piątek, 21 października 2011

5. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Ale beznadzieja – podsumowała na głos Eliza, nie mogąc ukryć rozczarowania.
- A mówiłem, żebyście nie szły – odparł Seba, przypisując ten komentarz do imprezy.
- Gdzie Aśka? – zapytała wprost Karolina i usiadła obok ojca.
- Chyba już śpi.
Siostry wymieniły się spojrzeniami. Eliza z westchnieniem przysiadła na stoliku.
- Cały wieczór rozwiązujesz te krzyżówki? – zagadnęła.
- Dopiero zacząłem. Jesteście głodne?
Dziewczyny pokręciły głowami i, zdając sobie sprawę, że nic już z ojca nie wyciągną, skierowały się do swojej sypialni.
- Naprawdę tego nie rozumiem – powiedziała Eliza, szukając w szafie piżamy. – Mogę jeszcze ostatecznie zrozumieć, że do niczego między nimi nie doszło, ale żeby tak spędzali wieczór osobno? Porażka.
- Zaczynam wątpić, że coś z tego wyniknie – westchnęła Karolina.
- Im bardziej się staramy, tym gorzej to wszystko wygląda…
- Może Aśka czuje, co jest grane i dlatego się wycofuje?
- Nie wiem, ale wiem, że czas wytoczyć ciężkie działa.
- Co masz na myśli? – zapytała Karolina z zaciekawieniem.
- Daj mi się z tym przespać – powiedziała Lizka, uśmiechając się przebiegle. – Ale spokojna głowa. Jeszcze się taki nie urodził, co by nie dał się przechytrzyć.
- Będzie ciekawie – podsumowała Karolina, wślizgując się pod kołdrę. – A póki co… dobranoc.
Eliza westchnęła, nadal przerzucając swoje ubrania. W końcu udało jej się znaleźć piżamę i położyć. Nie wytrzymała jednak długo w łóżku. Nie mogła zasnąć, więc cicho wymknęła się do salonu. Przy kominku znalazła ojca, który pogrążony w myślach wpatrywał się w ogień. Usiadła obok niego i przytuliła się.
- Nie możesz zasnąć? – zapytał Seba łagodnie.
- Myślałam o mamie – przyznała. – To wszystko jest takie nierealne… Czasem mi się wydaje, że mama cały czas żyje.
Sebastian delikatnie pogłaskał córkę po włosach, rozważając jej słowa.
- Mnie też – westchnął po chwili.
- Chciałabym, żeby było jak dawniej…
- Wiem, skarbie.
- Myślisz, że mamie byłoby przykro, gdybyś znalazł sobie kogoś? – zapytała Eliza, podnosząc wzrok.
- Nie – odparł Sebastian spokojnie. – Mama na pewno by chciała, żebyśmy byli szczęśliwi.
- Więc dlaczego cały czas jesteś sam?
- Nie wiem – powiedział policjant zgodnie z prawdą. – Może nie znalazłem odpowiedniej kobiety.
- A Asia?
Sebastian westchnął.
- Kochanie, wiem, że chciałybyście, żebym spotykał się z Asią, ale to trochę bardziej skomplikowane niż wam się wydaje – powiedział łagodnie.
- Ty nie chcesz czy ona? – zapytała Lizka, chcąc jak najwięcej wyciągnąć z tej rozmowy.
- Pozwólcie, że sami rozwiążemy nasze sprawy, dobrze?
Nastolatka westchnęła.
- Gdybyście trochę szybciej rozwiązywali te wasze sprawy, nie musiałybyśmy się wtrącać – podsumowała.
Mężczyzna uśmiechnął się i przytulił mocniej córkę. Doskonale ją rozumiał, ale w przeciwieństwie do niej zdawał sobie sprawę, że czasami pośpiech może się bardzo źle skończyć.
Następnego ranka przy śniadaniu panowała grobowa atmosfera. Komisarze nie wyjaśnili sobie sytuacji z poprzedniego wieczoru i zdawało się, że wyrosła między nimi ściana nie do przejścia. Eliza także milczała przygnębiona rozmową z ojcem. Jedynie Karolina próbowała jakoś rozładować atmosferę, ale w końcu i ona dała spokój.
- Co się z tobą dzieje? – zapytała po śniadaniu, obserwując jak siostra zmywa naczynia. – Od rana prawie się nie odzywasz.
- Rozmawiałam jeszcze wczoraj z ojcem – westchnęła Lizka.
- O Aśce?
- I o mamie.
- I co?
- Właściwie nic – mruknęła dziewczyna. – Zresztą, nieważne. Ty też odnosisz wrażenie, że się pokłócili?
- No… jacyś dziwni są.
- Wybadasz Aśkę?
- Niby jak? – zdziwiła się Karolina.
- Ojejku, wysil się.
Karolina wywróciła oczami, ale bez słowa komentarza powlokła się na górę, gdzie zaraz po śniadaniu zaszyła się Aśka. Zapukała i po zaproszeniu weszła do środka. Policjantka siedziała na łóżku, opierając się o ścianę, a na kolanach trzymała otwartą książkę.
Nastolatka podeszła do niej, przysunęła sobie krzesło i usiadła przodem do oparcia.
- Coś się stało? – zapytała Joasia po chwili milczenia.
- Miałyśmy nadzieję, że pójdziemy dziś popływać. Kawałek stąd jest taka fajna plaża, skałki i w ogóle… kiedyś zawsze tam chodziliśmy.
- No to co za problem?
- No nie wiem – odparła Karolina, wzruszając ramionami. – Ale biorąc pod uwagę, że podczas śniadania wcale się nie odzywaliście, to chyba jednak jakiś jest.
- Przesadzasz – powiedziała spokojnie Aśka, sięgając po paluszki leżące na stoliku. – Chcesz? – dodała.
- Nie, dzięki. To znaczy, że się nie pokłóciliście? – drążyła dziewczyna.
- Nie i naprawdę nie wiem, skąd wam to przyszło do głowy.
- Więc pójdziesz z nami na plażę?
- Pójdę.
- No dobra… to idę powiedzieć ojcu.
Karolina wstała z westchnieniem, odstawiła na miejsce krzesło i wyszła z pokoju. Na schodach już czekała na nią Eliza.
- I? – zapytała zniecierpliwiona.
- Milczy jak zaklęta.
- Ojciec też nabrał wody w usta…
- Dobra, chodź, zbieramy się na plażę – mruknęła Karolina, a zauważywszy spojrzenie siostry, przewróciła oczami. – No co? Kazałaś mi się wysilić.
Mimo niezbyt dobrze rokującego poranka, nastolatki postanowiły miło spędzić dzień. Szalały w wodzie razem z psami, ani słowem nie wspominając o swoim planie, którego dalszą część zamierzały wprowadzić w życie wieczorem.
Komisarze tymczasem siedzieli na plaży. Aśka ze średnim zainteresowaniem czytała książkę, a Sebastian obserwował córki. W końcu jednak postanowił się odezwać.
- Jesteś na mnie obrażona? – zagadnął, zerkając na partnerkę.
- Nie, czemu?
- No nie wiem… może dlatego, że traktujesz mnie jak powietrze?
- Uważasz, że to, co się wczoraj stało jest w porządku? – zapytała Joasia spokojnie, podnosząc wzrok znad książki.
- Na dobrą sprawę nic się nie stało – zauważył ostrożnie.
- Skoro tak, to nie mam się za co obrażać – skwitowała.
- Dobra, Aśka, przepraszam – powiedział Sebastian zrezygnowany. – Lepiej?
Kobieta spiorunowała go wzrokiem. Cisnęła książkę na ręcznik, wstała i oddaliła się w stronę lasu. Sebastian jeszcze przez dłuższą chwilę patrzył za odchodzącą przyjaciółką, a potem odwrócił się ponownie do jeziora i napotkał spojrzenia córek. Chcąc jakoś od nich uciec, położył się na ręczniku i zamknął oczy.
Tymczasem Joasia szybko przerwała spacer. Nie wzięła butów, a chodzenie boso po lesie nie należało do przyjemności, tak więc skręciła nad brzeg jeziora, a kiedy Sebastian z córkami zniknęli jej z pola widzenia, przysiadła na piasku. Miała ochotę zadzwonić do Ani i trochę się wyżalić, ale nie wzięła z domu komórki. Musiała więc zadowolić się samotnością.
Wieczorem wszystko zdawało się wrócić do normy. Komisarze rozmawiali ze sobą przesadnie ugrzecznionym tonem, ale przynajmniej nie unikali swojego towarzystwa. Tuż po kolacji podczas zmywania naczyń Eliza półgłosem objaśniła siostrze swój plan. Następnie poszła do łazienki poczynić niezbędne przygotowania, a kiedy Joasia oświadczyła, że idzie się kąpać, obie nastolatki wymknęły się z domu pod pretekstem spaceru z psami.
- Nie sądzisz, że to lekka przesada? – zapytała szeptem Karolina, przywiązując psy do drzewa tak, by nie było ich widać z domu.
- Trudne czasy wymagają trudnych decyzji – odparła Lizka pół żartem, pół serio. – Chodź.
- Będziemy tego żałować – mruknęła Karolina złowrogo, ale pobiegła za siostrą.
Przy pomocy ustawionej wcześniej drabiny nastolatki wdrapały się na dach. Na ich szczęście nie był stromy, a załamanie w środkowej części pozwoliło im zająć dość wygodną pozycję tuż obok okna wychodzącego z łazienki.
- Myślisz, że nas nie widać? – zapytała cicho Karolina.
- Nie, sprawdzałam. Patrz.
Wskazała na cienki, brązowy sznurek przywiązany do gwoździa wbitego przez nią na tę właśnie okoliczność. Jego drugi koniec przymocowała do drewnianej półki znajdującej się tuż nad wanną.
- Mogłaś chociaż zdjąć z niej kosmetyki – mruknęła Karolina, zaglądając do środka.
- Właśnie o to chodzi – odparła Eliza, szczerząc zęby.
Przez brzoskwiniową zasłonkę dziewczyny widziały tylko zarys sylwetki Joasi, ale to im w zupełności wystarczało. Policjantka przechadzała się po łazience, czekając aż wanna napełni się wodą.
- Nie zauważy tego sznurka? – zaniepokoiła się Karola.
- Nie ma szans. Poprowadziłam go między deskami.
- A jak ta półka zrobi jej krzywdę?
- Kanty ma zaokrąglone i nie jest zbyt ciężka, także spokojnie. Co najwyżej nabije jej siniaka. Kiedyś jeszcze nam podziękuje, zobaczysz – powiedziała Eliza wyraźnie pewna swego.
- Musiałaby się najpierw dowiedzieć, że to nasza sprawka, a mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie.
- A ja mam nadzieję, że nie będzie tego opowiadać Ance, bo marnie skończymy.
- Anka sama nie chciała znać szczegółów, więc to w sumie nie nasza wina, nie?
Eliza uśmiechnęła się, nie spuszczając jednak wzroku z Joasi. Kobieta w końcu rozebrała się i weszła do wanny.
- Czuję się, jak jakiś zboczeniem – westchnęła Karolina.
- Przestań, przecież przez tą zasłonkę nic nie widać.
Dziewczyna wzruszyła ramionami. Obserwowała, jak siostra wyciąga z kieszeni nożyczki.
- No, wielka chwila – mruknęła Eliza. – Trzymaj kciuki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz