czwartek, 27 października 2011

10. Nie wierzcie bliźniaczkom

Przez kolejną godzinę słyszały dochodzące z dołu głośne śmiechy komisarzy. Obie dość szybko się wykąpały, ale nie schodziły, żeby im nie przerywać.
- Jak myślisz, wydarzyło się coś wczoraj? – zagadnęła Karolina.
- Nie mam bladego pojęcia. Ale jak widać świetnie się bawią w swoim towarzystwie, a to zawsze jakiś pozytyw.
- Oby tylko wszystko się nie skończyło, jak wrócimy do domu…
- Trzeba będzie dalej monitorować sprawę – westchnęła Eliza, sięgając na szafkę po czasopismo.
Zaraz po obiadokolacji cała czwórka zasiadła do kart. Wszyscy mieli wyśmienite humory, choć za oknami szalała burza. Tylko Eliza zdawała się być jakaś nerwowa.
- Macie nade mną przewagę – mruknęła nagle Joasia, ziewając po raz kolejny. – Zasypiam na siedząco.
- To może po prostu się wyśpij? – zasugerował Seba.
- Chciałbyś – ziewnęła. – Najpierw muszę z tobą wygrać.
- Może zrobić ci kawy? – zaproponowała Karolina.
- O, kawę to chętnie.
- To moment.
- Pomogę ci – zawołała natychmiast Eliza, zrywając się z krzesła i biegnąc za siostrą do kuchni.
- Co ci odbija? – zapytała cicho Karola, włączając czajnik.
- Chyba nie sądziłaś, że dzisiaj mają ode mnie wolne? – odparła.
Wyjęła z kieszeni małą torebkę z szarawym proszkiem i ku przerażeniu siostry wsypała zawartość do kubka przeznaczonego dla Aśki.
- Oszalałaś? – szepnęła.
- Spokojnie, chyba nie myślisz, że to narkotyki?
- Szczerze to pomyślałam o pigułce gwałtu…
Eliza zaśmiała się, chowając torebkę z powrotem do kieszeni.
- Wiem, że mam ciekawe pomysły, ale w życiu bym tego nie zrobiła. Przecież nie można przewidzieć, jakie byłyby konsekwencje. Czymś takim mogłabym ją nawet zabić…
- No więc co to u licha jest?
- Nie powiem ci, bo mi nie pozwolisz. Zalej to wodą, ja zaraz wracam.
Wyślizgnęła się z kuchni, zostawiając Karolinę z niezdecydowaną miną. Korzystając z faktu, że komisarze są całkowicie pochłonięci rozmową, przemknęła cicho na górę. W pokoju odnalazła gwizdek dla psów i z jego pomocą przywołała do siebie czworonogi.
- Ty idziesz ze mną – mruknęła do Ajaxa.
Złapała go za obrożę i zaprowadziła do łazienki.
- No, kochanie – szepnęła, - daj z siebie wszystko.
Zamknęła za psem drzwi i zgasiła światło, po czym szybko pobiegła na dół, żeby włączyć muzykę, a następnie udała się do kuchni.
- Powiedz mi, co tam wsypałaś albo to wyleję – zażądała Karolina, wskazując na parującą kawę.
Eliza wywróciła oczami.
- Jezu… To nic takiego, środki przeczyszczające.
- Chyba żartujesz!
- Ciszej – syknęła.
- Niby po co to robisz? Przecież to kompletnie bez sensu.
- Wypraszam sobie – fuknęła Eliza. – Słuchaj, zamknęłam Ajaxa w łazience.
- Przecież on tam zrobi sajgon! – przeraziła się Karolina.
- No właśnie. Znając jego za piętnaście minut z rur zostanie wspomnienie, a o tej porze żaden hydraulik tu nie przyjedzie, nie?
- Tym bardziej bez sensu…
- Ależ ty dzisiaj wolno kojarzysz… Myślisz, że ojciec puści Aśkę samą na dwór? Noc, burza i potencjalnie gwałciciel za oknem. Już czaisz?
- Ona nie pójdzie z ojcem… Znasz Aśkę, będzie się wstydzić.
- I po to są mi właśnie środki przeczyszczające.
- To strasznie podłe – podsumowała Karolina, zerkając na kawę z odrazą.
- Nie przesadzaj, żadna krzywda się jej nie stanie.
- Nie podoba mi się to…
- Dobra, słuchaj, zrobimy to dzisiaj, a jutro cały dzień damy im spokój, ok?
Karolina zmierzyła siostrę spojrzeniem, ale w końcu westchnęła zrezygnowana.
- Niech ci będzie.
Wróciły do gry, ale bardziej niż na kartach, skupiły się na kawie. Obserwowały, jak Joasia robi pierwszy łyk, po czym wymieniły się spojrzeniami. Karolina z trudem ukrywała niezadowolenie, jednak nie odzywała się. Wiedziała, że Elizie bardzo zależało na powodzeniu planu i choć w tym jego punkcie kompletnie nie widziała sensu, wolała jej ustąpić.
Kilkanaście minut później usłyszeli wycie psa. Cała czwórka spojrzała w stronę schodów.
- To Ajax – powiedziała Eliza, udając zaskoczenie.
Pobiegła na górę, a po ocenieniu szkód zawołała ojca i z niezrozumieniem na twarzy pokazała mu pogryzione rury i zalaną łazienkę.
- Jesteś zdrowo rąbnięta – narzekała Karolina półgłosem, kiedy chwilę później razem z siostrą zmywała podłogę.
- Cii – mruknęła Lizka.
Sebastian tymczasem wyłączył wodę i próbował wykombinować coś, by uszczelnić rury. Szybko jednak zrozumiał, że to całkiem bezsensowne działania.
- Niestety, ale dzisiaj z łazienki już nie będzie pożytku – powiedział, kiedy wszyscy z powrotem znaleźli się na dole. – Rano zadzwonię do hydraulika.
- A dzisiaj co? – zapytała Eliza.
- A dzisiaj zostają nam krzaczki – zakpił Seba.
- Dla ciebie to nie problem – podsumowała Aśka z westchnieniem.
Mężczyzna tylko się zaśmiał. Tego dnia nic nie było w stanie zepsuć jego nastroju.
Kawa zdawała się postawić Joasię na nogi i gra robiła się tak zaciekła, jak poprzedniego wieczoru. Bliźniaczki prawie zapomniały o przyczynie nieporozumienia, skupiając się na kartach. Dopiero kiedy Aśka wstała zza stołu i oznajmiła, że zaraz wróci, wymieniły się znaczącymi spojrzeniami.
- A gdzie ty się wybierasz? – zdziwił się Seba, obserwując, jak kobieta zdejmuje z wieszaka kurtkę przeciwdeszczową.
- Muszę się załatwić. Zaraz przyjdę.
- Chyba nie sądzisz, że pójdziesz sama? – powiedział Seba niemal oburzonym tonem i wstał z krzesła.
- A ty chyba nie sądzisz, że pójdziesz ze mną? – odparowała natychmiast Joasia.
- Słuchaj, to nie są żarty. Nie ma mowy, żebyś łaziła w nocy sama po lesie.
- Spróbuj mnie powstrzymać.
Zaskoczona stwierdziła, że Sebastian podchodzi do niej.
- Aśka, jeśli będzie trzeba, to położę się w drzwiach, a sama stąd nie wyjdziesz – oznajmił spokojnie. Zarzucił na plecy kurtkę i przekręcił klucz w drzwiach. – Chodź.
- Idę sama – warknęła.
- Zapomnij.
- Dobrze, w takim razie nie idę wcale – powiedziała takim tonem, jakby uważała, że zrobi Sebastianowi na złość.
Wróciła do stołu i zajęła swoje miejsce. Nastolatki spojrzały po sobie, ale na wszelki wypadek wolały się nie odzywać. Tym sposobem kilka kolejnych partii minęło w milczeniu. W końcu jednak Aśka dała za wygraną.
- No dobra, chodź ze mną – mruknęła do Sebastiana zrezygnowana.
Kiedy wyszli z domku, Karolina z westchnieniem odłożyła karty.
- Zadowolona? – burknęła do siostry.
- Chodź – odparła Eliza niezrażona.
Pociągnęła Karolinę do kuchni, gdzie w ciemności usadowiły się przy oknie i zaczęły wypatrywać komisarzy. Wśród strug deszczu ciężko było cokolwiek dostrzec, ale w końcu zobaczyły, jak Joasia i Sebastian całują się na skraju lasu. Wpatrywały się w nich jak zaczarowane.
- I co? – odezwała się w końcu Eliza. – Dalej uważasz, że to był beznadziejny pomysł?
Trudno było zaprzeczyć skuteczności działań Elizy, ale faktem pozostawało, że tego wieczoru komisarze wychodzili na dwór jeszcze kilka razy i za każdym razem byli kompletnie przemoczeni.
- Idę się położyć – oświadczyła w końcu Joasia.
- Wszystko w porządku? – zaniepokoił się Seba.
- Jakoś średnio się czuję.
Uśmiechnęła się do pozostałych, życzyła im dobrej nocy i zniknęła w sypialni. Zaledwie kilkanaście minut później reszta Sebastian i dziewczyny postanowili zakończyć grę i rozeszli się po pokojach. Kiedy policjant wszedł do sypialni, Joasia już spała. Przebrał się więc w piżamę i wślizgnął cicho do łóżka, nie chcąc jej budzić.
Bliźniaczki także położyły się spać, choć najpierw długo rozmawiały podekscytowane pocałunkiem komisarzy. Sytuacja napawała je wielkim optymizmem i przez dobrą godzinę planowały, jak zmieni się ich życie, kiedy zamieszka z nimi Joasia.
Kilka minut po pierwszej Sebastian nagle się obudził. Nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, co przerwało mu sen. Czuł dziwny niepokój, który wzmógł się, kiedy mężczyzna stwierdził, że miejsce obok niego jest puste. Wstał powoli, gderając pod nosem. Oparł się przy tym o część łóżka, na której sypiała Aśka i stwierdził, że pościel jest chłodna, co jednoznacznie wskazywało, że kobiety nie ma w łóżku dłużej niż tylko chwilę.
- Jasna cholera – mruknął Sebastian pod nosem.
Obszedł wszystkie pomieszczenia w domu, nie omieszkał też zajrzeć do córek. W końcu założył na piżamę kurtkę, wziął latarkę i otworzył drzwi.
- Aśka! – zawołał, stojąc w wejściu.
Próbował nawoływać przyjaciółkę jeszcze kilka razy, ale jedyne co osiągnął to obudzenie bliźniaczek.
- Co się dzieje? – zapytała zaniepokojona Eliza.
Razem z siostrą pojawiły się na dole, ziewając.
- Aśka zniknęła – mruknął Seba. – Idę jej szukać.
- Co? Ale jak to zniknęła?
- Wracajcie do łóżek, zaraz wrócę.
Policjant wyszedł, zamknął za sobą drzwi i ruszył w stronę lasu, oświetlając sobie drogę latarką.
Niestety po godzinie wrócił z niczym. Ciemność i deszcz zdecydowanie ograniczały widoczność i przez to utrudniały poszukiwania. Mimo krążenia po okolicy i wołania Aśki po imieniu, nie trafił na żaden jej ślad.
Kiedy wszedł do domu, bliźniaczki utkwiły w nim wyczekujące spojrzenia. Przez cały ten czas siedziały w salonie, czekając na wieści.
- Nie znalazłem jej – powiedział Sebastian, siląc się na spokojny ton. – Dzwonię po policję.
- Myślisz, że…
- Nic nie myślę.
Wziął telefon i poszedł do sypialni po jakieś ubranie Joasi, które mogłoby posłużyć psom tropiącym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz