czwartek, 12 maja 2011

246. Epilog

Epilog


Siedem lat później

Pierwszy września, godzina 15.37. Co roku, tego dnia, o tej porze nad białym nagrobkiem stawały trzy osoby. Pierwszą z nich był wysoki brunet w średnim wieku, kiedyś zapewne przystojny, teraz - zmęczony i zrezygnowany nie wyglądał już tak dobrze. Obok niego stał jedenastoletni chłopiec o ciemnych włosach i oczach. Patrzył w przestrzeń niewidzącym wzrokiem. Był smutny, ale nie płakał. Prawą ręką obejmował siostrę - siedmioletnią blondyneczkę o szarozielonych oczach i bladej twarzyczce, łudząco podobną do kobiety ze zdjęcia umieszczonego na pomniku. Ona, dla odmiany, policzki miała mokre od łez.
Chwilę wcześniej złożyli na grobie trzy bukiety: białe frezje od mężczyzny, herbaciane róże od chłopca i malutkie stokrotki od dziewczynki. Zapalili też znicze i pomodlili się. A teraz po prostu stali w milczeniu.
Wszyscy za nią tęsknili, choć każdy w inny sposób. Mężczyzna znał ją najdłużej. Jej śmierć była po części też jego śmiercią. Gdyby nie dzieci, pewnie już by go nie było. Teraz żył tylko dla nich.
Z początku było bardzo ciężko. Kubuś miał cztery lata, a Kamilka zaledwie sześć miesięcy. Musiał zająć się nimi, zastąpić im matkę, zapewnić wszystko, czego potrzebowały. A tak naprawdę chciał tylko usiąść nad grobem swojej żony i płakać. Tylko na to było go stać. Musiał wykrzesać z siebie siłę, o którą nigdy by się nie podejrzewał.
Bardzo pomogli mu przyjaciele. Przez pierwsze tygodnie przejęli całkowicie jego obowiązki, pozwalając mu cierpieć w samotności. Wtedy przychodził tu codziennie, rozmawiał z nią, przepraszał. A kiedy wracał do domu, wyciągał kolejną butelkę alkoholu i pił, wpatrując się w jej zdjęcia lub przytulając do jej ubrań. Z początku, kiedy wyczuwalny był jeszcze zapach kobiety, nawet przynosiło mu to ulgę, choć nie mogło ukoić bólu. Śniła mu się co noc. Czasem płakała, czasem się śmiała, ale za każdym razem była szczęśliwa. Nie chciał się budzić. Wolał zostać z nią, nawet jeśli istniała tylko w jego podświadomości.
Któregoś dnia przyszedł do Ani i Rafała, u których mieszkały jego dzieci. Nie widział ich od śmierci Joasi, nie chciał. Kiedy jednak wziął Kamilę na ręce, kiedy zobaczył, jak bardzo podobna jest do matki, zrozumiał, że ma dla kogo żyć. Wtedy zabrał dzieci do domu i wziął się w garść. Ograniczył wizyty na cmentarzu, choć nadal pojawiał się tam raz w tygodniu. Przynosił świeże kwiaty i zapalał znicz. Często zabierał też dzieci.
Tak mijały lata. Kuba pamiętał matkę jak przez mgłę, a Kamilka nie pamiętała wcale. Jednak Sebastian pielęgnował w nich miłość do Joasi, dbał, by o niej nie zapomniały. Nigdy nie unikał odpowiedzi na pytanie, jak umarła. Zawsze chętnie o niej rozmawiał, choć było to dla niego bardzo bolesne.
Kuba był podobny do Sebastiana, kiedy był w jego wieku. Nie chciał nikogo słuchać, całe dnie spędzał z kolegami, nie uczył się, wagarował. Często wracał do domu posiniaczony, bo konflikty rozwiązywał siłą. Był jednak bardzo dobrym, wrażliwym dzieckiem. Pamiętał tylko jedną jedyną scenę ze swoją matką i często ją przywoływał. Bał się, że i to wspomnienie z czasem gdzieś się zagubi.
Siedział na drewnianej huśtawce w ogrodzie. Mama stała obok i bujała go. Coś mówiła. Śmiała się. A potem wzięła go na ręce, przytuliła i pocałowała.
- Tam mieszka leśna wróżka - mówiła, wskazując na starą jabłoń. - Pokazuje się tylko dzieciom, a można ją zobaczyć, kiedy naprawdę bardzo się tego chce. Posiada moc spełniania życzeń.

Potem wspomnienie rozmywało się.
Kiedy był młodszy, potrafił przesiadywać pod jabłonią godzinami, wypatrując leśnej wróżki. Wierzył, że w końcu do niego przyjdzie, a wtedy spełni jedno jego życzenie. I mama wróci.
Niestety wróżka nigdy się nie pokazała, a chłopiec zaczął tracić nadzieję. Tacie powiedział, że przestał w to wierzyć, ale prawda była taka, że kiedy szczególnie brakowało mu matki, nadal wracał pod jabłonkę i czekał.
Jego siostra była wiernym odbiciem Joasi, zarówno z wyglądu, jak i charakteru. Nie mogła jej pamiętać, ale często bezwiednie ją naśladowała. Bardzo lubiła wypytywać o wszystko, co w jakikolwiek sposób wiązało się z mamą. Sebastian tak często o niej opowiadał, że dziewczynka miała wrażenie, jakby sama była świadkiem wszystkich tych sytuacji. W jej pokoju na honorowym miejscu wisiało zdjęcie mamy, a pod nim laurka namalowana specjalnie dla niej. Przedstawiała całą ich rodzinę, szczęśliwą.
Sebastian postąpił dwa kroki do przodu i strzepnął liście z pomnika. Przyjrzał się znowu fotografii. Joasia była na niej taka jak zawsze - uśmiechnięta. Pamiętał dobrze, w jakich okolicznościach zrobił to zdjęcie. To były ich ostatnie wspólne wakacje.
Pod zdjęciem widniały proste, czarne litery układające się w słowa: Ci, których kochamy, nie umierają nigdy. Bo miłość to nieśmiertelność.
Westchnął i odwrócił się do dzieci.
- Wracajmy - powiedział cicho.
Wziął Kamilę za rączkę i skierował się w stronę wyjścia. Przeszli kilkanaście metrów i obejrzał się. Kuba kładł na grobie matki kopertę. Przykrył ją bukietem róż i dogonił ojca i siostrę.
Msza święta z rana i wizyta na cmentarzu po południu to były jedyne momenty, które tego dnia spędzali razem. Potem dzieci zamykały się w swoich pokojach, a Sebastian szedł do salonu, włączał muzykę, wyciągał wino i myślał. Tak też było tego wieczoru.
Na skraju kanapy położył zdjęcie Joasi. Robił to tak często, jak mógł. Bał się, że z czasem w jego wspomnieniach zatrze się twarz żony. Chciałby zatrzymać te wszystkie chwile spędzone razem, chciałby je zawsze pamiętać.
Tak długo walczył o jej miłość. Tak bardzo był szczęśliwy, gdy wreszcie ją zdobył. Miał żonę i syna - prawdziwą rodzinę, o której zawsze marzył. Arkadia nie trwała długo. Idylliczny obrazek coś wreszcie musiało zniszczyć.
Przywołał w pamięci jeden z długich, zimowych wieczorów, kilka miesięcy po śmierci Joasi.
Ania stała przed kominkiem, wpatrując się w zdjęcie przyjaciółki, a Sebastian siedział na kanapie z twarzą ukrytą w dłoniach.
- Brakuje mi jej - powiedziała cicho dziewczyna. - Bardzo mi jej brakuje.
Seba podniósł na nią wzrok. Po raz pierwszy odważyła się poruszyć bolesny temat. Od śmierci Asi prawie ze sobą nie rozmawiali. Unikali swojego towarzystwa. Byli jej najbliższymi osobami i oboje bardzo za nią tęsknili. Bali się sprawić sobie nawzajem ból.
- To niesprawiedliwe - szepnął Sebastian. - Tyle się w życiu wycierpiała, a na koniec... - głos uwiązł mu w gardle.
- Na koniec była szczęśliwa - powiedziała stanowczo Ania, odwracając się do mężczyzny. - Dałeś jej wszystko, o czym zawsze marzyła.
- Obiecałem, że nie pozwolę jej skrzywdzić. Że ją ochronię. Ale nie ochroniłem.
- Nikt nie wygra ze śmiercią.
Ania ponownie odwróciła się do kominka. Pogładziła palcem ramkę fotografii.
- Bała się? - zapytała cicho.
- Tak. Ale nie chciała tego okazać. Do końca była dzielna - mówił ze łzami w oczach. Wspominanie ostatnich chwil sprzed śmierci Joasi było nie do zniesienia.
Dziewczyna czuła, jak łzy spływają jej po policzkach. Nie potrafiła spokojnie rozmawiać o przyjaciółce. Rany były jeszcze zbyt świeże. I, szczerze mówiąc, wątpiła, by kiedykolwiek miały się zabliźnić.
- Naprawdę cię kochała - szepnęła.
- Wiesz, co mi powiedziała przed śmiercią? - Ania spojrzała na niego pytająco. - Żebym po niej nie płakał i nie tęsknił, bo zawsze będzie przy mnie. Martwiła się tylko o to, jak sobie poradzę bez niej. Tak jakbym to ja cierpiał, nie ona.
- Bo cierpiałeś. Cierpisz - poprawiła się szybko.
- Najpierw myślałem, że wolałbym umrzeć zamiast niej. Wciąż powtarzałem sobie, że chciałbym, żebym to ja był chory. Dopiero kiedy jej zabrakło, zrozumiałem, że się myliłem. Nie mógłbym umrzeć ze świadomością, że zostawiam ją tu samą, że znowu będzie cierpieć. Teraz mam pewność, że jest bezpieczna i już nikt jej nie skrzywdzi.
Ania uśmiechnęła się. Jeszcze nigdy nie słyszała tak pięknej deklaracji miłości.

Westchnął. Nie potrafił opisać słowami, jak bardzo tęsknił za ukochaną. Dałby wszystko, by móc ją przytulić jeszcze choć raz.
- Tatusiu - usłyszał dziecięcy głos od drzwi.
Kamilka stała w piżamce i patrzyła na niego wielkimi oczami. Sebastian otarł łzy, które nie wiedzieć kiedy pojawiły się na jego policzkach.
- Chodź do mnie - powiedział, wyciągając ręce w stronę córki. Dziewczynka podbiegła do niego i wdrapała się na kolana. Natychmiast zauważyła zdjęcie mamy i wzięła je w rączkę.
- Mamusia była piękna - powiedziała.
Sebastian pogłaskał ją po włosach.
- Jesteś do niej bardzo podobna, wiesz?
- Chciałabym być taka jak mama. Wtedy nie musiałbyś płakać.
- Słoneczko, teraz jesteście dla mnie najważniejsi - ty i Kuba. Bardzo cię kocham i nie chcę, żebyś była kimś innym.
- Nawet mamą?
- Nawet.
- Myślisz, że mama też mnie kocha?
- Oczywiście.
- Kuba powiedział, że nas nie chcesz, bo przypominamy ci o mamie.
- To nieprawda - powiedział stanowczo Seba. - Kuba też bardzo tęskni za mamą, dlatego mówi takie rzeczy. Nie wierz we wszystko, co od niego usłyszysz.
Dziewczynka w milczeniu przyglądała się fotografii.
- Będę kiedyś lekarką, wiesz? - powiedziała nagle.
- Tak?
- Tak. I już nigdy żadna mama nie umrze, bo ja wszystkich wyleczę.
Seba uśmiechnął się.
- Ale policjantką też bym chciała być - stwierdziła po chwili namysłu.
- Masz jeszcze trochę czasu, żeby się zdecydować.
- Szkoda, że mamy nie ma z nami - westchnęła dziewczynka.
- Ja też żałuję, kochanie.
- Tęsknisz za nią?
- Bardzo. Ale mama cały czas jest gdzieś tu. Słyszy nas, obserwuje. I na pewno jest z was bardzo dumna.
- Z Kuby też?
- Oczywiście.
- Ale przecież Kuba jest niegrzeczny.
- Każdy jest czasem niegrzeczny.
Dziewczynka ziewnęła.
- Położysz się, skarbie? Zaraz do ciebie przyjdę.
- Yhy.
Kamilka pobiegła do swojego pokoju, a Sebastian poszedł do syna. Zapukał.
- Proszę.
Wszedł do środka. Kuba leżał na łóżku i słuchał muzyki. Pokój był udekorowany policyjnymi gadżetami. Chłopiec marzył, by pójść w ślady rodziców. Seba usiadł obok syna.
- Mam coś dla ciebie - powiedział, podając mu nieduży przedmiot.
Chłopiec wziął go w ręce i ze zdumieniem stwierdził, że to odznaka. Otworzył ją. Jego oczom ukazało się zdjęcie Joasi.
- Odznaka mamy - szepnął.
- Była dla niej bardzo ważna - powiedział Sebastian. - Nie rozstawała się z nią. Odkąd umarła, cały czas nosiłem ją przy sobie. To tak jakbym miał jakąś jej część. Na pewno chciałaby, żebyś ją dostał.
- Dziękuję - powiedział, patrząc na odznakę jak na największy skarb.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
- Tato - odezwał się chłopiec cicho, - czy policjant też czasem płacze?
- No pewnie.
- Nawet ty?
- Nawet ja.
- To dobrze. Bo ja też czasem płaczę. Jak myślę o mamie - zwiesił głowę. - Napisałem do niej list - dodał po chwili. - Chciałem jej powiedzieć tyle rzeczy, a nie wiedziałem jak.
- A powiesz mi, co napisałeś w tym liście?
- O tobie, o Kamili, o kolegach i szkole. Różne rzeczy. Tylko jednego nie napisałem...
- Czego?
- Że ją kocham i bardzo tęsknię.
- Nie musiałeś. Mama to wie.
Do pokoju wbiegła niespodziewanie Kamilka i wskoczyła na łóżko pomiędzy ojcem i bratem.
- Miałeś do mnie przyjść - powiedziała z wyrzutem do Sebastiana.
- Właśnie miałem iść.
- Kuba - mruknęła dziewczynka, ziewając, - pójdziemy jutro pod jabłonkę?
Chłopak rzucił ojcu wystraszone spojrzenie, ale Seba tylko się uśmiechnął. Cieszył się, że dzieci mają coś, w co mogą wierzyć. Że wyobraźnia daje im jakąś furtkę. Nadzieję, której mogą się trzymać.
- Ja też mogę iść? - zapytał.
- Nie. Bo wróżka przychodzi tylko do dzieci - oznajmiła Kamilka stanowczo. - Ale nie martw się, zawołamy cię, jak już mama wróci.
- To dobrze - powiedział, głaszcząc córkę po jasnych włosach.
- A jak nie wróci? - mruknął Kuba.
- Wróci - stwierdziła dziewczynka z przekonaniem. - Przecież nas kocha, prawda?
Sebastian przytulił do siebie dzieci.
Godzinę później już spały, a on błąkał się po domu, szukając ukojenia. W końcu podszedł do zdjęcia żony, stojącego na kominku. Wziął ramkę w dłonie i przyjrzał się ukochanej.
- I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci - szepnął. - Kłamałem. Śmierć niczego nie zmienia. Kocham cię, Asiu. Wcale nie mniej niż w dniu, kiedy składaliśmy tę przysięgę.
Okno otworzyło się nagle i owiał go chłodny wiatr. Uśmiechnął się. Dotrzymała słowa. Nadal była przy nim.

- Dlaczego to zrobił? Dlaczego nas zostawił? Przecież go potrzebujemy!
- Może mama potrzebowała go bardziej.
- Powinien być tu przy nas!
- Był z nami dziewiętnaście lat, bez mamy. Cierpiał, tęsknił. Teraz już czas, żeby był szczęśliwy.
- Nie chcę...
- Tata zawsze robił wszystko dla innych. Teraz my zróbmy coś dla niego. Wybaczmy mu.
- Ale ja chciałabym, żeby tu był...
- Ja też.

- Dlaczego to zrobił? Dlaczego tak nagle?
- Kamila i Kuba dorośli, już nie musi się nimi opiekować.
- Ale jak on mógł zrobić im coś takiego...
- Naprawdę go nie rozumiesz?
- Rozumiem, ale...
- Zrobił wszystko, co mógł. Na tym świecie już nic go nie trzymało.
- Dzieci...
- Dzieci dadzą sobie radę. Mają nas. I Sebastian o tym wiedział.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć...
- Są już szczęśliwi, znowu razem. Cieszmy się z nimi, tak jak wtedy, gdy przysięgali sobie miłość. Aż po grób.
- Aż po grób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz