środa, 4 maja 2011

238.

Stanęli za szybą w pokoju przesłuchań i we czwórkę przyglądali się mężczyźnie. Miny mieli takie, jakby każdy z nich próbował go rozpoznać, chociaż tylko Asia widziała go kiedykolwiek. Teraz wydawała się najspokojniejsza z nich wszystkich. Przygryzła wargę i zastanawiała się w milczeniu.
- Tak, to on – powiedziała w końcu. – Nie pamiętam za dobrze jego twarzy, poza tym bardzo się zmienił, ale jestem pewna.
- No to go mamy – mruknął Rafał i wszedł do pomieszczenia, w którym siedział podejrzany.
- Nie mam ochoty tego słuchać – westchnęła Joasia. – Pójdę się przespać.
Sebastian obserwował, jak kobieta wychodzi na korytarz, ale sam nie wiedział, co zrobić. W końcu jednak zadecydował, że zostanie na przesłuchaniu.
Kolejne trzy godziny na zmianę męczyli podejrzanego, ale bezskutecznie. Milczał jak zaklęty, sprawiając wrażenie, jakby w ogóle ich nie słyszał. Dopiero nad ranem coś się zmienił. Tomek zawołał ich do pokoju asystentów i oświadczył, że dzięki pomocy mediów udało się złapać chłopaka z monitoringu.
- Nazywa się Wiktor Jareczek – oświadczył policjant. – Mundurowi już go tu wiozą.
- No, to powinno popchnąć sprawę do przodu – powiedział Seba z entuzjazmem.
Minęła czwarta, kiedy podejrzany chłopak zajął miejsce gangstera w pokoju przesłuchań. Wyglądał na zdezorientowanego, a nawet przestraszonego, co mogło napawać komisarzy nadzieją. Sebastian obudził żonę, wiedząc, że chciałaby być przy jego przesłuchaniu, a potem oboje stanęli za szybą i razem z Rafałem przyglądali się, jak Kinga rozkłada przed nim zdjęcia.
- Co to jest? – zapytała cicho Joasia.
- Kamil wyciągnął nam akta wszystkich spraw zabójstw policjantów, w których nie odnaleziono sprawcy – odparł Rafał. – To zdjęcia ofiar.
- Aż tyle?
- A pamiętaj, że ponoć za niektóre przestępstwa siedzą niewinni.
Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem. Wszystko wskazywało na to, że natrafili na jeden z bardziej niebezpiecznych gangów.
Tymczasem Kinga wyprostowała się na krześle i utkwiła przenikliwe spojrzenie w podejrzewanym chłopaku.
- Chyba wiesz, dlaczego tu jesteś, prawda? – zapytała ostro.
Nie odpowiedział, tylko nadal patrzył na nią wystraszony.
- Grozi ci dożywocie, rozumiesz? Zarejestrował cię monitoring, kiedy podkładałeś ładunek wybuchowy w samochodzie policjantów.
Wiktor milczał, a jedyną zmianą było spuszczenie wzroku i wbicie go w blat stolika.
- Ile masz lat, co? – spróbowała Kinga, zmieniając taktykę.
- Osiemnaście – mruknął w końcu chłopak.
- I naprawdę chcesz resztę życia spędzić w pierdlu? W imię czego?
- Oni mnie zabiją, jeśli wygadam…
- Akurat uwierzą, że ich nie wsypałeś – zakpiła policjantka. – No mów wreszcie!
- No kazali mi zrobić te zdjęcia – przyznał w końcu. – I wysłać, i te pogróżki…
- A bomba?
- No też.
- Kto?
- Doberman – mruknął Wiktor, zaciskając dłonie na kolanach.
- Gdzie go znajdziemy?
Przez chwilę chłopak milczał. Wahał się, co dało komisarzom pewność, że wie, gdzie przebywa poszukiwany.
- Nie wiem – odparł, zerkając na policjantkę ze strachem.
- Na twoim miejscu bardziej bym się postarała.
- Byłem z nimi umówiony…
- Kiedy i gdzie?
- No dzisiaj o dziewiątej. W opuszczonej hali na Towarowej.
Kinga wstała z krzesła i wyszła do przyjaciół. Rzuciła im tryumfalne spojrzenie, choć tak naprawdę najtrudniejszy moment był jeszcze przed nimi. Nie ulegało bowiem wątpliwościom, że Lucjusz i jego syn nie poddadzą się bez walki.
- Musimy się dobrze przygotować – mruknął Seba, przerywając ciszę. – To może być nasza jedyna szansa.
Już godzinę przed umówionym spotkaniem cała hala i okolice zostały obstawione przez antyterrorystów. Mimo próśb przyjaciół Aśka i Sebastian uparli się, że chcą uczestniczyć w akcji. Nie wyobrażali sobie biernego tkwienia na komendzie, podczas gdy reszta narażałaby za nich życie. Zajęli miejsce w odległości kilkunastu metrów od hali, mając za osłonę gęste krzaki. Oboje zaciskali dłonie na pistoletach, w każdej chwili gotowi zareagować.
- Mam nadzieję, że przyjdą – mruknęła policjantka.
- Przyjdą – odparł Seba półgłosem, - no chyba że wiedzą o zatrzymaniu tego całego Jareczka.
- Co jest bardzo prawdopodobne, jeśli…
Nie zdążyła skończyć zdania, kiedy padł strzał, a za nim natychmiast seria kolejnych. Komisarze kompletnie zaskoczeni przylgnęli do ziemi. Aśka czuła, że Sebastian przytrzymuje ją ręką, jakby się bał, że zechce wstać.
- Puść mnie – warknęła. – Skąd oni strzelają?
Jedna z kul utkwiła w pniu drzewa kilka centymetrów od jej głowy. Przesunęła się, podnosząc do kucek i chowając z drugiej strony, podczas gdy Sebastian znalazł sobie kryjówkę za resztkami starych fundamentów. Z tej pozycji łatwiej było im zlokalizować napastników i ocenić sytuację.
Strzelanina trwała dość długo, bo choć policjanci mieli przewagę liczebną, to gangsterzy dysponowali lepszą bronią. W końcu udało się ich obezwładnić, ale straty były po obu stronach.
- Mamy ich obu – poinformował komisarzy dowódca ATeków.
Jeszcze dwanaście godzin później, kiedy siedzieli już z synkiem w swoim własnym domu, nadal nie mogli w to uwierzyć. Aśka ani na moment nie wypuszczała z objęć Kubusia i w końcu chłopiec zasnął w jej ramionach, a kobieta kilka minut po nim. Sebastian zupełnie nie był śpiący, więc siedział w ciszy, głaskał machinalnie żonę po włosach i rozmyślał. Miał wielką nadzieję, że cała ta sprawa nie odbije się na ich codziennym życiu.
Ku jego wielkiemu zaskoczeniu, szybko okazało się, że Aśka zachowuje się zupełnie normalnie. Jedyną negatywną zmianą, jaka w niej zaszła było obsesyjne pilnowanie Kuby, ale widać było, że stara się nad tym panować, więc suma summarum Sebastian nie miał na co narzekać. Poza tym bardzo optymistycznie nastrajał fakt, że bez większego problemu rozmawiała o rodzicach, choć rzecz jasna czuć było lekki żal. Tego roku na święto zmarłych po raz pierwszy razem wybrali się na ich grób. Zapalili znicze, położyli kwiaty i pomodlili się, a kiedy odeszli, Joasia miała wrażenie, że pozbyła się wielkiego ciężaru. Tego dnia nawet wizyta na grobach Szymka, Zuzi i Bartka nie wywołała już tylu negatywnych emocji.
Po męczącej sprawie marzyło im się kilka dni wolnego, ale wspólnie uznali, że najlepiej będzie z tym zaczekać do zimy i wyjechać na narty. W ferworze kolejnych śledztw i ton raportów udało im się dotrwać do lutego. Kiedy wreszcie Stary niechętnie wyraził zgodę na tydzień wolnego, komisarze zostawili synka pod opieką przyjaciół i wyjechali w Tatry. Spędzili razem cudownych siedem dni, podczas których odpoczęli jak nigdy. Większość czasu spędzali aktywnie na nartach i spacerach, a wieczorami siedzieli przed kominkiem wspominając dawne czasy i planując przyszłość.
Dopiero w górach, kiedy wreszcie zaznali trochę spokoju i mieli czas tylko dla siebie, Sebastianowi udało się normalnie porozmawiać z żoną na temat drugiego dziecka. Nie było to co prawda łatwe, ale odniósł sukces, bo od tamtej pory Joasia przestała myśleć o tym obsesyjnie i co kilka dni robić testy ciążowe. Oboje nadal czekali na dziecko, ale kobieta zaczęła podchodzić do tego dużo spokojniej.
Dwa miesiące później, trzynastego kwietnia, czyli w dzień czterdziestych pierwszych urodzin Joasia dostała od Sebastiana szczenię owczarka szwajcarskiego, który był czwartym psem w domu. Mężczyzna wiedział, że od kilku lat urodziny są dla Aśki przygnębiające i zależało mu na tym, by ją rozweselić. Niby obiecywał sobie, że nie zgodzi się na kolejnego zwierzaka w domu, ale koniec końców i tak zrobiłby wszystko, żeby była zadowolona. Amber, bo tak suczka dostała na imię, bardzo polubiła Kubusia i od tego momentu to z nią chłopiec spędzał najwięcej czasu, co było bardzo wygodne zarówno dla komisarzy, jak i pozostałych psów.
Kuba miał już prawie trzy lata i kompletnie nie przypominał nieporadnego malucha, którym był jeszcze tak niedawno. Był bardzo samodzielny, umiał ubierać się i myć, obchodził się także bez pieluchy. Aśka była tym szczerze zaskoczona, bo wystarczyło, by przestała wyręczać synka we wszystkim.
W te wakacje we trójkę wyjechali do nad morze. Najpierw spędzili kilka dni u ojca Sebastiana, a potem przenieśli się do Jastarni, gdzie przez dwa tygodnie mieszkali w ślicznym, drewnianym domku.
Kiedy wrócili do Krakowa, była już druga połowa sierpnia. Zadowoleni i wypoczęci z entuzjazmem wrócili do pracy. Na dobry początek mieli pomóc Ance i Maćkowi w sprawie serii zabójstw prostytutek. Minęły raptem trzy dni, kiedy udało im się znaleźć sprawcę.
- Finito – powiedziała Aśka zadowolona, zamykając z rozmachem teczkę akt. – Oby wszystkie sprawy szły tak szybko.
- Chciałabyś – zaśmiał się Seba. – A w ogóle to mamy już pół do pierwszej, nie spieszyłaś się czasem?
- O kurczę! – zawołała, zrywając się z krzesła. – Lecę, będę niedługo!
Wybiegła jak oparzona z biura, w drzwiach potrącając Kingę. Policjantka spojrzała pytająco na Sebastiana, ale ten tylko się uśmiechnął.
- Co jej się tak spieszy? – zapytała, opadając na fotel.
- Umówiła się na badania kontrolne – odparł Sebastian. – Słyszałem, że macie z Rafałem ciężką sprawę.
Kinga westchnęła i zaczęła zdawać mu szczegółowe relacje. W gruncie rzeczy Seba średnio jej słuchał, bo jak zwykle z pewnym niepokojem czekał na wyniki badań. Dwie godziny później Joasia wpadła zadowolona do biura.
- Wnioskuję, że wyniki w porządku – powiedział mężczyzna z uśmiechem.
Aśka usiadła mu na kolanach i przytuliła się mocno.
- Jestem w ciąży – oświadczyła z dumą w głosie. – Dwunasty tydzień!
- Co? Żartujesz!
Roześmiała się. Dawno nie widziała Sebastiana tak szczęśliwego. Wycałował ją, powtarzając raz po raz, jak bardzo się cieszy.
- Ale jak to możliwe? – zapytał w końcu. – To znaczy… to już dwunasty tydzień, a ty nie masz żadnych objawów?
Wzruszyła ramionami.
- Czułam się ostatnio trochę przemęczona, ale tylko tyle. Bez porównania do poprzedniej ciąży – powiedziała.
- Oby dalej tak było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz