środa, 25 maja 2011

2. Pozory mylą

Tylko dzięki zmęczeniu zasnęła, ledwie przyłożyła głowę do poduszki. Niestety nie dane jej było odpocząć. Zaledwie trzy godziny później rozdzwonił się telefon. Zerwała się gwałtownie, zrzucając na ziemię koc. Lekko otumaniona wyciągnęła spod poduszki komórkę.
- Mm? – mruknęła zaspana.
- Mamy drugą ofiarę, tym razem dziewczyna przeżyła – poinformował ją Sebastian. – Zajechać po ciebie czy spotkamy się w szpitalu?
- Zajedź.
- Będę za pięć minut.
Rozłączyła się, cedząc pod nosem przekleństwa. Lata praktyki sprawiły, że udało jej się zebrać w naprawdę ekspresowym tempie. Kiedy zbiegła na dół, Sebastian właśnie podjeżdżał. Wsiadła bez powitania i zanurzyła się w rozmyślaniach.
- Nie zapytasz, co się stało? – zagadnął Seba po chwili milczenia.
- Przecież wiem – mruknęła, wzruszając ramionami. – Znaleźli dziewczynę.
- Też była prostytutką – wyjaśnił policjant, udając, że nie widzi kompletnego braku zainteresowania ze strony partnerki. – Ktoś pociął ją nożem, ale przeżyła.
Aśka uparcie milczała, bawiąc się breloczkiem od kluczy. Nie miała najmniejszej ochoty na pracę, a monolog przyjaciela kompletnie do niej nie docierał.
- Ziemia do Aśki! – zawołał Seba.
- No co?
- Stało się coś?
- Nie wyspałam się – burknęła. – No to co z tą sprawą? Mamy jakichś świadków?
Wolała już wysilić się na udawanie zainteresowania, niż narazić się na przesłuchanie ze sobą w roli głównej. Niestety nie wysłuchała nawet początku odpowiedzi, bo jej myśli znowu odpłynęły. Kiedy Sebastian to zauważył, dał sobie spokój i po prostu umilkł.
W szpitalu okazało się, że prostytutka nazywa się Mariola Cieplik i ma dopiero siedemnaście lat.
- Dwie rany kłute brzucha – poinformował komisarzy lekarz. – Jest przytomna, ale bardzo słaba.
- Możemy z nią porozmawiać? – zapytał Seba.
- Ale jedna osoba i krótko.
Aśka wywróciła oczami, czując na sobie spojrzenie partnera i weszła do sali. Kiedy zobaczyła drobną, bladą dziewczynę leżącą na łóżku, poczuła nagły przypływ współczucia. Usiadła na stołku i przez moment ją obserwowała. Odkąd dowiedziała się o zdradach męża, szczerze nienawidziła wszystkie prostytutki. Teraz jednak zaczynała się wahać. Czy naprawdę mogła obwiniać każdą z tych dziewczyn o swoje nieszczęścia?
Chwilę później wyszła na korytarz jeszcze bardziej przygnębiona.
- Dziewczyna jest wystraszona – powiedziała cicho w kierunku partnera. – Twierdzi, że to jej alfons tak ją załatwił.
- Powiedziała coś więcej?
- No wiesz… uciekła z domu, przez tydzień tułała się po dworcach, aż w końcu trafiła na Złotka. Chciała odejść, resztę już znasz.
- Czyli Złotek jest jej alfonsem – westchnął Seba. – Tak coś czułem, że się jeszcze spotkamy.
- To co, na komendę?
- No jasne, trzeba go namierzyć.
Wrócili do samochodu i w pełnym milczeniu ruszyli w stronę komendy. Po drodze Aśka kilkukrotnie próbowała zacząć rozmowę, ale Sebastian zdawał się w pełni pochłonięty myśleniem o sprawie.
- Tomek, wyślij chłopaków we wszystkie miejsca, gdzie może być Złotek – zarządził Seba, kiedy pół godziny później pojawili się na swoim korytarzu. - Pewnie go tam nie będzie, więc dowiedz się na jego temat, ile tylko się da.
Nie czekając na odpowiedź, skierował się do biura, gdzie zrzucił przemoczoną kurtkę i z głośnym westchnieniem opadł na krzesło. Dopiero po kilku minutach zauważył, że Aśka stoi pod oknem wciąż ociekając wodą.
- Może tak zdjęłabyś tę kurtkę? – zasugerował, unosząc brwi.
- Słuchaj… w sumie mamy chwilę spokoju… - zaczęła Joasia, zerkając na przyjaciela niepewnie.
- No, najlepszy moment na wypicie kawy. Chcesz też?
- Tak… jasne.
- I ściągnij te mokre ciuchy – dodał, wychodząc z biura.
Zrezygnowana przysiadła na swoim fotelu i westchnęła ciężko. Jej myśli znowu gdzieś odpływały, a ona nie miała nad tym kontroli. Przez jej głowę zaczęły przewijać się mgliste wspomnienia ostatnich lat spędzonych z Mateuszem. Mimo wszystko musiała przyznać, że były to jej najpiękniejsze chwile.
- Aśka! – usłyszała chwilę później głos przyjaciela. – Budź się.
Zaspana i zaskoczona otworzyła oczy.
- Sorry, przysnęłam…
- Jak chcesz, to jedź trochę odpocząć.
- Nie, dzięki za kawę. Słuchaj, Sebastian, chciałabym… - zaczęła Joasia.
- Namierzyłem wam Złotka! – zawołał Tomek, wpadając do biura. – Jedziecie?
- Gdzie? – burknęła policjantka zrezygnowana.
- Fabryka przy Popławskiego.
- Przecież tam jest od cholery budynków! – zaprotestował Sebastian z miną rozkapryszonego dziecka. – Jak mamy go tam szukać?
- Przykro mi, ale obecnie nie ma ludzi do pomocy – odparł asystent ze złośliwym uśmiechem. – Mogę wam ewentualnie dać Kaśkę.
- Dobra, jedziemy…
Komisarze zgarnęli koleżankę i podążyli do samochodu. Po drodze wreszcie się nieco ożywili, ale to tylko i wyłącznie za sprawą Kaśki.
- Mówię wam, Stary kompletnie zwariował – relacjonowała, wychylając się z tylnego siedzenia. – Sprawa goni sprawę, wciąż jakieś szkolenia, a on ani myśli przyjmować nowych.
- Nowe siły w zespole często oznaczają jeszcze większe kłopoty… - zauważył Sebastian.
- Tak, najlepszym przykładem jest Kamil – zaśmiała się Aśka. – Ten to dopiero miał mocne wejście.
- Kto by przypuszczał, że Alicja jest córką Starego…
- No miał chłopak pecha…
- Ja bym tego nie zrzucała na pecha – powiedziała Joasia rozbawiona. – No ale mniejsza o to.
- Kaśka, skoro już jesteśmy przy temacie Starego, nie wiesz, czego chciał wczoraj od Anki i Rafała? – zapytał Seba. - Przez tę robotę nie mieliśmy nawet czasu pogadać…
- O kurczę, nie wiecie? Byłam pewna, że dali wam znać!
- No gadaj! – ponaglił ją Sebastian, skręcając w boczną ulicę. – Mamy się bać?
- Właściwie to nie wiem, czy powinnam okazać współczucie czy może obojętność… - zaczęła asystentka ostrożnie. Zerknęła na Aśkę niepewnie, westchnęła i kontynuowała. – Twój mąż…
- Jeszcze niestety nie były – wycedziła Joasia, przerywając koleżance.
- No więc twój mąż jest nieprzytomny w szpitalu. Ktoś ranił go ciężko wczoraj nad ranem.
Aśka odwróciła się gwałtownie i spojrzała na asystentkę. Strach niemal ją sparaliżował. Od rozstania pielęgnowała nienawiść do męża, starając się w ten sposób oszukać samą siebie i zagłuszyć tęsknotę. Teraz jednak w ułamku sekundy wszystko to straciło sens.
- W jakim jest stanie? – zapytała lekko drżącym głosem.
- Poważnym – odparła Kaśka ostrożnie.
Sebastian poczuł na sobie wzrok partnerki. Odwrócił się do niej i stwierdził, że w oczach ma łzy. Poczuł przypływ czułości.
- Zgarniemy tylko Złotka i pojedziemy do szpitala – powiedział uspokajającym tonem. – Ok? – dodał, widząc, że ani trochę jej to nie uspokoiło.
- Może… - zawahała się i westchnęła zrezygnowana. – Tak, dzięki.
Przez resztę drogi podskakiwała nerwowo na fotelu, jakby myślała, że szybciej dobiegłaby na miejsce. Kaśka milczała, nie bardzo wiedząc, co powinna powiedzieć. Sebastian także nie do końca rozumiał zachowanie partnerki, choć bardzo się starał. Ostatnio jej nastrój zmieniał się niemal z minuty na minutę, łatwo wybuchała, a już chwilę później wyglądała, jakby miała się rozpłakać. To doprowadzało Sebastiana do szaleństwa, ale ze wszystkich sił próbował okazać jej wsparcie.
Kiedy wreszcie wysiedli na miejscu zbrodni, całej trójce zrzedły miny. Wcześniej oczywiście zdawali sobie sprawę, że teren do przeszukania jest ogromny, ale żadne nie przypuszczało, że aż tak. Cztery wielkie, kilkupiętrowe budynki i plac częściowo obrośnięty zdziczałą roślinnością wskazywały na dobrych kilka godzin pracy.
- Musimy się rozdzielić – mruknęła Kaśka. – Przecież nie będziemy chodzić we trójkę…
- Dobra. Ty idź w lewo, Aśka w prawo, no a ja pójdę prosto – zadecydował Sebastian.
Wszedł ostrożnie do największego budynku, czując jednocześnie, jak beznadziejne jest to przedsięwzięcie. Nawet gdyby Złotek ukrywał się gdzieś tu, najprawdopodobniej zauważyłby ich pierwszy i zwiał, a oni nie mieliby pojęcia o jego obecności. Wychylił się nieco, wyglądając przez wybite okno. Zobaczył, jak kilkanaście metrów dalej Kaśka przemierza plac, przedzierając się między krzakami. Swojej partnerki nie widział, ale był o nią spokojny. Dobrze wiedział, że jeśli chodzi o pracę, może ufać jej w stu procentach.
Pół godziny później policjanci spotkali się po przeciwległej stronie fabrycznego placu.
- I nic? – upewnił się Seba.
- Kurz, pajęczyny i krzaki – podsumowała Kaśka.
Drobne rozcięcia na jej twarzy wskazywały na to, że z tymi ostatnimi miała bliskie spotkanie. Sebastian zauważył, że Joasia wpatruje się w niego intensywnie. Co prawda starała się nie okazywać, że nie jest ani trochę zainteresowana poszukiwaniami, ale i tak widać było, o czym myśli.
- Dobra, Aśka, jedź do szpitala, a my tu się jeszcze rozejrzymy – zadecydował po chwili. - Został jeszcze jeden budynek.
- Zostanę – mruknęła policjantka.
- Aśka, jedź – asystentka poparła kolegę. – I tak wszyscy wiemy, że myślami jesteś gdzie indziej.
- Weź samochód – dodał Sebastian. – I zadzwoń potem.
Zawahała się jeszcze przez moment, przygryzając wargę.
- Dzięki – powiedziała w końcu i pobiegła w stronę auta.
Sebastian i Kaśka przez chwilę patrzyli na oddalającą się szybko koleżankę. Minęła pełna minuta, nim wreszcie kobieta się odezwała.
- Wiesz, nie powiedziałam wam jeszcze wszystkiego... – mruknęła.
- Dawaj, nie oszczędzaj mnie.
- Bo widzisz, mąż Aśki został zaatakowany na Wiewiórczej.
- Tam stoją dziwki – zauważył Sebastian. – Ale co on tam robił nad ranem?
- Z tego co Anka i Rafał ustalili do tej pory, odwoził tam jedną z prostytutek, Luizę. Ale to nie wszystko. Został zraniony nożem.
- Czyli to może być seria… Ale trochę taka… bezsensowna?
- Anka i Rafał poszli innym tropem. Oni uważają, że te sprawy nie mają ze sobą nic wspólnego. A o napad na Mateusza podejrzewają Aśkę.
- Aśkę? – zapytał Seba szczerze rozbawiony. – Przecież ona by muchy nie skrzywdziła.
- Słuchaj, ja też w to nie wierzę, ale z drugiej strony… ostatnio bardzo się zmieniła, nie?
- Widziałaś jej reakcję – westchnął policjant, wywracając oczami. – Ostatnio przeżywa trudne chwile, ale przecież nic w tym dziwnego, nie jest z kamienia. I kto jak kto, ale Anka na pewno to rozumie. Musiałaś coś pomieszać.
Kaśka wzruszyła tylko ramionami. Dobrze wiedziała, że Sebastian zawsze stanie za Aśką murem, a racjonalne argumenty nie mają w tym momencie żadnego znaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz