środa, 11 maja 2011

245.

Obudziła się nagle. Czuła dziwny niepokój. Uniosła nieco głowę, żeby upewnić się, że Sebastian wciąż jest obok niej. Siedział na krześle i patrzył zamyślony w okno. Dopiero po chwili zauważył, że już nie śpi. Uśmiechnął się. Ale nie tak jak kiedyś - radośnie, uwodzicielsko. Teraz patrzył na nią ze strachem i jeszcze czymś, czego nie potrafiła nazwać. Czyżby to była tęsknota?
- Jak się czujesz? - zapytał cicho.
- Gorzej - przyznała.
- Pójdę po lekarza.
Już chciał wstać, ale kobieta powstrzymała go.
- Nie idź.
- Ale może trzeba zwiększyć dawkę tych środków przeciwbólowych... - zaczął.
- To już niepotrzebne - szepnęła.
Patrzyła mu w oczy. Sebastian natychmiast zrozumiał. Zerwał się z krzesła.
- Pójdę po Tomka – powtórzył. - On ci pomoże. Zaraz podłączy następną kroplówkę, zrobi zastrzyk… - mówił jak w transie.
Był już przy drzwiach, kiedy coś kazało mu się odwrócić. Asia nadal patrzyła na niego spokojnie. zwiesił głowę i wrócił do niej.
- Nie przedłużajmy tego - poprosiła.
Usiadł na skraju łóżka i wziął jej dłoń w swoje. Ogarnęło go przerażenie. Nie mógł wykrztusić słowa.
- Powiedz coś - szepnęła.
- Nie wiem co – przyznał.
- Przepraszam... Nie chcę cię zostawiać...
- Tak bardzo cię kocham - powiedział, dotykając delikatnie jej policzka. - Nie mogę cię stracić.
- Przepraszam - powtórzyła.
Przez chwilę milczeli. Sebastian szukał rozpaczliwie słów, którymi mógłby wyrazić targające nim uczucia. Asia dla odmiany była bardzo spokojna.
- Przytul mnie - poprosiła cicho.
Położył się ostrożnie obok niej i objął ramieniem. Dziewczyna wtuliła się w ukochanego mimo bólu i zamknęła oczy.
- Chyba nie ma takich słów, którymi mogłabym teraz coś naprawić - szepnęła. - Wiele razy wyobrażałam sobie ten moment. Wymyśliłam dokładnie, co ci powiem. Tylko że teraz jakoś nic z tego nie pamiętam...
- Skarbie... - wydusił w końcu Sebastian.
- Nie powinnam cię o to prosić, ale…
- Tak?
- Chciałabym, żebyś został przy mnie do końca - szepnęła, patrząc mu w oczy. - Nie chcę być sama.
- Zostanę - obiecał.
Nastąpiła kolejna chwila milczenia, podczas której Asia mogła skupić się na bólu. Jęknęła cicho.
- Mogę ci jakoś pomóc? - szepnął mężczyzna troskliwie.
- Tak jest dobrze - zapewniła. - Ale musisz mi coś obiecać.
- Co takiego? - zapytał przez łzy.
- Że nie będziesz po mnie płakał. Że się nie załamiesz. Znajdziesz żonę, która będzie też wspaniałą matką dla naszych dzieci. I będziesz z nią bardzo szczęśliwy.
- Nie obiecam ci tego – powiedział cicho. - Jedyne, co mogę obiecać, to że zajmę się dziećmi najlepiej, jak potrafię.
- Wiem o tym - szepnęła. - Ale chcę, żebyś był szczęśliwy...
- Jestem. Pokochała mnie najcudowniejsza kobieta na świecie. I spędziłem z nią wiele pięknych chwil. Muszą mi wystarczyć na kolejne lata.
- Zasługujesz na coś więcej. - Wreszcie łzy popłynęły po jej policzkach. - Przysporzyłam ci tyle cierpienia...
- I tyle szczęścia - uśmiechnął się dzielnie i pocałował ją delikatnie w skroń.
- Chcę, żebyś znalazł miłość...
- Znalazłem. Asiu, zawsze będę cię kochać. Zawsze, rozumiesz?
- Ja też - wyszeptała, szlochając. - Nie opuszczam cię. Będę przy tobie.
- To dobrze - ponownie się uśmiechnął.
Czuł, że łzy zaczynają z nim wygrywać, ale walczył z nimi dzielnie. Nie chciał się przy niej rozpłakać. Obiecał sobie, że będzie dla niej wsparciem.
- Boisz się? – zapytał cicho.
- Tak - przyznała. - Do tej pory... cokolwiek się nie działo... zawsze przez wszystko przechodziłeś ze mną. Tym razem już tak nie będzie.
- Będzie. Asiu, my zawsze będziemy razem. Nic nas nie rozdzieli, rozumiesz?
- Więc będziesz przy mnie?
- Nie zostawię cię nawet na moment. Będziesz czuła moją obecność.
Dziewczyna wtuliła w niego twarz, mocząc mu łzami koszulę. Głaskał ją delikatnie po włosach, czując, jak jej oddech staje się coraz płytszy.
- Pocałuj mnie ostatni raz - poprosiła.
Pochylił się nad nią, z wielką delikatnością ujmując jej twarz w dłonie. Zamknęła oczy. Poczuła jego wargi na swoich. Całował ją czule, ale ona nie miała już siły mu odpowiadać. Z każdą sekundą była słabsza, ale też spokojniejsza.
W tej chwili zapomniał o wszystkim. Było niemal tak jak kiedyś, przed laty. Liczyła się tylko ich miłość. I nagle poczuł, że utracił coś bezpowrotnie.
- Nie zostawię - powtórzył, czując, że strumienie łez odzyskują wolność.
Objął ją i przytulił mocno, najmocniej jak umiał. Wtulił twarz w jej włosy i zamknął oczy.
Pierwszy września, godzina 15.37 - jej serce ucichło na zawsze.

- Ty nie żyjesz, ty wegetujesz! - mówiła natarczywym głosem. - Ona by tego nie chciała!
- Nie wiesz, czego by chciała.
- Pomyśl o dzieciach. Sebastian, nie bądź egoistą!
- Gdybym był egoistą, już dawno dołączyłbym do Asi.
- Co to znaczy?!
- To znaczy, że nie marzę o niczym innym, jak tylko by znowu z nią być.

- Stary, weź się w garść. Minął rok, jak długo jeszcze?
- Tak długo, jak długo będą potrzebować mnie dzieci.
- Nie mów tak. Aśka by nie chciała...
- Wszyscy powtarzacie, czego nie chciałaby Aśka. Ale to ja znałem ją najlepiej. I wiem, że też za nią tęskni.
- Ona umarła, zrozum.
- Ale nie umarła moja miłość. I nigdy nie umrze.

- Tatusiu, dlaczego leśna wróżka nie chce do mnie przyjść?
- Może ma jakiś inny plan.
- Ale mama mówiła, że ona spełni moje życzenie...
- A jak to życzenie brzmi?
- Żeby mamusia już wróciła...
- Mamusia nie musi wracać, synku, bo ona tu cały czas jest. Zamknij oczka i pomyśl o mamie. Widzisz, jak się do ciebie uśmiecha?
- To mama! Kocham cię, mamo!

- Przepraszam cię, Asiu. Chciałaś, żebym ułożył sobie życie, ale ja nie potrafię. Ty jesteś moim życiem. Bez ciebie nie ma już nic.

- Przepraszam, Skarbie. Wiem, że jesteś tu obok, ale to za mało. To mi nie wystarcza. Już nie mogę udawać, że jest dobrze. Ze daję radę. Nie daję.

- Przepraszam, Asieńko. Miałem być dzielny. Miałem zająć się dziećmi. Zastąpić im ciebie. Pomóc. Ale to ja potrzebuję pomocy. Twojej. Bez ciebie nie ma i mnie.

- Przepraszam, Kochanie. Obiecałem, że cię ochronię, ale nie ochroniłem. Nie potrafiłem. Pozwoliłem, by śmierć mi cię odebrała. Niech weźmie i mnie...


- Przepraszam. Przepraszam...

- Dlaczego jestem tu sam? Dlaczego nie ma cię obok mnie? Przecież kocham cię. A ty kochasz mnie. Gdzie więc popełniłem błąd? Proszę, powiedz, jak go naprawić.

- Kochała cię.
- Kocha.
- Tak, kocha.
- Spieprzyłem to. Mogłem powiedzieć jej wcześniej. Wiele lat wcześniej.
- Chyba nie żałujesz tych lat?
- Nie, nie żałuję. Takiej przyjaźni nikt nigdy nie zaznał. Ale może... może potrafiłbym zapobiec temu wszystkiemu, co ją spotkało. Może nie cierpiałaby tak bardzo.
- Widocznie tak miało być.

- Chciałbym zobaczyć ją jeszcze choć raz. Usłyszeć, że już jest dobrze. Że jest szczęśliwa. Że się nie boi.
- Jest w niebie, a tam każdy jest szczęśliwy.
- Ona nie jest. Mówiła, że beze mnie nie będzie. Że to niemożliwe.
- Ale jest spokojna, bezpieczna, nie musi już niczym się martwić. A przecież kiedyś się jeszcze spotkacie. I będziecie szczęśliwi już na zawsze.
- Na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz