niedziela, 23 października 2011

7. Nie wierczcie bliźniaczkom

Kiedy szli powoli wzdłuż jeziora, z zadowoleniem odkryła, że mimo dość krępujących incydentów nadal potrafią rozmawiać ze sobą jak dawniej.
- No i tak to właśnie wygląda – zakończył z westchnieniem Seba.
- Na dobrą sprawę Bartek ma rację – powiedziała Joasia po chwili zastanowienia. – Jest wolna konkurencja.
- Ale Rafał to mój najlepszy kumpel.
- Nie sądziłam, że faceci bawią się w takie rzeczy…
Sebastian tylko westchnął, czując na sobie rozbawione spojrzenie Joasi.
- Wiesz, tak poważnie to wydaje mi się, że to niesprawiedliwe – dodała. – Wcale mnie nie dziwi, że i Rafał, i Bartek są Anią zainteresowani, ale… nie byłaby zachwycona, gdyby się dowiedziała, że próbują tę sprawę załatwić bez jej wiedzy. To ona powinna zdecydować.
- Przemawia przez ciebie babska solidarność – odparł Seba. – Rafał i Bartek są kumplami i chcą to załatwić w taki sposób, żeby nie ucierpiała ich przyjaźń.
- I naprawdę uważasz, że to w porządku?
Kobieta zatrzymała się i utkwiła w przyjacielu uważne spojrzenie.
- O co ci chodzi?
- O to, że traktują ją jak przedmiot. Ja na jej miejscu nie chciałabym mieć nic wspólnego ani z jednym, ani z drugim.
- Ty z nikim nie chcesz mieć nic wspólnego – zauważył Sebastian. – Dla ciebie facet zawsze jest na wszelki wypadek winny.
- To nieprawda.
- Owszem. Wydaje ci się, że skoro Janusz cię zawiódł, to każdy to zrobi.
Aśka spojrzała na Sebastiana z niedowierzaniem i pokręciła głową.
- Janusz mnie nie zawiódł – powiedziała. – To ja go zawiodłam.
- Tak się tylko mówi.
- Sebastian, dobrze wiesz, co się wtedy ze mną działo. Niszczyłam samą siebie i chciałam pociągnąć go na dno za sobą. Wycofał się w samą porę.
- Gdyby…
- Naprawdę musimy o tym rozmawiać? – przerwała mu gwałtownie.
- Nie, jasne, że nie. Przepraszam.
Pokiwała w milczeniu głową i ruszyła powoli dalej. Atmosfera nieco się zagęściła, a Sebastian doskonale zdawał sobie sprawę, że to jego wina.
- Oglądałam rano pogodę – zagadnęła Joasia po chwili milczenia. – Zapowiadają ulewy i burze.
- Poważnie? Dobrze, że mam tu pokaźną filmotekę… Przynajmniej nie umrzemy z nudów.
Tymczasem bliźniaczki zdążyły wrócić ze sklepu i zabrały się za przygotowywanie obiadu. Zgodnie postanowiły nie roztrząsać nieporozumień. Kiedy komisarze wrócili do domku, naleśniki były już prawie gotowe.
- Czytałeś dzisiejszą gazetę? – zagadnęła Eliza, choć dobrze wiedziała, że ojciec nie miał dostępu do świeżej prasy. – Jest coś, co z pewnością cię zainteresuje.
- Oszalałaś? – syknęła Karolina, kiedy Sebastian sięgnął po gazetę. – Przecież jak on to zobaczy, nie będziemy miały życia!
- Cicho. Patrz i ucz się.
Przez chwilę Seba w milczeniu czytał artykuł, a Joasia ustawiała na stole naczynia i sztućce.
- Spójrz – mruknął w końcu policjant, podtykając gazetę partnerce pod nos. – W ciągu ostatnich trzech miesięcy doszło w okolicy do ośmiu gwałtów. Jedna ofiara nie przeżyła.
- No, dziewczyny, nie ruszacie się same z domku – westchnęła Aśka, rzucając okiem na artykuł.
- Nie tylko one – zauważył Seba.
Joasia tylko uśmiechnęła się pobłażliwie do partnera, ale pozostawiła jego uwagę bez komentarza. Z kolei Karolina spojrzała na siostrę z podziwem.
- Jesteś niesamowita – szepnęła.
- Czy to znaczy, że w to wchodzisz? – zapytała Eliza całkiem poważnie.
- Jeszcze nie wiem w co, ale tak.
Bliźniaczki uśmiechnęły się do siebie i zabrały za podawanie naleśników.
Cały dzień minął zaskakująco spokojnie. Dziewczyny nie stosowały żadnych sztuczek, chcąc ten sposób nieco uśpić czujność Joasi. Dopiero kiedy wszyscy położyli się spać i pogasili światła, Eliza postanowiła wprowadzić w życie kolejny punkt planu.
Usiadła na łóżku, zapaliła lampkę, naciągnęła kołdrę pod szyję i zrobiła przerażoną minę.
- Tato! Tato! – zawołała.
Karolina spojrzała na nią z mieszaniną strachu i niezrozumienia.
- Dopasuj się – mruknęła Eliza. – Tato! – krzyknęła.
Chwilę później do sypialni wpadli obaj komisarze. Ku rozbawieniu Elizy zarówno Sebastian, jak i Joasia trzymali w pogotowiu broń.
- Co się stało? – zapytali niemal równocześnie.
- Ktoś chodził za oknem – powiedział Eliza, świetnie udając przerażenie.
Sebastian natychmiast podszedł do szyby i wyjrzał na zewnątrz, a Joasia usiadła na łóżku, żeby przytulić dziewczyny.
- Nikogo nie widać – mruknął komisarz po chwili.
- Ale ktoś tu był! – zawołała z przejęciem Karolina.
Po jej policzkach popłynęły łzy, przez co Eliza z trudem powstrzymała wybuch śmiechu.
- Spokojnie – powiedziała łagodnie Aśka, głaszcząc Karolinę po włosach. – W domu jesteście bezpieczne.
- Nie będę tu spać! – krzyknęła Eliza, zrywając się z łóżka razem z kołdrą. – Ktoś może wejść przez to okno!
- Skarbie, już dobrze – mruknął Seba. Podszedł do córki i przytulił ją. – Zaraz wezmę latarkę i przejdę się wokół domu.
- I tak tu nie zasnę! – upierała się Eliza. – Ktoś chodził pod samym oknem!
- Chyba zeszłabym na zawał, gdyby zapukał - dodała Karolina dramatycznym tonem.
- No to może przeniesiecie się na górę? – zaproponowała Joasia, szczerze przejęta całą sytuacją. – Będziecie się tam czuły bezpieczniej?
- W razie czego jesteśmy obok – poparł ją Seba.
- A przestawisz nam łóżka do tego samego pokoju? – zapytała błagalnie Eliza.
- Pewnie.
Tym sposobem cała czwórka udała się na górę. Aśka pozamieniała pościel, a Sebastian przestawił łóżko z jej sypialni do swojej. Dziewczyny w końcu położyły się spać, a komisarze poszli na dół.
- Nie rozumiem jednej rzeczy – powiedziała Karolina, kiedy na dole ucichły kroki. – Czemu to wszystko miało służyć? Znowu rzucą sobie „dobranoc” i każde będzie grzecznie trzymać się swojej połowy łóżka.
- Otóż, droga siostro, wyobraź sobie, że niekoniecznie – odparła Eliza, udając powagę, - bo to był dopiero pierwszy punkt programu na dziś.
- Zamieniam się w słuch.
- Pomyśl, co mogłoby skłonić Aśkę, żeby przytuliła się do ojca?
Karolina zmarszczyła czoło.
- Trzecia wojna światowa?
- Oj, powagi… - jęknęła Eliza.
- No dobra… więc… może gdyby była bardzo smutna.
- Owszem, myślałam o tym. Ale to byłoby dość trudno zorganizować w obecnych okolicznościach. Przyszły mi do głowy jeszcze dwie możliwości – mówiła nastolatka pouczającym tonem. – Gdyby była zima, nie byłoby najmniejszego problemu. Wystarczyłoby wyłączyć ogrzewanie – zakpiła, szczerząc zęby. – Resztę załatwiłaby za nas minusowa temperatura. No a tak musimy się trochę pomęczyć.
- Mogłabyś jaśniej?
- To proste. Jeśli porządnie się wystraszy, szybko straci dystans.
- Wystraszy? – powtórzyła Karolina z powątpiewaniem. – Jeśli sądzisz, że wystraszy ją fakt, że niby widziałyśmy kogoś za oknem…
- Nie, coś ty. Wiem, że z Aśką nie tak łatwo. Ale pomyśl… Jest noc, środek lasu, w dodatku ta pogoda… A Aśka mi się dzisiaj przyznała, że nie lubi burzy. Zresztą, co ja ci będę tłumaczyć. Bierzmy się do roboty.
Eliza wygrzebała się spod kołdry i wyjęła z łóżka reklamówkę, a z niej, ku największemu zdumieniu Karoliny, płaszcze przeciwdeszczowe i kalosze.
- Wkładaj to – nakazała. – Tylko przyłóż się. Lepiej, żebyśmy nie miały mokrych piżam, bo Aśka w końcu się zczai.
W międzyczasie komisarze zdążyli położyć się i zgasić światło. Przez chwilę jeszcze rozmawiali o zajściu, ale wiele nie zostało już do dodania, więc szybko życzyli sobie dobrej nocy i umilkli.
Sebastian jak zwykle zasnął w przeciągu kilku minut. Aśka także robiła się senna, ale odgłosy burzy całkiem skutecznie ją rozbudzały. Mimowolnie zaczęła myśleć o artykule w gazecie, poszukiwanym gwałcicielu i sytuacji z bliźniaczkami. Zastanawiała się, czy do ich strachu przyczyniła się tylko wyobraźnia, czy może faktycznie ktoś kręcił się koło domu. Aż podskoczyła, kiedy usłyszała trzask gałęzi.
Tymczasem Eliza kucająca pod oknem trzymała w dłoniach przełamany na pół patyk. Rzuciła obie części na ziemię i przełamała kolejny. Karolina pokręciła głową, patrząc na siostrę z powątpiewaniem.
- Nie wywracaj oczami, tylko idź po szyszki – mruknęła Eliza, łamiąc następną, tym razem większą gałąź.
Joasia leżała niemal na baczność, nasłuchując kolejnych dźwięków. Nigdy nie należała do strachliwych, ale okoliczności sprawiły, że wyobraźnia zaczęła podsuwać jej różne obrazy.
- Masz tą bluzę? – zapytała cicho Eliza, zerkając na siostrę.
Karolina wyjęła spod płaszcza bluzę ojca zwiniętą w kłębek. Eliza narzuciła ją na dużą gałąź i przesunęła powoli wzdłuż okna.
- Jesteś straszna – mruknęła Karolina z podziwem.
- Szyszka – syknęła Eliza.
Dziewczyna z westchnieniem wyjęła z kieszeni szyszkę i rzuciła nią w okno, obserwując jednocześnie jak siostra po raz kolejny przesuwa swoją „kukłę”. Z pozycji nastolatek wszystko to wyglądało bardziej zabawnie niż strasznie i pewnie dlatego Karolina nie bardzo wierzyła w skuteczność tych zabiegów, jednak po drugiej stronie okna Aśka miała już serdecznie dość. Starała się nie patrzeć w okno, ale jej wyobraźnia i tak robiła swoje.
- No rzucaj, rzucaj – ponaglała Eliza.
Karolina wyrzuciła kilka kolejnych szyszek i westchnęła.
- Myślisz, że to w ogóle ma jakiś sens? – zapytała zrezygnowanym tonem. – Aśka już pewnie dawno śpi, a my tu mokniemy. Zresztą… nie powinnyśmy wychodzić. Ten gwałciciel naprawdę gdzieś jest.
- Słuchaj, po pierwsze jesteśmy we dwie, więc miałby mały problem. Po drugie jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby włóczył się po lesie w taką pogodę i akurat podszedł pod nasz domek. Dawaj rękawicę i łam gałęzie.
Raz jeszcze przesunęła gałąź z bluzą, robiąc cień i zajrzała ostrożnie przez okno. Z satysfakcją stwierdziła, że Aśka leży na wznak z otwartymi oczami i palcami zaciśniętymi na skraju kołdry.
- Jak na nią patrzę, aż mam wyrzuty sumienia – mruknęła. – No ale to wszystko dla dobra sprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz