poniedziałek, 9 maja 2011

243.

- Tyle lat się znamy. To takie... nierealne.
- Wiem - odparła Asia. - Nigdy już nie wrócą te wieczory nad aktami, poranne kawki, przesłuchania... To dziwne, ale teraz tęsknię za wszystkim, nawet za tym, czego nie lubiłam.
- Bez ciebie nic nie będzie takie samo.
- Szkoda, że nie mogę teraz pracować. Ale z drugiej strony chciałabym spędzić jak najwięcej czasu z rodziną. Wiesz, w nocy często leżę bardzo długo, kiedy Sebastian już śpi. Lubię na niego patrzeć. Mam wrażenie, że kiedy śpię, tracę cenny czas.
Ania nie odpowiedziała. Zwiesiła głowę, wbijając wzrok w chodnik. Nie chciała płakać przy Joasi, ale czuła, że to silniejsze od niej. Aśka objęła ją delikatnie i uśmiechnęła się krzepiąco.
- Nie płacz, Aniu. Jakoś to będzie.
Dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę z niedowierzaniem.
- To ja cię powinnam pocieszać.
- Nieprawda. Wy macie dużo gorzej. Ja umrę i po wszystkim, a dla was to dopiero początek.
- Sebastian mnie zabije, jak się dowie, że...
- Że rozmawiałaś ze mną na poważne tematy? - Asia uśmiechnęła się pobłażliwie. - Z nim też dzisiaj pogadam. Nie da się dłużej udawać, że nic się nie dzieje.
Ania pokiwała głową. Dziewczyna bez wątpienia miała rację.
- Wracajmy - powiedziała Aśka po chwili.
Wieczorem Sebastian siedział w pokoju Kuby i opowiadał mu bajkę. Asia w międzyczasie leżała w wannie. Ciepłą wodą próbowała ukoić męczący ją ból. Zdawała sobie sprawę, że długo już nie da rady mieszkać w domu. Przeprowadzka do szpitala stawała się faktem.
Usłyszała ciche pukanie do drzwi łazienki.
- Wejdź.
Sebastian wślizgnął się do środka i usiadł na brzegu wanny.
- Dzieciaki już śpią - powiedział.
Włożył rękę do wody i zaczął delikatnie głaskać jej udo. Dziewczyna uśmiechnęła się i przymknęła oczy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Sebastian, widząc jej zadowolenie, skierował dłonie nieco wyżej.
Roześmiała się, kiedy pieszczoty zmieniły się w łaskotki. Usiadła, sięgając jego ust i skradła mu pocałunek.
- Będzie mi tego brakować - powiedziała.
Twarz Sebastiana zmieniła się diametralnie. Dziewczyna poczuła palące wyrzuty sumienia.
- Przepraszam.
Pogłaskał ją po policzku i pocałował, ale już bez zaangażowania.
- Woda robi się chłodna - szepnął.
- Już wychodzę.
Podał jej ręcznik i opuścił łazienkę. Wyszła niechętnie z wanny. Była na siebie zła. Ostatnio tak rzadko zdarzały mu się chwile zapomnienia...
Wślizgnęła się cicho do sypialni. Sebastian siedział ze zwieszoną głową, tyłem do drzwi. Uklękła na łóżku i przytuliła się do jego pleców.
- Wiesz, że to nie ma sensu - szepnęła mu nad uchem. - Nie możemy dłużej udawać, że nic się nie dzieje.
Odwrócił się i objął ją. Spojrzała mu w oczy, uśmiechając się nieśmiało.
- Nie miej mi tego za złe - powiedział w końcu. - Po prostu chciałbym, żebyś nie musiała myśleć o tym wszystkim.
- Nie da się przeczekać, wiesz to tak samo dobrze jak ja. Poza tym... Nie chciałam ci nic mówić, ale czuję się coraz gorzej i już niedługo będę musiała zdecydować się na szpital.
Widziała, ile bólu sprawiała mu każdym słowem. Nie mogła jednak dłużej go oszukiwać.
- Może już powinnaś? - odezwał się po chwili. - Jeśli bardzo cię boli... Najważniejsze, żebyś jak najmniej cierpiała.
- Chcę być w domu tak długo, jak tylko dam radę.
Pokiwał głową zamyślony. Joasia ułożyła się wygodnie z głową na jego kolanach. Z tej pozycji mogła swobodnie obserwować jego twarz i jednocześnie bawić się rzemykiem przewiązanym na nadgarstku.
- Mam do ciebie ostatnią prośbę – powiedziała po chwili milczenia. Zauważyła, że przez jego twarz przemknął cień, ale dla dobra sprawy postanowiła to zignorować. – Wiem, że zrobisz dla mnie wszystko, ale zależy mi na tym, żebyś ją spełnił, tylko jeśli sam także tego chcesz.
- O co chodzi? – zapytał Seba spokojnie, odgarniając jej z twarzy jasne kosmki.
- Widzisz… ja już prawie nie pamiętam, jak to jest, kiedy jesteśmy naprawdę blisko. Najpierw ciąża, potem poród, połóg i dalej… sam wiesz – zakończyła kulawo. – Chciałabym jeszcze raz poczuć się tak cudownie.
Sebastian milczał, rozważając słowa ukochanej. Bezwiednie bawił się jej włosami. W pierwszej chwili przeszło mu przez myśl, że już nie mógłby się z nią kochać, ale zaraz potem poczuł coś zupełnie odwrotnego. Joasia zaskoczona stwierdziła, że na jego twarzy pojawia się łobuzerski uśmiech.
Poczuła jego dłonie pod bluzką i zadrżała, przymykając oczy. Marzyła o tym, ale do tej pory wstydziła się powiedzieć to na głos. Nie przypuszczała, że Sebastian tak chętnie spełni jej prośbę, tymczasem dawno już nie widziała u niego takiej namiętności. Kilkoma zwinnymi ruchami ściągnęła z siebie ubrania i wślizgnęła się pod ukochanego, przyjmując swoją ulubioną pozycję. Poczuła, że wsuwa dłoń między jej uda, cały czas całując szyję i w jednej chwili zapomniała o całym świecie.
Był to ostatni raz, kiedy pozwolili sobie na taką zażyłość. Joasia z góry o tym wiedziała, ale nie przeszkodziło jej to czerpać z bliskości ukochanego taką samą przyjemność jak wcześniej.
Od tej chwili jej samopoczucie zdawało się pogarszać z każdą godziną. Kilka dni później, kiedy Sebastian wyszedł do pracy, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i tak przygotowaną do szpitala torbę postawiła w rogu sypialni. Potem poszła do pokoju Kubusia.
Chłopiec bawił się samochodzikami, urządzając sobie na dywanie wyścigi. Aśka przyłączyła się do niego, przysiadając na podłodze obok.
- Ten zielony jest najlepszy – mówił Kuba, pokazując matce swoje ulubione autko. – Tata powiedział, że kupi mi taki większy, na pilota – chwalił się podekscytowany.
- Na pewno dotrzyma obietnicy – uśmiechnęła się kobieta. – Chodź do mnie, kochanie.
Objęła go delikatnie w pasie i posadziła sobie na kolanach. Chłopiec obracał w rękach pluszowego węża, który po odpowiednim ustawieniu wygrywał dobrze znaną melodię.
- Kuba, powiedz mi, kochasz mamę? – zapytała Joasia, trzymając dziecko w objęciach.
- Kocham – odparł, nie patrząc jednak na kobietę.
- Spójrz na mnie, skarbie – poprosiła łagodnie. Chwilę to trwało, ale w końcu chłopiec porzucił zabawkę i odwrócił się do matki. – Mamusia też bardzo cię kocha – zapewniła, czując, jak łzy utrudniają jej normalnie mówienie.
- I tata?
- Tak, tata też – powiedziała z uśmiechem kobieta. – Wiesz, kochanie, kiedy jedna osoba bardzo mocno kocha drugą… - zawahała się, szukając odpowiednich słów. – Czasem ludzie muszą na jakiś czas się rozstać, ale jeśli są sobie bardzo bliscy, nawet nie zauważają tego rozstania.
Chłopczyk przekrzywił główkę, słuchając matki. Joasia zauważyła, że jej wyjaśnienia brzmią dla niego abstrakcyjnie.
- Jeśli kiedyś nie będę mogła być przy tobie – kontynuowała, - pamiętaj, że jesteś dla mnie najważniejszy, rozumiesz? Nawet jeśli nie będziesz mnie widział, ja zawsze będę obecna tutaj.
Położyła dłoń na serduszku synka. Kubuś patrzył na nią, myśląc nad czymś intensywnie.
- Jak pójdę do przedszkola też? – zapytał w końcu.
Aśka roześmiała się mimowolnie. Chłopiec po wakacjach miał wreszcie pójść do przedszkola i najwyraźniej bardzo się tego bał.
- Też – odparła i pocałowała go w główkę.
Przez szczerą rozmowę z synkiem chciała uśpić wyrzuty sumienia. Nie chciała go zostawiać, a było to jeszcze trudniejsze, bo wiedziała, że będzie za nią tęsknić. To co od niego usłyszała uświadomiło jej, że nieco się przeliczyła. Kuba był jeszcze zbyt mały, żeby zrozumieć, że musi pożegnać się z matką na zawsze. Chciała w jakiś sposób mu to wytłumaczyć, ale teraz już wiedziała, że to niemożliwe. Szczerze współczuła Sebastianowi, który już niedługo miał być zmuszony do zmierzenia się z tym problemem.
Zostawiła chłopca z zabawkami i wróciła do sypialni. Postanowiła wreszcie zadzwonić do Tomka, przyjaciela Sebastiana. Ustalili, że to w jego lecznicy spędzi swoje ostatnie chwile. Tam miała czuć się pewniej i mieć lepszą opiekę, a przede wszystkim wiedziała, że nikt nie będzie ograniczał jej kontaktów z mężem, bo w publicznym szpitalu różnie z tym bywało.
Tego dnia Sebastian wcześniej wrócił z pracy, zupełnie jakby przeczuwał, co się święci. Joasia jak gdyby nigdy nic podała obiad, który zjedli we trójkę. Potem Kuba chciał koniecznie zagrać z ojcem w piłkę. Aśka co prawda miała inne plany, ale propozycję syna przyjęła z ulgą. Usiadła na ogrodowej huśtawce i obserwowała swoją rodzinę. W końcu, kiedy obaj mieli dość, Kubuś pobiegł bawić się w piasku, a Sebastian przysiadł obok żony.
- Rozmawiałam z Tomkiem – powiedziała, patrząc na drzewa ponad ogrodzeniem. – Zgodził się, żebym dzisiaj przyjechała.
- Dzisiaj? – zapytał Sebastian z niedowierzaniem.
- Nie wytrzymam tego dłużej – mruknęła wymijająco. Nie chciała powiedzieć wprost, że bardzo cierpi, ale z drugiej strony zależało jej na tym, by Sebastian zrozumiał. – Przepraszam, ale już naprawdę nie mogę.
Mężczyzna objął ją ramieniem i przytulił. Przez moment chciał bez względu na wszystko namawiać ją, by została w domu. Wiedział, że w szpitalu lekarze pomogą jej zmniejszyć ból, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że już nigdy więcej nie wróci ich wspólne życie.
- Próbowałam rozmawiać z Kubą – szepnęła, z trudem powstrzymując łzy, - ale on jest jeszcze taki mały… Nie wiem, jak mu wyjaśnić, że więcej się nie zobaczymy.
- Zobaczycie się, będę przyprowadzać dzieciaki do szpitala – obiecał Seba.
- Nie, nie chcę. Kamila jest za mała, żeby przebywać w takich miejscach, a Kuba… wolę, żeby zapamiętał mnie taką. Dzisiaj się z nimi pożegnam.
Pokiwał głową. Jeszcze przez chwilę siedzieli w milczeniu, aż w końcu Joasia przerwała ciszę.
- Odwieziesz mnie? – zapytała.
- Oczywiście. I zostanę z tobą. Poproszę Anię, żeby zajęła się dziećmi.
Po tych słowach wstał i skierował się do domu po telefon. Aśka z trudem zmusiła się do podążenia za mężem. Poszła prosto do sypialni, gdzie przebrała się w swoje ulubione dżinsy, a potem stanęła na środku pomieszczenia i rozglądała się po nim bezradnie. Jej wzrok padł na broń Sebastiana, którą zostawił na komodzie. Przez krótką chwilę chciała poddać się impulsowi i zakończyć swoje cierpienia. Zbliżyła się powoli w jej kierunki, ale kiedy po nią sięgała, do sypialni wszedł Sebastian. Odwróciła się gwałtownie z miną winowajcy. Wiedziała, że mąż bezbłędnie odczytał jej intencje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz