wtorek, 18 października 2011

2. Nie wierzcie bliźniaczkom

W końcu nadszedł dwudziesty ósmy czerwca. Tego dnia Joasia wzięła w pracy wolne. Żadne z przyjaciół nie próbowało do niej dzwonić. Wszyscy wiedzieli, że chce ten dzień spędzić samotnie.
Bardzo długo siedziała na cmentarzu nad małym grobem. Najpierw płakała, a potem po prostu patrzyła. Wspominała dzień, kiedy doszło do porwania Filipka. Tamtego ranka bardzo się spieszyła. Miała odprowadzić synka do teściowej, ale nagle zadzwonić Tomek i poinformował ją, że mają bardzo ważną sprawę. Sebastian już czekał na nią na dole, a Filip marudził przy śniadaniu. Zabrudził jej bluzkę kaszką bananową. Pamiętała, jak bardzo wtedy na niego nakrzyczała. Była niewyspana i bolała ją głowa, a telefon wciąż dzwonił. Zdenerwowana zupełnie zignorowała synka, który chciał jak zwykle dać jej buziaka „na do widzenia”. Wybiegła z mieszkania, nie żegnając się z rodziną. Słyszała, że Filipek wychodzi za nią na klatkę, że ją woła, ale nie zawróciła się. Więcej już nie widziała synka żywego.
- Witaj Joasiu – usłyszała nagle tuż za plecami.
Odwróciła się i zamarła na widok znajomych rysów. Wysoki blondyn koło czterdziestki patrzył na nią ze smutnym uśmiechem. Kobieta nie mogła wydusić z siebie słowa. Z jednej strony na widok byłego męża poczuła przyjemne ciepło w środku, ale z drugiej jednocześnie ogarnął ją potworny smutek. Nadludzkim wysiłkiem powstrzymała łzy.
- Tak myślałem, że cię tu spotkam – powiedział Janusz z pewną nostalgią wyczuwalną w głosie.
- Wróciłeś do Polski? – zapytała Joasia, z trudem wypowiadając poszczególne słowa.
- Nie. Co roku przyjeżdżam w rocznicę śmierci Filipka, ale do tej pory nie miałem siły się z tobą spotkać.
- Nienawidzisz mnie – stwierdziła, nim zdołała ugryźć się w język.
- Nie – odparł mężczyzna spokojnie, - ale zbyt wiele emocji jest między nami.
Aśka odwróciła się, by raz jeszcze spojrzeć na grób swojego dziecka. Nie mogła znieść widoku byłego męża. Kiedy na niego patrzyła, wracały wspomnienia z ich wspólnego, swego czasu przecież bardzo szczęśliwego życia.
- Pójdę już – powiedziała cicho. – Masz prawo pobyć z Filipkiem sam na sam.
Spuściła głowę, odwróciła się i chciała odejść, ale zatrzymał ją głos Janusza.
- Joasiu, zaczekaj. Powiedz mi… jak teraz żyjesz? – zapytał łagodnie.
- Radzę sobie – mruknęła.
- Jutro wracam do Włoch, ale gdybyś czegoś potrzebowała…
- Nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań – odparła kobieta cicho. – Przepraszam, muszę już iść.
Oddaliła się stamtąd niemal biegiem. Łzy zupełnie przesłoniły jej widoczność. Modliła się tylko, by dotrzeć do domu, gdzie mogłaby w spokoju przepłakać resztę dnia. Przy wyjściu z cmentarza wpadła na kogoś. Przeprosiła, nie podnosząc wzroku i chciała iść dalej, ale mężczyzna ją przytrzymał.
- Aśka, co jest? Ej, spójrz na mnie.
- Sebastian? – zapytała przez łzy. – Zostaw mnie.
- Aśka, zaczekaj – spróbowała ponownie, przytrzymując ją za łokieć. Próbował spojrzeć jej w oczy, ale zasłaniała się usilnie i odwracała głowę. – Posłuchaj, wiem, że to nie jest dobry moment, ale Stary kazał mi cię ściągnąć na komendę. Zaginęła jego wnuczka, a tylko my nie jesteśmy zajęci.
Policjantka wyrwała rękę z jego uścisku, oparła się plecami o ogrodzenie cmentarza i ukryła twarz w dłoniach. Przez moment stała tak w milczeniu, drżąc na całym ciele.
- Próbowałem wytłumaczyć Staremu, że nie powinniśmy cię dzisiaj ściągać, ale nie chciał mnie słuchać – mówił Sebastian, przyglądając się przyjaciółce z niepokojem. – Dasz radę…?
Pokiwała głową i wciąż jeszcze niepewnym krokiem ruszyła w stronę samochodu. Przez całą drogę milczeli. Joasia próbowała się uspokoić i zatuszować ślady łez, a Sebastian zerkał na nią co chwilę, ale nie odważył się odezwać.
Na komendzie nie zdołali wiele zrobić. Na dobry początek dostali burę od Starego, a potem przez ponad godzinę nie mogli się dowiedzieć, co się tak naprawdę stało. Wszyscy uwijali się jak w ukropie, sprawiając wrażenie, że coś robią. Kiedy w końcu komisarzom udało się zapoznać z całą sprawą, zadzwonił porywacz. Chciał wymienić dziecko na komendanta. Stało się jasne, że tego dnia nic już nie mogą zrobić, w związku z czym kilka minut po osiemnastej wyszli z biura.
- Odwieźć cię do domu? – zapytał Seba, zerkając na partnerkę.
- Na cmentarz, jeśli możesz – mruknęła, wsiadając do samochodu.
- O tej porze? – zdziwił się.
Zauważył spojrzenie partnerki i zrezygnowany ruszył w kierunku cmentarza. Kilkanaście minut później wysiadła bez pożegnania.
Wieczór Sebastian postanowił poświęcić na gruntowne porządki w salonie. Z dużą dozą podejrzliwości podszedł do pomocy zaoferowanej przez córki. Nigdy nie paliły się do prac domowych, więc przypuszczał, że za tą nagłą uczynnością coś się kryje. Już chwilę później okazało się, że ma rację.
- Aśka zgodziła się na wyjazd? – zagadnęła Karolina niewinnym tonem.
- Nie wiem – odparł Sebastian, nie odrywając wzroku od przeglądanych papierów. – I to nie jest najlepszy moment, żeby ją pytać, wiecie o tym.
- Ale porozmawiasz z nią?
- Tak, ale nie obiecam wam, kiedy konkretnie.
Przez moment w milczeniu układali książki, ale nastolatki co i raz wymieniały się znaczącymi spojrzeniami.
- Myślisz, że Aśka jest atrakcyjna? – zapytała po chwili Eliza, uśmiechając się chytrze.
Sebastian nie podniósł nawet wzroku. Natychmiast przypomniały mu się słowa Aśki, ale po chwili namysłu postanowił podejść do tematu ze spokojem.
- Myślę, że tak – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Fajnie mieć taką przyjaciółkę, nie? – kontynuowała Lizka, zerkając na siostrę. – Sympatyczna, z poczuciem humoru, no i godna zaufania.
- Śmiem twierdzić, że znam całkiem nieźle i zalety, i wady Aśki – mruknął Seba rozbawiony. – Chyba nawet lepiej niż wy.
- Tato, a może zadzwoniłbyś do niej? Na pewno jest smutna, nie powinna być sama…
- Słuchajcie – powiedział Seba nagle ostrym tonem, - nie wykorzystujcie sytuacji. Chciałybyście, żeby ktoś pocieszał was na siłę, kiedy wspominacie mamę?
- Ty lubiłeś nasze towarzystwo po śmierci mamy – odparowała Karolina. – A Aśka odsuwa się od wszystkich.
- Każdy cierpi na swój sposób – westchnął policjant. – Aśka akurat jest typem samotnika.
- Mama przed śmiercią też lubiła być sama – powiedziała Eliza, patrząc na ojca. – Tłumaczyłeś ją tak samo jak Aśkę, a potem umarła.
Karolina zwiesiła głowę i utkwiła wzrok w kolanach, ale jej siostra wciąż nie odrywała spojrzenia od ojca. Cała trójka na śmierć zapomniała o porządkach, a atmosfera zagęściła się. Dopiero po dłuższej chwili Sebastian zauważył, że młodsza z bliźniaczek ma w oczach łzy. Objął ją jednym ramieniem, a drugim otoczył Karolinę.
- Dziewczyny, posłuchajcie mnie uważnie – powiedział zmęczonym głosem. – Mama zawsze była otwartą i ciepłą osobą. Zawsze chętnie spędzała z wami czas. Nie lubiła płakać w samotności, zawsze zwierzała mi się ze swoich lęków. Potem zmieniła ją choroba. Była słaba, dużo spała, dlatego więcej czasu spędzała sama. A Aśka… - zawahał się i westchnął. – Aśka ma zupełnie inny charakter. Jest zamknięta w sobie, twarda, to całkowite przeciwieństwo waszej mamy. Ona po prostu nie lubi, kiedy ktoś widzi jej słabość. Dlatego jak ma problem, ucieka od ludzi. A my, jako jej przyjaciele, musimy to uszanować.
- I nic nie możemy zrobić? – zapytała Karolina, podnosząc głowę.
- Możemy utwierdzić ją w przekonaniu, że kiedy tylko tego zechce, może zwrócić się do nas o pomoc. Nie martwcie się, dziewczyny, powoli wszystko się ułoży. A póki co… jutro rano pojadę do Aśki i upewnię się, czy wszystko w porządku, ok?
Obie nastolatki pokiwały głowami i przytuliły się do ojca. Sebastian przymknął oczy i pomyślał, że to już koniec przypadków i wypadków na ten dzień. Zdążył nawet poczuć ulgę, ale nie na długo, bo błogą ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Wypuścił z objęć córki i zrezygnowany poszedł do przedpokoju. Otworzył drzwi z nietęgą miną, ale na widok przybysza wytrzeszczył oczy.
- Janusz? – zapytał zaskoczony.
- Cześć Sebastian – przywitał się mężczyzna. – Mogę wejść?
Policjant przesunął się w drzwiach, wpuszczając dawnego przyjaciela. Przeszli do salonu, gdzie zastali nastolatki. Janusz chciał się z nimi przywitać, kiedyś bardzo go lubiły, ale teraz zupełnie zignorowały gościa i poszły do swojego pokoju.
- Nie przejmuj się – powiedział Sebastian, odrobinę zbulwersowany zachowaniem córek. – Napijesz się czegoś?
- Nie trzeba, dzięki.
Usiedli na kanapie i przez dłuższą chwilę milczeli. Nie widzieli się od rozwodu Janusza i Joasi. Kiedyś się przyjaźnili, ale w świetle tego co się stało ich dawne, pozytywne relacje poszły w zapomnienie.
- Właściwie przyszedłem porozmawiać o Joasi – przyznał mężczyzna. - Widziałem ją dzisiaj na cmentarzu, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Oczywiście to rozumiem, ma do mnie żal, bo ją zostawiłem. Chciałbym jednak wiedzieć, jak sobie radzi…
- Nie wiem w sumie, co ci powiedzieć – odparł Sebastian ostrożnie. – Na pewno jest w lepszym stanie, niż kiedy widziałeś ją po raz ostatni. Poszła na terapię, przestała pić, po narkotyki też już nie sięgnęła. No i wróciła do pracy.
- Jest sama?
Sebastian zawahał się. Nie bardzo wiedział, czemu miały służyć te wszystkie pytania. Przez moment nawet pomyślał, że chce wrócić do byłej żony, ale zaraz zdał sobie sprawę, jak mało jest to prawdopodobne. Takie konspiracyjne zachowania były zupełnie nie w stylu Janusza.
- Tak. Wydaje mi się, że boi się do kogokolwiek zbliżyć – powiedział w końcu.
- Pytam, bo… - Janusz uśmiechnął się smutno. – Wiesz, kiedyś była dla mnie całym światem i nadal nie jest mi obojętna. Chciałbym, żeby była szczęśliwa. – Na moment umilkł, ale zauważył, że Sebastian nie zamierza się odezwać. – No dobrze, ja już pójdę.
- Wracasz do Włoch? – zapytał policjant, odprowadzając gościa do drzwi.
- Tak, rano mam samolot. Trzymajcie się.
- Ty też.
Tego wieczoru nie próbował już rozmawiać z córkami, nie dzwonił też do partnerki. Dużo rozmyślał o wizycie Janusza i ich krótkiej rozmowie. Widać było, że wciąż przeżywa tragedię sprzed lat.
Następnego dnia z samego rana pojechał do Joasi. Długo trwało, nim wreszcie otworzyła mu drzwi. Nie wyglądała na zadowoloną z jego odwiedzin. Owinęła się szczelniej szlafrokiem i odgarnęła z twarzy splątane włosy, nie odzywając się do przyjaciela ani słowem.
- Piłaś – powiedział Sebastian z niedowierzaniem. – Aśka, obiecałaś!
- I dotrzymam słowa – mruknęła. – To tylko wczoraj.
- Zawsze tak się zaczyna. Chcesz wrócić do tego, co było?!
Aśka spojrzała na przyjaciela, ale nie odpowiedziała. Wzięła ręcznik z szafki i bez słowa zniknęła w łazience. Sebastian otworzył okno, chcąc choć trochę przewietrzyć mieszkanie, w którym unosiły się opary alkoholowe. Zrobił sobie kawę i cierpliwe czekał na partnerkę. Kiedy wyszła z łazienki wyglądała już dużo lepiej, ale jej zacięta mina mówiła wszystko. Sebastian nie próbował z nią rozmawiać, nie prawił kazań. Po prostu pojechali na komendę, nie wracając do tematu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz