niedziela, 8 maja 2011

242.

- Połóż się – powiedział, głaszcząc ją delikatnie i jednocześnie odgarniając włosy z czoła. – Zaraz zrobię ci kolację.
- Muszę nakarmić małą...
- Przyniosę ją – zaoferował się szybko.
Z tkliwością obserwowała, jak układa poduszki jedną na drugiej, by mogła oprzeć się o nie w pozycji półleżącej. Nie broniła się przed jego opiekuńczością. Była do niej tak przyzwyczajona, że postrzegała ją jako coś zupełnie naturalnego.
Dopilnował, żeby się położyła i przykrył ją cienką kołdrą.
- Zaraz przyniosę Kamilkę – powiedział, całując dziewczynę czule.
Faktycznie po chwili wrócił z niemowlakiem na rękach. Podał go Joasi i usiadł obok niej. Z fascynacją obserwował, jak przystawia małą do piersi. Widział to już setki razy, ale nadal sprawiało mu to olbrzymią przyjemność. Zawsze starali się spędzać tę chwilę razem. Minęła pełna minuta nim zdał sobie sprawę, że Asia mu się przygląda. Uśmiechała się nieśmiało. Odpowiedział jej tym samym, co o dziwo okazało się nadzwyczaj proste. Delikatnie pogłaskał córkę po główce, starając się nie myśleć o tym, że już niedługo zostanie półsierotą.
- Jest do ciebie taka podobna – powiedział cicho.
Miał rację. Śliczne, duże, szarozielone oczy były wierną kopią oczu Joasi. I choć twarzyczka dziewczynki była jeszcze w stu procentach niemowlęca, Sebastian dopatrywał się w niej rysów ukochanej.
- A mimo to jest śliczna – westchnęła.
Mężczyzna spojrzał na nią, ale nie dopatrzył się w jej oczach dowcipu, a wręcz przeciwnie – mówiła całkiem serio.
- Chyba raczej dzięki temu – poprawił ją stanowczo.
Komplementy prawił jej setki razy, a i tak nie przestało to być przyjemne. W tym momencie była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Miała kochającego męża i dwójkę cudownych dzieci. Gdzieś w głębi duszy przeczuwała, że nie ma prawa czerpać z życia aż tak wiele.
- Zaniesiesz ją? – zapytała cicho ukochanego, widząc, że dziewczynka zasnęła.
- Jasne.
Zabrał od niej dziecko i zniknął na korytarzu. Kiedy wrócił z talerzem kanapek w dłoni, wciąż jeszcze nie spała. Zjedli razem kolację, nie odzywając się do siebie. Dla obojga była to bardzo trudna sytuacja, z którą nie potrafili sobie poradzić.
- Ania wie? - zapytał Seba, odstawiając pusty talerz na szafkę.
- Nie - westchnęła. - Ale powiem jej.
Przysunął się do niej bliżej i zaczął głaskać delikatnie po policzku. W oczach miała łzy, ale uśmiechała się do ukochanego.
- Już raz przez to przeszliśmy - powiedział cicho. - Teraz też przejdziemy.
- Sebastian... - szepnęła drżącym głosem. Wiedziała, że muszą to sobie wyjaśnić, ale za wszelką cenę chciała oszczędzić mu cierpienia. - Tym razem jest inaczej. Już nic się nie da zrobić, rozumiesz?
- Musimy wierzyć do końca - mówił z pasją. - Nie możesz się poddać!
- Nowotwór zaatakował kości, słyszysz? - zapytała, siadając gwałtownie. Poczuła nagły przypływ złości. - Chcę się z tym pogodzić, tak trudno ci to zrozumieć?!
- Kochanie...
- Pozwól mi umrzeć w spokoju! - krzyknęła, zrywając się z łóżka.
Wybiegła z sypialni, trzaskając głośno drzwiami. Niemal natychmiast do uszu Sebastiana dobiegł płacz Kamili, a chwilę później zawtórował jej Kuba, wołając rodziców. Mężczyzna wstał z westchnieniem i poszedł do syna.
- Gdzie mama? - zapytał chłopiec, patrząc na ojca rezolutnie.
- A tatuś ci nie wystarczy? - odparł z uśmiechem.
Zaczekał, aż maluch zaśnie i wyszedł z jego pokoiku. Zatrzymał się w korytarzu, nie bardzo wiedząc, co robić dalej. W zasięgu wzroku nie było ani jednego zapalonego światła, co oznaczało, że Asia najprawdopodobniej zaszyła się gdzieś, przeżywając wszystko w samotności. Miał ochotę odłożyć tę dyskusję na inny raz, ale wiedział, że unikanie problemów niczego nie zmieni.
Żonę znalazł w kuchni, siedzącą skuloną na parapecie. Płakała, choć kiedy tylko zobaczyła Sebastiana, na jej twarz powróciła złość.
- Kotku, nie chciałem cię zdenerwować - powiedział szybko, nim zdążyła go zaatakować. - Przepraszam, ale ja po prostu... nie umiem tego zaakceptować. Za bardzo cię kocham...
- Sebastian, ja leczyłam się tylko dla Ciebie, rozumiesz? Nie dla siebie, nie dla dzieci… Nie chciałam cię skazywać na patrzenie, jak powoli umieram – mówiła przez łzy, ale cały czas patrząc mu w oczy. – Więcej już nie mogę zrobić, bez względu na to jak bardzo tego chcę.
- A co ja mam robić? – zapytał mężczyzna bezradnie.
- Po prostu bądź przy mnie – odparła cicho Joasia.
Sebastian zwiesił głowę, chcąc ukryć przed nią łzy. Kobieta przysunęła się do niego i pogłaskała delikatnie po policzku. Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale ostatecznie się rozmyśliła. Żadne słowa już niczego nie mogły zmienić.
Już następnego dnia spotkała się z Anią. Chciała jak najszybciej powiedzieć jej prawdę, po prostu po to, żeby mieć to z głowy. Reakcja przyjaciółki dosłownie ją zmroziła, choć sama nie wiedziała, czego się spodziewała. Ania rozkleiła się kompletnie. Jej zwykłe opanowanie gdzieś się ulotniło. Aśka objęła przyjaciółkę i przytuliła się do niej, choć nie była pewna, czy chce okazać jej wsparcie, czy może sama go szuka.
W tym ani następnym miesiącu nikt nie wspominał o zbliżającej się śmierci Joasi. Jedyne, co kobieta zrobiła w związku z nią to rezygnacja z pracy. Nie podała Staremu prawdziwego powodu, ale tylko dlatego, że nie chciała o tym rozmawiać. Oprócz Sebastiana i Ani tylko Rafał wiedział, co się dzieje. Żadne z przyjaciół nie wypowiedziało na ten temat ani słowa, tak jakby się bali, że sama dyskusja może pogorszyć sprawę.
Między Sebastianem i Joasią wiele się zmieniło. Ich związek do złudzenia przypominał teraz łączącą ich kiedyś przyjaźń. Bardzo dużo czasu spędzali razem, głównie siedząc w milczeniu i ciesząc się swoją bliskością. Zapomnieli o wszelkich aktach pożądania, tak jakby nic takiego nigdy się między nimi nie wydarzyło.
- Chyba jeszcze nigdy nie byliśmy ze sobą tak blisko – mówiła któregoś dnia przyjaciółce. – Rozumiemy się bez słów, zupełnie jakby nie było między nami żadnych zgrzytów, nieporozumień. A co najdziwniejsze… on traktuje mnie, jakbym była zupełnie zdrowa, jakby wszystko było w porządku. Nie skacze nade mną, nie nalega, nie jest męczący, ale z drugiej strony wiem, że wystarczy tylko słowo… Takiego go właśnie pokochałam.
- Stanął na wysokości zadania – odparła cicho Anka. – Ale nie myśl, że jest mu lekko.
Oczywiście Ania miała rację i Joasia doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Sebastian bardzo cierpiał, bardziej niż kiedykolwiek. Sam nie wiedział, skąd wziął siłę, by normalnie żyć. Wiedział jednak, że tego właśnie chciała jego żona i to było dla niego świętością.
Dopiero w połowie lipca Aśka zdecydowała się na szczerą rozmowę z przyjaciółką. Ostatnio czuła się znacznie gorzej, przez co widmo śmierci było dużo wyraźniejsze. To właśnie dlatego postanowiła rozpocząć trudny temat. W tym celu umówiła się z Anią na spacer po parku. Kobieta nie wyczuła w tym nic niepokojącego, bo w ostatnich tygodniach dość często organizowały sobie takie wyprawy.
- Aniu, chciałam z tobą porozmawiać o tej całej sytuacji... – zaczęła Joasia łagodnie, kiedy usiadły na jednej z parkowych ławek.
Kobieta spojrzała na przyjaciółkę uważnie. Nie miała najmniejszej ochoty na taką rozmowę, ale nie mogła jej odmówić.
- Widzisz, lekarze nie powiedzieli mi wprost, ile to jeszcze potrwa i jak to wszystko będzie wyglądać.
- Asieńko, może postaraj się nie myśleć o tym, dopóki dobrze się czujesz...
- Nie czuję się wcale dobrze. Wręcz przeciwnie, ostatnio coraz gorzej. Ale chciałabym pozamykać pewne sprawy, dopóki jestem w stanie normalnie o tym rozmawiać.
- W porządku.
Ania bujała mechanicznie wózek.
- Wiesz, na początku, jak tylko dowiedziałam się o tych przerzutach, chciałam uciec. Zostawić Sebastiana, dzieci, wyjechać na drugi koniec Polski. Gdzieś, gdzie by mnie nie znalazł. I umrzeć tam w samotności. Nie chciałam, żeby Sebastian patrzył na to wszystko, umierał razem ze mną. A tak, pomyślałby, że wystraszyłam się odpowiedzialności i nawiałam. Dobry plan, nie?
- Beznadziejny - westchnęła Ania.
- Może - przyznała Joasia zamyślona. - Ale i tak nie miał szans powodzenia. Okazuje się, że nie jestem tak odważna, żeby zdecydować się na śmierć w samotności.
- Asiu...
- Nigdy nie sądziłam, że jestem taką egoistką, że stać mnie na takie zachowanie. Ale jednak chcę, żeby Sebastian był cały czas przy mnie. To silniejsze od tych wszystkich szlachetnych postanowień.
- Seba na pewno nie chciałby, żebyś posunęła się do czegoś takiego.
- Bo on by zrobił wszystko, żeby mi to ułatwić. Ale nie do tego zmierzam. - Wzięła głęboki oddech. - Wiem, że będzie mu bardzo ciężko po mojej śmierci. Wystarczy już sam fakt, że musimy się rozstać. A do tego spocznie na nim odpowiedzialność za dwoje dzieci. Kubuś jest teraz w takim wieku, że potrzebuje ciągłej uwagi, zajęcia. Będzie o mnie pytał. A Kamilka... Ja wiem, że Sebastian świetnie sobie poradzi, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Chciałabym tylko mieć pewność, że w razie czego pomożecie mu.
- Nie musisz mnie o to prosić.
Asia uśmiechnęła się.
- Czuję, że to już długo nie potrwa - powiedziała po chwili. - Najbardziej się boję tego czasu, który będę musiała spędzić w szpitalu. Dużo lepiej bym się czuła, gdybym mogła umrzeć w domu.
- Wiesz, że to niemożliwe...
- Teoretycznie możliwe. Ostatecznie mogłabym to sobie skrócić - spojrzała na przyjaciółkę znacząco. - Ale nie mogę zrobić tego Sebastianowi.
- Masz rację, nie możesz.
Rozmowę przerwał im dźwięk telefonu. Aśka wyciągnęła komórkę z torebki i uśmiechnęła się na widok napisu "Sebastian dzwoni".
- Słucham? W parku, z Anią. Nie, nie, nie trzeba, sama wrócę. Pewnie. Ja też cię kocham.
Ania patrzyła na dziewczynę z rozrzewnieniem. Już zdążyła zwątpić, że tych dwoje kiedykolwiek będzie razem. Kto by pomyślał, że tak to wszystko się skończy...
- Jest jeszcze bardziej troskliwy niż kiedyś, o ile to w ogóle możliwe. Najchętniej przywiązałby mnie do łóżka i przez cały dzień dogadzał.
- Dziwisz mu się?
- Nie, wcale. Przez lata przyzwyczaił mnie do swojej opiekuńczości.
- Jakoś nie mogę uwierzyć, że to koniec - powiedziała nagle Ania.
Aśka spojrzała na nią zaskoczona. Wiedziała, że jej przyjaciele zawarli niepisaną umowę, żeby nie poruszać przy niej tematu śmierci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz