sobota, 2 kwietnia 2011

211.

Dziewczyny dotrzymały słowa. W ramach wieczoru panieńskiego zabrały ją do klubu, ale nie przygotowały niczego, co mogło by się nie spodobać Joasi. Wypiły po kilka drinków, trochę potańczyły i pogadały, ogólnie zabawa była udana.
Jeszcze przed północą Aśka wróciła do domu. Chciała wyspać się przed ważnym dniem, a przede wszystkim zależało jej na tym, by spędzić choć trochę czasu z Sebastianem. Nie miała jednak wielkich nadziei, że zastanie go w domu, więc bardzo się zdziwiła, kiedy zobaczyła go w sypialni.
- A co to, już koniec zabawy? – zakpił, podchodząc do narzeczonej.
- Bez ciebie to nie zabawa – odparła policjantka.
Przytuliła się do Sebastiana i z każdą chwilą czuła się spokojniejsza. Pocałowała go delikatnie, po czym opadła na łóżko.
- Jestem wykończona – stwierdziła. – Dziewczyny chciały mnie trzymać w tym klubie do rana…
- W klubie mówisz – powtórzył Sebastian niewinnym tonem. – A w jakim?
- Za dużo chciałbyś wiedzieć.
- To ja też nic ci nie powiem – powiedział, pokazując ukochanej język. – Ale za to z chęcią ci doniosę, że odkąd wróciłem do domu Daria już trzy razy zmieniała fryzurę, wybierając odpowiednią na jutro.
- Obce ci są takie problemy, no nie? – zakpiła policjantka.
- I wcale mnie to nie martwi.
Ukucnął obok łóżka i zaczął delikatnie rozbierać narzeczoną. Kobieta wyglądała na zadowoloną z tego faktu. Zmęczona wyciągnęła się na łóżku.
- Weźmiemy kąpiel? – zaproponował Seba.
- Yhy.
W wannie oboje się rozluźnili i mogli choć trochę odpocząć, ciesząc się swoim towarzystwem. Sebastian co chwilę zaczepiał narzeczoną, przekonany, że zaśnie, jeśli choć przez moment będzie miała spokój.
- Boję się jutra – wyznała nagle Aśka, odwracając się, by spojrzeć na ukochanego.
- To normalne, że jesteś zdenerwowana, ja też jestem.
- Ale to nie jest takie zwykłe zdenerwowanie – westchnęła. – Ostatnio ciągle śni mi się coś niedobrego. Mam złe przeczucia…
- Po prostu o tym nie myśl.
- Jak mam nie myśleć? Sebastian, boję się, że stanie się coś złego. Czuję, że coś nam przeszkodzi. Tyle czekałam na ten ślub… Nie chce mi się wierzyć, że naprawdę do niego dojdzie. To zbyt piękne, by mogło okazać się prawdziwe.
- Nie mów tak – powiedział natychmiast policjant. – Swoje już wycierpiałaś. Teraz jesteśmy szczęśliwi i już tak będzie.
Uśmiechnęła się rozczulona i pocałowała narzeczonego. Miała wielką nadzieję, że jego przepowiednie okażą się prawdziwe.
Tej nocy długo nie spała. Mimo zmęczenia podekscytowanie nie pozwalało jej zmrużyć oka. Przewracała się z boku na bok, wyobrażając sobie, że idzie do ołtarza. Zasnęła dopiero nad ranem, kiedy budził się akurat Sebastian. Cicho wymknął się z sypialni, pozwalając narzeczonej zregenerować siły.
O ósmej przyjechała Ania i w ramach wstępu skrzyczała przyjaciela za brak jakiejkolwiek organizacji. Chodził jeszcze w spodniach od piżamy i pił kawę, a Joasia nadal spała na górze.
- Oszalałeś? – zapytała Ania jadowitym tonem. – Kiedy ona się przygotuje?
- Przecież mamy jeszcze cztery godziny – zaprotestował Seba zdezorientowany.
- Ubieraj się, bierz Darię i Kubę i jedź do Rafała. Natychmiast!
Sebastian westchnął, odstawiając kubek z resztką kawy. Niechętnie skierował się na górę, bo chciał choć przywitać się z narzeczoną, nim wtargnie tam Ania. Wślizgnął się do środka, położył ostrożnie na łóżku i objął ukochaną. Poczuł, jak wtula się w niego w półśnie.
- Czas wstawać, kotek – mruknął, całując delikatnie jej szyję.
Usłyszeli serię niezidentyfikowanych huków dochodzących z dołu.
- Zdaje się, że Anka szaleje – westchnął Seba.
Joasia przeciągnęła się i otworzyła oczy. Spojrzała przelotnie na zegarek.
- Jeszcze strasznie wcześnie – wychrypiała.
Mężczyzna zamknął jej usta pocałunkiem. Aśka uśmiechnęła się mimowolnie i zarzuciła mu ręce na szyję. Przez dłuższą chwilę całowali się namiętnie, przerwało im dopiero wtargnięcie Ani.
- Seba, co ja ci mówiłam?! – zaatakowała ich od progu. – Wstawać, no już!
Aśka wtuliła twarz w tors ukochanego i usłyszała nad uchem jego cichy głos.
- To tylko kilka godzin – szepnął. – Potem wreszcie nacieszymy się sobą.
Anka ściągnęła z nich kołdrę i podniosła rolety, wpuszczając do pokoju światło. Komisarze zwlekli się z łóżka, chcąc ją udobruchać. Niestety w tym momencie musieli się rozstać i Joasia została sam na sam z przyjaciółką.
Wbrew wszelkim obawom z poprzednich dni, tego ranka panna młoda była całkowicie spokojna. To Ania wprowadzała nerwową atmosferę, wciąż ją popędzając. Aśka postanowiła znieść to w milczeniu i ulegała jej na każdym kroku.
- No, wyglądasz zjawiskowo – oznajmiła zadowolona, poprawiając jeszcze welon.
- Uważam, że trochę przesadziłaś – odparła Aśka. Z dezaprobatą przyglądała się swojemu lustrzanemu odbiciu. – Ja już nie mam dwudziestu lat, a tu taka suknia, welon, ten makijaż…
- Aśka, przypomnę ci tylko, że suknię wybierałaś sama, welon jest nieodłącznym elementem ślubu i nie ma dyskusji. A makijażu prawie nie ma, więc się nie czepiaj.
- No dobrze, jedźmy już.
Pogoda im dopisała. Słońce świeciło, wiał tylko lekki wietrzyk. Joasia krążyła pod kościołem nieco zdenerwowana i uspokajające frazesy wypowiadane przez Anię nie mogły jej pomóc. Rozglądała się za Sebastianem, mając nadzieję, że zdoła z nim zamienić choć kilka słów przed ceremonią.
- Zapomnij o tym teraz – powiedziała Anka stanowczo. – Zobaczysz go za parę minut w kościele.
Joasia poprawiła suknię nieco nerwowym ruchem i znowu zaczęła wzrokiem przeczesywać gości. Nie było ich wielu, tylko naprawdę bliscy ludzie - ojciec Sebastiana, Daria z Kubusiem na rękach, policjanci z ich wydziału, Maciek z ekipą detektywów i kilku innych znajomych. Był nawet Kuba z żoną, tylko brak Anki rzucał się w oczy. Nie było jednak czasu by nad tym się zastanawiać, bo już miała zacząć się ceremonia.
Kiedy usłyszała pierwsze dźwięki „Ave Maria”, poczuła, że strach ją paraliżuje. Gdyby nie przyjaciółki, nie miałaby odwagi wejść do kościoła. Wszystkie lęki nagle nabrały na sile, a trema niemal ją pokonała. Idąc wzdłuż rzędów ławek, nogi miała jak z waty. Dopiero kiedy stanęła obok Sebastiana, poczuła się pewniej.
Msza Święta była niezwykle uroczysta, choć narzeczeni bardziej byli skupieni na sobie. Co chwilę wymieniali się spojrzeniami, uśmiechami. Kiedy nadszedł czas na najważniejszą część, czuli, jak coraz szybciej biją im serca. Podali sobie prawe dłonie i z wypiekami na twarzach obserwowali, jak ksiądz przewiązuje je końcem stuły.
- Skoro zamierzacie zawrzeć sakramentalny związek małżeński, podajcie sobie prawe dłonie i wobec Boga i Kościoła powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej.
- Ja Sebastian biorę ciebie Joannę za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
- Ja Joanna biorę ciebie Sebastiana za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
- "Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela." Małżeństwo przez was zawarte ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
- Amen.
Rafał wyjął obrączki, uśmiechając się do przyjaciół. Wtedy Joasia zdała sobie sprawę, że po raz trzeci jest drużbą na ślubie Sebastiana.
- Pobłogosław, Boże, te obrączki – kontynuował ksiądz. - Spraw, aby ci, którzy będą je nosić, dochowali sobie doskonałej wierności, trwali w Twoim pokoju, pełnili Twoją wolę i zawsze się miłowali. Przez Chrystusa, Pana naszego.
- Amen.
- Na znak zawartego małżeństwa nałóżcie sobie obrączki.
Sebastian wziął od przyjaciela obrączkę, pocałował ją i nałożył na serdeczny palec ukochanej.
- Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego – powiedział, patrząc jej w oczy.
Joasia uśmiechnęła się, czując, że na jej policzkach już pojawiły się łzy. Starając się opanować nerwy, wyjęła obrączkę, wsunęła ją na palec Sebastiana i zwróciła się do niego drżącym z emocji głosem:
- Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Teraz może pan pocałować pannę młodą.
W tym momencie oboje zapomnieli o wpatrzonych w nich gościach weselnych. Zapomnieli o księdzu, ministrantach, a także o tym, co złego wydarzyło się między nimi. Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy, a potem pocałowali się czule, chcąc w tym geście oddać przepełniające ich uczucie miłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz