czwartek, 2 czerwca 2011

4. Pozory mylą

Na komendę wrócili dopiero późnym popołudniem. Nie dowiedzieli się niczego, choć stracili na to niemal cały dzień. Zmęczeni i sfrustrowani zabrali się za wypełnianie raportów. Kilka minut po osiemnastej do ich biura wpadł Tomek. Minę miał niewesołą.
- Mam złe wieści – poinformował komisarzy. – Bardzo mi przykro, Asiu, naprawdę, ale twój mąż zmarł pół godziny temu.
Sebastian zamarł, w napięciu czekając na reakcję partnerki. Przez moment siedziała bez ruchu, a potem wreszcie pokiwała powoli głową. Tomek wycofał się z biura, a Seba zaczął się zastanawiać, czy i on mógłby to zrobić. Niestety po krótkim namyśle musiał przyznać, że jako przyjaciel powinien teraz ją wesprzeć.
- Przykro mi – mruknął, nim zastanowił się nad słowami.
- Wiem – odparła cicho. – Przepraszam na chwilę.
Wyszła z biura szybkim krokiem. Sebastian podejrzewał, że chce popłakać w samotności i szczerze mówiąc, był jej za to bardzo wdzięczny. Nigdy nie wiedział, jak się zachować, kiedy widział jej łzy. W duchu bardzo się cieszył, że nie lubi okazywać słabości.
Kiedy wróciła po kilkunastu minutach, nic nie wskazywało na to, by uroniła choć jedną łzę. Z kamienną twarzą usiadła za biurkiem i zabrała się za wypełnianie raportów.
- Może odwiozę cię do domu? – zapytał Seba.
- Musimy to skończyć.
Do domu znowu wrócili bardzo późno. Na Sebastiana czekała już żona z romantyczną kolacją i ciepłą kąpielą. Dzięki niej udało mu się zapomnieć o trudach minionego dnia.
Tymczasem Ania i Rafał wciąż siedzieli w pracy. Teoretycznie sprawa zabójstwa męża Joasi była zakończona, ale w praktyce zostało po niej mnóstwo papierków. Na następny dzień od rana mieli zaplanowaną pracę w terenie, więc chcąc nie chcąc musieli od ręki zamknąć dokumenty.
- Cały czas myślę o Aśce – wyznała Ania, odkładając długopis i wzdychając ciężko. – Ostatnio to zupełnie inny człowiek.
- Małżeństwo zmienia ludzi, a co dopiero rozwód – podsumował Rafał, nie odrywając się od raportów.
- Gdyby ona chociaż zechciała z kimś porozmawiać. Dusi w sobie to wszystko i jest jeszcze gorzej.
- A przypadkiem nie próbowała z wami rozmawiać? – zapytał chytrze mężczyzna. – Sami jej unikaliście.
- To nieprawda – zaprotestowała natychmiast Ania. – Po prostu uważam, że powinna porozmawiać z Sebastianem. On jest z nią najbliżej.
- No popatrz, a Seba twierdzi, że to ty powinnaś z nią pogadać. Wiesz, babskie sprawy.
- Wy, faceci, jesteście beznadziejni – powiedziała Ania, świdrując partnera spojrzeniem. – Niby tacy odważni, a jak co do czego przyjdzie tylko uniki wam w głowie.
- I kto to mówi…
Policjantka zmrużyła niebezpiecznie oczy. Miała ochotę powiedzieć partnerowi kilka niemiłych słów, ale czuła, że jest zbyt zmęczona na awantury. Przez chwilę mierzyła go spojrzeniem, aż w końcu zdecydowała się postawić na spokojną rozmowę.
- Chodzi mi o to, że w sumie nie podejrzewaliśmy jej tak całkiem bezpodstawnie – zaczęła. – Nawet jeśli normalnie by tego nie zrobiła, to teraz…
- Anka, Aśka jest niewinna – zauważył Rafał, podnosząc wreszcie wzrok. – To Złotek zabił Mateusza i chyba nie ma sensu już tego rozgrzebywać.
- Ale… no tak, chyba masz rację.
Minęła już północ, kiedy nagle rozdzwonił się telefon Sebastiana. Zaspany sięgnął na szafkę, zrzucając przy okazji budzik. Zaklął cicho i odebrał.
- No co? – warknął w słuchawkę.
- Pobudka, macie kolejne morderstwo – poinformował Kamil. – Tym razem na Wiewiórczej.
- Nie żartuj… Nie możesz przydzielić tego komuś innemu?
- Nie ma szans. Po pierwsze są tylko Anka i Rafał z górami własnej roboty, a po drugie to ewidentnie ciąg dalszy waszej sprawy. Także przykro mi, ale dla was to chyba koniec spania na dziś – powiedział asystent, choć ton jego głosu wskazywał raczej na rozbawienie niż współczucie.
Sebastian rozłączył się bez pożegnania, mrucząc pod nosem z niezadowoleniem. Zaczął wyplątywać się z pościeli i oczywiście niechcący obudził żonę.
- Gdzie idziesz? – zapytała kobieta.
- Dzwonili z pracy, muszę jechać. Śpij, kochanie – uspokoił ją, przykrywając dokładniej kołdrą.
- Kiedy wrócisz?
- Zadzwonię – odparł wymijająco.
Wyszedł z sypialni i zaczął się ubierać, wybierając jednocześnie numer partnerki. Po trzech nieudanych próbach włożył telefon do kieszeni, złapał kluczyki od samochodu i wyszedł z mieszkania. Był trochę zły, że Joasia nie odebrała telefonu, bo to oznaczało dodatkową stratę czasu.
O tej porze nie było korków, więc pod blok partnerki dojechał bardzo szybko. Zadzwonił na domofon, ale nadal nie doczekał się żadnej reakcji. Obudził sąsiada z parteru i poirytowany wszedł na górę.
- Co jest grane? – mruknął sam do siebie, kiedy po kolejnej próbie pukania Aśka nie otworzyła mu drzwi.
Wyciągnął telefon i znowu wybrał jej numer. Usłyszał telefon dzwoniący w mieszkaniu. To poważnie go zaniepokoiło. Zadzwonił do Kamila i poprosił go o wysłanie do mieszkania Aśki ślusarza.
- Stary, ty wiesz, która jest godzina? – zapytał asystent.
- Jeśli ja wstałem, to ślusarz też może – odparł Seba. – Słuchaj, Aśka nie otwiera drzwi, coś mogło się stać. Przyślij mi tu tego cholernego ślusarza!
- No dobra, ale pewnie trochę na niego poczekasz.
Cierpliwość pozwoliła Sebastianowi tylko na trzy minuty biernego dreptania po korytarzu. W końcu zdenerwowany wyważył drzwi i wtargnął do środka, nie zwracając uwagi na zaaferowanych sąsiadów, których udało mu się przy okazji obudzić. Przeszukał całe mieszkanie, ale nie znalazł tam partnerki. Mało tego, łóżko było zaścielone, co jednoznacznie wskazywało na to, że kobieta nie spędzała tam wieczoru.
- I oczywiście zostawiła telefon – westchnął pod nosem.
Nie bardzo wiedział gdzie jej szukać. Podejrzewał, że wstrząśnięta i zrozpaczona po informacji o śmierci męża zaszyła się w jakimś spokojnym miejscu i płacze. Drugą możliwością był jakikolwiek bar i picie do nieprzytomności. Bez względu jednak na to, którą z nich wybrała, on nie miał bladego pojęcia, gdzie może być. Było stanowczo za wcześnie na panikę i wszczynanie poszukiwań, więc po krótkim namyśle postanowił jechać w końcu na miejsce zbrodni.
Po drodze nadal próbował dzwonić do partnerki, choć rozsądek podpowiadał mu, że nie ma to najmniejszego sensu, bo telefon przecież leży samotnie w jej mieszkaniu. Nastrój policjanta pogarszał się z minuty na minutę, ale kiedy dotarł wreszcie na miejsce zbrodni, dopiero poczuł, co znaczy wściekłość. Dwóch mundurowych siedziało w samochodzie zaparkowanym przy zwłokach prostytutki i wszystko wskazywało na to, że nic nie zostało zrobione.
- Nie wezwaliście nawet techników? – warknął, wysiadając z samochodu.
- Jeszcze ich nie ma…
- Sprawdziliście chociaż teren? – zapytał komisarz, choć dobrze znał odpowiedź.
Po zmieszanych minach mundurowych poznał, że miał rację. Mamrocząc pod nosem przekleństwa, podszedł do zwłok. Na ciele zamordowanej było kilka wyraźnych ran kłutych, które nie pozostawiały wątpliwości co do narzędzia.
- Widzieliście tu kogoś? – zawołał Seba w kierunku mundurowych.
Pokręcili głowami, więc policjant wyjął z samochodu latarkę i z bronią w pogotowiu ruszył w głąb ulicy, chcąc sprawdzić wszystkie zaułki. Wystarczyło kilkanaście kroków, by usłyszał szmer za jednym ze śmietników.
- Kto tam jest? – zapytał ostro, podnosząc latarkę. – Policja, wyjdź!
Na kilka sekund zapadła absolutna cisza, a potem nagle z ciemności wyłoniła się szczupła postać. Sebastian opuścił broń, przyglądając się z niedowierzaniem znajomej twarzy.
- Co tu robisz? – zapytał zdezorientowany. – Szukałem cię.
Nie odpowiedziała. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Była całkowicie spokojna. Zrobiła krok w jego stronę i wtedy zauważył, że w dłoniach ma zakrwawiony nóż. Przeszło mu przez myśl, że zabrała go z miejsca zbrodni, chcąc zebrać ślady. Jego wiara była oczywiście kompletnie irracjonalna, ale nie dopuszczał do siebie innych możliwości. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że nie tylko nóż jest zakrwawiony, ale też dłonie i ubranie policjantki.
- Aśka… – zaczął cicho – co tu się dzieje?
Zrobiła jeszcze jeden krok w jego stronę, zaciskając dłoń na trzonku noża. Sebastian cofnął się odruchowo, choć nie wierzył, by mogła go skrzywdzić.
- Aśka, rzuć ten nóż – powiedział stanowczo. Spojrzała na niego zdezorientowana, jakby właśnie się ocknęła. Zerknęła na nóż w swojej dłoni. – Rzuć go – powtórzył Seba.
Wykonała jego polecenie i cofnęła się nieco wystraszona i zawstydzona. Nie miała odwagi spojrzeć na przyjaciela. Zaczęła nerwowo wykręcać palce.
- Co się stało? – zapytał Sebastian, próbując odzyskać kontrolę nad sytuacją.
- To ja zabiłam te prostytutki – wyszeptała kobieta.
- Nie wierzę. Nie mogłaś tego zrobić, nie ty… - zaczął Seba, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- To z nimi mnie zdradzał – powiedziała z pasją, podnosząc wreszcie wzrok. – To one zniszczyły moje życie! Ciekawe, jak ty byś się zachował, gdyby Martyna cię zdradzała.
Cztery godziny później te słowa nadal kołatały się w głowie Sebastiana. Mimo wielkiego zmęczenia siedział wciąż na komendzie z Rafałem i Anką. Wszyscy już wiedzieli, że Joasia została zatrzymana, a za kilka godzin prokurator postawi jej zarzuty. Cała trójka zgodnie milczała. Dopiero kiedy słońce zaczęło wschodzić, Ania przerwała ciszę.
- To nasza wina, wiesz o tym, nie? – zwróciła się do Sebastiana. Mężczyzna pokiwał głową zrezygnowany. Czuł się fatalnie. – Potrzebowała naszej pomocy – kontynuowała policjantka. – Nie umiała o nią poprosić, ale wiele razy dawała nam to odczuć. A my po prostu ją odtrącaliśmy.
- Miałem wrażenie, że są w niej dwie osobowości – powiedział cicho Seba, bardziej do siebie niż do przyjaciół. – Tak jakby to jedna z nich wpadała w szał i mordowała te kobiety, a druga prowadziła normalne życie.
- Być może ma jakieś zaburzenia osobowości – wtrącił się Rafał. – Wiecie, rozstanie z Mateuszem było dla niej traumatycznym przeżyciem, to mogło spowodować ujawnienie się choroby, jeśli miała ku temu jakieś predyspozycje…
- Ale też widać było, że nie żałuje – dodał Sebastian, jakby w ogóle nie usłyszał słów przyjaciela. – Kurczę, nie sądziłem, że aż tak przeżyła to rozstanie. Zawsze była taka silna…
- Przyzwyczaiła nas do myśli, że ze wszystkim najlepiej poradzi sobie sama.
- A dla nas najwygodniej było w to uwierzyć.
- To nie ona jest odpowiedzialna za śmierć tych kobiet – powiedziała Ania stanowczo, patrząc Sebastianowi prosto w oczy. – My mamy je na sumieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz