starając się jednocześnie sprawiać wrażenie zrelaksowanej. Zdenerwowała się nieco, kiedy mężczyzna popchnął ją na ścianę i zaczął dość brutalnie obmacywać.
- Telefon - zażądał po chwili.
Zrozumiała, że to nie był akt pożądania, a jedynie zwykła ostrożność. Mężczyzna najwyraźniej szukał podsłuchu czy kamerki. W duchu ucieszyła się, że jednak postawiła na swoim i nie zabrała żadnych gadżetów, ale zaraz ogarnął ją strach. Zdawała sobie sprawę, że oddając telefon, pozbawi się swojej jedynej “broni”. Z drugiej strony przecież nie mogła mu odmówić. Wyjęła więc komórkę z torebki i oddała bez słowa. Widziała, jak podejrzany wyłącza ją i odkłada na półkę.
Chwilę później zaprowadził ją do salonu. Na widok czterech potężnych mężczyzn, z których każdy znacznie przewyższał ją wzrostem, wagą i z całą pewnością siłą, zaczęła opuszczać ją odwaga. Nagle poczuła się bezbronna i wcale jej się to nie podobało.
- Masz ochotę się napić? - zagadnął najniższy z nich.
- Chętnie - odparła.
Wzięła od niego drinka, doskonale zdając sobie sprawę, jak lekkomyślnie postępuje. Wiedziała, że w środku mogło być dosłownie wszystko, ale nie przyszło jej do głowy, jak tego uniknąć. Upiła więc spory łyk pomarańczowego drinka i odstawiła go na szklany stolik. Poczuła czyjąś dłoń na pośladku, co przypomniało jej, że czas ucieka. Już chciała przejąć inicjatywę, kiedy jeden z mężczyzn popchnął ją na kanapę. Udało jej się usiąść w miarę zgrabnie, nie odsłaniając przy okazji za wiele. Nie było to jednak zbyt pocieszające, biorąc pod uwagę fakt, że cała piątka znalazła się nagle bardzo blisko niej. Czuła czyjś oddech na szyi, czyjeś dłonie pod spódnicą. Nagle zrobiło jej się strasznie gorąco i duszno. Z trudem zaczerpnęła powietrza, usiłując na powrót nad sobą zapanować. Miała ochotę krzyczeć i płakać i gdyby była najmniejsza szansa, że przyjaciele ją usłyszą, pewnie by to zrobiła. Gdzieś w podświadomości kołatała jej się myśl o dzieciach. Wciąż przed oczami miała zdjęcie Sylwii i tylko to sprawiło, że doszła jako tako do siebie.
- Hej, spokojnie, powoli - zaczęła na pół żartobliwym tonem. - Myślałam, że tacy goście zechcą jakiś striptiz czy coś… Liczyłam na niezłą zabawę, a nie tak raz dwa i po sprawie.
Jeden z mężczyzn wsunął dłoń pod jej bluzkę i dziewczyna już czuła smak porażki. Wiedziała, że gdyby odkrył “defekt”, cała akcja natychmiast by się posypała. Nie wspominając już o tym, że jej życie stanęłoby pod wielkim znakiem zapytania. Łzy zaczęły napływać jej do oczu, kiedy mężczyzna, który ją przywiózł nagle odciągnął napalonego kolegę.
- Mała ma rację, zabawmy się - powiedział.
- Dajcie mi chwilkę, muszę się przygotować - wtrąciła szybko, wykorzystując swoją szansę. - Macie tu jakąś łazienkę?
Dbała, by jej głos nie drżał i brzmiał jak najbardziej przekonująco, ale sama wyczuwała w tym fałsz. Podejrzani jednak zdawali się niczego nie zauważyć, a jeden z nich wskazał jej łazienkę na piętrze. Podążyła tam pewnym krokiem, zerkając na zegarek wiszący na ścianie. Z zaskoczeniem stwierdziła, że minęły dopiero cztery minuty, odkąd przekroczyła próg tego domu. Czy starczy im cierpliwości, by pozwolić jej na szesnastominutowe “przygotowania” w łazience? Miała co do tego spore wątpliwości.
Nie było czasu do stracenia, więc od razu zaczęła rozglądać się po piętrze. Zajrzała do wszystkich pomieszczeń, ale nigdzie nie było śladu dzieci. Zerknęła na zegarek i zrozumiała, że straciła już pięć cennych minut. Przez moment się wahała, a potem zeszła wąskimi schodami na parter. Uderzenia obcasów o parkiet wydawały jej się potwornie głośne. Zerknęła z dezaprobatą na swoje szpilki i po chwili namysłu zdjęła je wprawnymi ruchami. Buty zostawiła na schodach, dochodząc do wniosku, że już jej się nie przydadzą. Na palcach przemknęła się obok kuchni.
Słyszała męskie głosy dobiegające z salonu, ale nie była w stanie określić, czy jest tam cała piątka. Bała się, że któryś z mężczyzn ją przyłapie, ale najważniejsze było odnalezienie porwanych dzieci.
Najciszej jak tylko się dało dotarła do kolejnego pomieszczenia na parterze. Z duszą na ramieniu nacisnęła klamkę, ale napotkała opór. Przygryzła wargę, zastanawiając się nad możliwościami. Wywarzenie drzwi nie wchodziło w grę, zresztą wyglądały na solidne. Broni nie miała, klucza tym bardziej. Zrezygnowana sięgnęła do kolejnych drzwi i z zadowoleniem stwierdziła, że są otwarte. Zajrzała do środka. Było pusto, tak jak we wszystkich poprzednich pomieszczeniach, ale na łóżku zauważyła czerwoną kurteczkę, która z pewnością nie należała do żadnego z czekających na nią mężczyzn. Wślizgnęła się więc do pokoju i cicho zamknęła za sobą drzwi. W zamku siedział klucz, który po chwili namysłu przekręciła. Podeszła do łóżka i obejrzała kurtkę. Dopiero z pewnym opóźnieniem zauważyła kolejne drzwi po lewej. Mając nadzieję, że prowadzą do zamkniętego pomieszczenia, podeszła do nich i otworzyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz