wtorek, 31 maja 2011

3. Pozory mylą

Bez większych nadziei zabrali się za przeszukiwanie ostatniego budynku. Ku swojemu wielkiemu zdumieniu znaleźli tam ślady wyraźnie świadczące o tym, że ktoś tam sypiał. W milczeniu przejrzeli pozostawione ubrania, koce i kilka innych drobiazgów.
- Teraz pozostaje pytanie, czy to on się tu ukrywał, czy po prostu jakiś bezdomny albo ćpun – westchnęła Kaśka.
- Jeśli to faktycznie on, to najwyraźniej nie chce, żeby ktoś go znalazł. A to by z kolei oznaczało, że ma coś na sumieniu.
- Albo kogoś.
- Trzeba postawić kogoś do obserwacji tego miejsca – zadecydował Sebastian. – Wiem, że jest mało ludzie – dodał, widząc, że kobieta już otwiera usta, - ale nie rozdwoimy się. Postaraj się kogoś znaleźć.
- Mówisz i masz. Wracamy?
- Tak, chodźmy.
Kilka kroków dalej, kiedy mieli już schodzić na dół, Sebastian nagle złapał koleżankę za ramię i gestem nakazał jej milczenie.
- Spójrz, kto się zjawił – szepnął, pokazując coś za pobitym oknem.
Przez plac szedł pewnym krokiem mężczyzna w średnim wieku. Miał na sobie kurtkę z kapturem, a na ramieniu plecak, więc trudno było z całą pewnością określić jego tożsamość, ale komisarze nie mieli wątpliwości. Bez zbędnych komentarzy pobiegli na górę, chcąc schować się w miejscu, do którego zapewne zmierzał.
Czterdzieści minut później Sebastian obserwował, jak mundurowi prowadzą Złotka do pokoju przesłuchań. Stał w korytarzu oparty o ścianę i bawił się kluczykami od samochodu, podrzucając je raz po raz. Sprawa wydawała się już wyjaśniona, bo alfons mimowolnie przyznał się do winy, ukrywając się przed policją. Nie o tym jednak rozmyślał komisarz. Słowa Kaśki nie dawały mu spokoju. Niby ją zbył, dając jej jasno do zrozumienia, że cała sprawa musi być jedną wielką pomyłką, a jednak podejrzenia wciąż wracały. Nie wierzył, by jego partnerka miała cokolwiek wspólnego z zaatakowaniem Mateusza, ale coraz bardziej martwił się, że Anka i Rafał naprawdę ją podejrzewają.
- Słyszałem, że złapaliście Złotka – usłyszał nagle znajomy głos.
Podniósł głowę i zobaczył przyjaciela. Westchnął głośno.
- Dobrze, że jesteś – powiedział. – Musimy pogadać.
- Pewnie o Aśce? – odgadł bezbłędnie Rafał.
- Podejrzewacie ją? – zapytał Sebastian wprost.
Uznał, że nie ma sensu owijać w bawełnę. Zbyt długo się znali, żeby bawić się w podchody w tak ważnej sprawie.
- To trochę za dużo powiedziane – odparł Rafał ostrożnie. Dobrze wiedział, że w tej sprawie Sebastian nie będzie obiektywny. – Wiesz, że w śledztwie bierze się pod uwagę wszystkie możliwości.
- Do tej pory wydawało mi się, że zaczyna się od tych najbardziej prawdopodobnych, a nie całkiem abstrakcyjnych.
Głos Sebastiana był o wiele ostrzejszy niż jeszcze przed chwilą. Bardzo poirytowało go nastawienie przyjaciela.
- Słuchaj, stary… - zaczął Rafał ugodowym tonem.
- Przeginacie – warknął Seba, przerywając mu gwałtownie. – Tknijcie ją, a pogadamy inaczej.
Zdjął z wieszaka kurtkę i wyszedł z biura szybkim krokiem. Nie miał właściwie żadnego celu, ale pozostanie z Rafałem w jednym pomieszczeniu groziło poważną awanturą.
Oparł się o maskę samochodu i zapalił papierosa. W pierwszym odruchu chciał pojechać do szpitala, wesprzeć jakoś partnerkę, ale zaraz zdał sobie sprawę, że bardziej przyda się na komendzie. Kiedy się uspokoił, postanowił zostać i przesłuchać Złotka. Wiedział, że im więcej zrobi sam, tym mniejsze będzie prawdopodobieństwo, że Stary przyczepi się do nieobecności Aśki.
Zgasił papierosa i już dużo spokojniejszy skierował się na górę. Wszedł do pokoju przesłuchań, opadł na krzesło, splótł dłonie na stoliku i wpatrzył intensywnie w podejrzanego.
- Nie pierwszy raz tu jesteś – zaczął teatralnie znudzonym tonem, - więc przejdę od razu do rzeczy. Wiesz, o co jesteś podejrzany?
- Nie mam pojęcia – odparł Złotek, nie siląc się nawet za bardzo na wiarygodność.
- No to cię oświecę: jesteś podejrzany o zabójstwo dwóch prostytutek. Co robiłeś dzisiaj między dziesiątą a jedenastą?
- Nie pamiętam – zakpił mężczyzna i wyciągnął się wygodnie na krześle.
- A w nocy z czwartku na piątek?
- I tu cię zmartwię. Do rana siedziałem z kumplami w knajpie.
- Adres knajpy i namiary na kumpli – mruknął Seba, podsuwając podejrzanemu kartkę i długopis.
W tym momencie postanowił zakończyć przesłuchanie. Poprosił Tomka o sprawdzenie alibi podejrzanego, po czym zaszył się w biurze. Tam wyciągnął telefon i wybrał wreszcie numer partnerki. Po kilku nieudanych próbach postanowił pojechać do szpitala.
Znalazł ją na korytarzu prowadzącym do OIOMu. Siedziała na krześle z głową opartą o ścianę i przymkniętymi oczami. Kiedy usłyszała jego kroki, zmusiła się do odwrócenia wzroku. Seba przysiadł obok niej.
- Co z nim? – zapytał.
- Jeszcze nic nie wiadomo – odparła Joasia zmęczonym głosem.
- Rozmawiałaś z Anką i Rafałem? – zagadnął Seba, zerkając na partnerkę niepewnie.
- Wiem, że mnie podejrzewają – powiedziała spokojnie, natychmiast odgadując, o co mu chodzi.
- Rozmawiałem z Rafałem, mam nadzieję, że wybiłem mu z głowy te głupoty.
- Mają prawo – westchnęła policjantka. – Gdybym nie była ich przyjaciółką, już dawno by mnie zatrzymali.
- Aśka…
- Nie ma o czym mówić. Co z naszą sprawą? – zapytała, biorąc się w garść.
- Wyobraź sobie, że jednak znaleźliśmy tam Złotka.
- No to trzeba go przesłuchać.
- Już to zrobiłem – oznajmił Sebastian. – Na dzisiaj nie ma alibi, ale za to podał na czas pierwszej napaści. Zobaczymy co z tego będzie.
- Myślisz, że to on?
- Tak. Właściwie tylko dla formalności prosiłem chłopaków o sprawdzenie jego alibi.
Joasia pokiwała głową. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, a potem zrobiła coś, czym bardzo zaskoczyła partnera. W przypływie zmęczenia i ogólnego rozrzewnienia oparła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy. Sebastian objął ją opiekuńczym gestem.
- Chyba powinnaś odpocząć – zauważył, patrząc na nią z troską.
- Chciałabym najpierw się dowiedzieć, że przeżyje…
- Wiesz, że to może potrwać jeszcze wiele godzin – mruknął.
- Odwieziesz mnie? – zapytała kobieta, ziewając.
- No jasne.
On także zdecydował się odpocząć. Najpierw zawiózł partnerkę do jej mieszkania, a potem sam pojechał do domu. Był już późny wieczór, sprawa wydawała się zbliżać ku końcowi, a oni od kilku dni nie mieli porządnego odpoczynku.
Następnego dnia pierwszy pojawił się na komendzie. Tomek powitał go informacją, że potwierdziło się alibi Złotka. Komisarz nie był z tego za bardzo zadowolony, bo to oznaczało, że sprawa pozostaje otwarta, a oni nie mają nawet podejrzanego.
- Jesteś pewien, że to alibi jest prawdziwe? – mruknął poirytowany, upijając łyk kawy.
- Oprócz jego kumpli potwierdza to ze dwadzieścia niezależnych osób. Jest też na monitoringu – odpowiadał asystent cierpliwie.
- I naprawdę nigdzie nie wychodził?
- No wiesz, nie jest na monitoringu przez całą noc, ale między jedenastą a drugą wychodził tylko na kilka minut, więc nie zdążyłby zamordować tej prostytutki.
- Po prostu fantastycznie – podsumował policjant z ironią. – I gdzie ta Aśka? – zapytał retorycznie.
W tym momencie kobieta wpadła zdyszana do biura.
- Przepraszam za spóźnienie! – zawołała od progu.
Wyglądała dużo lepiej i Sebastian miał dziwne wrażenie, że to nie za sprawą snu zaszła ta zmiana. Emanowała od niej dziwna satysfakcja i coś, co przy odrobinie dobrej woli można było nazwać radością.
- Alibi Złotka się potwierdziła – poinformował ją Seba.
- Pójdę zrobić kawę – odparła.
Kiedy wróciła chwilę później, oprócz przyjaciela zastała w biurze też Ankę i Rafała. Z trudem powstrzymała odruch wywrócenia oczami i opadła na swoje krzesło.
- Asiu, przepraszamy cię za te podejrzenia… - zaczęła Ania.
- Czyżby was oświeciło? – wycedził Sebastian.
- Spokojnie, emocje tu nie pomogę – westchnęła Joasia, nie patrząc na przyjaciela. – Znaleźliście sprawcę?
- Wy znaleźliście – sprostował Rafał. – Twój mąż miał na kurtce DNA Złotka.
- Chciał go zabić za prostytutkę. Mateusz spotykał się z nią po kosztach. No wiesz, bez wiedzy Złotka. Stracił na tym trochę kasy.
Aśka pokiwała głową. Sama nie potrafiła określić, jakie emocje wywołała w niej ta wiadomość. Wiedziała tylko, że poczuła zdecydowaną ulgę, kiedy wreszcie została z partnerem sam na sam.
- Wiedziałem, że zmienią zdanie – powiedział Sebastian, jakby czuł, że powinien raz jeszcze podkreślić, że wierzył jej od początku. Nieco poirytowała go całkowita obojętność przyjaciółki. – Nic ci nie jest? – zapytał natarczywym tonem.
- Nie. Co robimy z naszą sprawą?
- Może się rozdzielimy? Ty pojedziesz do rodziny tej pierwszej ofiary, a ja drugiej – zaproponował Seba. - A nuż się czegoś dowiemy.
- No dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz