sobota, 29 października 2011

11. Nie wierzcie bliźniaczkom

Niecałe pół godziny później kilkunastu policjantów z psami ruszało w las. Sebastian tymczasem także gotowy do drogi przeszukiwał jeszcze torebkę partnerki. Miał złudną nadzieję, że wpadnie tam na jakiś ślad.
- Tato, to nasza wina – powiedziała cicho Karolina.
Sebastian odwrócił się i zmierzył córki spojrzeniem.
- Dziewczyny, nie wiadomo co się stało. Nie możecie obwiniać się bez powodu…
- Dodałyśmy jej do kawy środków przeczyszczających – wyznała Eliza, spuszczając wzrok. – Nie przypuszczałyśmy, że to się może tak skończyć…
Po policzkach nastolatki popłynęły łzy. Seba podszedł do córek, objął je i przytulił.
- Wszystko będzie dobrze, znajdziemy ją – zapewnił. Pocałował obie we włosy i ruszył w kierunku wyjścia. – Zamknijcie drzwi i nie ruszajcie się stąd. W razie czego dzwońcie.
Wyznanie córek puścił mimo uszu tylko pozornie. W rzeczywistości zaczęły krążyć mu po głowie różne myśli. Przede wszystkim nie rozumiał, dlaczego to zrobiły, jednak zdawał sobie sprawę, że to nie jest odpowiedni moment na takie pytania. Najważniejsze było znalezienie Joasi, a teraz przynajmniej mógł z dużym prawdopodobieństwem określić przyczynę jej nocnego wyjścia z domu.
Poszukiwania trwały i trwały. Było już całkiem jasno, kiedy psy natrafiły na jakiś ślad. Kilkadziesiąt metrów dalej policjanci znaleźli Joasię. Leżała na ziemi z zamkniętymi oczami. Przez wszechobecne błoto trudno było ocenić, jak poważnie jest ranna, choć niewątpliwie na podartych ubraniach i twarzy było sporo krwi.
- Żyje – oznajmił mundurowy, sprawdzając jej tętno.
Sebastian podbiegł do niej i uklęknął.
- Aśka, słyszysz mnie? – szepnął, pochylając się nad kobietą.
- Zaraz będzie pogotowie – poinformował go policjant.
Joasia otworzyła nieco oczy. Nie było to łatwe, bo rzęsy miała sklejone błotem i krwią. Spojrzała na Sebastiana jakby bez wyrazu, co bardzo go zaniepokoiło.
- Spokojnie – mruknął, - jesteś już bezpieczna.
Wbrew zapewnieniom policjantów na pogotowie czekali prawie dwadzieścia minut. Kiedy w końcu przyjechała, Sebastian odetchnął z ulgą. Położyli Aśkę na noszach i przenieśli do karetki.
- Gdzie ją zabieracie? – zapytał.
- Do miasta do szpitala wojewódzkiego.
Mężczyzna pogłaskał jeszcze przyjaciółkę po policzku. Joasia spojrzała na niego, ale najwyraźniej nie była w stanie się odezwać.
- Wszystko będzie dobrze – zapewnił łagodnie. – Zobaczymy się w szpitalu.
- Musimy jechać – oznajmił lekarz naglącym tonem.
Seba skinął tylko głową i wycofał się, a kiedy karetka odjechała, skierował się w stronę domu.
Nastolatki siedziały na kanapie przykryte kocem i czekały na jakiekolwiek wiadomości. Karolina trochę drzemała, ale Eliza cały czas wpatrywała się czujnie w drzwi. Kiedy Sebastian wszedł, zerwała się na równe nogi, budząc przy okazji siostrę.
- I co? – zapytała.
- Znalazła się – powiedział Seba, zdejmując przemoczoną kurtkę.
- Ale gdzie jest? – odezwała się Karolina podejrzliwym tonem.
- Zabrało ją pogotowie – mruknął policjant bez entuzjazmu.
Bliźniaczki spojrzały na niego przerażone. Był jednak tak zmęczony i zły, że nic więcej nie powiedział. Chciał tylko przebrać się i jak najszybciej jechać do szpitala. Kiedy jednak wszedł ponownie do salonu już w czystych i suchych ubraniach, serce mu zmiękło. Eliza leżała na kanapie i płakała głośno, a Karolina próbowała jakoś ją pocieszyć. Seba podszedł do nich i ukucnął przed sofą.
- Dziewczyny, Aśka z tego wyjdzie – powiedział spokojnie, choć sam za bardzo nie wiedział, w jakim jest stanie. – Nie płacz, Lizka, wszystko będzie dobrze.
- Ale to moja wina! – zawołała nastolatka przez łzy. – To ja dosypałam jej ten cholerny proszek! Karolina chciała mnie powstrzymać, ale ja jak zwykle musiałam postawić na swoim.
Zaniosła się płacze, odtrącając rękę ojca. Seba spojrzał na drugą córkę.
- Chciałyśmy, żebyście byli razem – powiedziała cicho Karolina. – To my rozkręciłyśmy tą półkę, która spadła na Aśkę… I wcale nie bałyśmy się spać na dole, tylko… tylko chciałyśmy, żebyście spali razem. A potem straszyłyśmy ją za oknem…
- Myślałyśmy, że jak będzie się bała, to się do ciebie przytuli – wyszeptała Eliza, choć przez płacz trudno było ją zrozumieć.
- Zaplanowałyśmy to wszystko, ale nie chciałyśmy, żeby to się tak skończyło…
- To wszystko moja wina – szlochała dalej Lizka.
- Spokojnie – powiedział Sebastian, głaszcząc córkę po włosach. – Najważniejsze, że znaleźliśmy Asię.
- On ją zgwałcił? – zapytała Eliza, podnosząc wzrok.
Seba zawahał się przez moment. To pytanie dręczyło go odkąd tylko zobaczył partnerkę.
- Nie wiem – przyznał. – Ale Asia była przytomna, otworzyła oczy, także na pewno wszystko będzie dobrze.
- Zabije nas, jak się dowie… - powiedziała cicho Karolina.
- Więcej się do nas nie odezwie – dodała Eliza, nie przestając płakać. – I w dodatku będzie miała rację.
- Dziewczyny, nie dramatyzujcie. Wyjaśnicie jej wszystko i jestem pewien, że zrozumie. A teraz musicie wziąć się w garść – oznajmił stanowczo. – Chcę do niej pojechać, ale nie zostawię was w takim stanie.
Ten argument zadziałał na nastolatki. Momentalnie się pozbierały, choć kiedy Sebastian wychodził, Eliza wciąż miała twarz mokrą od łez. Mężczyzna wolał jednak dłużej w to nie wnikać. Zależało mu na sprawdzeniu, w jakim stanie jest Aśka, a poza tym wiedział, że jedynym sposobem na uspokojenie córek jest poparcie pustych zapewnień medycznymi faktami.
Do sali, w której leżała Joasia dotarł akurat w momencie, kiedy wychodził z niej lekarz. Natychmiast zapytał go o partnerkę, od razu pokazując policyjną legitymację.
- Można powiedzieć, że miała dużo szczęścia – oznajmił lekarz. – Musiała zaciekle się bronić, ma połamane paznokcie i porwane ubranie.
- Została zgwałcona? – zapytał Seba, czując, że w gardle rośnie mu dziwna gula.
- Nie, ale podejrzewam, że doszło do próby gwałtu. Ma sporo siniaków, zadrapań, zwichnięty lewy nadgarstek. Jest też niegroźna rana głowy.
- Ale jak ją widziałem nie ruszała się, tak jakby wszystko ją bolało…
- Na ciele ma ślady po uderzeniach, kopnięciach, prawdopodobnie odbite nerki i wątroba. Nie ma jednak żadnych złamań i poważniejszych obrażeń wewnętrznych, proszę więc być dobrej myśli.
- Mogę do niej wejść?
- Tak, ale proszę dać jej odpoczywać.
Sebastian pokiwał głową i wszedł cicho do sali Joasi. Kobieta nie spała. Kiedy usłyszała kroki, odwróciła głowę w stronę drzwi i otworzyła oczy. Seba usiadł na stołku w pewnym oddaleniu i westchnął.
- Jak się czujesz? – zapytał nieśmiało.
- Jest ok – odparła Joasia nieco zachrypniętym głosem.
- Pamiętasz tego faceta?
- Nie widziałam jego twarzy, zaszedł mnie od tyłu – mruknęła po chwili zastanowienia.
Mężczyzna pogłaskał ją delikatnie po dłoni. Nie bardzo wiedział, co powiedzieć.
- Zostawisz mnie samą? – poprosiła Aśka cicho, rozwiewając jego wątpliwości. – Strasznie chce mi się spać.
- Jasne. Przyjdę do ciebie po południu.
Skinęła głową i przymknęła oczy, nawet nie czekając, aż Sebastian wyjdzie. W szpitalnym łóżku było ciepło i bezpiecznie, a po bardzo ciężkiej nocy nie marzyła o niczym innym.
Kiedy Seba wrócił do domku, córki zasypały go pytaniami. Odpowiedział cierpliwie na wszystkie, a potem przez kolejną godzinę zapewniał, że niedługo wszyscy zapomną o przykrym zajściu. W końcu udało mu się dotrzeć do sypialni. Tej nocy spał niewiele ponad godzinę i miał nadzieję to nadrobić.
Wieczorem Sebastian ponownie pojawił się w szpitalu. Ku jego zaskoczeniu Aśka siedziała na łóżku oparta o poduszki i czytała gazetę. Na jego widok uśmiechnęła się.
- Odespałeś noc? – zagadnęła, kiedy usiadł na stołku obok jej łóżka.
- No… A jak ty się czujesz?
- Boli mnie brzuch, ale poza tym wszystko jest ok – powiedziała Joasia wesoło. – Zostawiłeś dziewczyny same?
- Tak. Zamknęły się, nic im nie będzie. Wiesz, Aśka… - zaczął Seba powoli. Zawahał się i westchnął. – To wszystko, co się wokół nas działo… spadająca półka i ten ich niby strach przed spaniem na dole…
- Udawały, prawda? – zapytała kobieta spokojnie.
- Tak… Półka to ich sprawka i mówiły coś jeszcze, że straszyły cię za oknem, chociaż nie bardzo wiem o co chodzi…
Aśka pokręciła głową z niedowierzaniem, ale po chwili uśmiechnęła się.
- Niezły musiały mieć ze mnie ubaw – podsumowała. – Mało nie zeszłam ze strachu.
- To jeszcze nie wszystko – uprzedził Sebastian, choć szczerze bał się reakcji Joasi. – To przez nie wyszłaś w nocy na dwór. Dosypały ci do kawy środków przeczyszczających.
Kobieta wywróciła oczami.
- No tak, teraz to ja już wszystko rozumiem – westchnęła.
- One nie chciały, żeby to się tak skończyły. Bardzo to przeżywają. Masz prawo być wściekła, ale…
- Nie jestem wściekła – powiedziała Joasia spokojnie. – Wyszło jak wyszło… Zresztą, ostatecznie nic się nie stało.
Sebastian westchnął, wpatrując się w swoje dłonie. Widać było, że się tym gryzie. Aśka chciała złapać go za rękę i przekonywać, że wszystko jest w porządku, ale ledwie się ruszyła, ból brzucha nagle się wzmógł. Próbowała to ukryć, jednak nie dała rady.
- Co ci jest? – zapytał Seba wystraszony.
- Nic, nic – mruknęła. – Powiedz dziewczynom, że wszystko jest ok i że nie jestem na nie zła, dobrze?
- I tak mi nie uwierzą. Są przekonane, że więcej się do nich nie odezwiesz. Może powinienem zawołać lekarza? – dodał niepewnie, obserwując, jak Joasia przyciska dłoń do brzucha.
- Nie, spokojnie. Wiesz… właściwie to jest moja wina – westchnęła zamyślona. – Wyczułam ich intencje, ale tego nie przerwałam. Wolałam udawać, że nic nie widzę. No ale mniejsza o to, teraz już nie ma o czym mówić. Nie wiesz, kiedy mnie stąd wypuszczą?
- Mają cię potrzymać jeszcze ze dwa, trzy dni, ale zwolnienie na pewno dostaniesz na trochę.
- Super, odpocznę od Starego – zakpiła Joasia.
Mężczyzna uśmiechnął się. Zachowanie Aśki sprawiło mu wielką ulgę. Bał się, że próba gwałtu zostawi w jej psychice głęboki ślad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz